Pozytywki i marienbadki (1987-2007)

13/09/2012 liryka

Pozytywki i marienbadki to tom, który gromadzi cały dotychczasowy dorobek poetycki Andrzeja Sosnowskiego. Wędrując od pierwszego zbioru Życie na Korei aż po ostatni Po tęczy, możemy prześledzić ruch wewnątrz języka i poetyki na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia XX wieku.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2009-05-18
Gatunek
Liryka
Seria
Dożynki
Ilość stron
496
Format
168 x 238 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-85-0
spis treści

Życie na Korei
Latem 1987
Biebrza, Czerwone Bagno
Czas i pieniądz
Rozmowa na wycieczce
Spacer przed siebie
Życie na Korei
Wiersz dla twojej córki
Milenium
Jesień
Posłowie
Wiersz dla Oberona
Śmierć człowieka nieuformowanego
Esej o chmurach
Gwałtowna moc zanikania
Czym jest poezja?
Wiersz dla Becky Lublinsky
Trzy wiersze z bliskiej Północy
Huntsville
Wild Water Kingdom
All that jazz 

 

Nouvelles Impressions d’Amerique
1. Św. Ludwik w więzieniu w Damietcie
2. Płonący dom otoczony przez strażaków gramolących się na drabiny
3. Bałwan – taki, jakie robią dzieci – z szerokim uśmiechem, jakby lada chwila miał wybuchnąć śmiechem
4. Mężczyzna, który wyjmuje z książki zasuszony kwiatek
5. Opustoszała ulica (na pierwszym planie uliczna lampa)
6. Ściana domu, o którą uderza okiennica z listewek (kawałek zwichrzonego drzewa każe myśleć o burzy)
7. Joanna d’Arc, widziana od przodu – za nią jakaś piechota
8. Bardzo stary, bardzo krzepki dąb
9. Alpinista podziwiający widok z krawędzi wyniosłego punktu (postawa wyrażająca zachwyt)
10. Astronom ustawiający teleskop – jeżeli widać niebo (nie jest to konieczne), teleskop powinien być skierowany na księżyc w pełni
11. Jeździec, widziany od przodu, grający na rogu w trakcie polowania
12. Strach na wróble – krzyż w łachmanach i starym kapeluszu (nikogo)
13. Ksiądz podający hostię komunikantowi
14. Kobieta otwierająca telegram, na jej twarzy maluje się niepokój
15. Zegar słoneczny, dochodzi południe
16. Palacz dmuchający w hubkę
17. Adwokat argumentujący w afekcie
18. Fontanna w parku (nikogo)
19. Mężczyzna nocą z latarką w dłoni
20. Szawłok na pustyni – woda tryska z dziury, ani chybi celowo zrobionej czyimś zdradzieckim mieczem (nikogo)
21. Mężczyzna wręczający wizytówkę innemu mężczyźnie (postawy agresywne, sugerujące pojedynek)
22. Grający skrzypek – tłumik na podstawku
23. Mężczyzna wrzucający monetę do beczułkowatej skarbonki
24. Stół do gry, na którym spoczywają grabki krupiera (nikogo)
25. Mężczyzna z ręką na temblaku – temblak okazały
26. Dwóch graczy w domino – jeden trzyma w palcach, gotowe do gry, podwójne mydło
27. Parlamentariusz z zawiązanymi oczami (oficer), eskortowany przez dwóch żołnierzy w odmiennych mundurach (żadnych innych ludzi)
28. Mężczyzna przy stole, na którym stoi książka z nierozciętymi kartkami – mężczyzna próbuje rozchylić strony, aby przeczytać kawałek
29. Domek przykryty śniegiem – dach przypomina otwartą książkę, położoną grzbietem do góry
30. Mężczyzna widziany z profilu (z lewej strony), siedzący przy stole z listą
31. Kobieta siedząca w rogu przedziału, z dłonią wsuniętą w pętlę uchwytu
32. Mężczyzna przesuwający centymetr w poprzek mapy
33. Kobieta opuszczająca żaluzję w oknie – żaluzja jest już na poły opuszczona, a listewki sterczą poziomo
34. Dwaj mężczyźni w sabotach przytupują, aby rozgrzać sobie stopy podczas śnieżycy
35. Pijak, najwyraźniej na granicy otępienia (żadnych innych ludzi)
36. Elegancko ubrany mężczyzna kładzie pieczęć woskową na liście
37. Mężczyzna słusznej postawy i karzeł sięgający mu do pasa (widzimy ich od tyłu; stoją przed dużym lustrem, jakby porównywali swój wzrost)
38. Wilhelm Tell mierzący w jabłko umieszczone na głowie syna (żadnych innych ludzi)
39. Burzliwe zebranie – na podium przewodniczący potrząsa dzwoneczkiem
40. Kelner ze skrzyżowanymi nożami zabiera się do krojenia kurczaka (żadnych innych ludzi)
41. Wesoły facet składający pewną liczbę złotych monet w porządne rulony
42. Mężczyzna starannie przygotowujący listę nazwisk (jeżeli nazwiska są czytelne, powinny być zaszyfrowane)
43. Papuga na żerdzi, jakby zwracająca się do przechodnia za oknem (żadnych innych ludzi)
44. Turysta siedzący na grzbiecie muła, którego uzdę trzyma poganiacz w stroju góralskim (wszystko od frontu)
45. Głowa myśliciela (sama głowa) – zmarszczka między brwiami
46. Kasjer wypłacający jakiemuś mężczyźnie równowartość pieniężną okazanego przezeń czeku
47. Mężczyzna przy zastawionym stole, odczytujący etykietkę na fiolce z lekarstwem
48. Nocny pejzaż: rozgwieżdżone (bardzo) niebo i cienki rogalik księżyca (żadnych ludzi)
49. Elegancki mężczyzna w płaszczu i cylindrze, schodzący po schodach luksusowego westybulu; rozchylone poły płaszcza odsłaniają czerń ubrania pod spodem
50. Samotny, ośnieżony szczyt, sprawiający wrażenie wielkiej wysokości i niedostępności
51. Elegancki mężczyzna przykładający lufę pistoletu do skroni (palec na cynglu)
52. Wędrowiec – uniesiona ręka, rozpostarte palce – wrzucający (jeszcze widoczny) kamień do studni i natężający ucho, żeby usłyszeć plusk (żadnych innych ludzi)
53. Portret (bez podpisu) Amerigo Vespucciego – inspirujący wzór można znaleźć w nowym ilustrowanym Laroussie
54. Mężczyzna (tylko tułów) ustawiony profilem (prawy profil); mężczyzna mierzy do jakiegoś celu z pistoletu (nie widać, do czego mierzy)
55. Otoczona drzewami kamienna ława bez oparcia (żadnych ludzi)
56. Mężczyzna w górskiej okolicy, nadstawiający ucha, jakby chciał złapać echo
57. Mężczyzna na klatce schodowej, dzwoniący do drzwi
58. Ściana, na której widać słowa “Mane Thekel Fares”, wypisane płonącymi literami – i nic poza tym – ani ludzi, ani uczty (litery z epoki)
59. Wycinek gwiaździstego nieba, widziany z kosmosu, żeby wywołać wrażenie nieskończoności
60. Od autora

