recenzje / IMPRESJE

Intima thule: topografia intymności

Katarzyna Szopa

Esej Katarzyny Szopy towarzyszący premierze książki intuma thule Joanny Mueller, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 12 stycznia 2015 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

„poza tą twier­dzą nigdzie, z wszel­ką pew­no­ścią,
nie znaj­dzie dla sie­bie bez­pie­czeń­stwa ani poko­ju.
Powin­na więc już nie błą­kać się i nie szu­kać po domach cudzych,
kie­dy wła­sny dom jej jest peł­ny bogactw,
któ­rych, byle­by chcia­ła, uży­wać może do woli.”
św. Tere­sa z Àvi­la, Twier­dza wewnętrz­na

 W jed­nym z pro­gra­mo­wych wier­szy, opu­bli­ko­wa­nych w debiu­tanc­kim tomi­ku Som­nam­bó­le fan­to­mo­we w 2003 roku, Joan­na Muel­ler pyta­ła:

(…) któ­ra

ulti­ma thu­le utu­li i czy­ja
zie­mia sta­nie się nam
obma­ca­ną
po omac­ku prze­miesz­czam się
w pod­ryw i dryf prze­ta­piam
w uto­pię lądów ludów pomny
nie­po­mnik ja tuby­lec uby­wa­lec
uby­wa­tel (…)

(Ćmia­sto. Inter­ro­ry­za­cja)

Neo­lin­gwi­stycz­ny dryf popro­wa­dził Muel­ler kolej­no przez naszpi­ko­wa­ne awan­gar­do­wy­mi uto­pia­mi inter­tek­sty z Som­nam­bó­li fan­to­mo­wych, następ­nie przez inspi­ro­wa­ne ludo­wy­mi przy­śpiew­ka­mi rejo­ny arche­lin­gwi­zmu w Za/Gniazdownikach i wresz­cie przez bio­lin­gwi­stycz­ne waria­cje, któ­re sta­ły się domi­nan­tą Wyli­nek. Jaki tym razem kie­ru­nek obie­ra poet­ka? Kim­że jest zani­ka­ją­ca „uby­wa­tel­ka” tych wier­szy? Dokąd przy­pły­nie „nie­stat­kiem słów” i do jakiej ulti­ma thu­le zawio­dą poet­kę jej słow­ne maria­że?

Odpo­wiedź kry­je się w tytu­le naj­now­sze­go tomi­ku poet­ki – inti­ma thu­le. Tym razem  poet­ka w „osob­ność zasob­na” wyraź­nie akcen­tu­je odręb­ność wła­sne­go idio­lek­tu. Czy jed­nak intym­ność, na któ­rą wska­zu­je tytuł tomi­ku, ozna­cza, że poet­ka „ustat­ko­wi­ła” sło­wa i „zako­twi­czy­ła” je w bez­piecz­nej przy­sta­ni kon­wen­cji? Nic bar­dziej myl­ne­go. Poezja ta wciąż tar­ga­na jest „bia­ło­szew­ską pasją” lin­gwi­zmu, dzię­ki któ­rej język, a raczej „języ­czek wędrow­ni­czek”, tra­ci pew­ność zna­czeń. Wiersz lin­gwi­stycz­ny będzie więc tym, co wywo­łu­je poru­sze­nie i co samo jest nie­ja­ko poru­szo­ne „nie­stat­kiem słów”.

La déri­ve insu­la­ire: już w samym tym okre­śle­niu – pisze Tade­usz Sła­wek – zawie­ra się owa podwój­ność. La déri­ve sta­ra się mapo­wać rze­czy­wi­stość, wyraź­nie wska­zu­je na miej­sce począt­ko­we podró­ży lub pocho­dze­nia (tak dzie­je się, gdy mówi­my o „dery­wa­tach” słów), ale może też ozna­czać coś zgo­ła inne­go: la déri­ve – mówią żegla­rze, kie­dy ich łódź zosta­je znie­sio­na z wyzna­czo­ne­go kur­su, gdy z róż­nych przy­czyn pozba­wie­ni kon­tro­li nad stat­kiem ska­za­ni są na dry­fo­wa­nie (T. Sła­wek: Gdzie? W: Oiko­lo­gia. Nauka o domu. T. Sła­wek, A. Kun­ce, Z. Kadłu­bek. Kato­wi­ce 2013, s. 15).

Ska­za­na na dry­fo­wa­nie, Muel­ler nie udo­ma­wia języ­ka; nie decy­du­je się rów­nież na sza­leń­czą eks­pe­dy­cję w poszu­ki­wa­niu uto­pij­ne­go „Nig­dy­lą­du”. Mitycz­na ulti­ma thu­le będzie raczej tym świa­tem, któ­ry nale­ża­ło­by wresz­cie odkryć, a któ­ry leży w zasię­gu nasze­go wzro­ku. Dla­te­go tym razem poet­ka roz­po­czy­na eks­plo­ra­cje od świa­ta wsob­ne­go, od pry­wat­nej i wła­snej kra­iny, od inti­ma thu­le.

