14/11/16

Tłumaczenie metodą Stanisławskiego

Lynn Suh

Strona cyklu

Wytłumaczenia
Lynn Suh

Urodzony w 1982 roku w Bostonie, USA. Tłumacz współczesnej poezji polskiej. Były redaktor naczelny czasopisma poświęconego współczesnej poezji amerykańskiej i polskiej, WIDMA. Jego eseje, przekłady i wiersze są publikowane m.in. w "Berlin Quarterly", "biBLiotece", "Fence", "Kontencie" i "Versopolis". Obecnie mieszka w Seulu w Korei Południowej i jest doktorantem na Wydziale Polonistyki na Hankuk University of Foreign Studies.

O krok od nich (Konrad Góra)

Przebrnąłem przez rów lepki od jeżyn, wyszczałem się. Podszedłem bliżej i patos
Wstrzymał mi splunięcie. Samą porą roku nie starszy, niż czteromiesięczny;
Brzuch mu nawet nie zrudział. Wylęgarnia sensu, które łaknie pierwszeństwa
I ostateczności, aż w końcu zostaje mu żerować na sobie, ogarniając wszystko
Swoją chorobliwą przejrzystością, kiedy ta druzgocące treść, nie zmieniając
Wyrazu. Biel po odwirowaniu barw, horyzont tak strzaskany,
Że jego gruczoły sączą się do gardeł i ściekając głębiej, są już gruczołami
Ziemi. Wojna o Osetię, katastrofa w Madrycie, ludzie, którzy kradli
Drewno i strach im było hamowania, a nad nimi niebo,
Gwarancja milczenia wszędzie, gdzie zbyt długo utrzymuje się wzrok
W mimowolnym przeczuciu samoutwierdzenia, jakoby dystans był nie do pokonania.

A Step Away From Them (by Konrad Góra)

I waded across the ditch slick with blackberries, and pissed. I got closer and pathos
Kept me from spitting. Only a season, no older than four months;
its stomach didn’t even turn red. A hotbed of sense, which craves priority
And finality, until eventually it ends up preying on itself, grasping everything
With its own pathological lucidity, which overwhelms the content, not changing
Its expression. White after whirling away the colors, the horizon so shattered
That its glands seep down throats and dribbling deeper, they become the glands
Of the Earth. The war in Ossetia, the catastrophe in Madrid, stepping on the brakes
Was terrible for people who stole wood, and above them the sky,
A guarantee of silence everywhere, where the gaze stays for too long
with an involuntary premonition of self-confirmation, as if the distance was too much to
cover.


Nie tak dawno temu, zimą, miałem okazję pić z Konradem Górą i innymi w barze we Wrocławiu. Jak to zwykle bywa w chwilach, kiedy nie ma się nic do powiedzenia, a rozmowa toczy się w języku, którego się tak dobrze nie zna, czyli w języku polskim (chociaż obecnie nawet sobie radzę!), patrzyłem na swoje ręce, potem na ręce innych, na ręce Konrada – jego ręce w porównaniu do rąk innych. Nasze? Mniej więcej czyste. Konrada? Brudne, więcej niż mniej. Brudne od ziemi, bo przecież Konrad uprawia ziemię, hodując warzywa na potrzeby akcji Jedzenie Zamiast Bomb (ang. Food Not Bombs) – marchewki, buraki, ziemniaki wprost z ziemi. On kopie, tak w sensie dosłownym, jak i figuratywnym, czyli pisze w podobny sposób – nie żeby od razu jak jakaś„koparka”, lecz jak archeolog i zarazem geodeta języka polskiego. Jego wiersze są, dla mnie, spocone, pierwotne, „lepkie od jeżyn” albo od krwi. Bogate językowo. Gęste od języka polskiego.
Zatem muszę przyznać, że nie jestem zupełnie zadowolony z mojego tłumaczenia „O krok od nich” Konrada Góry. Brzmi ono, powiedzmy, zbyt łatwo, zbyt gładko, zbyt elegancko… powierzchownie (np. „patholotical lucidity” w miejsce „chorobliwej przejrzystości” – wolałbym coś gęstszego, może „unwholesome clarity”). Ostatecznie wersja angielska jest nawet liryczna, ale nie w sposób, który byłby charakterystyczny dla Konrada i tylko dla niego. Kiedy tłumaczyłem ów wiersz dla festiwalu Stacja Literatura 21, miałem ograniczoną ilość czasu. Mimo to wydaje mi się, że potrzebowałbym czegoś więcej, nie tylko czasu, aby uchwycić jego „głos” – potrzebowałbym jakiegoś reżimu, nawet innego trybu życia na czas tłumaczenia jego wierszy. Być może rytuału polegającego na siedzeniu od czasu do czasu w deszczu, czując na sobie chłód kropli, a ponieważ mieszkam w Krakowie, gdzie często pojawia się smog, również lepkość tych kropli, które sączą się do gardła. Mógłbym również chodzić na spacery, aby po prostu dotykać ziemi, a ponadto regularnie czytać wiersze Seamusa Heaney i Louisa Zukofskiego, bo wówczas mógłbym częściej korzystać z anglosaskich wyrażeń Heaneya, oraz specyficznej składani Zukofskiego, aby móc wyrazić wyjątkową muzykę Konrada w języku angielskim. Mógłbym nawet zacząć rozmawiać z ludźmi w ten sposób, myśleć i opowiadać historie w ten sposób. Sztuka aktorska zna metodę Stanisławskiego. Być może tłumaczenie wierszy Konrada Góry wymaga podobnej metody.

Z drugiej strony mogę zwyczajnie spędzić więcej czasu z Konradem… Choć jeżeli o to chodzi, to muszę coś wyznać. Kiedy tak piłem z Konradem piwo, które kupił dla mnie tego pamiętnego wieczoru, niespodziewanie padła propozycja zmiany lokalu. Zgodziłem się i wyszedłem, nie kończąc mojego piwa, nie kończąc mojej rozmowy z Konradem. Niemal wszyscy odeszli już od baru, wszyscy oprócz Konrada, który został sam, bo on taki już jest, o niekonformistyczny krok dalej od wszystkich. Prawdopodobnie dokończył piwo, najpierw swoje, a potem i moje.