teksty / Esej

Człowiek nigdy nieukończony

Łukasz Żurek

Recenzja Łukasza Żurka, towarzysząca premierze książki Alis Ubbo Agaty Puwalskiej, wydanej w Biurze Literackim 2 grudnia 2025 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Nasza epo­ka histo­rycz­na cha­rak­te­ry­zu­je się scep­ty­cy­zmem wobec rewo­lu­cyj­nej idei, że świa­do­mość jest aktyw­ną zasa­dą, a nie czymś, co moż­na spój­nie wyja­śnić opi­sem ogra­ni­czo­nym do porząd­ku przy­czy­ny i skut­ku. Samo prze­ko­na­nie, że ludzie aktyw­nie anga­żu­ją się w two­rze­nie świa­ta, w któ­rym żyje­my – krót­ko mówiąc, idea poli­ty­ki – impli­ku­je tę zasa­dę. [1]

„Alis Ubbo” to po fenic­ku tyle, co „bez­piecz­na przy­stań”, ale pią­ta książ­ka poetyc­ka Aga­ty Puwal­skiej noszą­ca tytuł Alis Ubbo to przede wszyst­kim książ­ka opo­wia­da­ją­ca o samej sobie za pomo­cą samej sie­bie. Taka opi­nia może u czę­ści czy­tel­ni­ków wywo­łać nie­po­żą­da­ne sko­ja­rze­nia z nud­na­wym auto­te­ma­ty­zmem, ale nie powin­na. W naj­now­szym tomie Puwal­ska poru­sza bar­dzo wie­le tema­tów, ale pisa­nie o nich nie­ja­ko wymu­sza pisa­nie za pomo­cą figur, fraz czy klu­czo­wych słów poja­wia­ją­cych się w samej książ­ce. I nie cho­dzi w tym o uto­pię mak­sy­mal­ne­go zbli­że­nia komen­ta­rza do tek­stu, lecz o to, że Puwal­skiej uda­je się naj­pierw wytwo­rzyć pod­sta­wo­wą dla książ­ki pro­ble­ma­ty­kę, by następ­nie „opo­wie­dzieć o niej” poprzez tę książ­kę, w tej książ­ce. Czy­ta­jąc Alis Ubbo po raz pierw­szy i pró­bu­jąc spo­rzą­dzić notat­ki na potrze­by tego tek­stu, co chwi­la orien­to­wa­łem się, że to, co wyda­wa­ło mi się zro­zu­mia­łe samo przez się w trak­cie lek­tu­ry, prze­sta­wa­ło takie być w momen­cie, w któ­rym trze­ba było to „coś” sfor­mu­ło­wać w moim języ­ku, języ­ku kry­ty­ka lite­rac­kie­go. Kolej­nym lek­tu­rom rów­nież towa­rzy­szy­ło wra­że­nie ści­słe­go podą­ża­nia za (peł­ną napięć, zapę­tleń i wirów) wewnętrz­ną logi­ką trzech czę­ści książ­ki, któ­ra jed­nak umy­ka­ła mi, jak tyl­ko odry­wa­łem się od czy­ta­nia i zaczy­na­łem pisać kawa­łek komen­ta­rza.

Sądzę, że do napi­sa­nia książ­ki, któ­ra wyma­ga­ła­by od czy­tel­ni­ka odczu­wa­nia jej, mówie­nia i myśle­nia o niej nią samą, Puwal­ska robi­ła już wcze­śniej przy­miar­ki, ale dopie­ro w Alis Ubbo osią­gnę­ła w tej kwe­stii coś w rodza­ju mistrzo­stwa. Począw­szy od PARANOIA BEBOP przez Fun­ky Forest i otwar­te świa­ty poet­ka testo­wa­ła bar­dzo róż­ne wer­sje tomu, któ­ry pod­kre­śla swo­ją cało­ścio­wość i nie­ja­ko wcią­ga czy­tel­ni­ka do swo­je­go wnę­trza: każ­dej z tych ksią­żek bli­żej było do poema­tu niż zbio­ru oddziel­nych wier­szy, każ­da z nich mia­ła swo­ich (naszki­co­wa­nych, pre­tek­sto­wych, roz­my­tych, ale jed­nak) boha­te­rów, podró­żu­ją­cych po światach/miejscach two­rzo­nych wewnątrz tych ksią­żek. I wła­śnie z tego powo­du Alis Ubbo, jako naj­lep­sza reali­za­cja tego spe­cy­ficz­ne­go dla pisar­stwa Puwal­skiej mode­lu książ­ki poetyc­kiej, wyda­je się zapo­wia­dać prze­łom w jej pisar­stwie. Być może przy­szłość bru­tal­nie zwe­ry­fi­ku­je moje przy­pusz­cze­nie, ale po pro­stu nie wiem, co jesz­cze poet­ka może zro­bić w tym mode­lu – w któ­rym już zro­bi­ła spo­ro! – aby nie popaść w epi­goń­stwo wzglę­dem samej sie­bie.

Oczy­wi­ście znacz­nie istot­niej­sze od punk­tów wspól­nych z wcze­śniej­szy­mi książ­ka­mi Puwal­skiej jest to, czym Alis Ubbo wyróż­nia się na ich tle. Poet­ka zaha­cza o to zagad­nie­nie w roz­mo­wie z Artu­rem Bursz­tą:

Zda­rza­ło się, że chcia­łam prze­bodź­co­wać czy­tel­ni­ka, na przy­kład w hace!, bo był to jeden z wąt­ków tej książ­ki. W Alis Ubbo dążę do cze­goś inne­go, o czymś innym chcę opo­wie­dzieć, dla­te­go rów­nie waż­ne, co wyra­zi­ste obra­zy, było dla mnie, by czy­tel­ni­ka nimi nie zmę­czyć, by utrzy­mać jego uwa­gę, a obra­zom dać oddech i prze­strzeń, żeby wybrzmia­ły. W Alis Ubbo obraz jest więc raczej pulsujący(m) punkt(em) za któ­rym podą­ża oko.

I fak­tycz­nie: o ile w przy­pad­ku Fun­ky Forest i otwar­tych świa­tów czy­tel­nik rów­nież był kon­fron­to­wa­ny z nad­mia­rem bodź­ców (choć nie aż tak, jak w hace!), o tyle wewnętrz­ny rytm Alis Ubbo jest znacz­nie spo­koj­niej­szy, a cała książ­ka – bar­dziej sku­pio­na. Język Puwal­skiej w naj­now­szej książ­ce fak­tycz­nie pró­bu­je być „igłą/ któ­ra dotyka/ kro­plą w próż­ni (…)”. A zatem o ile w przy­pad­ku otwar­tych świa­tów Agniesz­ka Soko­łow­ska mogła twier­dzić, że „Puwal­ska pró­bu­je prze­ło­żyć kon­cep­cję sand­bo­xu na struk­tu­rę wier­sza” (z czym pole­mi­zo­wa­ła Bar­ba­ra Rojek), o tyle kie­ru­nek podró­ży po Alis Ubbo jest dość ści­śle wyty­czo­ny. Ale co go wła­ści­wie wyzna­cza? Na naj­ogól­niej­szym pozio­mie: róż­ni­ce w gra­ficz­nym ukła­dzie tek­stów two­rzą­cych każ­dą z trzech czę­ści książ­ki. W otwie­ra­ją­cym tom utwo­rze „dzien­nik pokła­do­wy: jestem mia­stem kil­ku miast” mamy do czy­nie­nia z kil­ku­wer­so­wy­mi, falu­ją­cy­mi „wpi­sa­mi” w quasi-dzien­ni­ku spo­za cza­su, o czym infor­mu­ją puste miej­sca po datach. W utwo­rze „lek­kość odnie­sień: węd­ka się­ga w oce­an” wersy/części wer­sów są nie­rów­no­mier­nie roz­rzu­co­ne na stro­nie, któ­rej bia­ła prze­strzeń sta­no­wi zna­czą­cy ele­ment utwo­ru. (Gra­ficz­na orga­ni­za­cja oraz akwa­tycz­ne obra­zo­wa­nie zachę­ca­ją do odczy­ta­nia utwo­ru w kon­tek­ście Rzu­tu kość­mi… Stéphane’a Mal­lar­mégo, ale nie wiem, ile pali­wa dla inter­pre­ta­cji całej książ­ki dostar­czy­ła­by taka porów­naw­cza lek­tu­ra.) Wresz­cie w „zagu­bio­nych nar­ra­cjach” wyśrod­ko­wa­ne wier­sze, któ­re w ten spo­sób otrzy­mu­ją coś w rodza­ju kon­tu­rów rzeźb (w trzech tytu­łach wier­szy z tej czę­ści poja­wia się sło­wo „rzeź­ba”), kon­tra­stu­ją z par­tia­mi chó­ru umiesz­cza­ny­mi w dol­nym lewym lub pra­wym rogu stro­ny. Każ­da z czę­ści książ­ka wyma­ga dosto­so­wa­nia się do wpi­sa­ne­go w kon­kret­ny układ gra­ficz­ny ryt­mu lek­tu­ry. Kształt tek­stów skła­da­ją­cych się na trzy czę­ści Alis Ubbo jest oczy­wi­ście zna­czą­cy dla poru­sza­nych w książ­ce tema­tów – o czym za chwi­lę. War­to jed­nak zazna­czyć, że koniec koń­ców „gra­ficz­ność” nie domi­nu­je nad tym, o czym chce opo­wie­dzieć Puwal­ska. O co zatem jej cho­dzi? Spo­śród kil­ku splo­tu wąt­ków, jakie orga­ni­zu­ją książ­kę, wybie­ram jeden, któ­ry posta­ram się prze­śle­dzić w mia­rę kon­se­kwent­nie.

***

Takie sło­wa, jak „nar­ra­cja”, „opo­wieść” czy „histo­ria” pra­wie zawsze u autor­ki PARANOIA Bebop mają zna­cze­nie auto­te­ma­tycz­ne i antro­po­lo­gicz­no-psy­cho­lo­gicz­ne. Cho­dzi w nich jed­no­cze­śnie o wiersz/poemat Puwal­skiej oraz o akt usen­saw­nia­nia naszej egzy­sten­cji, opo­wia­da­nia histo­rii o sobie i o świe­cie (a tak­że – o roz­ma­ite pro­ble­my z obo­ma tymi dzia­ła­nia­mi). Nie ina­czej jest w Alis Ubbo. Np. gdy w „dzien­ni­ku pokła­do­wym…” czy­ta­my:

kie­dy sło­wa ukła­dam
nie­ocze­ki­wa­nie
sie­bie ukła­dam

to intu­icyj­nie łapie­my, że mowa zarów­no o nar­ra­ty­wi­zo­wa­niu swo­je­go życia tak, aby zasko­czyć same­go sie­bie, jak i o pisa­niu wier­sza, któ­ry wyda­je się w tym momen­cie zdo­by­wać samo­świa­do­mość (może tak jak Pino­kio, poja­wia­ją­cy się w mot­cie do całej książ­ki dzię­ki cyta­to­wi z Gior­gia Agam­be­na?). W obu przy­pad­kach ukła­da­nie słów po swo­je­mu wyda­je się aktem opo­ru wobec dość przy­gnę­bia­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści „dzien­ni­ka pokła­do­we­go…”, w któ­rej „na smy­czy cho­dzą (…) ludzie zwie­rzę­ta”, zaś słów uży­wa się „tyl­ko po to by zmusić/ innych do mil­cze­nia”. Alis Ubbo roz­po­czy­na się bowiem w cia­snej, sta­łej, bez­al­ter­na­tyw­nej prze­strze­ni, gdzie życie, myśli, gesty tęże­ją w kształt posą­gów, gdzie trze­ba „scho­wać ten entu­zjazm przed świa­tem pochylić/ gło­wę w sku­pie­niu wło­żyć cia­ło do for­my”. Moż­na dopa­try­wać się w lęko­wych, depre­syj­nych frag­men­tach „dzien­ni­ka pokła­do­we­go…” zapi­sów doświad­czeń jakie­goś pod­mio­tu (może samej autor­ki?), jed­nak takie odczy­ta­nie musia­ło­by zigno­ro­wać to, że cały utwór wyda­je się przede wszyst­kim opo­wia­dać nam histo­rię fik­cyj­ne­go „świa­ta mia­sta wnę­trza” („sied­mio­ro bogów szczę­ścia”) rodem z Nie­wi­dzial­nych miast Ita­lo Calvi­no, z któ­rych Puwal­ska wzię­ła mot­to dla swo­je­go utwo­ru.

Inną wer­sję figu­rę o podwój­nym – auto­te­ma­tycz­nym i antro­po­lo­gicz­no-psy­cho­lo­gicz­nym – zna­cze­niu widać rów­nież pod koniec „dzien­ni­ka pokła­do­we­go…”, w któ­rym „sta­wiam miej­sce do ukry­cia rzeź­bię opo­wieść jak kształt (…) jestem mia­stem kil­ku miast” budu­je napię­cie z wcze­śniej­szym „same­mu sobie być miej­scem” (o ety­mo­lo­gicz­nym związ­ku mię­dzy sło­wa­mi „mia­sto” i „miej­sce” wspo­mi­nać chy­ba nie muszę). Albo gdy boha­ter „lek­ko­ści odnie­sień…”, czy­li ham­le­ty­zu­ją­cy „obser­wa­tor”, porzu­ca wła­sną opo­wieść, co „wyma­ga odwagi/ oddzie­le­nia się”, to wie­my, że cho­dzi jed­no­cze­śnie o opo­wieść o sobie, jak i o cią­głe pru­cie się opo­wie­ści, któ­rą czy­ta­my (wątek ten powra­ca w zamy­ka­ją­cym książ­kę wier­szu „sied­miu bogów szczę­ścia”). Inte­re­su­ją­ce jest jed­nak to, że w Alis Ubbo Puwal­ska wyda­je się wra­cać do wspo­mnia­nej figu­ry szcze­gól­nie czę­sto, posze­rza­jąc ją o kolej­ne ele­men­ty i pozwa­la­jąc jej obej­mo­wać coraz więk­sze obsza­ry książ­ki. W „lek­ko­ści odnie­sień…” czy­ta­my: „regu­łą jest nie­prze­wi­dy­wal­ność w tym świecie/ stwo­rzo­nym z ruchu i świa­tła”, a cha­rak­te­ry­sty­ka „tego świa­ta” pasu­je zarów­no do świa­ta-świa­ta, jak i do świa­ta stwo­rzo­ne­go w tym wier­szu (przy­po­mi­nam o typo­gra­ficz­nym świe­tle na stro­nie). Z kolei „oko wpa­trzo­ne w mózg” to jed­no­cze­śnie wyra­zi­sty wiersz intro­spek­cyj­ny i meta­po­etyc­ki, na co napro­wa­dza już pierw­sza stro­fa, w któ­rej odbi­ja się frag­ment z „dzien­ni­ka pokła­do­we­go…” („porząd­ko­wa­nie wsta­wia­nie do gło­wy pasów po któ­rych moż­na rozdzielnie/ myśleć”):

wal­ka o wyeli­mi­no­wa­nie obra­zów i logicz­ny ciąg
zacho­wa­nie połą­czeń kory­ta­rzy
pomię­dzy jed­ną a dru­gą pla­ne­tą

Podob­nie „podwój­ny” cha­rak­ter ma wiersz „kie­dy czło­wiek sta­je się lotem”, będą­cy apo­te­ozą prze­obra­żeń ludz­kie­go cia­ła w sztu­ce awan­gar­do­wej (znaj­dzie­my w nim nie­mal­że ekfra­zę kubi­stycz­ne­go obra­zu: „cia­ło skrę­co­ne jak sznur/ z zała­mań eks­plo­du­je ruch wygięcie/ opusz­cza ramio­na”) oraz moż­li­wo­ści doko­na­nia zmia­ny w sobie, w świe­cie („niemożliwe/ roz­pa­da się w dło­niach”). Być może prze­strze­li­wu­ję inter­pre­ta­cyj­nie, ale przy­naj­mniej po czę­ści z podob­nym pro­ble­mem mie­rzy się wiersz „na czym pole­ga umie­jęt­ność fenik­sa”, któ­ry na posta­wio­ne w tytu­le pyta­nie udzie­la dwóch odpo­wie­dzi:

na wzro­ście z popio­łu czy raczej na zamia­nie
suro­wej ska­ły w tęt­no
zwie­lo­krot­nio­ny ruch

Tam, gdzie w Alis Ubbo poja­wia się bez­ruch, coś sto­ją­ce­go w miej­scu, skoń­czo­ne­go – pomnik, ska­ła, beton, kamień, popiół, akwa­re­la… – tam wie­my, że mamy do czy­nie­nia z czymś nie­po­ko­ją­cym. I m.in. dla­te­go Puwal­ska każe nam pomy­śleć o Fenik­sie jako o arty­ście zamie­nia­ją­cym jakiś mate­riał w „zwie­lo­krot­nio­ny ruch”, wyobra­zić sobie – w ślad za patro­nem książ­ki Mie­czy­sła­wem Szczu­ką – rzeź­bę napę­dza­ną powie­trzem („rzeź­ba napę­dza­na powie­trzem robi pierw­szy krok”), rzeź­bę z pary („rzeź­ba z pary i zatru­te rośli­ny”). Jak­kol­wiek banal­nie by to nie zabrzmia­ło, naj­now­sza książ­ka Puwal­skiej wyda­je mi się więc na róż­ne spo­so­by zain­te­re­so­wa­na tym, że ludzie two­rzą – sie­bie samych, wspól­no­ty, opo­wie­ści o swo­im życiu, świat, w któ­rym żyją, kate­go­rie for­ma­tu­ją­ce postrze­ga­nie tego świa­ta, a tak­że dzie­ła sztu­ki i rze­czy zapeł­nia­ją­ce ten świat – i że z tym, co stwo­rzy­li, muszą się zde­rzać. W tym kon­tek­ście bar­dzo moc­no wybrzmie­wa zakoń­cze­nie wier­sza „dzie­cię por­tu”:

kie­dy do skó­ry
zbli­ża się medu­za kie­dy wol­ność
to odna­le­zie­nie w wodzie parzy powo­lut­ku
w ręce roz­cho­dzi się tok­sy­na żywy prąd

ale to chwi­la
doświad­cze­nie życia
czło­wiek nigdy nie­ukoń­czo­ny dzie­cię
por­tu pora­ża inten­syw­no­ścią

W tym miej­scu lek­tu­ry Alis Ubbo wie­my już, że tytu­ło­wy „bez­piecz­ny port” to jed­no­cze­śnie coś ogra­ni­cza­ją­ce­go, sto­pu­ją­ce­go oraz miej­sce uosa­bia­ją­ce wzmo­żo­ną ruchli­wość, napię­cia, poten­cjał zmia­ny. Tytu­ło­we­mu dzie­cię­ciu por­tu, czy­li czło­wie­ko­wi, zde­cy­do­wa­nie bli­żej do tego dru­gie­go zna­cze­nia. Wol­ność to dla nie­go umie­jęt­ność „odna­le­zie­nia” w wodzie, a pojem­ność tego nie­do­okre­ślo­ne­go zaim­ka­mi sło­wa jest zawrot­na, sko­ro z jed­nej stro­ny obej­mu­je kon­takt ze śro­do­wi­skiem, w któ­rym trze­ba nauczyć się poru­szać (odna­le­zie­nie się w wodzie), z dru­giej doświad­cze­nie egzy­sten­cjal­ne (odna­le­zie­nie sie­bie w wodzie), a z trze­ciej: pora­że­nie przez medu­zę jako wita­li­stycz­ne pobu­dze­nie (odna­le­zie­nie medu­zy w wodzie). Istot­ne wyda­je się jed­nak to, że dzię­ki cią­głe­mu „odnaj­dy­wa­niu” czło­wiek cią­gle two­rzy i nigdy się nie koń­czy. Cho­ciaż jasne jest, że „nie ma świadomości/ że się jest/ na zawsze”, to wła­śnie dzię­ki temu „nie moż­na znu­żyć się/ wiecz­no­ścią” („lek­kość odnie­sień…”), o czym naj­peł­niej mówi wers zamy­ka­ją­cy książ­kę: „wyobraź­nia bie­gnie dale­ko” („sied­mio­ro bogów szczę­ścia”).


Przy­pi­sy:
[1] Ste­van Bra­dić, Con­scio­usness is an acti­ve prin­ci­ple. An Inte­rview with Nicho­las Brown, https://www.academia.edu/50009498/CONSCIOUSNESS_IS_AN_ACTIVE_PRINCIPLE_An_Interview_with_Nicholas_Brown

O autorze

Łukasz Żurek

Ur. 1991, krytyk literacki, filolog, pracownik Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki Filologia lokalna – lokalność filologa. Praktyki literacko-naukowe Stefana Szymutki (Warszawa 2022).

Powiązania

Nieczyste kompozycje

recenzje / ESEJE Łukasz Żurek

Recen­zja Łuka­sza Żur­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Rozwlekłe przypisy do sekularnych egzorcyzmów

debaty / ankiety i podsumowania Łukasz Żurek

Odpo­wiedź Łuka­sza Żur­ka na pole­mi­kę Paw­ła Kacz­mar­skie­go z gło­sem auto­ra w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Co się dzieje z formą, kiedy ktoś się jej boi (lub jej nie widzi)

debaty / ankiety i podsumowania Łukasz Żurek

Głos Łuka­sza Żur­ka w deba­cie „For­my zaan­ga­żo­wa­nia”, towa­rzy­szą­cej pre­mie­rze anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny, któ­ra uka­że się nie­ba­wem w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej