recenzje / ESEJE

Rozdwojony w sobie*

Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z tomu Nawrócenie Maxa Jacoba Piotra Matywieckiego.

Poezja Pio­tra Maty­wiec­kie­go spa­ja w sobie to, co roz­dwo­jo­ne. Spa­ja zewnętrz­ne z wewnętrz­nym, sen i jawę, mówie­nie i mówio­ne, pisa­nie i pisa­ne. Poczu­cie owej podwój­no­ści jest doświad­cze­niem uni­wer­sal­nym. Pyta­nie o natu­rę dwo­iste­go bytu czło­wie­ka jest jed­nym z pod­sta­wo­wych pytań poezji. Nie zawsze jed­nak jest to pyta­nie w peł­ni sobie przez twór­cę uświa­da­mia­ne, eks­po­no­wa­ne w jego twór­czo­ści.

Naj­now­szy tom Maty­wiec­kie­go sta­wia owo pyta­nie w samym cen­trum poetyc­kich poszu­ki­wań. Nawró­ce­nie Maxa Jaco­ba to zbiór będą­cy pod­su­mo­wa­niem dotych­cza­so­we­go dorob­ku poety. Obej­mu­je wier­sze pisa­ne w latach 1965–1981 – uka­zu­je się póź­no: w kil­ka­na­ście lat po opu­bli­ko­wa­niu ostat­nie­go z trzech pierw­szych tomów, któ­rym był Pła­net­nik i śmierć (1981). Wybór i twór­cza rein­ter­pre­ta­cja daw­nych wier­szy dopeł­nio­ne zosta­ły poema­tem „Syrinx”. W przy­pi­sie doń czy­ta­my: „Syrinx – sło­wo grec­kie. Ozna­cza flet paster­ski, a w nazew­nic­twie przy­rod­ni­ków krtań pta­sią. Ma ona dwa osob­ne źró­dła gło­su i wytwa­rza dwie fra­zy jed­no­cze­śnie. Umoż­li­wia śpiew w duecie wewnętrz­nym”.

pta­ki dwo­ma gło­sa­mi śpie­wa­ją – dru­gim
gło­sem w mil­cze­niu
(„Syrinx”)

Czym miał­by być ów „duet wewnętrz­ny”? Rodza­jem wewnętrz­ne­go dia­lo­gu? Har­mo­nią sprzecz­no­ści, któ­ry­mi jeste­śmy wypeł­nie­ni i któ­re wyzna­cza­ją rytm nasze­go życia? Odpo­wiedź na te pyta­nia pro­sta nie jest i nie sądzę, by zosta­ła w tej poezji udzie­lo­na. Istot­ne jest nato­miast posta­wie­nie pyta­nia o to, jak współ­gra­ją ze sobą owe gło­sy wewnętrz­ne. Takie choć­by jak głos uczu­cia i głos rozu­mie­nia, głos skład­ni i głos roz­kła­du, głos wizji i głos trak­ta­tu.

Wiersz powsta­je po to, by nie­moż­li­we uczy­nić moż­li­wym. Po to, by na nowo przy­wo­łać dzień stwo­rze­nia, by wyprze­dzić koniec świa­ta, by powie­dzieć to, cze­go powie­dzieć się nie da, wmó­wić sobie „samo­gło­skę nie­po­wta­rzal­ną”:

niech mnie dotknie naj­mniej­szy chłód listek wil­got­ny nie­uf­ny
niech orzeź­wią mnie moje ust wma­wia­ją­ce sobie
samo­gło­skę nie­po­wta­rzal­ną
powietrz­ną jak owoc obra­ny z tysiąc­let­nie­go szro­nu
zerwa­ny z drze­wa któ­re­go korze­nie dotknę­ły poprzed­nich rajów
(„Syrinx”)

Moż­na zatem prze­do­stać się do „poprzed­nich rajów”, zanu­rzyć w pre­hi­sto­rię mitu, skosz­to­wać owo­cu z drze­wa kosmicz­ne­go bez­cza­su, wedrzeć się w prze­strzeń nie­wy­ra­żal­ne­go a prze­cież okre­śla­ne­go w poetyc­kim błą­dze­niu Ist­nie­nia, któ­rym jest:

bez­sen­sow­na kate­dra
zaro­dek kamien­ny sto­li­cy świa­ta
(„Syrinx”)

