Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem

13/09/2012 liryka

Zbiór nowych i starszych wierszy powstały w odpowiedzi na Nagrody Gdynia i Nike, jakie Tkaczyszyn-Dycki otrzymał w 2009 roku. Do wejścia w intrygujący świat tej poezji, tworzonej “w słońcu ciemności”, zaprasza Jacek Gutorow – autor wyboru, kompozycji oraz posłowia. W tomie znajdują się rysunki Karola Augustynowicza.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2009-12-03
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
128
Format
162 x 215 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-62006-09-0
spis treści

Początek tygodnia
Młodzieniec o wzorowych obyczajach Priapea
[chcesz powiedzieć że jesteś sam]
[krzyk kobiet w długich czarnych sukniach]
Wakacje
[jesień już Panie daleko stąd]
[niechaj będzie przeklęty]
Waleta
[Panie Boże ukrywający twarz w twarzy]
[ślepniemy głuchniemy od byle poruszenia]
[motyl kołysze się w trawie i na swój]
[o poezji rozmawia się najlepiej]
[nie został kamień na kamieniu]
[nie został kamień na kamieniu]
Zaczepka
Szmugler
[ja nie jestem powtarzam od pisania]
Powołanie
[z językiem trzeba twardo]
[to nie jest tak że zapominam]
[daj mi słowa abym kres]
[przyjść w jednej bliźnie ciała]
Stancja na Lubomelskiej.
Ars poetica
[o gdybym dysponował widnym pokoikiem]
[przyjaciel to ktoś kto przychodzi]
Uwodziciel
[tu leż tu jest twoje miejsce i nie powiadaj]
Piosenka o kamieniu bruśnieńskim
Usługi dla ludności
[przemierzaliśmy miasta w obojętności wielkiej]
[frajer z którym bydlę dzisiaj]
[wczoraj i dzisiaj piłem pigwówkę]
Na rogu Farbiarskiej i Szymonowica
Nosiciele na schodach katedry.
Areszt
[w niedzielne popołudnie pracowało trzech
półnagich żołnierzy]
[powiedział to czy mnie przygarnąłeś]
[nigdy nie chcieliśmy tej miłości naprawdę]
[mój przyjaciel jest chory]
[mój przyjaciel jest martwy i z martwych]
[martwy jest mój przyjaciel]
Bojkot radia i telewizji w latach osiemdziesiątych
Odpowiedzialność
Nagły deszcz
Niebezpieczeństwo
[śmierć jest po nas jak deszcz wiosenny]
Bezczynność
Stancja na Bocznej Lubomelskiej
[przyjść w jednej jedynej bliźnie]
[czas jest ślepy i ślepe są wnętrzności]
[w moim małym domu zamieszkała niewiara]
[w moim małym domu zamieszkała skrucha]
Znak z nieba.
[umarłem dnia wczorajszego umarło]
Kamień pełen pokarmu
[moi przyjaciele piszą wiersze]
[żyjemy tak płytko że nie możemy napisać]
[gdybyś choć otworzył oczy zobaczyłbyś]
[panie doktorze dlaczego kości moich rąk]
Piosenka dla Funi Bełskiej
[Miranda całuje zanim ziemia zdąży]
[wszystko to są rzeczy niepewne ziemia]
Okrucieństwo
Kobieta z radioodbiornikiem
Piosenka wieczorna
[jeszcze jedna daleka noc i dzień]
[powiadam wam że zamknie się wnet]
Rozgrzeszenie
Na korytarzu szpitala wojewódzkiego
[dziwię się iż moje ręce są moje]
Miłosierdzie
[elegancka kobieta której jedyny syn]
[moja siostra Wanda przynosi ze spaceru lilię]
[nie znam twojej śmierci choć zapamiętałem]
[piasek to sypkie ssące usta śmierci]
[gwiazdo niespełna rozumu ziemskiego]
Piosenka o sytuacji bez wyjścia
[krzyk jest powrotem do matki]
[prowadziłem matkę do miejsca]
Tumor linguae
[przechodził anioł koło brudnej roboty]
Promocja
[to chyba dobrze iż w nocy]
Dumka
[moja matka kościół innowierczy]
[lecz ja ci ich nie dam mówi spokojnie matka]
Źródełko
[śpiewaliśmy wieczne odpoczywanie]
[wsłuchuj się w przeszłość w wiatr]
[nawet sny docierają do nas uszkodzone]
Wycieczka do lasu
[nie połykaj białych proszków]
[należy od nowa przywitać się ze śmiercią]
[opowiem ci o śmierci w moim niedoskonałym]
[tyle jest spraw do omówienia]
[dlaczego najpierw umierają]
[dlaczego najpierw zmarła stara Darowska]
Statki
[Panie wykrzyknąłem oto poszedłem]
[nie pójdziemy na cmentarz pod Lipkami]
[jak dobrze jak dobrze jest powstać]
Piosenka wołkowyjska
[od dwóch dni sposobię się]
[ten wielki dom jest za wielki]
Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem
Dławiąc się sobą, idzie prosto do nieba
Niedziela