Twier­dza wewnętrz­na

Tym, co zwra­ca uwa­gę już w trak­cie pierw­szej lek­tu­ry, jest pre­cy­zyj­na kom­po­zy­cja tomu. We wcze­śniej­szych książ­kach poet­ka rów­nież z nie­zwy­kłą pie­czo­ło­wi­to­ścią kon­stru­owa­ła swo­je poetyc­kie architek(s)tury. Tym razem tom podzie­lo­ny został na sie­dem czę­ści, któ­re two­rzą kolej­ne seg­men­ty poetyc­kich mini­hi­sto­rii. Tak skon­stru­owa­na rama kom­po­zy­cyj­na sta­no­wi pod­po­rę dla pro­wa­dzo­nej przez Muel­ler nar­ra­cji. Całość ukła­da się bowiem w zwar­tą opo­wieść, któ­rej tema­tem prze­wod­nim jest motyw zamiesz­ki­wa­nia: sie­bie, języ­ka, domu i świa­ta. Co wię­cej, macie­rzyń­stwo, któ­re sta­no­wi­ło jeden z głów­nych tema­tów tej poezji, wciąż jest doświad­cze­niem klu­czo­wym i roz­ma­icie kon­cep­tu­ali­zo­wa­nym. Tym razem pod­miot­ka, „na amen zatrza­śnię­ta w mat­ce” (tota muel­ler in ute­ro), wal­czy o auto­no­mię i pra­wo do zacho­wa­nia wła­snej inte­gral­no­ści, ucie­ka­jąc do „twier­dzy wewnętrz­nej”, jaką jest jej wła­sny mikro­świat. W tym przy­pad­ku to wła­śnie poetyc­ka twór­czość jest doświad­cze­niem pod­trzy­mu­ją­cym pod­mio­to­wą inte­gral­ność, o któ­rą wal­czy boha­ter­ka: „roz­trwa­niać sie­bie dla posług tak wie­lu // (…) odzy­skać sie­bie dla kart­ki papie­ru” (tota muel­ler in ute­ro); „muzo, żonę wyśpie­waj, gdy wal­czy pisa­niem – ze zni­ka­niem: żeby przez chwi­lę nie być w żad­nych reak­cjach, rela­cjach” (tota muel­ler in ute­ro).

O tym, że inti­ma thu­le opo­wia­da o poetyc­kim zamiesz­ki­wa­niu świa­ta, świad­czą tytu­ły poszcze­gól­nych roz­dzia­li­ków, któ­re odpo­wia­da­ją nazwom pomiesz­czeń i pokoi. I tak wędrów­ka roz­po­czy­na się od poby­tu w „skryp­to­rium”, w któ­rym pomiesz­czo­ne zosta­ły wier­sze sta­no­wią­ce apo­lo­gię pro­ce­su pisa­nia. Poet­ka snu­je roz­wa­ża­nia doty­czą­ce języ­ka poezji i języ­ka lite­ra­tu­ry en gene­ral, któ­ry naszpi­ko­wa­ny jest pusty­mi sło­wa­mi pozba­wio­ny­mi zna­czeń, „zamra­ża­ją­cy­mi akcję, odra­cza­ją­cy­mi dzia­ła­nie” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?). W wier­szu zaty­tu­ło­wa­nym ssij, sącz­ku, chłepcz i chłoń Muel­ler daje wyraz znu­dze­nia i iry­ta­cji lite­rac­ko-cele­bryc­kim pół­świat­kiem, w któ­rym lite­ra­tu­ra to „bur­de­lik na skra­ju (…) / tania imi­ta­cja intym­nej namiast­ki”, „pusto­ta mira­bi­lis”, nie­au­ten­tycz­ne „zło­gi słów”. Pisa­nie prze­sta­je mieć zna­cze­nie wów­czas, kie­dy tekst w cało­ści skła­da się z goto­wych klisz i repre­zen­ta­cji, „żeby to, co w cia­ło się wda­ło – sło­wem się tyl­ko wsła­wi­ło / cho­ciaż to, co spi­sa­ne na miłość – miło­ścią nie było”. „Oży­wie­nie” języ­ka mia­ło­by, zda­niem poet­ki, pole­gać na tchnię­ciu w jego ramy bogac­twa życia i auten­tycz­no­ści doświad­czeń.

