recenzje / ESEJE

Hej, Farsz, Sendecki, Shall we?

Paweł Paszek

Recenzja Pawła Paszka z książki Farsz Marcina Sendeckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Albo mogło to wyjść też tak: le tout sans nouve­au­té qu’un espa­ce­ment de la lec­tu­re, albo też, tu podzie­lę się pomy­słem, taki naśla­dow­ca Baco­na. Powia­da: nigdy się nie tłu­ma­czyć, nigdy nic nie wyja­śniać. Nowy Mar­cin Sen­dec­ki, to zna­czy nowy Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go. Coś, jakiś powiedz­my rodzaj, albo lepiej linia kon­ty­nu­owa­na od zeszło­rocz­ne­go Pół i już przed dwo­ma laty tro­chę w 22 tak to wyglą­da­ło. Taki rodzaj gło­su, taka modu­la­cja mówie­nia, spra­wia wra­że­nie upar­te­go szcze­pie­nia prze­ciw zwap­nie­niu kości, prze­ciw cho­ro­bie sys­te­mu tak, ale tak też już Sen­dec­kie­go zawzię­cie czy­ta­no. A mnie to by się wyda­wa­ło raczej, że nic nad roz­su­nię­cie. Takie tłu­ma­cze­nie mi się podo­ba (choć raczej win­no być uprze­strzen­nie­nie, co też pasu­je); nic, albo nie­wie­le nad roz­su­nię­cie i sone­tu, i tego co powie­dzia­ne; roz­su­nię­cie, tych, jak im tam? O wła­śnie, zna­czeń, cho­dzi mi o zna­cze­nia, ale nie do koń­ca. Farsz led­wie wyszły z Biu­ra sta­no­wi nie­złą przy­jem­ność. Z wyso­ko­ści. Par­ce­le uzna­ne jako opo­wie­ści pew­nych praw­do­po­dob­nych zda­rzeń, zło­żo­ne w porząd­ku nie­co zmo­dy­fi­ko­wa­ne­go obiek­ty­wi­zmu, przy­cho­dził z pamię­ci Rezni­koff, Alding­ton, Wil­liams, tak wska­zy­wa­no, wychy­le­nie pisa­nia Sen­dec­kie­go w ten rejestr. Opi­sy przy­ro­dy są do dzi­siaj ostrze­że­niem, a Farsz od dzi­siaj czym jest? Sen­dec­ki wspo­mi­nał, że dużo w ostat­nim cza­sie czy­tał Kar­piń­skie­go, Sło­wac­kie­go, Iwasz­kie­wi­cza, i moż­na się tam tego doszu­ki­wać. Moż­na mówić o grze, o takiej wła­śnie sytu­acyj­no­ści, o tym, że to sone­ty, i że na róż­ne spo­so­by, i że zro­bio­ne z nimi róż­ne wygi­ba­sy. Owszem więc moż­na o tym, bo w Far­szu zna­ko­mi­ta więk­szość to waria­cje na temat pew­ne­go pak­tu jakim sonet jest, ot przy­kład:

[Kle]

Jeśli się kie­dy
Pood­da­je lata
Nikle
Sumien­nie

u wez­gło­wia rośnie czar­na woda
w lichym lustrze mok­nie krzy­wy krzew
jak brzyd­ka cho­ro­ba na ple­wy na wiatr
zmarszcz­ka na ugo­rze

