debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Czytelnicy muszą nieco dojrzeć

Katarzyna Zasada

Głos Katarzyny Zasady w debacie "Jak rozmawiać o poezji".

strona debaty

Vidowiersze

A ja nie jestem nieprzyjaciółką nowoczesności. Urodziłam się pod koniec XX w. i lubię balansować na krawędzi internetowych zjawisk a tzw. kulturą wysoką (hoho). I nie uważam, aby wsparcie współczesnych środków audiowizualnych miało degradować poetę. W baroku, czyli w okolicach drugiej połowy XVI w. i w wieku XVII, pojawiły się tzw. ’emblematy’. Tzn. pojawiły się już na początku wieku XVI, ale ich pełen rozkwit przypadł na podany wyżej czas. ‘Emblemat’ to dzieło składające się z 3. części:
– inskrypcji, sentencji – czyli (łac.) motta;
– obrazu, ryciny – czyli (łac.) imago;
– subskrypcji – czyli najczęściej wiersza (dłuższego lub krótszego), poetyckiego rozwinięcia obrazu.

Te trzy części stanowiły jedność, choć reprezentowały różne dziedziny kultury i ukazywały dążenie ludzi baroku do wspólnoty sztuk (bardziej zainteresowanym polecam utwory Zbigniewa Morsztyna). Nie widzę więc powodu, dlaczego w XXI wieku nie możemy spróbować połączenia Internetu z poezją – takie mamy bowiem środki, jakie nam nasza epoka darowuje. Oczywiście ważne jest, JAK te środki zostaną wykorzystane i choć dostrzegam pewne niebezpieczeństwa – w dzwon Zygmunta jeszcze bym nie uderzała. Przypomnieć tutaj może należy, że w baroku właśnie początki swe ma opera, którą dziś zalicza się do tzw. kultury wysokiej, choć w początkach swego istnienia była rozrywką dla plebsu i przez domorosłych znawców traktowana była z pogardą – i kto wie, może nawet dyskusje podobne naszej towarzyszyły jej narodzinom. Później był np. romantyzm ze swoimi niescenicznymi dramatami, powieściami poetyckimi i… improwizacjami w salonach – które możemy odnieść do dzisiejszych slamów i/lub blogowo-forowych debiutów, a także do nieszuflady.pl.

To krótkie i pobieżne przypomnienie paru faktów z zamierzchłych czasów nie miało na celu edukowania czytelników Przystani!, a ukazanie, że nowe zjawiska w kulturze/literaturze wywołują niepokój i baczniejszą uwagę. To, oczywiście, pozytywne zjawisko. A na pytanie: “Czy współczesny wiersz może zainteresować nastoletniego czytelnika bez wsparcia internetu i nowoczesnych mediów, bez wieczorów wspomaganych wizualizacjami, poetyckimi klipami?” odpowiedź będzie brzmiała: “Może – ale po co?”. Mądre korzystanie z wynalazków współczesności wzbogaca nie tylko poezją – ale i kulturę.

Księgi, książki, książeczki 

“Czy jakieś znaczenie ma to, jak wydawane są dzisiaj książki? Czy ekskluzywny papier, oprawa, szycie nićmi, angażowanie wybitnych grafików, innymi słowy: nadawanie wydawnictwu wyjątkowego charakteru, mogą być dobrym pomysłem na przedłużenie bytu papierowej książki?” I ma – i nie ma. Tadeusz Różewicz, który debiutantem może nie jest, ale świetnie odnajduje się we współczesnej rzeczywistości i świetnie ją odmalowuje w swych utworach, wydał jakiś czas temu Kup kota w worku (work in progress). Wiersze wierszami, ale pomiędzy nimi można znaleźć rysunki autora, fragmenty rękopisów itp. Mnie to urzekło – zresztą por. z fragmentem wyżej o emblematach.

Polaków rozmowy… 

Jeśli chodzi o dyskusje na temat poezji – ja, jak zwykle, odwołam się do moich szkolnych doświadczeń. Czego mi brak w rozmowach o poezji na tzw. dzisiejszych salonach (w tym i w Biurze Literackim) to autonomia tekstu. Odnajduję natomiast takie odczytania na lekcjach w szkole właśnie. Otóż wyobraźmy sobie taką sytuację: wtorek, przedostatnia lekcja dotycząca romantyzmu – podsumowanie epoki – wprowadzenie do pozytywizmu, temat: “Powieść historyczna na przykładzie Potopu“. Abstrahując od niechęci czytania w ogóle czegokolwiek, załóżmy, że dzieci przeczytały lekturę i są chętne do rozmowy. Jakie padają pytania, wnioski, uwagi:
– Wie pani co, nie podobały mi się te długie opisy bitew.
– A ja nie rozumiem, dlaczego Kmicic nie zostawił tego Janusza na samym początku.
– Bez sensu, to w ogóle nie jest powieść pozytywistyczna.
– A to naprawdę tak ta wojna wyglądała? Bo ja czytałam, że obrona Częstochowy wcale nie tak przebiegała.

Teraz wyobraźmy sobie, jakby taka rozmowa wyglądała, gdyby przebiegała wśród uczestników tzw. współczesnego salonu:
– W wojnie nękającej Rzeczpospolitą odnajduję odniesie do ciężkiej choroby nękającej żonę Sienkiewicza.
– Tomku, zastanawiałem się, jak ty zareagowałeś na słowa Henryka [tu cytat z Potopu]?
– Qvo vadis jest zdecydowanie bardziej udaną pozycją tego pisarza.

Czyste zainteresowanie tekstem obserwuję dziś jedynie w szkołach. Tam dzieci/młodzież nie zastanawiają się kogo znał autor, nie pytają, czy poeta sięgał po utwory swoich kolegów. Rozmowa dotyczy TEKSTU. Autor schodzi na plan dalszy. Mogą tekstu nie rozumieć, nie chcieć go czytać, ale dalecy są od niczego niewnoszących dyskusji o psie autora. Co więcej – młodym ludziom przeszkadza (jak sami to nazywają) wzajemne bicie piany, które towarzyszy nie tylko dyskusjom na temat poezji, ale i dyskusjom teatralnym czy filmowym. A że sama jestem też (jeszcze) młoda – także mi to zawadza. Stąd wniosek: współczesna poezja ma się dobrze. To jej czytelnicy muszą nieco dojrzeć.