Remi­ni­scen­cje kra­ty­lej­skiej uto­pii, będą­cej obse­sją pisar­ską Muel­ler, roz­sia­ne są w jej naj­now­szym tomi­ku. Poet­ka wciąż wie­rzy w miło­sny, „soman­tycz­ny” zwią­zek sło­wa i rze­czy: „lecz gdy­by pozo­rom ozo­ra zdjąć splen­dor / under­gro­un­du to może sta­nie się wresz­cie / wier­szem = wewnętrz­nym orga­nem” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?). (Neo)lingwizm Muel­ler, owszem, został zbu­do­wa­ny na ruinach repre­zen­ta­cji i ze szcząt­ków języ­ka, jed­nak­że poet­ka nie upa­ja się języ­ko­wym upad­kiem. Wręcz prze­ciw­nie, wia­ra w spraw­czą moc słów, wia­ra w języ­ko­wy żywioł i w potę­gę mowy jest widocz­na rów­nież w inti­ma thu­le: „sło­wo (…) mów się za nami (…) // usłysz nas / wysłu­chaj nas / wysłów się nad nami” (Lita­nia dosłow­na). Nie­mal­że od począt­ku swo­jej twór­czo­ści Muel­ler pre­zen­tu­je lin­gwizm otwar­ty na rze­czy­wi­stość. W ten spo­sób język tej poezji nigdy nie doj­rze­wa i nigdy się nie zako­rze­nia, nigdy nie „drew­nie­je”, lecz przy­bie­ra postać dro­bi­ny, „mię­ki­szu łyko­we­go”, czy­li naj­mniej­szej tkan­ki, będą­cej regu­la­to­rem życia. Z kolei dia­lo­gicz­ne ukie­run­ko­wa­nie tej poezji uwi­dacz­nia się w pogry­wa­niu z tra­dy­cją poetyc­ką. Poet­ka czer­pie inspi­ra­cje z tra­dy­cji pol­skiej awan­gar­dy, a jed­nak zacho­wu­je przy tym auto­no­mię wła­sne­go idio­lek­tu. W dyk­cji awan­gar­dzi­stów, jak czy­ta­my, nie ma „lek­ko­ści, któ­rą chcia­ła­bym mieć. / Sucho­drzew mój więc ujmie ze sło­jów słów powa­gę. / Niech póź­na mgła zasnu­je te nazbyt pro­ste sen­sy: / dni szczę­śli­wych i mórz, ogród­ków i żagli” (Wicio­krzew prze­wier­ceń). W efek­cie sło­wo, któ­re­mu Muel­ler poświę­ca lita­nij­ną wyli­czan­kę „prze­ciw stan­dar­dom przej­rzy­sto­ści”, „roz­bi­je / namiot mię­dzy nami” (pro­po­zy­cja pierw­sza). Nie ma bowiem komu­ni­ka­cji bez media­cji, a budo­wa­nie poro­zu­mie­nia i nawią­za­nie dia­lo­gu nie jest moż­li­we bez intym­no­ści spo­tka­nia.

Dru­gim miesz­ka­niem poetyc­kiej twier­dzy jest „inte­rior”, któ­re­go tema­tem prze­wod­nim sta­je się „inge­ren­cja w intym­ne”. Od tej pory kolej­ne miesz­ka­nia (a tych jest jesz­cze pięć: „przed­sio­nek”, „hila­ste­rion”, „gine­ceum”, „dormi­to­rium” i „krań­ców­ka”) odsła­nia­ją już toczą­cą się wal­kę pod­miot­ki prze­ciw stop­nio­wej dez­in­te­gra­cji jej pisar­skiej toż­sa­mo­ści.

          sze­ro­kim obro­to­wym gestem
roz­mie­niam się w
nie
jestem
led­wie
obry­sem obra­zu
obłą for­mą peł­ną
po
ru
szeń

(karu­ze­la z matriosz­ka­mi)

