debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Książki niebezpieczne i zbójeckie

Piotr Oczko

Głos Piotra Oczki w debacie "Kogo tłumaczyć".

strona debaty

Kogo tłumaczyć?

To chyba oczywiste, że chcę zwrócić uwagę na literaturę, którą zajmuję się zawodowo i którą tłumaczę, czyli niderlandzką, znaną w Polsce wciąż w znikomym stopniu. Wrocław to miasto, w którym działa najstarsza w kraju Katedra Filologii Niderlandzkiej i znajduje się Ośrodek Kultury Niderlandzkiej; związki pomiędzy Dolnym Śląskiem a Niderlandami były też zawsze bardzo silne. Dlatego chciałbym zaproponować Państwu dwie powieści z tego kręgu kulturowego, jedną współczesną i jedną przedwojenną, należącą do klasyki.

Arnon Grunberg to od kilku lat literackie nazwisko numer jeden w Holandii. Jedyna jego powieść, która ukazała się u nas, Ból fantomowy (Muza, Warszawa 2004, tłum. Sylwia Walecka) przeszła właściwie bez echa i trudno się temu dziwić – moim zdaniem jest to bezbarwna i najsłabsza książka w dorobku pisarza. Drugie dzieło Grunberga, choć przetłumaczone i wydane, prawdopodobnie przez długie lata nie doczeka się w Polsce uwagi. W 2007 roku na zamówienie dyrekcji wrocławskiego Teatru Współczesnego powstała sztuka Nasz papież (nid. Onze paus), ale nigdy nie została ona wystawiona, jej zakończenie uznano bowiem za zbyt kontrowersyjne, bluźniercze i obrażające uczucia religijne. Opowiada ona o flamandzkim lektorze, który przyjeżdża do Wrocławia, by uczyć na uniwersytecie języka niderlandzkiego i zderza się z polską rzeczywistością, w tym z kultem Jana Pawła II. Dramat wydano w Stanach Zjednoczonych w przekładzie Karola Lesmana w kilkunastu (chyba) tylko egzemplarzach i w prowokacyjnej, zaporowej cenie około 2000 euro.

Powieść Grunberga, którą chciałbym polecić to uznawany za arcydzieło i przetłumaczony na siedem języków De joodse messias (Żydowski mesjasz) z 2004 roku, historia szwajcarskiego nastolatka z Bazylei. Po odkryciu nazistowskiej przeszłości swego dziadka postanawia on zostać wybawicielem Żydów, współczesnym mesjaszem. Krytycy pisali o tej książce, że mogłaby być ona dzieckiem Woody Allena i markiza de Sade – satyra miesza się w niej z okrucieństwem, przerażeniem i pornografią. Autor, Holender żydowskiego pochodzenia, szokuje czytelników zwrotami, które wyrwane z kontekstu trzeba by uznać za antysemickie (“obozy koncentracyjne były świetną siłownią”, “wszyscy Żydzi chodzą na dziwki”), czyni to jednak, by demaskować hipokryzję i prowokować do myślenia. Sądzę, że wydanie tej książki w Polsce (zaznaczam: książki niebezpiecznej i “zbójeckiej”), mogłoby wywołać podobny odzew, jaki miało Łaskawe Jonathana Littela – jeśli nie większy. Promocja przekładu powieści w Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku mogłaby też złagodzić obraz intelektualnych elit Wrocławia jako zaściankowych, bojących się tematów trudnych oraz uciekających przed konfrontacją z opiniami holenderskiego pisarza. Mam tu oczywiście na myśli tchórzliwe odrzucenie Naszego papieża przez Teatr Współczesny.

W 1998 roku Oscara za najlepszy film zagraniczny zdobył Charakter (reż. Mike van Diem) na podstawie powieści Karakter; roman van zoon en vader (Charakter. Powieść o synu i ojcu) Ferdinanda Bordewijka z 1938 roku. Cześć scen kręcono we Wrocławiu, którego dziewiętnastowieczne dzielnice i nabrzeża udawały przedwojenny Rotterdam. Film ten ma do dziś w Polsce szerokie grono wielbicieli; jego tytuł wykorzystali też założyciele krakowskiego wydawnictwa Karakter. Książka ta, jedna z najważniejszych pozycji w kanonie literatury niderlandzkiej, to opowieść o nienawiści, walce pomiędzy ojcem, bezwzględnym komornikiem Dreverhavenem i jego odrzuconym nieślubnym synem, nadwrażliwym Jacobem Katadreuffe, w której obaj ostatecznie przegrywają. W czasach kryzysu lat trzydziestych Katadreuffe, chcąc odegrać się na ojcu robi spektakularną karierę, z nizin społecznych dostaje się na szczyty, kończy studia i zostaje wspólnikiem w znanej kancelarii adwokackiej. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że jest tylko pionkiem w perfidnej grze, którą prowadzi z nim wyzuty z emocji ojciec. Katadreuffe, uparcie realizując swe ambicje niszczy własne życie, odrzuca miłość i w rezultacie upodabnia się do swojego antagonisty. Karakter to powieść mroczna, sucha, napisana wręcz chorobliwie oszczędnym i prostym językiem. Reprezentuje ona mało znany u nas kierunek Neue Sachlichkeit, Nowej Rzeczowości, zbieżny miejscami z Realizmem Magicznym.

Polecając Bordewijka mogę narazić się na zarzut, że przedstawiam tutaj oratio pro domo sua. Od lat bowiem, jako tłumacz, staram się zainteresować tą powieścią różne wydawnictwa, jak na razie bezskutecznie. Może w wydarzeniach i projektach mających miejsce w Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku znalazłoby się miejsce i dla wydania powieści, i dla przypomnienia opartego na niej, wrocławskiego niejako filmu? Chciałbym też zaznaczyć, że holenderska fundacja Nederlands Letterfonds finansuje 70 procent kosztów przekładu, a czasami dokłada się i do wydań tłumaczeń literatury niderlandzkiej. Zachęcam więc wydawców – warto publikować Holendrów i Flamandów.