 

Czytając wiersze Tkaczyszyna-Dyckiego

opinie o książce

Każda książka Tkaczyszyna-Dyckiego sugeruje istnienie większej całości, z której pochodzą cząstkowe obrazy, strzępy narracji, wybrakowane fragmenty i ich dalsze ciągi. Powracające frazy i wędrujące motywy są dlatego tak intrygujące, że pourywane, zdezelowane, przycięte – to ich skrupulatnemu skalkulowaniu podporządkowujemy nasze czytanie.

Anna Kałuża

Niezależnie od której strony wejdziemy w tę poezję – od początku, od pierwszego zbioru wierszy zwiastuje ona wszystko, o czym będzie mówić. Kolejne książki Dyckiego są spełnianiem i jednoczesnym uświadamianiem czytelnikowi zapowiedzi (może obietnicy?), która tkwiła w nich od zawsze. Dobrze widać to również w nowym (niechronologicznie przecież ułożonym) wyborze 111 utworów.

Paweł Kaczmarski

W Dyckim jest więcej niż to, co się narzuca, ale wydawało mi się, że na swój własny użytek udało mi się już wcześniej Dyckiego jakoś rozgryźć. Jeśli nie mam się powtarzać, to tym, co pozostało po pierwszej, drugiej lekturze tego tomu, było niegasnące uczucie, że obcuję z kapitalną polszczyzną. Wydaje się, że to przychodzi z lekkością, ale jest to lekkość wystudiowana. Wystudiowana rozpiętość i rozłożystość języka. A zarazem nie jest to polszczyzna tylko i wyłącznie erudyty, ale taka, która chce zabrzmieć autentycznie.

Krzysztof Hoffmann

Tutaj spijam pożądaną dziwność i upijam się tym winem jakie szeptane stwarza się na nowo po każdym łyku. Każdy kieliszek przedstawia się inaczej i dostarcza mi wielkiej obłędnej przygody. Może moje uczucia uzależnione są od miejsca w jakim czytałem ten doskonały tom. Jesienią na południu Francji po codziennym zbieraniu winorośli w ciemnym pokoju na skrzypiącej pryczy przeżywałem każdy wiersz. Nad ranem powtarzałem niektóre wersy nic nie rozumiejącym francuzom. Pewnego dnia nauczyli się i zaczęli powtarzać te wersy wtedy zrozumiałem, że ta poezja jest wielka i nawet przy braku zrozumienia jakoś działa, coś wywołuje, jak zaklęcie. Polecam każdemu ten obszerny zbiór wierszy i zachęcam do trochę niebezpiecznego zatracenia się w nich. 

Rafał Rutkowski

inne książki autora

teksty i materiały o książce w bibliotece