Poetyc­ki zapis zabu­rza­ny jest wdzie­ra­ją­cy­mi się gło­sa­mi dzie­ci (jak w wier­szach bez­ho­ło­wie. (feat. Janu­lo); szkra­ble z b), roz­mów toczą­cych się na uli­cy (nasłuch_z_posuwu.gif), kłót­ni part­ner­skich i rodzi­ciel­skich (dąsy, musy, winy i wier­sze pomiesz­czo­ne w dormi­to­rium), afer sąsiedz­kich i prze­mo­cy domo­wej (inge­ren­cja w intym­ne) czy dys­put semi­na­ryj­nych (to nie tak jak myślisz, sio­stro). Prócz roz­wa­żań oscy­lu­ją­cych wokół języ­ka i pro­ble­ma­ty­ki pisa­nia, poja­wia się rów­nież temat zwią­za­ny z poro­dem i macie­rzyń­stwem. Tym razem Muel­ler opi­su­je mat­czy­ne doświad­cze­nia w spo­sób ambi­wa­lent­ny, cze­go sygna­ły poja­wia­ły się w ostat­nio wyda­nej przez nią książ­ce Powle­kać rosną­ce – dawa­nie życia wią­że się z tra­ce­niem wła­sne­go, ponie­waż życie i cia­ło pod­miot­ki-oblat­ki zło­żo­ne zosta­je w ofie­rze: „to cia­ło / nie chcia­ło / to cia­ło / nie doj­rza­ło / do / u / bez / wła­sno / wol­nie­nia / to cia­ło / w nie­bo / wzię­te / w zastaw” (wsz­czę­cie). Bycie mat­ką to, inny­mi sło­wy, bycie „zakład­nicz­ką cudze­go ist­nie­nia”. Muel­ler nie rysu­je wizji speł­nio­ne­go i szczę­śli­we­go macie­rzyń­stwa; decy­du­je się raczej na odsło­nię­cie pro­ble­mów codzien­no­ści: „racz dać od poczęć / odpo­czy­nek wiecz­ny” (karu­ze­la z matriosz­ka­mi) i być może taka stra­te­gia pozwa­la poet­ce umknąć przed roman­ty­za­cją i melan­cho­li­za­cją kobie­co­ści, macie­rzyń­stwa, domu i miło­ści. W duchu iście Iri­ga­riań­skim Muel­ler sta­wia na „mona­dycz­ną” izo­la­cję pod­mio­tu, któ­ra nie pro­wa­dzi jed­nak do her­me­tycz­ne­go zamknię­cia. Wewnętrz­na twier­dza Muel­ler, mimo że zosta­je „pod­ko­pa­na zda­rze­nia­mi codzien­no­ści”, w któ­re uwi­kła­na jest głów­na boha­ter­ka tych wier­szy, jest ostat­nim bastio­nem nie­utra­co­nej jesz­cze toż­sa­mo­ści. Despe­rac­ka wal­ka o bycie nie-tyl­ko-mat­ką („cze­go­kol­wiek nie zro­bi, cokol­wiek doko­na – i tak stresz­czo­na do łona [woman > womb > tomb]” (tota muel­ler in ute­ro)) jest wal­ką, jak powie­dzia­ła­by Luce Iri­ga­ray, o roz­po­zna­nie sie­bie jako jed­nost­ki auto­no­micz­nej i odręb­nej.

Zda­niem fran­cu­skiej filo­zof­ki, by kul­tu­ra dwoj­ga, kul­tu­ra dwóch róż­nych pod­mio­tów, mogła wyprzeć para­dyg­mat jed­no­pod­mio­to­wo­ści, nie­zbęd­ne jest utrzy­ma­nie inte­gral­no­ści i wza­jem­nej nie­re­du­ko­wal­no­ści każ­de­go z nich. Nie cho­dzi zatem o miło­sny zwią­zek dwoj­ga, któ­ry pro­wa­dził­by do swe­go rodza­ju fuzji i sca­le­nia róż­nic. Prze­ciw­nie, by móc nawią­zać rela­cję z innym/inną, róż­ni­ca musi zostać pod­trzy­ma­na i pie­lę­gno­wa­na. Co wię­cej, two­rząc swój archi­tek­to­nicz­ny pro­jekt toż­sa­mo­ścio­we­go domo­stwa, Iri­ga­ray kła­dzie nacisk na wygo­spo­da­ro­wa­nie miej­sca, któ­re było­by intym­ne i wła­sne; miej­sca, któ­re umoż­li­wi­ło­by prze­by­wa­nie wyłącz­nie w poje­dyn­kę po to, by móc być razem. Nie bez powo­du akcen­tu­je ona rolę, jaką łoży­sko odgry­wa w pod­trzy­my­wa­niu rela­cji mię­dzy mat­ką a dziec­kiem. „Łoży­sko peł­ni rolę media­cyj­ną mię­dzy mat­ką a pło­dem, co ozna­cza, że nigdy nie docho­dzi do fuzji mię­dzy tkan­ką mat­czy­ną a embrio­nal­ną. Z dru­giej stro­ny, łoży­sko umoż­li­wia pod­trzy­my­wa­nie sys­te­mu regu­lu­ją­ce­go wymia­nę mię­dzy dwo­ma orga­ni­zma­mi (…)” (L. Iri­ga­ray, Je, Tu, Nous: Toward a Cul­tu­re of Dif­fe­ren­ce. Trans. A. Mar­tin. New York – Lon­don 1993, s. 39).

