debaty / ankiety i podsumowania

Stare psy i młode wilki

Paweł Bernacki

Głos Pawła Bernackiego w debacie "Biurowe książki 2010 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2010 roku

Stra­te­gia Biu­ra Lite­rac­kie­go w 2010 roku nie­wie­le róż­ni­ła się od tej z lat poprzed­nich. I dobrze! Wro­cław­skie wydaw­nic­two po raz kolej­ny sta­wia­ło z jed­nej stro­ny na zna­nych i uzna­nych twór­ców Tka­czy­szyn-Dyc­ki, Boh­dan Zadu­ra czy Andrzej Sosnow­ski, z dru­giej stro­ny nie zanie­dby­wa­ło poetów mło­dych cze­go dosko­na­ły­mi przy­kła­da­mi są Pre­pa­ra­ty debiu­tanc­ki tomik Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go oraz anto­lo­gie Poeci na nowy wiek oraz Połów 2010. Sta­łe miej­sce wśród biu­ro­wych ksią­żek zaj­mu­ją tak­że pozy­cje auto­rów z zagra­ni­cy. Tym razem byli to Seamus Heaney oraz Węgrzy – boha­te­ro­wie Węgier­skie­go lata.

Jeśli cho­dzi o moje gusta – w tym roku bar­dziej spodo­ba­ły mi się książ­ki „sta­rych, doświad­czo­nych psów”, szcze­gól­nie Noc­ne życie Zadu­ry oraz Oddam wier­sze w dobre ręce Dyc­kie­go. Pierw­szy z nich swo­im kolej­nym tomi­kiem nie spusz­cza z tonu, bez­względ­nie choć z dużą daw­ką cyni­zmu kry­ty­ku­jąc współ­cze­sność, dru­gi pre­zen­tu­je nam zbiór swo­ich wszyst­kich liry­ków, któ­ry po raz kolej­ny dobit­nie udo­wad­nia, że jego poezja to jeden wiel­ki, zło­żo­ny i bez prze­rwy ewo­lu­ują­cy orga­nizm. I muszę przy­znać, że z każ­dym kolej­nym spoj­rze­niem byt ten fascy­nu­je mnie coraz bar­dziej. Nie­co sła­biej wypa­dli w tym roku poeci młod­si, szcze­gól­nie anto­lo­gie, bo Pre­pa­ra­ty Wit­kow­skie­go bro­nią się bar­dzo dobrze. Nie odna­la­złem w nich jed­nak tego, co pocią­ga­ło mnie w debiu­tan­tach poprzed­nich lat, choć­by u Elsne­ra. Jest to jed­nak wyłącz­nie moje indy­wi­du­al­ne odczu­cie, wewnętrz­ny smak, któ­ry spra­wia, że jed­na pozy­cja podo­ba się nam bar­dziej, a dru­ga mniej. W gło­so­wa­niu ksią­żąt moich zmy­słów Elsner po pro­stu zwy­cię­ża melan­cho­lij­nym nastro­jem i tłu­mio­ną gory­czą swo­ich tek­stów.

Wspa­nia­le czy­ta­ło mi się oraz słu­cha­ło pod­czas Por­tu poezji węgier­skiej. Szcze­gól­nie w ory­gi­na­le brzmia­ła mi prza­śnie i pier­wot­nie. Obco­wa­nie z nią było fan­ta­stycz­nym dozna­niem. Podob­nie rzecz mia­ła się z Heaney’em. W jego Kole­jo­wych dzie­ciach (nota bene genial­ne jak zwy­kle prze­kła­dy Som­me­ra) szcze­gól­nie przy­pa­dły mi do gustu ese­je poświę­co­ne Irlan­dii – peł­ne nostal­gii i sza­le­nie nastro­jo­we, spra­wia­ły, że moż­na było nie­mal zanu­rzyć w tam­tym spo­koj­nym, zie­lo­nym świe­cie.

Sko­ro zaś jeste­śmy przy wspo­mnie­niach wypa­da i powie­dzieć kil­ka słów o nowej serii Biu­ra – „Poezji pol­skiej na nowo”. Sam pomysł na jej powsta­nie był dla mnie powo­dem do rado­ści. Ta tyl­ko zwięk­szy­ła się kie­dy dowie­dzia­łem się jacy poeci i poet­ki pój­dą na „pierw­szy ogień” – Konop­nic­ka, Ważyk, Bro­niew­ski… Im, jak wie­lu innym, nie­wąt­pli­wie nale­ży się nowe odczy­ta­nie i to, mam nadzie­ję, będzie im dane.

Mniej podo­ba mi się pomysł na serię kry­tycz­ną. Szcze­gól­nie, że ostat­nio mamy do czy­nie­nia ze zja­wi­skiem cie­ka­wym – co kry­tyk to osob­na wizja pol­skiej lite­ra­tu­ry. Nie wiem czy cią­głe wyda­wa­nie ksią­żek kolej­nych bada­czy , z któ­rym każ­dy raz po raz pro­po­nu­je nam nowe spoj­rze­nie na rodzi­me pisar­stwo i recep­tę na jego odczy­ta­nie wyda­je mi się zbęd­ne. Docho­dzi bowiem do tego, że co roku uka­zu­je się kil­ka pozy­cji, z któ­rych każ­da jest nowym, ożyw­czym i jak­że nowa­tor­skim spoj­rze­niem na pol­ską poetyc­ką twór­czość. Zasta­na­wiam się czy zamiast tego lep­szym roz­wią­za­niem nie było­by na przy­kład zapo­cząt­ko­wa­nie serii ese­istycz­nej, nasta­wio­nej jed­nak nie wyłącz­nie na lite­ra­tu­rę, a na znacz­ne szer­sze spec­trum, zależ­nie od zain­te­re­so­wań auto­rów.

Ogól­nie jed­nak rzecz bio­rąc, tego­rocz­ny bilans biu­ro­wych ksią­żek, jak zwy­kle zresz­tą, nale­ży roz­li­czyć pozy­tyw­nie i życzyć dal­szych suk­ce­sów. Jest nowa sie­dzi­ba, są nowe serie i pomy­sły, oby tyl­ko nie zabra­kło twór­ców na ich mia­rę. I nie waż­ne czy będą to „mło­de wil­ki” czy „sta­re psy”.