debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Znikanie w rytmie hip-hopu

Joanna Roś

Głos Joanny Roś w debacie "Biurowe książki 2015 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2015 roku

W 1963 roku Tadeusz Różewicz skończył pisać Spadanie czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego, poemat rozsławiony przez spektakl Spadanie Teatru Stu, powstały w kilka lat później na jego motywach i okrzyknięty wyrazistym głosem młodego pokolenia. Prawie pół wieku temu Różewicz swoim Spadaniem podsunął młodym artystom pomysł na to, jak wyrazić świat rozlatujący się na ich oczach, jak najefektywniej zapytać: czy widzicie te jałowe frazesy, zużyte ideały, drewniane gesty, pośród których żyjemy? Ironia, z jaką pisał o „wielkim zmarłym, może ostatnim”, na scenie Teatru Stu przemieniła się w lustro, ukazujące świadomość młodego pokolenia na świecie i w Polsce. Krucha kultura niezależna, której uczestnicy czasami popadają w myśl wyższościową, wciąż jest zależna od nastrojów społecznych, dlatego zastanawiało mnie, czy ktoś odważy się powiedzieć teraz Różewiczowi, że „skala problemów, która nas obecnie dotyka, nigdy nie była w Pana zasięgu”.

Poczucie bezradności życia, literatury i sztuki pozwoliło poecie unieważnić w swoim poemacie „dramaty” myślicieli i pisarzy „epok” poprzednich – później unieważnił je Teatr Stu, powtarzając za Różewiczem chociażby ironiczne określenia Camusa:

wielki zmarły może ostatni
współczesny moralista francuski

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy często przypominałam sobie o tym utworze i o tym spektaklu, być może dlatego, że po śmierci Różewicza jedna fraza, oczywiście pozbawiona ironicznej nuty z poematu Spadanie…, powtarzała się niezwykle często we wspomnieniach o poecie –

wielki zmarły może ostatni
współczesny moralista polskiej poezji

Nabrałam przekonania, że tym słowom jednak nie będzie towarzyszyć ironia, szczególnie po zapoznaniu się z albumem studyjnym Różewicz. Interpretacje duetu producenckiego Sampler Orchestra, z gościnnym udziałem dwóch bardzo znanych raperów – Sokoła i Hadesa. Wydawnictwo ukazało się w czerwcu 2015 roku nakładem wytwórni muzycznej PROSTO we współpracy z Narodowym Centrum Kultury i tom wierszy wybranych Tadeusza Różewicza Znikanie, który pojawił się na rynku księgarskim w trzy miesiące później, zaproponowany przez Biuro Literackie, ze wspominaną płytą łączę ze sobą już niemal bezwarunkowo.

W Znikaniu, które jest wyborem autorskim, niezwykle „wymagającym”, tak jak wymagającym jest dostrzeżenie żywej poezji poza językiem i na progu ciszy, znalazło się świadectwo tego, co Różewicz miał do powiedzenia polskim artystom w momencie, gdy zostawiał czytelników już bez nadziei na kolejny tom z zupełnie nowymi wierszami. Nigdy wcześniej nie myślałam o dylematach raperów związanych ze zdolnością słów do nazywania świata, o tym, do jakiego stopnia ich „byt” jest zależny od wiary w słowo, dopiero lektura Znikania, odkrywanego na przemian z nagraniami składu Sokół/Hades/Sampler Orchestra, pozwoliła mi poznać, że nawet hip-hop szuka dróg wyjścia z pułapki poezji… Myśląc o granicy, za którą zaczyna się wzajemne zrozumienie, dotykanej i zrywanej przez Różewicza w wierszach wybranych przez Jacka Gutorowa, słyszę jej metaliczny dźwięk w chłodzie, z jakim raperzy rzucali wersy poety, słyszę surowe, minimalistyczne kompozycje Sampler Orchestry i myślę o oszczędnym piórze poety, kładącym litery na szarej kartce.

Prawie pół wieku temu Różewicz do „wielkiego, zmarłego, może ostatniego moralisty” Camusa mówił: „Jesteśmy teraz w innym punkcie historii i los bohatera, którego Pan opisywał, jest nam obcy, jest nieprzekonujący”. Kto mi uwierzy, że widziałam zagięte rogi stron w tomiku Znikanie z rapowanymi wierszami Pisałem czy *** [Próbowałem sobie przypomnieć], z satysfakcją zaprezentowane przez pewnego nastolatka, któremu nazwy Sokół i Hades mówią więcej niż wszystkie lektury świata? Łatwo machnąć ręką, że to szpanerskie, że to w ogóle o niczym nie świadczy, ale każdy nowy czytelnik poezji jest cenny, a tę „zapoznaną” w wyjątkowych okolicznościach, pamiętamy często najmocniej.

Nawet jeżeli Znikanie stanie się po latach jednym z wielu frapujących, otwierających na twórczość Różewicza wyborów z jego poezji, a młodzi nie będą nosić koszulek z modnym nadrukiem Tadeusz Różewicz. Work in progress, ani tatuować sobie jego wierszy, dostrzegam w tej publikacji Biura Literackiego, właśnie w tym czasie, ogromny sens, i nieważne jest, że pozostanie tajemnicą dzieloną przez nielicznych. Nie ma wątpliwości, że upatrywanie najważniejszych wydarzeń literackich minionych dwunastu miesięcy w nowo odkrytych autorskich wersjach znanych powieści, czy wyborach z poezji mistrzów, może wzbudzić w niektórych kręgach zaniepokojenie. Być może ktoś zarzuci mi, że ta krótka wypowiedź, sugerująca najważniejszą książkę Biura Literackiego 2015 roku, to raczej „myślenie życzeniowe” i bajkopisanie niż dotknięcie „rzeczywistej’ wagi wybranej przeze mnie publikacji. Ale szpanujący Różewiczem nastolatek, który odnalazł w Znikaniu znane już wcześniej „rapsy”, chociaż ryzykuje obelgami w rodzaju „hipster”, dzięki swojemu autentycznemu zainteresowaniu znaczy nie mniej niż domniemany miłośnik Różewicza, który przepisywał jego ostatnie, publikowane w prasie wiersze tuszem na białym papierze i komponował ostatni tomik pod własną redakcją, z otworami robionymi dziurkaczem i ozdobiony uschłymi liśćmi. Z pewnością nie znalazłabym wielu rówieśników tego bohatera swojego eseju, który kartkował Znikanie w słuchawkach na uszach, ale w recepcji literatury nic nie jest mało ważne. Biuro Literackie nie od dzisiaj dźwiga na sobie wielką odpowiedzialność za obecność dzieła Różewicza w świadomości czytelników i ma na koncie także te niedostrzegalne, być może nieprzewidziane, ale jednak ważne i przeżywane przez swoich odbiorców, sukcesy. Oby miało jak najwięcej szczęścia w swoich literackich wyborach do tych wszystkich przypadków i trudnych do uchwycenia nastrojów, decydujących o żywej obecności poezji.