Ale ta sama kate­dra oka­zu­je się mną samym, zbu­do­wa­na jest na szkie­le­cie mych kości:

podob­na jest ona moje­mu szkie­le­to­wi
kostu­cha na rze­ce na świe­cie na począt­ku
kości bia­łe sta­nę­ły ocze­ku­jąc cia­ła
czas zastu­kał do żeber rze­ka się roz­dwa­ja
cień z pra­wej słoń­ce z lewej witra­że bez cza­su
dzi­siaj na koń­cu wyspy u gro­bu kate­dry
oszo­ło­mio­ny nie wiem co jest we mnie daw­ne
a tęt­ni­ła roze­ta ser­cem mego ładu
(„Syrinx”)

Kate­dra jest tu kosmo­sem i czło­wie­kiem, któ­ry jest Notre Dame (tak wspa­nia­le opi­sa­ną w wier­szu Julia­na Przy­bo­sia) i któ­ry jest świą­ty­nią nie­po­ję­tą, modli­twą Nico­ści do Ist­nie­nia: wyra­ża­ną zara­zem sło­wem i mil­cze­niem. Moż­na powie­dzieć, iż poetyc­kie pozna­nie Maty­wiec­kie­go ma natu­rę dwu­po­sta­cio­wą, kom­ple­men­tar­ną: nakła­da­ją­ce się na sie­bie gło­sy sło­wa i mil­cze­nia, choć nie­przy­kład­nie wza­jem­ne, wyra­ża­ją to samo: z jed­nej stro­ny cią­głą sta­bil­ność prze­ży­wa­nia (głos „sło­wa”), z dru­giej jego nie­sta­bil­ną frag­men­ta­rycz­ność (głos „mil­cze­nia”). Napię­cie powsta­ją­ce mię­dzy nimi – a wła­ści­wie: spo­żyt­ko­wa­nie tego napię­cia – two­rzy świat poezji. Samo to napię­cie ma cha­rak­ter czy­sto meta­fi­zycz­ny. Jed­nak­że poezja nie wyczer­pu­je się w wykła­dzie filo­zo­ficz­nym – prze­kra­cza jego reto­ry­kę i skład­nię, ogra­nia „jesz­cze wię­cej”. Dla­te­go, że prze­kra­cza gra­ni­ce tego, co „ludz­kie”. A może ina­czej, roz­sze­rza gra­ni­ce „ludz­kie­go”:

Z Zie­mi widzia­łem czer­wo­ne­go Mar­sa,
a z Mar­sa Deneb, jego polar­ną gwiaz­dę,
Może stam­tąd przy­szedł do mnie Bóg,
bo ludz­cy bogo­wie są źli.
(„Nawró­ce­nie Maxa Jaco­ba”)

Być może Max Jacob, kubi­sta widzą­cy jedy­nie te „por­cje” ener­gii ist­nie­nia, któ­re prze­czą cią­gło­ści doświad­cze­nia „codzien­ne­go” czy „jaw­ne­go” (w odróż­nie­niu od „sen­ne­go”, ale i w odróż­nie­niu od „uta­jo­ne­go”), nie mógł mieć bogów „ludz­kich” nie mając zara­zem odwa­gi na bogów „nie­ludz­kich”. Odkry­cie kom­ple­men­tar­no­ści widze­nia i wizji przy­wra­ca Boga – tego, któ­ry przy­cho­dzi z „inne­go świa­ta”.

Maty­wiec­ki w swym poetyc­kim pozna­niu – w otwar­to­ści na dopływ róż­nych poetyk, któ­re w koń­cu jed­no­czy to, co jest poezją „nie­wi­docz­ną” – kreu­je świat wła­sny. Nie przez kon­struk­cję kolej­ne­go zespo­łu „chwy­tów”, lecz poprzez wpi­sa­nie w lite­ra­tu­rę swe­go wła­sne­go, oso­bi­ste­go, nie­po­wta­rzal­ne­go doświad­cze­nia. Zapi­su­je w „Nastur­cjach” – drob­nych, nawią­zu­ją­cych do haiku – mgnie­nia ulot­nych obser­wa­cji, po chwi­li zaś prze­no­si nas do tatrzań­skiej Doli­ny Bia­łe­go, gdzie widzi:

potok sple­cio­nych korze­ni
drze­wa wyrwa­ne­go z wszyst­kich skał zie­mi
wnie­bo­wzię­te­go
drze­wa mgieł i chmur
(…)
dnem pły­nie potok żywi­cy
żywy kru­cy­fiks
(„Porów­na­nia z Doli­ny Bia­łe­go”)

