debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Wykłady o poezji

Monika Mosiewicz

Głos Moniki Mosiewicz w debacie "20. edycja Warsztatów literackich".

strona debaty

20. edycja Warsztatów literackich

Wykłady o poezji chyba dopiero wtedy mają sens, kiedy wymykają się w rejony nieprzewidywalne nawet dla wykładowców. I tak właśnie momentami było w Kudowie. Kiedy przećwiczeni z form poetyckich i roli formy w poezji przeszliśmy do “Love Parade” w wersji autorskiej i gdy Pan Andrzej Sosnowski tłumaczył, że zależało mu, aby na końcu wiersza dźwięczało “Sss”, natychmiast padł komentarz, że to oczywiste, bo przecież wiersz zaczyna się od “A”. “A o tym nie pomyślałem…” – odpowiedział Autor. Dlatego koniecznie w każdej następnej edycji warsztatów powinno się znaleźć miejsce na autorskie przedstawienie tekstu przez prowadzących – ta część była najbardziej wyjątkowa.

Ogromnie cenne są konsultacje twarzą w twarz, chęć skonfrontowania się z autorytetem (tego nawet nie trzeba uzasadniać), a zadania – jak w tym wypadku napisanie tekstu z określonymi wyrazami – wymagają zarzucenia swoich przyzwyczajeń, wprowadzenia nowych elementów do swojego systemu myślenia o tekście czy poezji. Stąd dużą frajdę sprawiło mi pisanie akrosestyny (w pierwotnym ferworze walki był jeszcze pomysł, żeby w każdym pierwszym wersie każdej strofy wymienić kompozytora). Kontynuując wymyślanie ograniczeń nieuchronnie dochodziło się do konkluzji, że wiersz w końcu napisze się “sam”. Rygor jako  f o r m a  natchnienia, czy może jednak substytut? A może z pisaniem tekstu powinno być jednak jak ze skakaniem na główkę do wody (bądź z jazdą w rurze w ośrodku rekreacyjnym Wodny Świat) – może należy po prostu dać się ponieść?

Skoro ciągle są jakieś pytania, to jednak jakaś dawka wiedzy musiała po warsztatach zostać: kto nic nie wie, o nic nie pyta. Dodatkowo – rzeczywiście udało się powtórzyć klimat pierwszych warsztatów dzierżoniowskich, a dzięki większej swobodzie nawet go poprawić.

Oczywiście jestem za małymi miejscowościami (do których dojazd zawsze obfituje w jakieś przygody, zgotowane głównie przez wymykający się wszelkim rygorom system komunikacji), bo gdzie indziej można znaleźć w menu miejscowej, eklektycznej knajpy Amfora (lata 80 & egipskie papirusy) takie egzotyczne desery jak “pyzy na parze z polewą”, w regionalnym, kudowskim tłumaczeniu na angielski: “noddles with icing”. Natomiast jestem zdecydowanie przeciwko organizacji warsztatów jako dodatku do festiwalu portowego – edycja warsztatów z kwietnia 2003 wzbudziła we mnie najmniej entuzjazmu. Być może plusem takiej organizacji była większa liczba wykładowców, ale z drugiej strony – chyba każdy czuł się tylko “dodatkiem”. 


Tekst pochodzi z debaty “Warsztaty Literackie” (2004) poświęconej pierwszym sześciu edycjom biurowych zajęć w Legnicy, Wrocławiu, Kudowie Zdroju i Kołobrzegu.