W inti­ma thu­le tym, co peł­ni rolę „łoży­ska” w rela­cjach pod­miot­ki z roz­ma­ity­mi inny­mi, jest wła­śnie pisa­nie – pisa­nie jako twier­dza wewnętrz­na, unie­moż­li­wia­ją­ca cał­ko­wi­tą asy­mi­la­cję i neu­tra­li­za­cję toż­sa­mo­ścio­wej odręb­no­ści i róż­no­ści, sta­je się ostat­nim bastio­nem samo­świa­do­mo­ści. Usy­tu­owa­nie pod­miot­ki w twier­dzy wewnętrz­nej nie pro­wa­dzi do nar­cy­stycz­nej izo­la­cji, słu­ży raczej rege­ne­ra­cji i rekon­struk­cji pod­mio­to­wo­ści kobie­cej, zamknię­tej w przed­sta­wie­nio­wych kli­szach. Chwi­lo­we zatrza­śnię­cie się w tek­ście i w sobie pozwa­la na regu­lo­wa­nie kon­tak­tów i rela­cji z wie­lo­ma zewnę­trza­mi: „cia­ło otu­lo­ne spe­cjal­ną powło­ką / nie jest pod­da­wa­ne żad­ne­mu naci­sko­wi / a tyl­ko pobu­dza­ne do odno­wy przez per­fo­ra­cję / co sty­mu­lu­je pro­ce­sy napraw­cze” (spa à la car­te, nie­co podar­te). „Per­fo­ra­cja” twier­dzy intym­ne­go świa­ta unie­moż­li­wia cał­ko­wi­tą sepa­ra­cję pod­miot­ki; nie cho­dzi bowiem o uszczel­nia­nie gra­nic pod­mio­to­wo­ści,  ale o otwie­ra­nie jej na inność. W para­dok­sal­ny spo­sób to wła­śnie zamknię­cie pozwa­la na ugo­ścin­nia­nie inno­ści, na posze­rza­nie gra­nic swo­ich hory­zon­tów: „określ limes: jak ina­czej masz strzec swo­ich gra­nic / niż je – ból po boju – posze­rza­jąc?” (wsz­czę­cie). Dopie­ro wów­czas, jak powia­da Iri­ga­ray, moż­li­we jest rze­czy­wi­ste spo­tka­nie z inno­ścią: otwie­ra­nie gra­nic wła­sne­go świa­ta wyma­ga jed­nak­że nowe­go rodza­ju gościn­no­ści, takiej, któ­ra nie będzie opie­ra­ła się na hie­rar­chii mię­dzy gospo­da­rzem a gościem. Prze­ciw­nie, posze­rza­nie gra­nic swo­je­go świa­ta to strze­że­nie jego inte­gral­no­ści i jed­no­cze­sne otwie­ra­nie się na inność, któ­ra nie zosta­nie ani zawłasz­czo­na, ani wchło­nię­ta. Warun­kiem tego spo­tka­nia i tej rela­cji jest jed­nak moż­li­wość powro­tu do sie­bie, by w natło­ku wyda­rzeń, roz­pusz­cza­ją­cych inte­gral­ność pod­miot­ki, mogła ona wybrać kru­cja­tę wewnętrz­ną: „noli tur­ba­re, maro tene­bra­ro! / zosta­ję zmierz­chłą susz­ką / choć tonę do wewnątrz” (nie ruszaj moich kółek ratun­ko­wych). Uciecz­ka do wewnątrz sta­no­wi więc rege­ne­ra­cyj­ną stra­te­gię wzmoc­nie­nia figu­ry pod­miot­ki, nie jej melan­cho­lij­ne­go roz­pro­sze­nia.

Inty­mi­stycz­ka wie­czy­stych nie­do­cza­sów

 Twier­dza wewnętrz­na to nie tyl­ko miesz­ka­nie pod­miot­ki czy jej pisar­ski azyl. To nade wszyst­ko miej­sce kon­tem­pla­cji, swo­ista świą­ty­nia intym­no­ści. Tym, co domi­nu­je w inti­ma thu­le, są wąt­ki mistycz­ne, a poet­ka w zręcz­ny spo­sób zary­so­wu­je związ­ki mię­dzy doświad­cze­niem cie­le­snym a ducho­wym. Wpraw­dzie mistycz­ne inspi­ra­cje czer­pie Muel­ler z pism świę­tej Tere­sy z Àvi­la, autor­ki Twier­dzy wewnętrz­nej,  lecz pew­ne sygna­ły poja­wia­ją­ce się w inti­ma thu­le zbli­żo­ne są do tych sta­no­wią­cych fun­da­men­ty filo­zo­fii Iri­ga­ray. Ducho­wość, wedle filo­zof­ki, jest eta­pem roz­kwi­ta­nia i pie­lę­gno­wa­nia toż­sa­mo­ści w rela­cji z inny­mi. Doświad­cze­nia cie­le­sne, takie jak miłość, macie­rzyń­stwo, dotyk, komu­ni­ka­cja, umoż­li­wia­ją pie­lę­gno­wa­nie rela­cji ducho­wych na pozio­mie nie tyle wer­ty­kal­nym, ogra­ni­cza­ją­cym się do rytu­al­ne­go czcze­nia roz­ma­itych bóstw, co raczej hory­zon­tal­nym, akcen­tu­ją­cym potrze­bę nawią­zy­wa­nia wię­zi z roz­ma­ity­mi inny­mi. Zamiesz­ki­wa­nie sie­bie, wyma­ga­ją­ce pod­trzy­my­wa­nia sta­nu nie­nar­cy­stycz­ne­go samo­uwiel­bie­nia, jest, zda­niem Iri­ga­ray, gestem odbu­do­wu­ją­cym ducho­wą i cie­le­sną inte­gral­ność pod­mio­tu, pogrą­żo­ne­go przez auto­de­struk­cyj­ne doświad­cze­nia, takie jak trau­ma czy melan­cho­lia.

