debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Niczego o nas nie ma w konstytucji?

Jakub Pszoniak

Głos Jakuba Pszoniaka w debacie „Zmiana warty”.

strona debaty

Zmiana warty

Jest wieczór, chociaż popołudnie. O tej porze roku cały czas jest wieczór. Więc wieczór, stoję w oknie, palę papierosa. I widzę, że stoi ich wiele. Tak, za oknem od chuja idei. A przecież jeszcze wczoraj nie stała tam żadna. A może? Można przecież zauważyć wyraźne ślady, które owa Żadna Idea wydeptała. Była to Idea radykalnego zerwania z wielkimi ideami. Słynny „wiersz półfinałowy” doskonale wyrażał zwrot, który przyniosły lata 90. Historia się skończyła, kolektyw rozszedł się z opuszczonym ze wstydu wzrokiem. Przyszedł czas, w którym drogi Julian miał się dowiedzieć, że język powinności, „obowiązku i konieczności skruchy” się wyczerpał. Następowało kolejne „bankructwo stylu”. Przyszło nowe – nic w tym nowego. Wcześniej Gajcy pisał o Skamandrytach, których „już nie potrzebujemy”. Ci z kolei odjeżdżali starszym na przedniej platformie tramwaju i czekali na wiosnę, która nie chciała nadejść. W tym samym mniej więcej czasie Bruno Jasieński, wbrew tradycji, pędził przez „całą Żeczpospolitą Polską” na połamanie języka.

Palę papierosa, patrzę przez okno i widzę, jak skończył się koniec historii. Wraz z klęską kolejnej utopii trzydziestolatkowie zaczęli dostrzegać, że w pojedynkę nie obronią się przed niewidzialną pięścią rynku. Że jedyne, co zmieniona ekonomia ma do zaoferowania, to umowa – zlecenie na pysk i gawędę o tym, że kiedyś było gorzej. Trzech Marcinów w swoim – paradoksalnie – wspólnym wierszu wyrywało się z konieczności uczestniczenia. Zrywali z przymusem bycia częścią grupy, którą i dziś (przynajmniej) jeden z nich kojarzy z PGR-em. Z perspektywy ćwierćwiecza widać, że odrzucenie życia wspólnotowego, utożsamianego jedynie z jego wynaturzonymi formami, zrodziło problemy, które są rewersem poprzednich problemów. Pamięć o napotkanej w młodości sytuacji utrudnia dostrzeżenie nieobecnych wówczas problemów i ich skali. 25 lat temu młodzi poeci zastępowali – za nowojorczykami – misyjność wiersza tym, co wcześniej uznane było za niegodne poezji. Dziś we włączaniu do wiersza tego, co polityczne, widzą gest niegodny. Kolejna generacja podjęła próbę odbudowy pozrywanych więzów i odnajdowania wspólnych interesów. To z kolei rozpoczęło proces emancypacji kolejnych grup i stało się jedną z głównych osi pokoleniowego sporu. Podważone zostały układy i hierarchie, które do niedawna były tak oczywiste, że wydawały się niemal naturalne. Zmiany są powolne, bywają toporne i bardzo często prowadzą w ślepe uliczki. I choć, niestety, czasem stają się własną karykaturą, to są jednak próbą odpowiedzi na realne, długo niezauważane problemy.

