recenzje / ESEJE

Apodyktyczne Sanatorium

Zuzanna Witkowska

Recenzja Zuzanny Witkowskiej z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Siadając nad wydrukiem Sanatorium, przeżywałam coś na kształt déja vu. Tę samą niecierpliwość czytelniczą przeżywałam dziesięć lat temu, kiedy dorwałam na półce pewnej niepozornej księgarni Zabicie ciotki Andrzeja Bursy. I oto mam w rękach książki objętościowo do siebie podobne napisane przez autorów, których wymienia się po przecinku. Nie czytałam Sanatorium w Utworach zebranych z 1976 roku, tak jak nie miałam w rękach wydania Zabicia ciotki z 1981 roku. Nie mogłam się oprzeć tej narzucającej się analogii. Zaciekawienie rosło.

W księgarniach Sanatorium znajdziemy zapewne na półkach podpisanych “proza polska”. Redaktor książki, Bogusław Kierc, zapewnia jednak, że z całą pewnością dzieło Rafała Wojaczka to nie proza, lecz poemat, ba! – poezja. Potencjalny czytelnik będzie miał zatem nie lada kłopot zaglądając do książki – z lewej równo, z prawej równo… Proza, jednym słowem. Niech i tak zostanie, przynajmniej aż do momentu zakończenia lektury. Formalnie do terminu “proza” przyczepić się nie można, ale kiedy po chwili czytania Sanatorium wyłapie się rytm, kiedy dostrzeże misterną konstrukcję zdań, akapitów, poezja jako bardziej matematyczna forma literacka zaczyna pasować dużo lepiej do tej książki niż proza. Jednak nie o szufladkowanie chodzi, raczej o nakreślenie braku horyzontu, raczej o dopuszczenie do głosu szerszej perspektywy niż tylko opis fragmentu życiorysu Piotra, raczej o dostrzeżenie potencjału formalnego Sanatorium.

Uważny czytelnik, znający trochę życiorys autora Innej bajki, natychmiast dostrzeże analogie zdarzeń z życia bohatera do prawdziwych wydarzeń z biografii Wojaczka. Pojawiające się jedna za drugą narzucają w końcu błyskotliwą myśl – czyżby to była autobiografia wyklętego? Niech jednak myśl ta nie zawiedzie na manowce ucieszonego czytelnika, jak ostrzegał na spotkaniu w dniu premiery Sanatorium Bogusław Kierc. Wszak nie w tym rzecz! Rzecz ma się w pisaniu o pisaniu, nie o bohaterze. Oczywiście, o pisaniu przez bohatera, ale czy bohaterem jest sam Wojaczek to sprawa drugorzędna. Temat jednak nie jest podany przez autora na tacy – podany zostaje kwiecisty opis alkoholowego menelstwa, w którym bohater mości się wygodnie i które oswoił dawno temu. Pierwsze oznaki, że o pisanie chodzić może, umieścił Rafał Wojaczek pod koniec “Pieśni pierwszej”:

Stół jak stół, był to zwyczajny mebel. Ale na stole rosła góra, kupa czy sterta, piętrzył się stos, nie wiadomo, jak to dokładnie nazwać, więc góra, kupa, sterta czy stos rękopisów, manuskryptów, foliałów, szpargałów, makulatury, świstków, papierków i śmieci, całe dzieło Piotra, owe sto cztery wiersze i dwa tysiące ich odmian, wersji, przeróbek, wariantów, możliwości, prób, szkiców brulionów, korekt, mutacyj. Należało z tym rozprawić się, uporządkować to, przewietrzyć, poskładać, wyrzucić, skreślić, zniszczyć spalić czy co innego, ale należało coś z tym zrobić.

Po chwili lektury można odnieść wrażenie, że narrator jest w istocie bohaterem opisującym swe poczynania w osobie trzeciej. I jakby w odpowiedzi na to pojawia się w części “Na progu”, następującej po siedmiu pieśniach, narracja prowadzona w osobie pierwszej. Czy pojawia się wątpliwość, że Piotr i narrator to jedna i ta sama osoba? Biorąc pod uwagę to, że i Piotr, i narrator to być może Wojaczek we własnej osobie, stawianie znaku równości między narratorem i Piotrem wynika chociażby z praw logiki. Będą jednak one funkcjonowały tu jedynie wtedy, jeśli poprzednie założenie jest słuszne. Kolejny “List do Królowej Polski” utwierdza w tym przekonaniu, ale w “Kto powiedział koniec świata” pojawia się znów “on” – Piotr. I znów “ja” w finalnym “Przez ogień i wodę”. Odnoszę zatem wrażenie, że bohater używa formy “on”, gdy dokonuje się (czy też musi się dokonać) jego interakcja z tak zwanym światem. “Ja” bohater pozostawia do interakcji z samym sobą, gdy światu nadaje wagę trzeciorzędną.

