debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Sztuka czytania

Maria Pastwa

Głos Marii Pastwy w debacie "Czytam naturalnie 2017".

strona debaty

Czytam naturalnie 2017: wprowadzenie

Trudno mówić w tym przypadku o metodzie czy o technice, gdyż lektura w sensie potocznym nie jest ani dycypliną naukową, ani sportem. Sposobów czytania istnieje bez wątpienia tak wiele, jak wielu jest czytelników, a dziedziną tą rządzą subiektywne upodobania. Podświadomie jednak czujemy, że obcowanie z literaturą nie może być pozbawione pewnej kultury – przecież książka w naszych rękach to nie tylko wielki nakład pracy wydawnictwa, introligatora etc., ale przede wszystkim owoc umysłu autora, czysta myśl przybrana słowami, z którą trzeba obchodzić się należycie. A to już każdy rozumie inaczej. Chciałabym zatem podzielić się tutaj swoim osobistym, książkowym savoir-vivre.

W moim poczuciu kontakt z literaturą opiera się na ciągłym podejmowaniu wyzwań. Od wyboru pozycji przez konwersję i przyswojenie treści do ostatecznego ustosunkowania się wobec dzieła. Trochę jak w relacji z drugim człowiekiem, staram się znaleźć wspólny język z książką. Dlatego szukając nowej lektury, często stawiam na bezpieczeństwo i sięgam po taką, która prawdopodobnie mi się spodoba – inny tekst ulubionego autora, dzieło polecone przez zaprzyjaźnionego czytelnika lub tytuł, który pojawia się w ciekawej audycji radiowej, artykule czy wywiadzie. Pewnikiem jest także klasyka, gdyż wychodzę z założenia, że powszechnie uznawani pisarze naprawdę mają wiele do przekazania. Poza tym uważam, iż kanon literatury powinien stanowić fundament, na którym budujemy swoją świadomość czytelniczą. Czytanie jest bowiem także procesem dojrzewania – najpierw musimy zdobyć podstawy, aby wkrótce móc poruszać się swobodnie w przestrzeni literackiej i samodzielnie poszerzać swoje horyzonty. Warto też od czasu do czasu wyjść ze strefy komfortu i zaryzykować nowatorską powieść debiutującego autora lub spontanicznie chwycić zakurzoną książkę z najodleglejszego kąta biblioteki. Jestem jednak ostrożna, jeśli chodzi o nowości oraz bestsellery. Z roku na rok rośnie liczba wydawanych tytułów, zatem ze statystycznego punktu widzenia przybywa także komercyjnej tandety. Rankingi popularności są natomiast przeważnie skierowane do przeciętnego zjadacza książek, z którym raczej się nie utożsamiam. Nie jest łatwo odnaleźć się w czasach literackiego konsumpcjonizmu, nadal są jednak źródła, na których można polegać: autorytety humanistyki, pisma kulturalne z wyższej półki albo nagrody, takie jak Nike czy Silesius.

Wszyscy mamy swoje nawyki czytelnicze, które wynikają z naszego indywidualnego stylu życia – każdy znajduje naturalny dla siebie sposób lektury, by uczynić ją przyjemnością. Do moich zwyczajów należy, na przykład, podjadanie czekolady i orzechów w czasie czytania, jeśli chcę się zrelaksować w domu. Z drugiej strony, jako osoba będąca przeważnie w ruchu, nie wyobrażam sobie podróży bez literatury pod ręką, gdyż panicznie boję się nudy w pociągach czy poczekalniach. Ze względów materialnych raczej nie kupuję książek, korzystam z biblioteki, mam jednak na własność sporo dzieł o szczególnym dla mnie znaczeniu. Przyznam też, że jestem zadeklarowaną książkową konserwatystką. Tekst powinien być na papierze, pachnieć i szeleścić w palcach. Rzadko kiedy porzucam zaczętą lekturę, nie przeskakuję stron, pod żadnym pozorem nie zaglądam na koniec. Zapewne niektórzy mogliby posądzić mnie o schematyczność i nie zamierzam temu przeczyć – dbam o zasady i porządek dla tak zwanej higieny umysłu.

Czysty umysł jest mi zaś niezbędny do pełnego doświadczenia tego, co jest właściwym celem czytania, a mianowicie kontaktu z treścią. Każda kolejna książka to spotkanie, z którego można wynieść coś cennego – w tym sensie czytanie przypomina trochę zbieractwo. Tu również nie ma określonych reguł postępowania, prócz tej jednej, że należy być odbiorcą wnikliwym i aktywnym. Wbrew temu, co by się mogło wydawać, tekst nie jest monologiem autora, lecz zaproszeniem do dyskusji. Analizujmy, pogłębiajmy, angażujmy rozum i emocje! Jeżeli w ogóle istnieje coś takiego jak zły sposób lektury, to z pewnością jest to lektura bierna, bezrefleksyjna. Rozwijająca funkcja książek ulega wówczas deformacji, utrwalając tylko rutynowość naszego myślenia. Trzeba jednak dodać, że postulat świadomego czytania nie nakłada na nas bezwzględnego obowiązku rozumienia, co autor miał na myśli. Samo poszukiwanie sensu jest wartościowe i często możemy wybrać spośród wielu możliwych interpretacji. Nieraz okazuje się, że to niełatwe zadanie, zwłaszcza w przypadku współczesnej prozy i poezji. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy podążali w takich momentach za naszą czytelniczą intuicją, ogólnym wrażeniem. Poza tym polecam także zwracać uwagę na techniczne aspekty tekstu: styl pisania, kompozycja, konstrukcja treści…

Niedostrzegane zwykle niuanse mogą niesamowicie wzbogacić przeżycie intelektualne, jakim jest lektura. A głodnych wiedzy i ciekawych innego spojrzenia zachęcałabym również, by sięgać do opracowań literaturoznawców – sama często porównuję z nimi własne przemyślenia. W czytaniu najbardziej urzeka mnie fakt, że potencjał książki wykracza daleko poza jej strony. Wymieniając się doświadczeniami z innymi, kształtujemy własny gust oraz zyskujemy nową perspektywę i pewien rodzaj czytelniczej ogłady. Moim zdaniem obycie w środowisku literackim to duży atut. Właściwie każdy pretekst do dyskusji jest dobry – spotkanie z kolegą przy kawie, lekcja polskiego w szkole… Warto też szukać towarzystwa ludzi bardziej oczytanych, traktować takie rozmowy jako okazję do zdobycia wiedzy. W literackim dyskursie przejawia się bowiem nasza aktywność poznawcza. Osobiście unikam tylko forów internetowych, gdyż w sieci często zatraca się kulturę dialogu.

Z pewnością jeszcze wiele można by powiedzieć na temat lektury. W książkowej rzeczywistości każdy z nas kroczy własną ścieżką. Pamiętajmy jednak, przede wszystkim, że sztuka czytania nie jest sztuką dla sztuki, ale zawsze stanowi punkt wyjścia do rozważań o świecie i człowieku, do przeżywania autentycznych emocji.