debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

2010 rokiem prozy

Katarzyna Balicka

Głos Katarzyny Trzak w debacie "Biurowe książki 2010 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2010 roku

Biurowy rok 2010 jest dla mnie rokiem prozy, co nie oznacza jednak, że w poezji nic ciekawego się nie zdarzyło. Ale proza, którą zaproponowaliście tym razem, w stu procentach trafiła w moje gusta.

Najpierw zrobię ukłon w stronę Julii Fiedorczuk. Wciąż nie mogę uwierzyć, że Poranek Marii, to jej debiut prozatorski. Już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i już dawno nie wracałam do jakiejś książki tyle razy. Można ją czytać od początku, od środka, od końca, a i tak zachwyca.

Kolejny będzie Tadeusz Różewicz. Jestem wręcz zachwycona, że Biuro zaczęło wydawać prozę Różewicza. Opowiadania Wycieczka do Muzeum wybrane zostały bardzo dobrze, a książka Margines, ale… to jeden z lepszych zbiorów felietonów, jaki kiedykolwiek czytałam.

Pisząc o prozie nie można zapomnieć o legendarnym Sanatorium Rafała Wojaczka. Ostatnia książka roku, ale taka, która wzbudza najwięcej emocji. Wydanie perfekcyjne, promocja też. Oby tak dalej.

Teraz kilka słów o poezji. Jeśli miałabym wybrać tomik poetycki, który mnie w tym roku najbardziej zaskoczył, wybrałabym Nocne życie Zadury. Muszę się przyznać, że ostatnimi czasy miałam mały kryzys w czytaniu tego poety, ale ten tomik rozpalił we mnie po raz kolejny zachwyt nad tą poezją. Dlaczego? Może dlatego, że część wierszy z tego tomu czyta się dwie sekundy, a rozważa godzinami, a może dlatego, że momentami są one tak banalne, że aż skomplikowane.

Bardzo ucieszyły mnie także wiersze Tkaczyszyna-Dyckiego. Wreszcie zostały zebrane w jeden tom, a takie wydania lubię najbardziej. Można czytać i czytać, a książka się nie kończy. Jeśli się skończy – można zacząć od początku i tak w kółko.

Jeśli chodzi o ofertę wydawnictwa, to uważam, że na pewno nie powinna się zmniejszyć. Wszystko, co jest w Biurze wydawane, jest uzasadnione. Dzięki szkicom możemy głębiej wniknąć w literaturę, zwykle w literaturę najnowszą, którą czasami trudno samodzielnie zrozumieć.

Rozmowy odkrywają przed nami nowe horyzonty. Często bywają wskazówkami dla czytelnika, który siada do pierwszej lektury autora, o którym nie ma zielonego pojęcia. Bywa też, że dzięki nim możemy poznać autora bliżej, co także wpływa na odczytanie tego, co chciał nam przekazać. A jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś ciekawego o jakimś twórcy, nie sięgając do jego poezji, rozmowy są do tego idealne.

Jeśli chodzi o nowe serie wydawnicze to uważam, że pomysł przywrócenia do łask poetów zapomnianych jest bardzo dobry. Przyda się nam możliwość kolejnego odczytania tego, co gdzieś kiedyś zostało napisane. Może Konopnicka przestanie się wreszcie kojarzyć z krasnoludkami, a zacznie z nie najgorszą poezją, która niedawno weszła na rynek.

Na koniec chciałabym wspomnieć też o biurowym kalendarzu. Jak zwykle zachwyca, chociaż nie tak bardzo jak poprzedni. Rok 2010 przeżyty z rysunkami Brody był bardzo ciekawym doświadczeniem. Mam nadzieję, że powoli zacznę się też przekonywać do zdjęć roku 2011.

Tym optymistycznym akcentem chciałabym zakończyć moją wypowiedź. Mam nadzieję, że kolejne lata będą tylko lepsze, a Biuro Literackie będzie rosło w siłę.