„Pio­sen­ka Home­ra” współ­gra z „Wier­sza­mi z Beski­du”, w wier­szach roz­brzmie­wa­ją gło­sy żywych i umar­łych, daw­nych i współ­cze­snych, poja­wia­ją się zda­rze­nia real­ne i wykre­owa­ne, zde­rza­ją się sło­wa wznio­słe z języ­kiem potocz­nym („Post novum testa­men­tum non erit alium”). Wie­lość gło­sów i podwój­ne widze­nie wyzna­cza­ją prze­strzeń tej poezji.

Bez wąt­pie­nia Nawró­ce­nie Maxa Jaco­ba to jeden z naj­bar­dziej rado­snych tomów, jakie ostat­nio czy­ta­łem. To pochwa­ła Ist­nie­nia i świę­to­wa­nie kre­acji. Nawet wów­czas, gdy ów „dru­gi głos” wyra­sta­ją­cy z mil­cze­nia i sta­no­wią­cy kon­tra­punkt dla śpie­wu sło­wa ewo­ku­je tony mrocz­ne. Ale tak ma być, taki jest świat – inne­go nie będzie. Roz­dwo­jo­ny w sobie, a może raczej roz­dwo­jo­ny w gło­si, w śpie­wie, zespa­la tony mrocz­ne i jasne, gdyż tyl­ko tak moż­na sie­bie oca­lić, oca­lić spój­ność doświad­cze­nia. W tym doświad­cze­niu naj­waż­niej­sze sta­je się, co „pomię­dzy”, szcze­gół pośred­ni­czą­cy, dia­lek­tycz­nie zespa­la­ją­cy:

Bóg uno­si się w zachwy­cie nad Bogiem.
Zie­mia krą­ży wokół swo­jej Zie­mi.
Mię­dzy Zie­mią a Bogiem oczy Ewy.
(„Oczy Ewy”)


*Tekst, będą­cy recen­zją tomu Nawró­ce­nie Maxa Jaco­ba, uka­zał się po raz pierw­szy w piśmie „Nowe książ­ki”, nr 3/1995. Dzię­ku­je­my redak­cji za zgo­dę na prze­druk.

O autorze

Leszek Szaruga

(właść. Aleksander Wirpsza) Urodzony 28 lutego 1946 roku w Krakowie. Poeta, prozaik, eseista, tłumacz i krytyk literacki. Współtwórca Nowej Fali. Jest redaktorem „Przeglądu Politycznego” i miesięcznika „Nowaja Polsza”. Laureat Nagrody Kościelskich (1986) oraz nagrody literackiej paryskiej Kultury (1999). Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Czytać bez litości

recenzje / IMPRESJE Leszek Szaruga

Esej Lesz­ka Sza­ru­gi towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wnie­bo­wstą­pie­nie Zie­mi Zuzan­ny Gin­czan­ki w wybo­rze Tade­usza Dąbrow­skie­go.

Więcej

Na progu milczenia

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recen­zja Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki Mój zie­lo­ny osioł. Opo­wia­da­nia, wier­sze, słu­cho­wi­ska Ilse Aichin­ger.

Więcej

Kolaże – fragment posłowia

recenzje / KOMENTARZE Leszek Szaruga

Frag­ment posło­wia Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki Kola­że Her­ta Mül­ler, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 18 kwiet­nia 2013 roku.

Więcej

Dochodzenie do wiersza

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recen­zja Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki zbie­ra­ne, gubio­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Poezje Brechta

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recen­zja Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki Ten cały Brecht Ber­tol­ta Brech­ta.

Więcej

Samotność

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recen­zja Lesz­ka Sza­ru­gi z książ­ki Nigdy samot­niej i inne wier­sze (1912–1955) Got­t­frie­da Ben­na.

Więcej

„ ‘Mężowie’ odpowiedzialni za losy świata nie dorośli do swoich zadań”

debaty / książki i autorzy Leszek Szaruga

Głos Lesz­ka Sza­ru­gi w deba­cie „Czy Nobel zasłu­żył na Róże­wi­cza?”.

Więcej