 

Sezon na Helu
Szerokość poetycka zero
Powstanie pewnej kolonii
Powstanie innej kolonii
Ostatki (11/12 sierpnia 1993)
Na bocznym torze, na jałowym brzegu
Świadectwo pracy
Życiorys
Sezon na Helu
Tannhäuser
Piosenka dla Europy
Koniec wieku
I inne opowiadania
Acte manqué
Killarney
Poniekąd śnię, skądinąd muszę
Honi soit
Anoksja
Proszę, nie zaprzeczaj
Dzieciom
Zmienia to postać legendarnych rzeczy
Lautréamont Mix
R. R. (1877-1933)
Pomona i Wertumnus
Po sezonie
Fragment

 

Stancje 
Trop w trop
Chodź
List znad Morza Białego
I nic dziś już nie
V (Komu to się śniło? Ktoś staje nagle za mną…)
Warszawa
Chłodne przyjęcie
Miłość jako katastrofa na Morzach Południowych
Zaraz wracam

 

Oceany 
Pięć sążni w dół
XII (A kiedy staniemy w obszernych hotelach…)
XIII (Od tygodnia z pochylonymi głowami…)
XIV (Żółta jest róża…)
Oddech zamknięty
XVI (Nigdy nie poszliśmy dalej niż na molo…)
Do trzech
XVIII (Ale recepcjonistki nie mają naszych rezerwacji…)
Ruch lokalny
Zasady ruchu lokalnego
Sygnały dnia
Wiersz dla J. S.
Tachymetria

