debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Sens ze współuczestnictwa

Malwina Mus

Głos Malwiny Mus w debacie "Z uwagi na tekst".

strona debaty

Z uwagi na tekst

Związek muzyki i poezji, choć fundamentalny, nie należy współcześnie do łatwych. O ile poetycki tekst w piosence działa z reguły na jej korzyść (choć zupełnie nie jest warunkiem sukcesu), o tyle piosenkowy potencjał wiersza obniża jego wartość w oczach części krytyki.

Od czasów pierwotnej jedności obu dziedzin, w kulturze zaszło kilka ważnych procesów, które obecnie utrudniają ponowną filiację. Najważniejszy z nich to podział na kulturę wysoką i niską. Pierwszą wyobrażano sobie jako przestrzeń intelektualnej kontemplacji, drugą – rozrywkę dla mas, nie tyle oddziałującą na intelekt, co dającą podnietę (tfu!) zmysłom. Piosenka zadomowiła się w drugim obszarze. Rewolucja technologiczna doprowadziła do powstania nowych dziedzin sztuki, trudnych do sklasyfikowania w tym binarnym systemie. Kulturę niską zastąpiła zróżnicowana wewnętrznie popkultura, zawierająca (znów!) niską sferę pop- i wysoką sferę kontr- (alternatywa, subkultury, wszelkiego rodzaju nisze). Układ zero-jedynkowy przekształcił się w zasadzie w układ wielostopniowy, w którym granice są wątłe, a kryteria podziału zwyczajnie umowne. To przemieszanie dobrze widać na przykładzie branży muzycznej – światowej klasy pianista Leszek Możdżer (kultura zdecydowanie wysoka) gra w zespole Miłość, grupa Hey daje koncerty w filharmoniach, Maryla Rodowicz śpiewa przed niewymagającą festiwalową widownią poetyckie teksty Agnieszki Osieckiej, a Marcin Świetlicki wykonuje swoje wiersze w ramach rockowych koncertów. Literatura jakby jeszcze nie weszła na ten etap, jej poszczególni przedstawiciele wciąż próbują barykadować się na straży kultury wysokiej i konfliktować ją z resztą świata. Spośród wymienionych wyżej artystów, tylko jeden dostał od krytyków po głowie za mezalians – Marcin Świetlicki. Bo nie przystoi, nie godzi się, by Poeta, perły przed wieprze…

Powyższy subiektywny rys historyczny służy mi uwypukleniu dwóch kwestii. Sądzę, że współczesny rozbrat literatury i muzyki można ustawić w tym samym porządku, co kulturowe opozycje duszy i ciała, rozumu i emocji (ściślej: afektu) – piosenka (wraz z wprzężonym w nią tekstem) uruchamia takie mechanizmy odbiorcze, o których istnieniu nobliwy badacz literatury wolałby zapomnieć. Dobra wiadomość jest taka, że na fali odwrotu od kultu czystego rozumu, a zwrotu ku pierwotnym odruchom, piosenka musi zostać zrehabilitowana. Z kolei rozwój nauk performatywnych dostarcza narzędzi do kompetentnych studiów nad zagadnieniem i wskazuje na miejsce, w którym rodzi się właściwy sens piosenki.

Bo to jest chyba sprawa najbardziej zajmująca – jak o piosence myśleć, jak ją rozumieć, czego się uchwycić opisując ją lub interpretując? Osobiście najbliżej jestem pomysłu, by traktować ją jak wydarzenie, w które wciągnięty zostaje również odbiorca. Modelowa w tej kwestii jest oczywiście sytuacja koncertu – wyjątkowa, niepowtarzalna, rodząca się z interakcji. W takim przypadku piosenkę odbiera się podobnie jak sztukę teatralną – elementy pozamuzyczno-tekstowe, takie jak scenografia, ruch sceniczny, image, interpretacja wokalna itp., rezonują na sam utwór. Inaczej niż teatr, koncert kwestionuje jednak granicę między artystami a widownią, tak że publiczność może wpływać na wydarzenia sceniczne, co z kolei bliskie jest performance’owi. W przypadku piosenki dochodzi jeszcze jeden aspekt, wybijający się na plan pierwszy podczas odsłuchu nagrania. Piosenka wprawia ciało słuchacza w drganie,  reguluje tętno, prowokuje do tańca, wystukiwania rytmu, kiwania itp. Zawsze, niezależnie od nośnika i czynników nieliterackich i niemuzycznych, wytwarza sytuację, którą można by nazwać „polem performatywnym”. Sens piosenki rodzi się zatem na styku interpretacji tekstu (literackiego i muzycznego), kontekstu i ingerencji w cielesność. Poza pewnymi obiektywnymi wyznacznikami, znaczenie piosenki klaruje się głównie w indywidualnej, jednostkowej percepcji i odczuciach odbiorcy.