Sied­mio­czę­ścio­wa kom­po­zy­cja tomu poetyc­kie­go nawią­zu­je wyraź­nie do dzie­ła świę­tej Tere­sy. Co cie­ka­we (i nie­co symp­to­ma­tycz­ne), postać pisar­ki-mistycz­ki zain­spi­ro­wa­ła rów­nież Julię Kri­ste­vę, któ­ra cał­kiem nie­daw­no wyda­ła książ­kę zaty­tu­ło­wa­ną Tere­sa, My Love: An Ima­gi­ned Life of the Saint of Avi­la. Fakt ten nie pozo­sta­je bez zna­cze­nia. Iri­ga­ray w wie­lu swo­ich tek­stach poświę­co­nych bogi­nicz­no­ści zwra­ca uwa­gę na isto­tę ducho­we­go samo­roz­wo­ju, w któ­rym posta­ci świę­tych kobiet i bogiń odgry­wa­ją rolę szcze­gól­ną. Poszu­ki­wa­nie takich figur, któ­re mogły­by sta­no­wić wzo­rzec dla ducho­we­go roz­wo­ju kobie­co­ści wygna­nej z porząd­ku sym­bo­licz­ne­go, jest eta­pem świa­do­me­go kształ­to­wa­nia toż­sa­mo­ści i wypra­co­wy­wa­nia pozy­tyw­nych rela­cji pod­miot­ki z sobą samą. Inny­mi sło­wy, doświad­cze­nia ducho­we umoż­li­wia­ją „zamiesz­ki­wa­nie sie­bie” i pozo­sta­wa­nie w zgo­dzie ze sobą i z ota­cza­ją­cy­mi nas zewnę­trza­mi.

Inti­ma thu­le jest więc wyra­zem takich poszu­ki­wań, odzy­ski­wa­nia swo­je­go obra­zu i swo­jej toż­sa­mo­ści. I choć „twier­dza wewnętrz­na” w wier­szu Muel­ler gru­cho­cze pod napo­rem cudze­go ist­nie­nia i wdzie­ra­ją­ce­go się zewnę­trza, to w efek­cie „zamknię­ta kost­ka” ukła­da się w „prze­ni­kli­wą całost­kę” (zapad­ka we wrę­bie). Jeśli podą­żyć tro­pem świę­tej Tere­sy, któ­ra pisa­ła o sied­miu miesz­ka­niach duszy, to poetyc­ka książ­ka Muel­ler będzie ćwi­cze­niem cie­le­sno-ducho­wym: „Eks­ta­zą i asce­zą / file­tu­ję duszę” (Mistycz­ne masthe­wy). Przy czym eks­ta­za, któ­rej ety­mo­lo­gicz­ne źró­dła wska­zu­ją na „wycho­dze­nie” z sie­bie i stop­nio­wą dema­te­ria­li­za­cję, u Muel­ler była­by, wręcz prze­ciw­nie, nie tyle byciem poza sobą, co byciem sobą. Taki rodzaj doświad­cze­nia, pole­ga­ją­ce­go na kumu­lo­wa­niu ener­gii wewnątrz i pie­lę­gno­wa­niu afir­ma­tyw­nej afek­ta­cji, Iri­ga­ray nazy­wa insta­zą. Pod­miot w poezji Muel­ler nie dąży do dema­te­ria­li­za­cji czy eks­ta­tycz­nej dez­in­te­gra­cji, ale raczej pra­gnie osią­gnąć stan uwew­nętrz­nio­ne­go sca­le­nia.