 

Konwój. Opera
Cover
Konwój
Opera
Glossa
Bebop de luxe
Wiersze z opery
Generalissimus
Ostatnie zadanie
W laboratorium
Machej na Hrad
Z kraju i z wszechświata
Errata
Pies szczeknął i chap go za rękę
No i niech mi pan powie
Będę czekać
Techno
Uwagi dotyczące wykonań opery

 

ZOOM
Wiersz dla FranÇoise Lacroix
Małe degustacje
Małe dewastacje
Szybki transport
Grimoire
Zoom
We love you
* * * (I pewnego pięknego dnia przy przejściu granicznym…)
Inne oczy słońca

 

Taxi 
Love Parade
Białe szaleństwo
Black Fix
Wiersz dla czytelnika
Jak zegarek pod poduszką
Inaczej
Lekcja żywego języka
Moi ludzie
Thrakt
Blik
Wiersz (Trackless)
Trackless
Zanik pola
Hilda Möbius
Ma foi non, dit-il (Pierrot)
Dalekowidz
Zapalenie pustki
Ballada
Lekko licząc
Przydźwięk sieci
Tańczące maleństwa
Z dziejów pieska
Jest metalicznie
Powrót dziewczynki z zapałkami
Pozytywki i marienbadki
Zaćmienia
Wyjście awaryjne
Życie po kolei
Rzegoty
Dormez-vous?
Piosenka uprowadzonego



Gdzie koniec tęczy nie dotyka ziemi

1.Tempo życia
2. Awizo
3. “Nowa kariera w nowym mieście”
4. Gdzie koniec tęczy nie dotka ziemi 

 

Po tęczy
[Kamieniołomy stawały się coraz liczniejsze]
[wypada daleko chociaż może w wannie]

 

Po tęczy 

[Godzi się/ uczcić ten blask]
[Tak więc płynęły dni i nic się w istocie nie działo]
[czy na tym dnie może być piosenka]
[Mihi i Tibi w jednym stały domu. Studiowały]
[W życiu codziennym rzadko używamy]
[Miłość jak malinowy chruśniak z wódką na dużym lodzie]
[W życiu codziennym rzadko używamy]
[Chciałem Ci napisać o wielu rzeczach]
[See, obrazki! I’m your Touchstone Pictures]
[Chętnie utożsamiałem się z promami]
[Poszukując utraconego ciepła, jeździłem do Helu]
[Co dzisiaj znaczą wszystkie twoje niebagatelne]
[Mihi i Tibi w jednym stały domu. Studiowały]
[Pokazujesz ładny grzyb drzemiący na twojej dłoni]
[To kto z widmem na karku?]
[Niezmiennie cenna jest neantyzyna]
[A pojawi się w oknie? Zatańczy przy róży]
[Dziwnieśmy dziś sformatowani i skompresowani, Panie]
[Był tu samochód na babilońskich numerach]
[Kamieniołomy stawały się coraz liczniejsze]
[Przepraszam]
[W porządku]
[Bo pan wciąż chce tylko cmokać, kończyć i zamykać]
[Pan wciąż chce tylko cmokać, kończyć i zamykać]
[Stawiam na rozkosz z nieznajomą panią]
[o/ leu/ leu]
[Niestrudzenie przetaczają przetaczają przetaczają]
[Zamawiam wodę powietrze ziemię ogień ogień]
[jedziemy brzegiem kanału Mazurskiego]
[Miką/ czArną frędzlą/ tworzyŁy plamy]

 

[“Wylogowałeś się” i co “dalej”?]

 

Nota
Alfabetyczny spis tytułów i incipitów

opinie o książce

Poezja Sosnowskiego rządzi się logiką przemieszczenia, a poeta namiętnie tropi oznaki podstawień jednych słów pod drugie, uniemożliwiając językowi znieruchomienie. A jednak odnoszę wrażenie, że w przypadku tej twórczości obcujemy wciąż z pewną generalną formułą wiążącą pisanie ze śmiercią. Nie jest to rzecz jasna prosta relacja. Chodzi o dramatyczne – w ostatecznych konsekwencjach – szyfrowanie egzystencji, ale w taki sposób, wobec którego kapitulują tradycyjne (a być może i wszystkie) sposoby komentarza. 