Farsz
Skład­ny
Lep­ki

Skre­ślić
Znik­nąć się
Wspiąć

I jest to bar­dzo ład­ny przy­kład, bo Skreślić/ Znik­nąć się/ Wspiąć to bar­dzo ład­nie poka­zu­je co Mar­cin Sen­dec­ki i jak w zasa­dzie opo­wia­da. Bo i tu opo­wieść, wszem i wobec kon­sta­tu­ję, zresz­tą sam autor wie­lo­krot­nie pod­kre­ślał, że jego wier­sze, to prze­waż­nie opo­wie­ści (i skąd ta obro­sła legen­dą nie­zro­zu­mia­łość?). W każ­dym razie Skreślić/ Znik­nąć się/ Wspiąć – nic nad skre­śle­nie, nic nad znik­nię­cie, ale aby się wspiąć, wypiąć z porząd­ku zysku, bo brak to pro­fit, co już Ador­no bar­dzo ład­nie wspo­mniał jakiś czas temu. A i mowę nam fun­du­ją sło­wa, no i Sen­dec­ki pre­cy­zyj­nie się temuż przy­glą­da, i Sen­dec­ki w to patrzy, i (w) tym pisze. To roz­pa­trze­nie odby­wa się nie­co wcze­śniej, to tro­chę (uży­ję meta­fo­ry) tak jak­by opis był cof­nię­ty, robił miej­sce dla odczy­ta­nia, dla czy­ta­ją­ce­go. Dla­te­go w takim wyda­niu Sen­dec­ki rów­nież nie jest dys­in­for­ma­tyw­ny. Tu powsta­je raczej miej­sce dla szer­szej infor­ma­cji. I moż­na mówić tu, w tej sytu­acji o wyż­szej ety­ce, o miej­scu dla wyż­szej eks­cy­ta­cji. Dla cyta­tu odczy­ta­nia, odczy­ta­nia prze­cież zawsze wła­sne­go, zawsze reali­zo­wa­ne­go we wła­snym ukła­dzie współ­rzęd­nych: odczu­wa­nia i rozu­mie­nia. To miej­sce na nie­podyk­to­wa­ny oddech: Krew zmyj śliną/ Zawstydź się/ Zmyśl ślizg. Frye uznał liry­kę za zawsze wypo­wie­dzi jakoś pod­słu­cha­ne, więc zga­dza­ło­by się to jakoś, bo mamy plac w Tan­ge­rze – ste­reo­fo­nię u Sar­duya. Z tego miej­sca też zda­je się mówić Sen­dec­ki, z tym, że u nie­go dosta­je­my język, któ­ry już ze swej natu­ry jest uszczer­bio­ny, wadli­wy i nie ma potrze­by ukry­cia tego. Nie ma potrze­by pokry­cia tego. Ta rekre­acja na are­ałach z zasa­dy pod­cię­te­go języ­ka roz­gry­wa się w cało­ści tomu (język ad hoc zakła­da swo­je nie­przy­sto­so­wa­nie przez cha­rak­ter struk­tu­ry i defi­ni­cji, co już wie­lu gło­si­ło na rogach świą­tyń). Fun­da­cją tu jest wyda­rze­nie bra­ku i stoi to jak­by naprze­ciw logo­rei, pró­by total­nej języ­ka. Para­dok­sal­nie wynik uzy­sku­je się podob­ny – roz­sz­cze­pie­nie, miej­sce, nowe miej­sce. Michał Mar­kow­ski w przed­mo­wie do edy­cji Rzu­tu kość­mi Mal­lar­me­go w nowym prze­kła­dzie Toma­sza Różyc­kie­go napi­sał, że poezja jest wiel­ką pra­cą nad nega­cją – trans­po­zy­cją, trans­fi­gu­ra­cją – codzien­ne­go doświad­cze­nia – wyda­je mi się dobrze pasu­ją­cym. Nega­cją, któ­ra nie jest zaprze­cze­niem, a raczej wyze­ro­wa­niem zna­czeń, od-nową sytu­acji dnia, odzy­ska­niem pier­wot­nej nocy. I tak jest na przy­kład tu:

[Ra]

Chmur­ka koron­czar­ka ceru­je mdły świat
Chmur­ka pan­cze­nist­ka wykroi pstry świat
Chmur­ka w akwa­lun­gu dobi­je do dna
Chmur­ka komu­nard­ka ośle­pi do dnia

Któ­ry to dzień? Tam­ten?
Zno­śny
Winem myłem pod­ło­gę

Chmur­ka znad zato­ki wybie­rze im piach
Chmur­ka jubi­ler­ka zwa­ży dia­dem z burt
Chmur­ka porząd­nic­ka zetrze świa­tło z dnia
Przy­pon pęk­nie jak włos

Star­czy Jest Dnie­nie Kon­fe­ren­cja
bły­ska­wic Błądź
Chmur­ka jeometr­ka wykre­śli ten głos