Praw­da wypły­wa­ją­ca z obja­wień świę­tej Tere­sy doty­czy­ła wędrów­ki przez miesz­ka­nia duszy, któ­rej celem było spo­tka­nie z Bogiem. Wedle zapi­su hisz­pań­skiej mistycz­ki, nie jeste­śmy w sta­nie poznać sie­bie, jeśli nie pozna­my Boga. W inti­ma thu­le sytu­acja rysu­je się zgo­ła ina­czej, bo w per­spek­ty­wie hory­zon­tal­nej: nie jeste­śmy w sta­nie poznać sie­bie, jeśli nie pozna­my inne­go. Dla­te­go też mury domo­stwa Muel­ler zosta­ją posze­rzo­ne tak, by w ich ramach zna­la­zło się miej­sce na intym­ne spo­tka­nia z inno­ścią, ponie­waż hasłem wywo­ław­czym poet­ki jest „insta­tycz­ne” wezwa­nie: „gość inność” (holy_host.gif). Efek­tem spo­tka­nia z inno­ścią i jej „ugo­ścin­nia­nia” jest bez­wa­run­ko­wa i nie­zaw­łasz­cza­ją­ca miłość, któ­ra sta­je się w poezji Muel­ler sło­wem-klu­czem, swo­istym hapax lego­me­non: „(…) ta mięk­ka siła, dwu­znacz­nie bila­te­ral­na / zna­mio­no­wa moc cią­gła, w dwój­na­sób nie­kla­row­na” (Pro­wad­ni­ce przez Dłu­go­mi­lo­wi­ce). Wszel­ka rela­cja miło­sna, pole­ga­ją­ca na byciu-w-rela­cji, z jed­nej stro­ny sta­no­wi zagro­że­nie dla inte­gral­no­ści wewnętrz­nej twier­dzy, a z dru­giej bez miło­ści i spo­tka­nia z innym(i) twier­dza ta jest niczym wię­cej jak tyl­ko wię­zie­niem. Dla­te­go też wizja miło­ści w tomi­ku Muel­ler opie­ra się na nie­ustan­nym nego­cjo­wa­niu gra­nic mię­dzy wnę­trzem a zewnę­trzem, mię­dzy sobą a świa­tem, mię­dzy „gine­ceum”, czy­li poko­jem wła­snym, a „dormi­to­rium”, będą­cy­mi poko­jem wspól­nym: „twój Świat Inte­gral­ny, Bli­ska Zagra­ni­ca / Aga­pe i Agon, roz­sia­ne w tobie Impe­rium” (Pro­wad­ni­ce przez Dłu­go­mi­ło­wi­ce).

Języ­ko­we krzą­tac­two

Zamiesz­ki­wa­nie świa­ta, któ­re­go ramy wyzna­cza­ją kolej­no: Melan­cho­lia, Macie­rzyń­stwo, Misty­ka i Miłość, jest kon­se­kwent­nie reali­zo­wa­nym pro­jek­tem poet­ki. Przy­wra­ca­nie takich moty­wów to pro­du­ko­wa­nie „fan­ta­zma­tów kobie­co­ści”, któ­re prze­świ­tu­ją przez języ­ko­wy gąszcz poezji Muel­ler i któ­re sta­no­wią prze­ciw­wa­gę wobec nor­ma­tyw­nych i uni­wer­sa­li­zu­ją­cych pro­jek­cji kobie­ce­go cia­ła, o czym poet­ka wspo­mi­na w jed­nym z wier­szy: „obej­mij mnie / nar­ra­cją, któ­ra nie wyklu­cza” (to nie tak jak myślisz, sio­stro). Budu­jąc wizję swo­je­go świa­ta nie­ja­ko prze­ciw teo­re­tycz­no-lite­rac­kim tren­dom („mało mnie zresz­tą rusza sko­ro / się nie umiem post­hu­ma­ni­stycz­nie roz­ło­żyć” (prze­pra­szam któ­rę­dy pro­sto?)), Muel­ler posze­rza jego gra­ni­ce o intym­ne i auten­tycz­ne doświad­cze­nia. Poet­ka nie zawę­ża i nie zacie­śnia gra­nic swo­je­go świa­ta, nie ucie­ka w nie-swój język, nie decy­du­je się na noma­dycz­ną tułacz­kę. Wędrów­ka po miesz­ka­niach inti­ma thu­le jest raczej krzą­ta­czym ruchem pole­ga­ją­cym na wyko­ny­wa­niu drob­nych, nie­zau­wa­żal­nych czyn­no­ści, któ­rych nie spo­sób zapi­sać w wier­szu ani zare­je­stro­wać w pro­ce­sie lek­tu­ry. Lek­tu­ra lin­gwi­stycz­nej poezji Muel­ler jest więc pra­cą na frag­men­tach – polo­wa­niem na zda­rze­nia. Przy czym krzą­ta­czy ruch lek­tu­ro­wy, zwod­ni­cze pró­by uchwy­ce­nia sen­su, cią­głe eks­pe­dy­cje słow­ni­ko­we i błą­dze­nie w gąsz­czu ety­mo­lo­gii uda­rem­nia­ją lek­tu­rę total­ną, lek­tu­rę line­ar­ną od–do. Jedy­nym spo­so­bem na czy­ta­nie poezji lin­gwi­stycz­nej jest bez­ce­lo­we dry­fo­wa­nie, bowiem „celo­wość” lek­tu­ry zawsze nasta­wio­na jest na odsło­nię­cie jed­ne­go ukry­te­go sen­su. Wiersz Muel­ler tego sed­na nie posia­da – będzie tu raczej tyle sen­sów, ile lek­tu­ro­wych podejść. Poezja Muel­ler jest więc prze­strze­nią poten­cjal­no­ści, umoż­li­wia­ją­cą wytwa­rza­nie nowych zna­czeń po to, by móc mówić tu i teraz, by wcho­dzić w rela­cje ze świa­tem i z inny­mi.

