debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

O możliwościach i nieuchronnościach

Zuzanna Witkowska

Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie "Literatura w sieci".

strona debaty

Literatura w sieci

Temat literatury w sieci jest mi bliski w sposób szczególny. Pamiętam doskonale rachunki telefoniczne w 2002 i 2003 roku, wprawiające moją rodzinę w najwyższe zdumienie, konsternację, w końcu w złość. Żeby je spłacić, udzielałam korepetycji. W końcu pewnego dnia, po otwarciu koperty z kolejnym rachunkiem od Telekomunikacji Polskiej okazało się, że muszę rozliczyć się z rodzicami i oddać im za połączenia internetowe rekordowe 700 zł. Moja mama doszła do wniosku, że ponieważ najwyraźniej oszalałam, najlepsze, co może dla mnie zrobić, to sprezentować mi stałe łącze. Ach, jaka byłam szczęśliwa! A to wszystko dzięki niejakiemu portalowi Nieszuflada.pl, który zawładnął moim nastoletnim życiem.

Wspominam tamten okres jako prawdziwie intensywny kurs współczesnej literatury. Krążyłam między biblioteką, księgarnią a komputerem. A ponieważ w moim najbliższym otoczeniu nie miałam prawie nikogo, kto by rozumiał i podzielał moją miłość do współczesnej poezji, środowisko internautów dało mi to wszystko, czego wtedy potrzebowałam: możliwość dyskusji, oceny własnej twórczości, wymianę poglądów, poczucie przynależności do grupy, która podziela moje zainteresowania. Dodatkowo, było doskonałym źródłem informacji o wszelakich konkursach i festiwalach. Dla mnie, mieszkanki małego miasteczka, było to realne narzędzie pracy nad własnym warsztatem oraz kopalnia wiedzy o literaturze. I w końcu, dzięki internetowi poznałam wydawnictwo Biuro Literackie, którego istnienie przyjęłam do wiadomości z nastoletnim euforycznym szokiem.

Przez następne lata obserwowałam, jak kolejni debiutujący w sieci poeci poprawiali warsztat pisarski, wygrywali ważne poetyckie konkursy i publikowali debiutanckie książki w dobrych i bardzo dobrych wydawnictwach. Wydaje się, że sieć stworzyła bezprecedensową dla poety sytuację – publikując swoje teksty na portalu internetowym, można było spodziewać się bardzo szybkiej i w miarę obiektywnej oceny od wielu osób. Oczywiście, komentarze wartościowe przeplatają się z bezwartościowymi, zatem trzeba być wobec nich ostrożnym i krytycznym. Z moich obserwacji wynika jednak, że w wielu przypadkach ten model poszukiwania oceny własnych tekstów czy też kierunku rozwoju własnego języka poetyckiego sprawdził się. Wspomniany portal Nieszuflada.pl powstał w wyjątkowo dobrym okresie, gdyż na początku lat dwutysięcznych polski internet był w powijakach. Zaryzykuję, że portal ten zrzeszał, w zasadzie, wszystkich miłośników literatury korzystających z sieci. Oprócz osób przypadkowych, użytkownikami było (i jest) wielu uznanych oraz dobrze rokujących poetów, krytyków literackich i znawców literatury.

Obecnie sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, gdyż internetowe środowisko miłośników literatury rozproszyło się pomiędzy tysiące różnych portali, stron internetowych, blogów. Z tego powodu wszystkie aspekty publikowania w sieci straciły na sile oddziaływania w porównaniu z tym, co działo się dekadę temu. Zarówno krytyka literacka, jak i próby zaistnienia w sieci autorów tekstów poetyckich czy prozatorskich, są skazane na zdecydowanie mniejsze grono odbiorców, wśród których ogromną rzeszę stanowią użytkownicy jednorazowo odwiedzający daną stronę internetową.

Pewnym rozwiązaniem tego problemu jest z pewnością posiadanie przez portal strony na Facebooku, z prostej przyczyny – obecnie użytkownicy nie wpisują bezpośrednich adresów stron w przeglądarce, raczej subskrybują aktualności danej strony właśnie na Facebooku. W mojej opinii rezygnacja (przykładowo przez Biuro Literackie) z posiadania konta na tym portalu społecznościowym, w sposób rzeczywisty wyklucza bardzo dużą część sieciowej publiczności literackiej z grona odbiorców [Księgarnia Biura Literackiego „Poezjem” posiada konto na Facebooko pod adresem: www.facebook.com/poezjem – przyp. red]. Newslettery dostarczane do skrzynek internetowych coraz częściej zostają skierowane do kosza nieprzeczytane. Użytkownik oczekuje takiego newslettera na swoim wallu. Informacja ma pojawić się sama poprzez odświeżenie Facebooka, otwarcie listu i przeczytanie go staje się dla użytkownika stratą czasu, natomiast informację pojawiającą się na ścianie przeczyta chętnie. Jest to kwestia czystego przyzwyczajenia i w tym sensie uważam, że posiadanie przez stronę literacką profilu na Facebooku nie jest rzucaniem pereł przed wieprze, lecz ukłonem w stronę zmieniających się przyzwyczajeń, nieco pobłażliwym wyciągnięciem ręki do miłośnika literatury. Myślę, że bronienie się przed założeniem profilu jest bezcelowe i przynosi więcej strat niż korzyści.

Dobra strona internetowa poświęcona literaturze powinna być zdecydowanie bardziej nastawiona na interakcję z czytelnikiem, niż miało to miejsce kilka lat temu. Niestety, trudno wypracować jedną dobrą formułę dla wszelkich tego typu witryn, gdyż każda z nich ma inną specyfikę. To, czy będzie to dodawanie własnych tekstów przez użytkowników lub komentarzy, czy tworzenie podstron przez użytkowników, to sprawa bardzo indywidualna. Z pewnością należy zwrócić szczególną uwagę na komentarze, których obecność pod pojawiającymi się w sieci informacjami zwykle rodzi niechęć i z pewnością nie poprawia wizerunku witryny. Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie bloga nieposiadającego możliwości komentowania wpisów.

Sieci jako takiej nie da się przecenić, tak jak kwestii możliwości, jakie daje czytelnikom i autorom. Czy te możliwości przyczyniają się do powstawania lepszej literatury? Być może bilans wychodzi na zero. Muszę przyznać, że internet był dla mnie przepustką do świata poezji współczesnej, nieocenionym narzędziem i źródłem. I choć na rynku mojego miasteczka znajdowała się księgarnia z niezrozumiałego dla mnie do dziś powodu wprost wybornie zaopatrzona w najnowszą poezję polską, być może nie chodziłabym tam po pojawiające się na rynku wydawniczym książki poetyckie, gdyby nie sieć.