Jakub Momro

Te wiersze wybiegają do przodu tak szybko i gwałtownie, tak nagle zmienia się ich częstotliwość, że nie sposób ich oszacować – domagają się lektury zupełnie nowej, na prawach stanowionych przez nie same, zupełnie pod prąd naszych oczekiwań bądź przyzwyczajeń. Zatem odrzućmy przyzwyczajenia i rzućmy się w wir, który zgotował nam poeta. Nie zdejmujmy z niego żadnej miary; pozwólmy dotknąć się rozkręconym słowom i językom; nie zasłaniajmy się tym, co przeczytaliśmy. Ta poezja dzieje się na naszych oczach – warto docenić wyjątkowość tego zdarzenia. 

Jacek Gutorow

Sosnowski urzeka nie z powodu jego (nietuzinkowych) kwalifikacji filozoficznych, ani tym bardziej z racji jakiejś bezwzględnej wyższości jego – o ile taka w ogóle istnieje, przynajmniej jako program – koncepcji poezji, ale dlatego, że jest wybrańcem języka. Sosnowski, nie gospodarz doktryn, jak lubią myśleć różni jego oczytani miłośnicy, nie doktryner, jak mówią oponenci, lecz czarodziej. 

Piotr Śliwiński

Sosnowski wciąż opiera się szufladce, jego głos wciąż drży i nie daje się gładko usidlić i ustawić. Kiedy transmisja zaczyna być zbyt wyraźna, zawsze można ją odrobinę zaburzyć, pokręcić gałką radia, wynaleźć jakąś niespodziewaną przestrzeń czy wymiar wypowiedzi, który jest wręcz diabolicznie niedostępny, okopany i ukryty, niczym Nautilus setki kilometrów pod powierzchnią oceanu albo kruchy jak łódeczka na falach podczas sztormu. 

Agata Pyzik

Andrzej Sosnowski jest poetą ciemnym, ale jego hermetyczne teksty, budowane ze słów zarazem czułych i rozjątrzonych, prowadzą nas niezmiennie tam, gdzie wszystko jest czarująco intensywne i esencjonalne, niczym “jawa w światłości dnia”. Autor Nouvelles impressions d’Ameriqueprzeszukuje rzeczywistość” z niejasnym przeświadczeniem, że “jakieś misteria są chyba tuż za szybą”, patrzy w “nieruchome wodospady światła”, słucha “mamrotania rzeczy”, przemierza “smagany wiatrem, coraz bardziej stromy labirynt”, brodzi w leniwych nurtach pamięci, pisze “Pustą Książkę”, opowiada bowiem o czymś, czego nie ma pośród słów, czemu brak siły by trwać i czego jednocześnie nie sposób przemilczeć, o czymś, co jest “nagłe i przenikliwe”, co uwięzło w rytmach i brzmieniach mowy, co sprawia, że właśnie jej rytmy przenikają ciało. I lektura tej poezji zawsze jest doświadczeniem na wskroś somatycznym, nieoczekiwanym i zarazem takim, na które z napięciem się czeka, jest przebywaniem “pod nonszalanckim niebem”, “w samym centrum burzy”, a każdy z tych tekstów to “donosy deszczu”, to “punktowe oberwanie chmury”. 

Paweł Próchniak

Z rosnącą przyjemnością ulegamy tej poezji – zmysłowej, intymnej, a jednocześnie przebiegłej, intelektualnej. Sugestywność tych wierszy sprawia, że już zawsze podczas ulewy myślimy o „szklanych młoteczkach deszczu”, „tęczy na oficerkach”, a o wilgoci, że „śni swój sen o muzeum”.

Agnieszka Wolny-Hamkało

 (…) w wierszach co rusz natykamy się na ślady lektur, mniej lub bardziej zakamuflowane aluzje, cytaty czy nawet autocytaty, ale im dalej zapuszczamy się w ten las odniesień, tym większe bywają nasze wątpliwości, czy owe ślady faktycznie nas do czegoś odsyłają. I zostajemy z pytaniem, czy wyprowadzani jesteśmy zwyczajnie w pole, czy może Sosnowski wiedze nas tam, gdzie język i “gdzie diabeł mówi dobranoc i znaczy/ lub nie znaczy lecz znika z oczu”?  

Kamil Nolbert

Sosnowski działa jak magnes, wciąż się do niego wraca i wciąż się go porzuca, by po chwili jednak podążyć trop w trop za wierszem, który “wyszedł z domu”… I niech już tak zostanie.

Anita Widman-Drzewiecka

inne książki autora