debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

W drodze

Ewa Glińska

Głos Ewy Glińskiej w debacie "20. edycja Warsztatów literackich".

strona debaty

20. edycja Warsztatów literackich

Dzierżoniów 2003

Na pierwsze w życiu Warsztaty literackie organizowane przez BL pojechałam z bijącym sercem. Podskórnie czułam, że przekraczam niewidoczną linię graniczną, że wkraczam do innej czasoprzestrzeni. Nie myliłam się. Warsztaty, w których uczestniczyłam w kwietniu 2003, to przede wszystkim ludzie: fascynacje i inspiracje (ktoś pokazał, podpowiedział, poprowadził, wprowadził, zaproponował, ocenił, potem ktoś wybierze, wyda, oceni, doceni, zjedzie itd.). Sądzę, iż ludzie są siłą napędową wszelkich działań.

W Dzierżoniowie poznałam Adama Zdrodowskiego, Renatę Senktas, Agnieszkę Kołodziejską, Monikę Mosiewicz, Joannę Gizę-Stępień, Anetę Kamińską, Artura Rumana, Jacka Bieruta – niektóre z tych znajomości trwały przez lata, kilka przetrwało do dziś. Wszyscy pisaliśmy. Większość do szuflady. Byliśmy wówczas jak nieoszlifowane kamienie. Należało nas ukształtować. Wygładzić. Wypolerować.

Warsztaty były prowadzone przez Dycia i Zadurę (który poradził mi, abym nie pisała). Traktowaliśmy ich jak bogów: czołobitnie, z szacunkiem. Pokornie przyjmowaliśmy każde słowo, ze skurczem żołądka czekając na dalszy ciąg. Na co dzień obdarzeni erudycją, z niezwykłą ostrożnością formułowaliśmy zdania, mówiliśmy niemal szeptem i niewiele (bo jeszcze palnie się głupstwo). Chodziliśmy na palcach. Skuleni. Przeźroczyści. Owo onieśmielenie mijało dopiero nocą, w dużej mierze dzięki gorzkiej żołądkowej. Odzyskiwaliśmy wówczas energię i wyrazistość.

Legnica 2004

Ogromnym sentymentem darzę Legnicę za jej kameralność i osobliwy urok. Myśmy wtedy wszyscy trzymali się w jednej, że tak powiem, kupie. Byliśmy jak jedna, wielka rodzina, wesoła zgraja szaleńców. W teatrze, w Masce (tam chodziło się na piwo), na ulicy – wszyscy trzymaliśmy się razem. Nigdy już potem, na żadnym innym spędzie poetyckim (no, może z wyjątkiem Gniezna), nie doświadczyłam takiego swojskiego klimatu.

Pamiętam, że ogromne wrażenie wywarła na mnie rozmowa z Sosnowskim, który konstruktywnie mówił o moich tekstach. Od legnickiego spotkania miałam przyjemność kilkakrotnie rozmawiać z nim o wierszach. Za każdym razem otrzymywałam istotne uwagi, które wcieliłam w życie.

Legnica to również dwa festiwale poezji. Niezapomniane. To właśnie w Legnicy występujący poeci prowadzili z publicznością nieustanny dialog. Było wesoło, głośno i interaktywnie. Za przykład niech posłuży występ Dycia, który na scenie tańczył swój osobliwy taniec (ów taniec zwykłam określać mianem “autystycznego”: poeta cofa się i zamyka w sobie tylko znanym świecie), zgięty niemal w pół, niczym mnich w modlitwie – wszak jest coś wspólnego między modlitwą a czytaniem wierszy. Dycio pomiędzy wersami śpiewał: “tra-la-la-la”, a myśmy wyli z nim do wtóru: “tra-la-la-la”.

Co się zmieniło po Warsztatach? Niezwykle ciężko po tych wszystkich latach odpowiedzieć zwięźle na tak postawione pytanie. Może poprzestanę na zestawieniu dwóch obrazów z przeszłości i teraźniejszości.

Wówczas – i jeszcze długo potem – czerwieniłam się, mówiąc, że “piszę wiersze”, przez lata wstydziłam się powiedzieć: “jestem poetką”, ba, te słowa nie przeszłyby mi przez gardło. Czułam przede wszystkim WSTYD, ale i jednocześnie jakąś niepohamowaną – szukam odpowiedniego słowa – pasję graniczącą z obsesją, która dała mi kopa i zdeterminowała późniejsze wybory.

Dwa miesiące temu spotkałam się z Wiesławem Uchańskim, prezesem wydawnictwa Iskry. Przeczytał moje wiersze, pokiwał ze zrozumieniem głową, a następnie powiedział: “no cóż, jest pani młodą poetką”. “Panie Wiesławie – odpowiedziałam – jeszcze kilka lat temu poszukiwałam potwierdzenia z ust innych osób, teraz to wiem, teraz szukam wydawcy…”.

Na wiosnę ukazuje się mój debiutancki tomik. Ahoj.