utwory / premiery w sieci

wołynie

Robert Kania

Premierowy zestaw wierszy Roberta Kani.

wołynie

dom spa­lo­ny drze­wo ścię­te syn zastrze­lo­ny
tyl­ko stru­myk jak pły­nął tak dalej pły­nie
szum tam­tych cza­sów nosi wciąż w sobie
i woła i woła opo­wia­da tra­wom pta­kom i poetom
poeci nie sły­szą


Almas

tego popo­łu­dnia z poża­ru w Dha­ce ktoś ura­to­wał
dwa ręka­wy od sukien­ki zamiast dziew­czyn­ki o imie­niu Almas
tego dnia zdą­ży­ła przy­szyć ich czte­ry­sta osiem­dzie­siąt – poło­wę nor­my
tego mie­sią­ca kon­cern zano­to­wał nie­wiel­ką stra­tę
tego roku popio­ły ze szwal­ni utwar­dzi­ły dro­gę do nowej inwe­sty­cji
nowe pla­ny zakła­da­ją wzrost wskaź­ni­ków ren­tow­no­ści


palenie 1945

wszy­scy są rów­ni wobec śmier­ci
Grze­gorz Kwiat­kow­ski, „ben­zy­ną”

bo co to za woj­na gdy Niem­cy nie pło­ną
w zimie czter­dzie­ste­go pią­te­go Marion
modli­ła się cały­mi dnia­mi
bała się pija­nych soł­da­tów

w zimie czter­dzie­ste­go pią­te­go Marion
zakry­wa­ła szczel­nie pier­si
bała się pija­nych soł­da­tów
trzę­sła się ze stra­chu trzę­sła się z zim­na

zakry­wa­ła szczel­nie pier­si
przed wyj­ściem po chrust
trzę­sła się ze stra­chu trzę­sła się z zim­na
noca­mi krzy­cza­ła po mazur­sku

przed wyj­ściem po chrust
żegna­ła się ze świa­tem
noca­mi krzy­cza­ła po mazur­sku
zagłu­sza­na przez rosyj­skie śmie­chy

żegna­ła się ze świa­tem
modli­ła się cały­mi dnia­mi
zagłu­sza­na przez rosyj­skie śmie­chy
bo co to za woj­na gdy Niem­cy nie pło­ną


z Krynickiego

woły­nie

obu­dzi­łem się nagle na nie­zna­nym dwor­cu*
może to była Sabra a może Sza­ti­la
obok mnie jeden Hutu i jeden Tut­si
jeden Turek i jeden Ormia­nin
jeden Nie­miec i jeden Żyd
mia­łem broń szu­ka­łem kogoś

/ do pary /

* Ryszard Kry­nic­ki, * * * (nagi, obu­dzi­łem się nagle w kolej­ce po chleb)


z Lowella

woły­nie

Jesz­cze to nie głaz śle­py – jed­ną żyłę
Pozo­staw, wskrze­si!… i tę zrąb
Cyprian Nor­wid, „Pro­me­thi­dion”

Dopie­ro po pięć­dzie­siąt­ce przy­po­mnia­łem sobie
że spa­li­ście kie­dyś z ojcem w jed­nym łóż­ku
ale nigdy nie przy­ła­pa­łem was nawet na poca­łun­ku

sio­strę chcie­li­ście mi kupić w skle­pie
cią­gle krzy­cza­łem że porą­bię ją sie­kie­rą
żału­ję – kochał­bym ją bar­dziej od dro­giej żony

mojej dro­giej sio­strze
odrą­ba­łem kształ­ty kolor oczu i wło­sy

jej krzyk to echo krzy­ku teraz tyl­ko giną­ce*

*Robert Lowell, „Krzyk”, tłum. Piotr Som­mer

O autorze

Robert Kania

Urodzony w 1964. Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie oraz Wyższego Studium Zawodowego Organizacji Produkcji Filmowej i Telewizyjnej PWSFTviT w Łodzi. Autor dwóch tomików poetyckich: spot (2014; nominacja w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim Złoty Środek Poezji 2015 na najlepszy poetycki debiut książkowy roku) oraz 39 haiku (2015). Prezes Polskiego Stowarzyszenia Haiku.