recenzje / ESEJE

Dochodzenie do wiersza

Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z książki zbierane, gubione Krystyny Miłobędzkiej.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Krystyna Miłobędzka nie musi pisać manifestów poetyckich, wyjaśniać, czym jest dla niej poezja. Niby to było wiadome i wcześniej, lecz najnowszy tom – stanowiący podsumowanie dotychczasowego dorobku autorki, a zarazem, trzeba to wyraźnie powiedzieć, potwierdzający przypuszczenia, że jest to poezja bardzo wysokiej próby – dopowiada rzecz do końca. Mamy do czynienia z “zapisami”. Oczywiście są to zapisy poetyckie, ale jednocześnie, jak podkreśla tytuł zbioru, zapisy “przed wierszem”. Wiersz to wyznaczenie horyzontu tej poezji: być może nieosiągalnego, nieziszczalnego, lecz zarazem wskazującego kierunek, w jakim twórczość ta podąża.

Od razu warto ten kierunek wskazać: jest to dążenie do przekroczenia ograniczeń, jakie wyznaczyła polskiej poezji powojennej twórczość Tadeusza Różewicza, też na swój sposób sytuująca się “przed wierszem”, ale jednocześnie sugerująca, iż wiersz i poezja są (już? jeszcze?) nieosiągalne, niemożliwe. Miłobędzka inaczej: zakłada możliwość wiersza, możliwość poezji. Więcej nawet: ich konieczność. Ich ocalającą moc. Jak ją potwierdzić, to już odrębna sprawa. Jedno nie ulega dla autorki wątpliwości: pisanie, tworzenie “zapisów”, to właśnie owo dochodzenie do wiersza. Zastanawia zresztą ta ostrożność nazewnictwa, ale jednocześnie tłumaczona jest przez fakty:

urwana w ćwierć słowa
za krótko zrobiona na to wszystko
co tu do powtórzenia własnymi siłami

Ten zapis pochodzi z Imiesłowów. Już w jego tytule zapisana została wieloznaczność: z jednej strony jest to nazwa części mowy, z drugiej odczytuje się jako “imiona słów” czy raczej może “imienienie słowami”. Chwyt niewątpliwie wywiedziony z “poezji lingwistycznej”, najbliższy chyba poszukiwaniom Tymoteusza Karpowicza. To pokrewieństwo nie bez znaczenia: Karpowicz podjął przecież wysiłek napisania “księgi niemożliwej”. W tym też kręgu poszukiwań należy chyba umieścić twórczość Miłobędzkiej.

Ogarnięcie całości, pochwycenie wszystkiego, ukazanie pokrewieństw wszystkich elementów świata – słów i rzeczy, kultury i natury – jest dążeniem tej poezji od samego początku. O ile jednak we wczesnych zapisach autorki dominuje – nabudowana na “lingwistycznym” fundamencie – tonacja surrealistyczna, niepozbawiona dość delikatnej ironii, o tyle w chwili obecnej obraz ulega redukcji, liryka ta zaś wyraźnie zyskuje status medytacyjny: skrótowość, kondensacja myśli, aforystyczna niemal zwięzłość to jej cechy najbardziej rzucające się w oczy. Zarazem w tym właśnie tomie można prześledzić ewolucję twórczości od zachłyśnięcia się bogactwem i wielorakością świata do próby wniknięcia w to, co w nim nieredukowalne, co tworzy “materię pierwszą”. Te “porcje” poetyckich zapisów, swoiste “kwanty liryczne”, usiłują zdać sprawę z niemożności pokonania zasadniczej sprzeczności istnienia: nieciągłości doświadczenia składającego się na “to wszystko”, co w “powtórzeniach własnymi siłami” zyskuje ciągłość.

Jedną z najbardziej fascynujących cech tej poezji jest budowanie w niej tajemnych przejść łączących pojęcia abstrakcyjne z konkretem: “zbyt jawna jeszcze, zbyt jabłoń”, także zdolność “wpisywania siebie” w próby pochwycenia rzeczywistości – przy czym chwyt ten jednocześnie ustanawia osobę i uosabia świat – powie zatem Miłobędzka: “pachnę las” (wyraźnie rozpisać to można na złożenia: “jestem lasem, który pachnie”, ale też “sobą sprawiam, że las pachnie”), a zarazem tak skonstruuje tekst, iż, jak w całym cyklu “Pamiętam”, odnajdzie się we wspólnocie przeżywania: “mówi my, klęczy my, wstaje my, śpiewa my”. Pomniejszenie i powiększenie mówiącego “ja” sprawia, że odnajdujemy tu tożsamość mikro- i makroświata, ducha i materii. “Jest” przeradza się w “jestem”, nicość eksploduje istnieniem:

