debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Kogo tłumaczyć: podsumowanie

Redakcja biBLioteki

Podsumowanie debaty "Kogo tłumaczyć".

strona debaty

Kogo tłumaczyć?

Ile zyskujemy a ile musimy stracić, dokonując przekładu literackiego? Czym właściwie jest tłumaczenie: możliwie najwierniejszą kopią oryginału, czy twórczą metaforą, napisaniem tekstu „od nowa”? I wreszcie: które tytuły powinniśmy tłumaczyć, którym autorom należałoby poświęcić najwięcej przestrzeni i czasu? Na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty „Kogo tłumaczyć”. Wszystkie sugestie i pomysły były niezwykle cenne – stanowiły podpowiedź kogo, co i dlaczego warto przekładać na język polski podczas projektów realizowanych w ramach Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Uczestnicy debaty wskazywali zarówno na konkretnych autorów i dzieła, na konkretne kręgi kulturowe, jak i na tendencje oraz dyskursy, których obecność w polskiej literaturze nie jest dosyć wyraźnie zaznaczona albo brak jej w ogóle. Szymon Żuchowski zwrócił uwagę na niewielką ilość przekładów prozy, którą można zaliczyć do nurtu literatury LGBT. Podobną opinię wyraziła Katarzyna Lisowska, stwierdzając, że dyskurs genderowy, chociaż obecny w polskiej prozie i poezji, wciąż pozostaje nieco przytłumiony.  Dlatego potrzeba nowych bodźców, takich jak przekłady powieści Edmunda Withe’a czy tłumaczenia tekstów Jane Bowles, gdyż „przekłady te stanowią nowe (i niezbędne) źródła inspiracji zarówno dla literatury gejowskiej i lesbijskiej, jak i dla literatury kobiet/kobiecej. Te typy pisarstwa, choć coraz bardziej popularne na polskim gruncie, nadal potrzebują bowiem bodźców i wzorców, które mogłyby zostać twórczo wykorzystane”.

W trakcie debaty wielokrotnie był poruszany problem szeroko pojętej Inności i Obcości. Ciekawość innych, bardziej lub mniej egzotycznych kultur, pociąga za sobą problem konstruowania narracji o Obcym. W związku z tym Malwina Mus stwierdziła, że „tylko relacja Obcego piszącego do swojego pobratymca może dawać nam wiarygodny i nietendencyjny – choć pewnie trudno zrozumiały – obraz danej kultury”. Relacja człowieka z zachodu wydaje się niepełna i uboga, gdyż „podróżnicy z kręgu zachodniej cywilizacji, opisując odmienne kultury, opisują w gruncie rzeczy samych siebie – swoje lęki, fascynacje, subiektywne spostrzeżenia – a wszystko za pomocą przynależnego im skryptu kulturowego, którego nie sposób porzucić”. Zatem konieczny jest przekład z oryginału, sięgnięcie do źródeł. Pośród „egzotycznych” literatur,  których przekładów domagali się uczestnicy debaty, najczęściej wspominano literaturę arabską. Wciąż pokutuje u nas stereotypowy obraz kraju i literatury półksiężyca, w którym dominuje albo orientalna tajemniczość, albo powiew egzotycznego zagrożenia dla zachodniego świata. Sebastian Gadomski stwierdza z goryczą, że obraz ten ma „tyle wspólnego z prawdą o Bliskim Wschodzie, co kebaby z arabską sztuką kulinarną”. Przekłady z literatury arabskiej, których dokonuje Biuro Literackie, to jedynie „arabska kropla w morzu potrzeb” – „są kraje arabskojęzyczne, z których literatury w języku polskim nie ukazała się ani jedna powieść, np. tak ważne państwa jak Algieria, Maroko czy Irak, nie wspominając o mniejszych jak Bahrajn czy Jemen. Z Arabii Saudyjskiej i Tunezji mamy zaledwie po jednym przekładzie” – konstatuje Marcin Michalski. Znakomitym uzupełnieniem tego wątku dyskusji okazał się przegląd autorów i dzieł wartych przetłumaczenia na język polski, którego dokonała Agnieszka Piotrowska, tłumaczka zamieszkała w Kairze.

Uczestnicy debaty upominali się także o przekłady z innych, nie mniej odległych i egzotycznych kręgów kulturowych. Pośród nich znalazła się poezja afrykańska i mongolska, literatura Oceanii oraz Dalekiego Wchodu (szczególnie chińska i koreańska), poezje z Kanady i Brazylii. Wskazano także na braki w przekładach z autorów z Europy Środkowej i Wschodniej. Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska zwróciła uwagę na fakt, że o ile sytuacja literatury niemieckojęzycznej nie jest zła, to znacznie gorzej jest z literaturą krajów wchodzących w skład byłego ZSRR. Proza estońska, łotewska czy litewska nie mają siły przebicia i odpowiedniej kampanii promocyjnej (na której brak nie może narzekać literatura zachodnia) – stąd też brak zainteresowania wydawców.

Nie tylko prozą i poezją literatura stoi. Rafał Gawin zauważył, że „na swój czas czeka również krytyka literacka, zwłaszcza anglojęzyczna. Dlaczego praktycznie tylko John Ashbery doczekał się w ostatnich latach osobnego tomu szkiców i esejów? Sama «Literatura na Świecie» roi się od zaczątków wielkich krytycznoliterackich narracji, które można by na gruncie polskim pokazać w obszernych wyborach”. Według Gawina spore ożywienie wniosłoby także wydanie tomu rozmów z pisarzami, na przykład ukraińskimi lub amerykańskimi, jak i wydawanie dwujęzycznych książek.

Szesnaście opinii wypowiedzianych w trakcie trwania debaty wniosło wiele sugestii i ciekawych pomysłów. Raczej niemożliwa jest jednoznaczna odpowiedź na pytanie „Kogo tłumaczyć?”. Możliwe jest jednak zarażanie innych swoją ciekawością i dociekliwością, wskazywanie coraz to nowych literackich obszarów wartych sprawdzenia i poznania i przełożenia na polszczyznę. Co do tego, że trzeba zdobywać coraz to nowe tereny na literackiej mapie świata, nikt z dyskutantów nie miał wątpliwości. Bardzo trafne, w kontekście podsumowania tej debaty, wydaje się opinia jednej z dyskutantek, Ewy Chruściel: „Warto tłumaczyć wiersze, które poszerzają nasze horyzonty kulturowe, biologiczne i teologiczne. Utwory, które nie tylko wzbogacają naszą składnię, systemy myślowe i ekspresję językową, ale także poruszają. Dzięki kolejnej konceptualizacji świata, ratujemy go od gnuśności, moralizatorstwa i małostkowości”.