Inti­ma thu­le to zatem opo­wieść o docho­dze­niu do sie­bie i o kształ­to­wa­niu swo­je­go świa­ta w rela­cji z inny­mi. Przyj­mu­jąc taką per­spek­ty­wę, poet­ka, para­fra­zu­jąc sło­wa świę­tej Tere­sy, matron­ki tomi­ku, czy­ni swój intym­ny świat sze­ro­kim.

O autorze

Katarzyna Szopa

Literaturoznawczyni, pracuje na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, wykładowczyni na Gender Studies IBL PAN. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół współczesnych teorii i filozofii feministycznych. Autorka monografii: Poetyka rozkwitania. Różnica płciowa w filozofii Luce Irigaray (Lupa Obscura, Wydawnictwo IBL, 2018) oraz Wybuch wyobraźni. Poezja Anny Świrszczyńskiej wobec reprodukcji życia społecznego(Wydawnictwo UŚ, 2022). Współredagowała książki zbiorowe: Dyskursy gościnności. Etyka współbycia w perspektywie późnej nowoczesności (Wydawnictwo IBL, 2018), a także Płeć awangardy (Wydawnictwo UŚ, 2019). Od 2014 roku współpracuje z Luce Irigaray. Publikowała między innymi na łamach „Pamiętnika Literackiego”, „Tekstów Drugich”, „Forum Poetyki”, „Wielogłosu” i „Znaku”. Członkini redakcji „Praktyki Teoretycznej” i „Śląskich Studiów Polonistycznych”.

Powiązania

Poezja backstage’u

recenzje / ESEJE Katarzyna Szopa

Recen­zja Kata­rzy­ny Szo­py, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki tru­le Joan­ny Muel­ler, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Topografia intymności

recenzje / ESEJE Katarzyna Szopa

Recen­zja Kata­rzy­ny Szo­py z książ­ki Joan­ny Muel­ler inti­ma thu­le.

Więcej

„Not in our name”. Paradoksy parytetu

debaty / ankiety i podsumowania Katarzyna Szopa Monika Glosowitz

Głos Moni­ki Glo­so­witz i Kata­rzy­ny Szo­py w deba­cie „Jesz­cze jed­na dys­ku­sja o pary­te­tach”.

Więcej

trofea i tropy, wnyki i wymyki

dzwieki / RECYTACJE Joanna Mueller

Wiersz z tomu inti­ma thu­le, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Poeci na nowy wiek” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2015.

Więcej

Zamieszkaj w tekście, który czytasz

wywiady / o książce Joanna Mueller Klaudia Muca

Roz­mo­wa Klau­dii Mucy z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Topografia intymności

recenzje / ESEJE Katarzyna Szopa

Recen­zja Kata­rzy­ny Szo­py z książ­ki Joan­ny Muel­ler inti­ma thu­le.

Więcej

Blisko intymnego świata

wywiady / o pisaniu Joanna Mueller Karolina Sałdecka

Roz­mo­wa Karo­li­ny Sał­dec­kiej z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Poeci: Joanna Mueller

nagrania / między wierszami Joanna Mueller

Dzie­wią­ty odci­nek pro­gra­mu lite­rac­kie­go „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Joan­ną Muel­ler.

Więcej

Dom, w którym straszy tak pięknie

recenzje / ESEJE Michał Tabaczyński

Recen­zja Micha­ła Taba­czyń­skie­go z książ­ki Joan­ny Muel­ler inti­ma thu­le, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Fabu­la­rie”.

Więcej

Komentarz do wiersza „dąsy, musy, winy”

recenzje / KOMENTARZE Joanna Mueller

Autor­ski komen­tarz Jonan­ny Muel­ler do wier­sza „dąsy, musy, winy” z książ­ki inti­ma thu­le, któ­ra uka­za­ła się 12 stycz­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

„To jakby architektoniczna wersja matrioszek”

wywiady / o książce Joanna Mueller Przemysław Rojek

Z Joan­ną Muel­ler o książ­ce inti­ma thu­le roz­ma­wia Prze­my­sław Rojek

Więcej