w to olśnienie
to jestnienie
jest nie nie

Podobnych chwytów jest tu więcej: zmierzają wszystkie nie tylko do zabawy słowem (czemu nie?), ale przede wszystkim może do takiej kondensacji przeżycia (zarówno w emocjonalnej, jak i intelektualnej płaszczyźnie), która napełni je sensem wykraczającym poza doznania egzystencjalne. To poezja – jednak poezja i na pewno poezja – życia: radości istnienia, ale zarazem odpowiedzialności za owo istnienie. Odpowiedzialność ta pojmowana jest tu niesłychanie głęboko i – jakże to dziś nie w cenie – poważnie, serio. Bo gdy czytamy skierowane do siebie – ale też do wszelkiego “ty” ukrytego w odkrytym dystansie – słowa: “jesteś tu po to żeby biec żeby bić” lub “dopóki się cała nie przyznam do siebie całej” (oba z cyklu “Pamiętam”), wówczas widzimy owo “ja” poetyckie współuczestniczące w dobrym i złym, biorące na siebie owo dobro i zło. To świat, w którym nie ma jasnych i jednoznacznych podziałów, w którym moje człowieczeństwo łączy kata i ofiarę, pośredniczy między nimi. W tym, jak myślę, wyraża się odwaga tej poezji i z tego też wyrasta przekonanie o byciu “przed wierszem”: przed spełnieniem, przed (niemożliwym?) wyzwoleniem z niezbywalnego napięcia między “tak tak” i “nie nie”. Wiersz możliwy jest po przemienieniu słowa, a przemienienie słowa (i świata zarazem) to odzyskanie w sobie owego “ty”, które jest odbiciem Ty wszechogarniającego:

twoimi rękami wyjąć się (zostać)
roztrwonić się (mieć)
złóż mnie z samych Ty, wyraźniej
będę żadna i liczna

Wielopostaciowość owego Ty (zawsze, od początku tej twórczości pisanego z dużej litery) nie wymaga, jak sądzę, komentarza – wpisała w nie poetka i naturę, i transcendencję (tu zwraca uwagę bogactwo stylistyki: choćby odwołanie się do tonacji modlitewnej), wszystko po prostu: ból i rozkosz, strach i radość, zniszczenie i kreację. Istotne jest natomiast wpisanie w owo Ty własnego “ja” – to lekcja dystansu i lekcja pokory zarazem. Nie przypadkiem przeczytamy jakby sprzeczne z doświadczeniem lektury tych wierszy wyznanie: “wstyd mi, słowa nie są moją mocną stroną”. Tym samym im bardziej wyciszone stają się te wiersze, tym bardziej są donośne, tym głośniejsze. Tym piękniejsze.

O AUTORZE

Leszek Szaruga

(właść. Aleksander Wirpsza) Urodzony 28 lutego 1946 roku w Krakowie. Poeta, prozaik, eseista, tłumacz i krytyk literacki. Współtwórca Nowej Fali. Jest redaktorem „Przeglądu Politycznego” i miesięcznika „Nowaja Polsza”. Laureat Nagrody Kościelskich (1986) oraz nagrody literackiej paryskiej Kultury (1999). Mieszka w Warszawie.

powiązania

Czytać bez litości

recenzje / IMPRESJE Leszek Szaruga

Esej Leszka Szarugi towarzyszący premierze książki Wniebowstąpienie Ziemi Zuzanny Ginczanki w wyborze Tadeusza Dąbrowskiego.

WIĘCEJ

Na progu milczenia

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z książki Mój zielony osioł. Opowiadania, wiersze, słuchowiska Ilse Aichinger.

WIĘCEJ

Kolaże – fragment posłowia

recenzje / KOMENTARZE Leszek Szaruga

Fragment posłowia Leszka Szarugi z książki Kolaże Herta Müller, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 18 kwietnia 2013 roku.

WIĘCEJ

Poezje Brechta

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z książki Ten cały Brecht Bertolta Brechta.

WIĘCEJ

Samotność

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z książki Nigdy samotniej i inne wiersze (1912-1955) Gottfrieda Benna.

WIĘCEJ

"’Mężowie’ odpowiedzialni za losy świata nie dorośli do swoich zadań"

debaty / KSIĄŻKI I AUTORZY Leszek Szaruga

Głos Leszka Szarugi w debacie “Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.

WIĘCEJ

Rozdwojony w sobie*

recenzje / ESEJE Leszek Szaruga

Recenzja Leszka Szarugi z tomu Nawrócenie Maxa Jacoba Piotra Matywieckiego.

WIĘCEJ

Definiując poezje

recenzje / IMPRESJE Adam Poprawa

Esej Adama Poprawy towarzyszący premierze książki zbierane, gubione (1960-2010) Krystyny Miłobędzkiej.

WIĘCEJ

Językowi dać nowy język

recenzje / ESEJE Jacek Hindiuk

Recenzja Jacka Hnidiuka z książki zbierane, gubione (1960-2010) Krystyny Miłobędzkiej.

WIĘCEJ

Po krzyku, przed wierszem. O zapisach poetyckich Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / ESEJE Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Recenzja Katarzyny Kuczyńskiej-Koschany z książki Zbierane, gubione Krystyny Miłobędzkiej.

WIĘCEJ