Z tego względu najbardziej interesujące wydają mi się zjawiska muzyczne uwzględniające wszystkie wspomniane aspekty – artyści o wyrazistym image’u, stawiający na ciekawy tekst i koncepcyjne koncerty. Tworzone przez nich piosenki intrygują, dając szerokie możliwości interpretacyjne. Historia polskiego rocka zanotowała co najmniej kilka chwalebnych przykładów – Grzegorz Ciechowski, Kora, Lech Janerka i inni. Obecnie cieszą pomysły polegające na wykorzystywaniu tekstów poetyckich klasyków do złożonych wydarzeń muzycznych. W ramach projektów „Wyspiański wyzwala” oraz „Gajcy” przedstawiciele polskiej sceny alternatywnej komponowali piosenki do wierszy poetów, a tym samym igrali z kontekstem ich twórczości oraz własnym dorobkiem i stylem. Pierwsze wspomniane przedsięwzięcie dodatkowo obejmowało stworzenie widowiska muzycznego – na sens wykonywanych tam piosenek składało się zatem bardzo wiele czynników. Interesująca (choć pozostawiająca wiele do życzenia, jeśli chodzi o efekty, jakość utworów) jest działalność zespołu Fonetyka, który każdą kolejną płytę poświęca kolejnemu „kaskaderowi literatury” – najpierw Wojaczkowi, teraz Bursie. Teksty poetów wykonywane są w indie rockowych aranżacjach oraz – na koncertach i klipach – stylizacjach. Tym samym zbudowana zostaje ciekawa paralela między zjawiskiem „poetów przeklętych” a współczesną subkulturą muzyczną. Tego typu podejście: dywagacje, szukanie aluzji, związków intertekstualnych, świadomość kontekstów i ich rozmyślne mieszanie – wydaje mi się najciekawsze i najwłaściwsze w interpretowaniu piosenki.

Z tego względu twórcą, który daje najwięcej interpretacyjnej radości, jest dla mnie Marcin Świetlicki. Jego utwory muzyczne spełniają wszystkie wymienione przeze mnie powyżej oczekiwania: mają świetne teksty, są uwikłane w charakterystyczny wizerunek autora, komentują się wzajemnie, wchodzą w dialog z innymi tekstami kultury, mają silny potencjał performatywny, realizujący się głównie, choć nie tylko, w ramach parateatralnych występów zespołu Świetliki. Z prostej przyczyny – nie ma w Polsce drugiego artysty, który byłby zarazem poetą takiej klasy, jak i równie dobrym muzykiem – Świetlicki wyznacza pewien nieosiągalny dla innych model, do którego należy jednak dążyć. Nie naśladować, ale właśnie multiplikować ilość oraz dbać o jakość bodźców składających się na ostateczne znaczenie piosenki. Zaśpiewać można każdy tekst, ale nie każdą piosenkę się przeżywa.

O AUTORZE

Malwina Mus

Urodzona w 1987 roku. Krytyk zorientowany na literaturę i jej związki z popkulturą. Doktorantka w Katedrze Krytyki Współczesnej UJ. Stale współpracuje z portalem POPmoderna. Publikowała m.in. w „Wielogłosie”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej”, „Pograniczach”. Mieszka w Krakowie.