Chęć uchwycenia dzisiejszej rzeczywistości wymaga odświeżenia języka. Nie tylko uzupełniania go o nowe elementy, ale również przywrócenia znaczeń wytartym słowom oraz wskrzeszenia wygasłych strategii literackich. W najnowszej poezji usłyszeć można nowofalowe echo, w którym partyjną nowomowę zastąpił słownik internetu, neokonserwatywnej ekonomii i reklam. Pomaga to opisać doświadczenia globalizacji, cyfrowej rewolucji, atomizacji społeczeństwa, kryzysu unieważniającego ekonomiczne paradygmaty z jednej strony, a z drugiej wywołującego brunatne duchy, w końcu wojny, która dotychczas nie była tak namacalna. Te doświadczenia kształtują optykę zarówno debiutujących niedawno poetów i krytyków, jak i młodych czytelników. Trzydziestolatkowie zaczęli dostrzegać, że w konstytucji coś jednak o nich jest. Udowodniła to Kira Pietrek. Konrad Góra upomniał się o pamięć o niepamiętanych. Tomasz Bąk powołał do literackiego życia bohatera wyplutego przez współczesność. Joanna Mueller, odświeżając język awangardy, poszerzyła zakres tego, co w literaturze feministyczne. Dawid Mateusz zachował emocje towarzyszące wydarzeniom, które przejdą do historii jako jej ważny, a być może  kluczowy moment. Wzmożenie ostatnich lat niestety sprawia również, że obok poezji dobrej, a czasem wręcz wybitnej, pojawiają się udające wiersze manifesty, krytyka literacka zastępowana bywa zaś przez kulawą, domorosłą politologię.

Kolejna generacja powtarza słowa Gajcego sprzed 75 lat: „Młode, rodzące się teraz pokolenie twórcze odwraca się z niechęcią od dorobku [wcześniejszej] literatury, prawdopodobnie nie dlatego, że jest ona już okresem zamkniętym, historycznie zanotowanym, ale przede wszystkim ze względu na tamtą moralność artystyczną, obcą czasom dzisiejszym”. Idee odmienne, mechanizm ten sam. A za dwie dekady – mam nadzieję – młodsi poeci przewracać będą kształtujące się obecnie hierarchie. Życzę tego wszystkim poetkom i poetom swojego pokolenia, w tym i sobie samemu. Świadczyć to będzie jedynie o tym, że nasze wiersze są czytywane.

P.S. Współczesna poezja jest oczywiście znacznie bardziej bogata i ideologiczno-pokoleniowy konflikt nie jest jedynym mechanizmem nadającym dynamikę jej rozwojowi. Mnóstwo znakomitych wierszy powstaje obok nakreślonych przeze mnie sporów: „ciała ryb przesuwają się bezszelestnie pod powierzchnią lodu” niezależnie od walk toczonych na brzegu. Mówiąc o zmianie pokoleniowej, ograniczam się do tego fragmentu życia literackiego, który skupia w sobie wyraźne napięcie. Co więcej – odnosząc się do współczesnej poezji zaangażowanej, sięgam po ten jej wycinek, który usytuowany jest po lewej stronie. To oczywiste zawężenie – jednak ten obszar wydaje mi się szczególnie interesujący i mam przeczucie, że po latach okaże się ważny.
Mówiąc o pokoleniowym tarciu, nie tylko zawężam obraz mojej generacji, ale i poprzedniego pokolenia – to uproszczenie jest świadome. Pomaga ono opisać pewne istotne tendencje. Sięgam przy tym głównie po Marcina Świetlickiego oraz Marcina Sendeckiego. Po pierwszego ze względu na to, że stał się mimowolnym bohaterem niedawnej, głośnej kłótni, po drugiego dlatego, że w tę kłótnię się włączył. Niech będą oni symbolem tej części swojego pokolenia, która nie chciała być czytana jako generacja. Cóż, taki los klasyków.

 

O AUTORZE

Jakub Pszoniak

Urodzony w 1983 r. w Bytomiu. Poeta i grafik, autor nagrodzonego Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius 2020 tomu Chyba na pewno (Biuro Literackie, 2019), wyboru wierszy Mirona Białoszewskiego Z dnia robię noc (Biuro Literackie, 2022) oraz przekładów wierszy Kateriny Michalicyny (Głosy, Fundacja Pogranicze, 2022). Publikował w czasopismach i zbiorach literackich i naukowych. Stypendysta gminy Bytom. Był tłumaczony na polski.