W Sanatorium opis i świata, i poczynań bohatera jest iście laboratoryjny. Można odnieść wrażenie, że dostało się do ręki celulozową taśmę filmową, która po rozwinięciu ukazuje kolejne klatki historii, a w których każda najmniejsza zmiana mimiki, każda najmniejsza zmiana świata ma swoje odwzorowanie. Wszystko, co się dzieje, zostaje zarejestrowane przez bohatera, który równocześnie istnieje jakby mimo. Z taką samą pieczołowitością opisuje przedmioty, gesty, ludzi, miasto, żonę, poezję, wizytę w toalecie, ojca, mocz w butelce, wiosnę w pełni:

Rozpoczęła się w ordynarnej niezgodzie z kalendarzem, jeszcze przed właściwą datą przesilenia: jeszcze słońce nie dobijało do równika, jeszcze widoczne cienie realnych domostw, rzeczywistych drzew i oczywistych płotów były długie i chłód w nich ostawał się resztkami śniegu, ale poza tym jakie było nieoczekiwane, nienormalne, w nadprzyrodzeniu swym przeciwko Piotrowi ustanowione i nieustannie się ustanawiające święto!

Poprzez tak samo uważne kontemplowanie wychodka jak i wieczorku autorskiego czy też butelki wódki, nadaje im Wojaczek niejako taką samą wagę. A skoro tak, to albo sprowadza do poziomu wychodka wieczór autorski i butelkę wódki, albo też podnosi wychodek do rangi poezji. Nie rozstrzygnęłam tego, bo tyleż znajduję argumentów za jak i przeciw. Czy bohater pławił się w swym samozniszczeniu? Czy bohater chciał i potrafił bez niego żyć? Czy uważał, że to go tworzyło, czy że niszczyło? Te pytania być może mają swoje odpowiedzi w Sanatorium, być może w wierszach poety, być może w jego listach, być może nie ma ich nigdzie.

Czytając poemat Rafała Wojaczka, uzupełniony o fragmenty usunięte przez cenzurę w wydaniu z 1976 roku (które to fragmenty – pozostaje porównać z pierwodrukiem), dostrzec można niebywały wprost kunszt pisarski autora. Nie jest to bynajmniej pijacka opowiastka, bełkot alkoholika, który przy okazji pisze wiersze. Jest to utwór skończony w formie i treści, jest to konstrukcja nieprzypadkowa i niebanalna. Pieczołowicie składane zdania, niebywała wręcz elokwencja, w końcu niespotykany styl, którego analizy niejedna praca naukowa jest warta – bogactwo tych zaledwie stu trzydziestu niepełna stron przerasta wiele innych sąsiadek Sanatorium na księgarnianych półkach. Inżynierska robota artysty, chciałoby się rzec.

Książka ta wieńczy pragnienie Rafała Wojaczka, który chciał być autorem pięciu książek – czterech tomów poezji i poematu, jak przekazał Bogusław Kierc, powiernik poety. Czy Wojaczek znał wartość swojej książki? Z pewnością Sanatorium dziś nadal jest novum w prozie polskiej, z pewnością brak podobnej literatury na polskich półkach. Życzyłabym sobie trafiać częściej na książki, w których autor potrafi silnie przykuć na wiele stron moją uwagę tylko po to, żebym w ogólnym rozrachunku została poinformowana, że bohater siedział pod drzwiami i sięgnął po paczkę papierosów.

Sanatorium to książka apodyktyczna. Wymaga od czytelnika niepodzielnej i niezmąconej atencji. Niepodobna czytać jej przy dźwiękach brzdąkających w tle kolęd, w hipermarkecie na ławce czy przy jakiejkolwiek innej okazji niemającej tylko i wyłącznie książki w zamyśle. Sanatorium życzy sobie zachowania higieny czytania (a nie są to wygórowane wymagania, biorąc pod uwagę objętość stu dwudziestu ośmiu stron). Niechaj zatem nie zdziwi ani nie przestraszy pierwsze zdanie “Pieśni pierwszej”, ciągnące się aż do linijki nr 26. Niechaj będzie ono zapowiedzią i zaproszeniem do wędrówki z bohaterem. Do stania się bohaterem, w końcu.

O AUTORZE

Zuzanna Witkowska

Urodziłam się w 1985 roku. Jestem doktorantką na Politechnice Wrocławskiej i przygotowuję rozprawę z technologii chemicznej. Studiowałam astronomię. Czytam, śledzę, słucham, piszę, gotuję, liczę.

powiązania

Wymyślanie drwala

wywiady / O KSIĄŻCE Darek Foks Zuzanna Witkowska

Rozmowa Zuzanny Witkowskiej z Darkiem Foksem o książce Tablet taty, która ukazała się 10 marca 2015 roku nakładem Biura Literackiego.

WIĘCEJ

Pielgrzymka do Legnicy w intencji zostania Wielkim Poetą, AD 2003

debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA Zuzanna Witkowska

Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie “Opowieści Portowe: Legnica”.

WIĘCEJ

Bajka zrodzona w rytmie skurczów jelit

recenzje / ESEJE Anna Maślanka

Recenzja Anny Maślanki z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.

WIĘCEJ

Ballada obsceniczna

recenzje / ESEJE Łukasz Saturczak

Recenzja Łukasza Saturczaka z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.

WIĘCEJ

Przeklęte Sanatorium

recenzje / ESEJE Konrad Wojtyła

Recenzja Konrada Wojtyły z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.

WIĘCEJ