Ale mogło to wszyst­ko też wyjść tak: le dif­férend, co moż­na prze­ło­żyć na poróż­nie­nie, ale może lepiej zatarg (jak naj­bar­dziej słusz­na pro­po­zy­cja Micha­ła Wró­blew­skie­go), ale rów­nież moż­na jako róż­ni­cę zdań i to też będzie słusz­ne. Farsz od razu jak­by zja­wia się zbu­do­wa­ny na róż­ni­cy zdań. Na róż­ni­cy robią­cej miej­sce nie tyl­ko dla inter­pre­ta­cji, ale może przede wszyst­kim dla wyko­na­nia sie­bie w Far­szu, a nie wypeł­nie­nia się Far­szem. Ale Farsz jest też zdra­dziec­ki. Stąd słusz­na uwa­ga w postę­po­wa­niu, ostroż­ność, słusz­ne też będzie błą­dze­nie, kto nie błą­dzi, nie pyta, nie dowia­du­je się i nie znaj­du­je. A to, co w Far­szu zna­leźć się da, odby­wa się poza zasa­dą koor­dy­na­cji. Jest bowiem samą koor­dy­na­cją. Koor­dy­na­cją zada­ną odczy­ta­niu. Albo też wca­le się mylę. Tak więc nic, albo Bóg, albo albo. Stąd zale­cam roz­wa­gę bo: [Do]// pokąd się da/ Robotyka/ Już bez szamerunku/ Pan coś mówił?// To nasyp/ Lis przy nasy­pie war­tu­je wyje gry­ka przy torze/ Ludzie patrzą To/ Nic będzie się/ Roić nad kamien­ną pla­żą. To NIC się zawsze będzie roić, ura­stać. Lyotard w 109 para­gra­fie Le Dif­férend mówi Oto zda­nia. I ja mówię pod koniec już: Oto zda­nia. Farsz jest obfi­ty i pusty, Farsz jest tłu­sty i suchy, Farsz jest znacz­nie lep­szy.

[Niec]

Plac tak szyb­ko się zbie­ga
Plu­ton idzie w roz­syp­kę
Tofet mię­dzy skó­rą a skó­rą
Nie da się żyć od począt­ku

Nie da się żyć od począt­ku?
W kuź­ni świa­teł
W niec­ce
W jąka­le

Aaa
a
Podob­no orzeł wyniósł dzie­ci na upłaz i poi je mio­dem

To nie jest melo­dia dla stu
To nie jest melo­dia do snu
To jest nie ze słów

Taki jest Farsz, bo nie jest do koń­ca ze słów.

O autorze

Paweł Paszek

Urodzony w 1988 roku. Krytyk literacki. Asystent w Instytucie Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych Uniwersytetu Śląskiego. Mieszka w Czechowicach-Dziedzicach.

Powiązania

Powiedzenie Ashbery’ego. O roz-czytywaniu siebie w „Trzech poematach” Johna Ashbery’ego.

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Czte­ry poema­ty Joh­na Ash­be­ry­’e­go, któ­ra uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl.

Więcej

Zapis i porozumienie

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Błam (1985–2011) Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl.

Więcej

Osobne milczenie. Wobec Radości Grzegorza Kwiatkowskiego

recenzje / IMPRESJE Paweł Paszek

Esej Paw­ła Pasz­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Rado­ści Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go.

Więcej

Laura (Riding) Jackson, czyli taki pościg za obecnością

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z ksią­żek Koro­na dla Han­sa Ander­se­na i Obro­ty cudów Lau­ry Riding Jack­son, któ­ra uka­za­ła się 9 lip­ca 2012 roku na ser­wi­sie wywrota.pl.

Więcej

Rzeczy potrzebne do życia

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gleya.

Więcej

Gottfried Benn: gen śmierci i gen rozkoszy

recenzje / IMPRESJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Nigdy samot­niej i inne wier­sze (1912–1955) Got­t­frie­da Ben­na.

Więcej

[Blo]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[Ja]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[St]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Tak mi mów

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Rodzaj przenikliwości

recenzje / ESEJE Krzysztof Siwczyk

Recen­zja Krzysz­to­fa Siw­czy­ka z książ­ki Farsz Mar­cin Sen­dec­kie­go.

Więcej

Układając składniki Farszu (kilka przyczynków do analizy)

recenzje / IMPRESJE Michał Domagalski

Esej Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Pieczone i nadziewane

recenzje / ESEJE Damian Kowal

Recen­zja Damia­na Kowa­la z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Była sobie raz królewna

recenzje / ESEJE Joanna Orska

Recen­zja Joan­ny Orskiej z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Zamieranie słów

recenzje / ESEJE Marcin Baran

Recen­zja Mar­ci­na Bara­na z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej