teksty / Esej

Robotnik fabryki asfaltowej

Rafał Wawrzyńczyk

Recenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Krzysztofa Jaworskiego Jak pisałem powieść kryminalną (w tym biednym kraju), wydanej w Biurze Literackim 23 grudnia 2024 r.

Biuro Literackie

Wystar­czy prze­kart­ko­wać Jak pisa­łem powieść kry­mi­nal­ną (w tym bied­nym kra­ju), żeby zdać sobie spra­wę, że Jawor­ski nie napi­sał książ­ki „do czy­ta­nia”. To zna­czy, moż­na oczy­wi­ście ją prze­czy­tać w cało­ści, od deski do deski, ale poży­tek z sumien­ne­go przej­ścia przez jej część zasad­ni­czą, kil­ku­dzie­się­cio­stro­ni­co­wy wypis z rubry­ki kry­mi­nal­nej „Kurie­ra War­szaw­skie­go” z lat 1918–1927, będzie praw­do­po­dob­nie taki jak z prze­czy­ta­nia książ­ki tele­fo­nicz­nej lub kom­plet­ne­go roz­kła­du jaz­dy PKP na Mazow­szu. Albo kalen­da­rza ścien­ne­go, bo z kalen­da­rzem ma ten blok tek­stu naj­wię­cej wspól­ne­go: jest w nim każ­dy dzień roku, a pod każ­dym dniem są infor­ma­cje – tyle że nie o imie­ni­nach czy spo­so­bach na pla­my z ćwi­kły, ale cyto­wa­ne in exten­so donie­sie­nia o pró­bach samo­bój­czych. Donie­sie­nia, dodaj­my, szo­ku­ją­co dokład­ne jak na stan­dar­dy epo­ki, w któ­rej nawet sło­wo „samo­bój­stwo” lepiej pod­da­wać na Face­bo­oku auto­cen­zu­rze i masko­wać w nim lite­ry gwiazd­ka­mi. „Kurier”, a za nim Jawor­ski, są od takich zabie­gów bar­dzo dale­cy. Pozna­je­my imio­na i nazwi­ska, pozna­je­my spo­so­by, moty­wy, nazwy szpi­ta­li, do któ­rych ran­nych lub ran­ne odwie­zio­no. Pozna­je­my adre­sy. Pozna­je­my obra­że­nia. Żeby było nam łatwiej i przy­jem­niej – chy­ba nie­przy­jem­niej – na koń­cu mamy nawet alfa­be­tycz­ny indeks ofiar. Czy­ta­my? Raczej prze­śli­zgu­je­my się wzro­kiem, kon­su­mu­je­my wyim­ki, bie­rze­my na język śmier­tel­nej przy­pra­wy, sko­ro widzi­my, że głów­ne­go dania nie ma.

No, może nie­zu­peł­nie nie ma. Jak pisa­łem… zaczy­na się, jak na Jawor­skie­go, cał­kiem typo­wo, od meta­nar­ra­cyj­nej ramy, w któ­rej nar­ra­tor – przyj­mij­my, że to sam autor – zwie­rza się z pro­ble­mów z pisa­niem. Mniej wię­cej tak jak w „Ctrl+Alt+Del” z Warzyw­nia­ka: „Nie piłem i od kil­ku dni wpa­try­wa­łem się w miga­ją­cy kur­sor edy­to­ra tek­stu, tor­tu­ru­jąc umysł wymy­śle­niem histo­rii, któ­ra oka­za­ła­by się genial­na”. Tym razem boha­ter nie pory­wa się na histo­rię genial­ną, a za radą przy­ja­cie­la chce napi­sać przy­naj­mniej przy­zwo­ity kry­mi­nał, mają­cy zapew­nić mu uzna­nie czy­tel­ni­ków i suk­ces finan­so­wy. O uzna­nie i suk­ces bowiem, jak dono­si przy­ja­ciel, naj­ła­twiej w Pol­sce wła­śnie via „[p]owieści kry­mi­nal­ne o moc­no zary­so­wa­nym wąt­ku oby­cza­jo­wym, wzmoc­nio­ne i wspie­ra­ne przez bra­wu­ro­wy wątek psy­cho­lo­gicz­ny”. Jak jed­nak taką stwo­rzyć? W tym bied­nym kra­ju? Jawor­ski klu­czy, pro­kra­sty­nu­je, prze­glą­da fol­der z seks-spa­mem, roz­ma­wia z panem Wła­dy­sła­wem z lat dzie­więć­dzie­sią­tych, jak zawsze wymi­gu­je się żar­ta­mi, jak zawsze opo­wia­da o pro­ble­mach z używ­ka­mi, a kie­dy w koń­cu zasia­da do pisa­nia, spod pió­ra, czy z kla­wia­tu­ry, spły­wa mu regu­lar­ny hek­sa­metr. Nie­ste­ty. Czy ktoś, kto umie hek­sa­me­trem, będzie w sta­nie moc­no zary­so­wać wątek oby­cza­jo­wy i wes­przeć go wąt­kiem psy­cho­lo­gicz­nym? Żeby czy­tel­nik, czy­tel­nicz­ka, cały rynek czy­tel­ni­ków i czy­tel­ni­czek był szczę­śli­wy? Czy jego wewnętrz­ny Mil­ton poro­zu­mie się z tre­ne­rem fit­ness? I z panem Wła­dy­sła­wem? Jakie jest miej­sce kul­tu­ry wyso­kiej w świe­cie, w któ­rym ist­nie­je cukrzy­ca typu 2? I wód­ka Bał­tyk?

Lwia część pro­zy i poezji Jawor­skie­go krą­ży­ła wokół tych kwe­stii od zawsze, dość wspo­mnieć Filo­lo­ga oto­czo­ne­go „głup­ka­mi” na oddzia­le psy­chia­trycz­nym (Pod prąd) czy alter ego auto­ra, mówią­ce­go cywi­li­za­cji i sztu­ce Zacho­du szy­der­cze „spraw­dzam” z łóż­ka na onko­lo­gii (Do szpi­ku kości). Na ogół do pod­trzy­ma­nia fabu­lar­ne­go napę­du auto­ro­wi Hiper­re­ali­zmu świę­to­krzy­skie­go wystar­cza­ło zary­so­wa­nie tej opo­zy­cji (bios a zoe, w naj­więk­szym skró­cie) i śle­dze­nie, jakie efek­ty – kome­dio­we, prze­raź­li­we, reflek­syj­ne – poja­wia­ją się w wyni­ku dal­sze­go roz­su­wa­nia jej biegunów[1]. Jako uro­dzo­ne­mu humo­ry­ście bli­żej mu było zwy­kle do sytu­acji, w któ­rej to pozy­cja „wznio­sła” kom­pro­mi­tu­je się w bło­cie przed budą z keba­bem, a nie odwrot­nie; sytu­acje, w któ­rych przy­go­dy „krzep­kich mło­dzień­ców z kija­mi bejs­bo­lo­wy­mi” sta­wa­ły się pre­tek­stem do sfor­mu­ło­wa­nia wyż­szo­ścio­we­go sądu moral­ne­go, nale­żą w jego pisar­stwie raczej do rzad­ko­ści i poja­wia­ją się głów­nie w książ­kach póź­niej­szych. To stąd ten nihi­li­stycz­ny, zbi­ja­ją­cy z tro­pu ani­musz, jaki mia­ły (i mie­wa­ją) zapi­sy doku­men­tu­ją­ce przy­go­dy boha­te­rów o inte­li­genc­kim rysie, uda­ją­cych się w piel­grzym­kę na sta­cję ben­zy­no­wą po piwo 6,5% czy komen­tu­ją­cych „owło­sio­ne cyce Mary­lin Mon­roe”. Jawor­skie­mu po pro­stu dobrze w faso­nie à la radziec­ki saty­ryk, Jero­fie­je­wow­ski upa­dły filo­zof czy smut­no-śmiesz­ny obe­riu­ta: jest rze­czy­wi­stość Wenus z Milo, owszem, ale jest i rze­czy­wi­stość Lubel­skiej Cytry­nów­ki, dwor­ca w Ostrow­cu i poda­gry, i ta dru­ga, sza­now­ni pań­stwo, ta dru­ga rze­czy­wi­stość, o czym to ja mia­łem… A tak, ta dru­ga, rze­czy­wi­stość numer dwa, jest bar­dziej nama­cal­na, krwi­sta, by tak rzec, sądy zaś o niej – bliż­sze ser­cu, a nawet! nawet bar­dziej zdat­ne do fal­sy­fi­ka­cji w sen­sie Kuh­na, jeśli­by już ktoś żądał, praw­da, ocze­ki­wał… Wczu­wam się w celu ilu­stra­cyj­nym: tak mniej wię­cej roz­wi­ja­ła się nar­ra­cja Jawor­skie­go, nie­prze­rwa­nym zyg­za­kiem pomię­dzy atrak­to­ra­mi abso­lut­ne­go roz­kła­du i napo­wietrz­nych pała­ców kul­tu­ry. I tak dzie­je się też w nowej książ­ce, a raczej – tak dzie­je się w nowej książ­ce do pew­ne­go momen­tu. Nagle Jawor­ski pisze w niej bowiem „I nagle”, po czym ser­wu­je potok śmier­ci i cier­pie­nia, o któ­rym wspo­mi­na­li­śmy na począt­ku.

Przez chwi­lę wyglą­da on na żart, ale żart ma puen­tę, a ten nie chce się skoń­czyć. Jest inten­syw­ny, ale jest inten­syw­ny w każ­dym punk­cie, jak muzy­ka „dyna­mi­sta­tycz­na”, na przy­kład noise, któ­ry mimo eks­tre­mal­nej dyna­mi­ki sta­je się w dłuż­szej eks­po­zy­cji oso­bli­wie prze­wi­dy­wal­ny, nie­ru­cho­my, w koń­cu nużą­cy. O co tu cho­dzi? Co zna­czy ten kilo­me­tro­wy dan­se maca­bre, wysy­pi­sko losów, puz­zle gro­zy z tysią­ca ele­men­tów? Opi­sem jed­ne­go, dwóch, sied­miu samo­bójstw jeste­śmy w sta­nie się prze­jąć, ale od daw­ki stu czy trzy­stu „huma­ni­stycz­ny” wstrząs nie jest moż­li­wy. Nad siat­ką utka­ną z przy­pad­ków wią­żą się myśli inne­go rodza­ju; czy o nie Jawor­skie­mu cho­dzi? O sta­ty­sty­kę? Eko­no­mię? Może tak, w koń­cu powta­rza się w tej książ­ce o „bied­nym kra­ju”. Czy kraj jest bied­ny, bo nie rozu­mie swo­jej obec­nej, a zwłasz­cza prze­szłej bie­dy? Czy tą lawi­ną czar­nej praw­dy Jawor­ski wypi­su­je się z „wypraw w dwu­dzie­sto­le­cie” ska­żo­nych grze­chem orien­ta­li­zmu, roman­ty­zu­ją­cych – już samą fabu­la­ry­za­cją – epo­kę prze­raź­li­wej bie­dy? Czy w Jak pisa­łem… widzi­my anty-Deh­ne­la? „Widzi­my”, a nie „czy­ta­my”, bo prze­ci­wień­stwem i odtrut­ką na  n a p i s a n e  histo­rie pań Szczu­pa­czyń­skich jest histo­ria  n i e n a p i s a n a, a tyl­ko zapro­jek­to­wa­na, zasu­ge­ro­wa­na, osa­dzo­na w nie­moż­li­wym do pod­wa­że­nia fun­da­men­cie z fak­sy­mi­liów? Bez pię­ter „lite­ra­tu­ry”?

„Korzy­staj mądrze”, pisze Jawor­ski, wykła­da­jąc na stół plan­szę do gry we współ­cze­sne pożyt­ki z histo­rii. Jesz­cze raz – któ­ry to już z kolei – przy­po­mi­na, że tyleż co pisa­rzem, jest i meta­pi­sa­rzem, arty­stą kon­cep­tu­al­nym zain­te­re­so­wa­nym warun­ka­mi ist­nie­nia lite­ra­tu­ry i pro­ble­ma­ty­zu­ją­cym pro­ces jej two­rze­nia. Jak pisa­łem… jest prze­cież tytu­łem prze­wrot­nym nie tyl­ko dla­te­go, że anon­so­wa­na w nim powieść nie powsta­je; jest nim rów­nież dla­te­go, że rela­cja z jej nie­pi­sa­nia jest, w ogrom­nym stop­niu, napi­sa­na przez kogoś inne­go niż Jawor­ski (czy­li ano­ni­mo­wych dzien­ni­ka­rzy i dzien­ni­kar­ki „Kurie­ra”). Nie pierw­sza to oka­zja, kie­dy autor Cza­su trium­fu gołę­bi prze­twa­rza cudzy tekst, ogra­ni­cza­jąc swo­ją rolę do orga­ni­za­to­ra mate­ria­łu i poszu­ku­jąc nowych odmian poezji w tek­ście wtór­nie sfał­do­wa­nym. Tak było w cut-upach z 10 poema­tów ele­men­tar­nych dla dzie­ci, tak było w Powro­cie na łono ojczy­zny Juliu­sza Sło­wac­kie­go, krót­kim „poema­cie” zło­żo­nym w cało­ści z gaze­to­we­go tek­stu opu­bli­ko­wa­ne­go w 1927 w „Pola­ku we Fran­cji”, któ­ry poeta tyl­ko podzie­lił na stro­fy nume­ro­wa­ne dum­ny­mi cyfra­mi rzym­ski­mi i zwień­czył podob­nie sfor­ma­to­wa­ną notą bibliograficzną[2]. I cho­ciaż pyta­ny tu i ówdzie o pożyt­ki, jakie ma z nauko­we­go zaj­mo­wa­nia się pol­skim futu­ry­zmem, Jawor­ski odże­gnu­je się od jakich­kol­wiek związ­ków arty­stycz­nych z nur­tem, to wyda­je się, że moż­na mówić o wpły­wie, jaki ma na nie­go sama prak­ty­ka pra­cy ze źró­dło­wy­mi tek­sta­mi z epo­ki.

Bar­dzo nie chciał­bym jed­nak, żeby Jak pisa­łem… potrak­to­wać jak repry­men­dę, któ­rą uzbro­jo­ny w wie­dzę histo­rycz­ną filo­log daje eks­pan­syw­nej kul­tu­rze (jak: kul­tu­rze bak­te­rii) pol­skiej powie­ści mer­kan­tyl­nej (tu: kry­mi­na­łu): „wymy­śla­cie swo­je fidry­gał­ki, to wymy­ślaj­cie, ale wiedz­cie, że gdzieś, poza zasię­giem wasze­go rada­ru, leży zło­że praw­dzi­we­go zła, na któ­re­go eks­plo­ra­cję wasze przed­się­bior­cze milieu nie ma pomy­słu”. Pomy­słu albo „arty­stycz­nych moż­li­wo­ści”. Albo nawet „moral­ne­go pra­wa”. Zamiast tego pro­po­no­wał­bym wejść w kon­takt z nowym tek­stem Jawor­skie­go na zasa­dach zna­nych z obie­gu gale­ryj­ne­go i muze­al­ne­go: potrak­to­wać go jak „trud­ny obiekt” sztu­ki współ­cze­snej, zorien­to­wa­ny nie na wąsko­pa­smo­wy, ten­den­cyj­ny prze­kaz, a na wpra­wie­nie w ruch, jak chma­ry dro­nów, naszych inter­pre­ta­cyj­nych i sko­ja­rze­nio­wych kom­pe­ten­cji. Obiekt trud­ny, ale nie izo­lo­wa­ny, bo wpi­su­ją­cy się w dłu­gie pasmo „seg­men­to­wych obiek­tów tek­sto­wych”, jakich Jawor­ski w swo­im pisar­stwie już tro­chę wytwo­rzył (takie bywa­ły zapi­sy w Bata­lio­nie misiów, taką „poklat­ko­wą” struk­tu­rę miał Shel­ley toną­cy, takie są SMS‑y zebra­ne, takie jest Do szpi­ku kości, w któ­rym ujed­no­li­ca­ją­cą rolę peł­nią fisz­ki tytu­łów). Obiekt, w któ­rym Jawor­ski podob­nie jak w swo­jej póź­nej poezji krę­ci się wokół wlo­tu do nico­ści – tym razem aku­rat nie tym prze­zna­czo­nym dla nie­go – i odu­rzo­ny jej bli­sko­ścią eks­kla­mu­je: tak jest, tak wła­śnie to się dzie­je, tu kła­dę mate­riał dowo­do­wy. Dłu­ga, czar­na, może okop­co­na, skrę­co­na gąsie­ni­ca w ska­li 20:1, albo miech, albo ten har­mo­nij­ko­wy pysk, jakie mie­wa­ły daw­ne apa­ra­ty; coś w rodza­ju „brył życio­ry­sów” Nor­ma­na Leto albo rzeźb Hen­ry­ka More­la. Tak widzę bry­łę śmier­ci przy­go­to­wa­ną przez Jawor­skie­go. Obok, w gablo­tach, jakieś malut­kie odpo­wied­ni­ki wier­szy z ostat­nich tomów, „świę­te przed­mio­ty” z Cere­mo­nii, w któ­rych drze­mią jesz­cze „mini­mal­ne por­cje ener­gii”.

Co powie­dzie­li­by­śmy na takie­go Jawor­skie­go? Co, gdy­by­śmy pod jego nie­po­wa­gą odsło­ni­li oczy­wi­stą powa­gę, ale pod nią, jesz­cze głę­biej, coś, co nie jest ani powa­gą, ani nie­po­wa­gą, tyl­ko, no wła­śnie, czym? Strasz­nym dziec­kiem? Kru­chą cza­plą bro­dzą­cą w sta­ro­rze­czu ducho­we­go dzie­dzic­twa Zacho­du? Już bzy­czą i krą­żą nasze dro­ny.

Przy­pi­sy:
[1] „Prze­paść / mię­dzy kul­tu­rą a natu­rą pogłę­bia się”, pisał w wier­szu Zima z tomu Kame­ra­den.
[2] https://krzysztofjaworski.blogspot.com/2014/09/rocznice-wybrane.html

O autorze

Rafał Wawrzyńczyk

Ur. 1980 w Tomaszowie Mazowieckim. Pisuje o poezji i muzyce współczesnej. Laureat Grand Prix Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych „Kropka” (2018), felietonista „Ruchu Muzycznego”. Razem z Miłoszem Biedrzyckim przełożył Błękitną wieżę Tomaža Šalamuna (2019), a z Dawidem Kujawą i Jakubem Skurtysem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (2020).

Powiązania

Wahadło otwiera swoje pąki

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie Jaku­ba Gra­bia­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Martwa natura ze spienionym mydłem

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Księ­ga rze­czy Ale­ša Šte­ge­ra w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Bie­drzyc­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 lip­ca 2022 roku.

Więcej

W sprawie pionu

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki stresz­cze­nie pie­śni Jul­ka Rosiń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 mar­ca 2022 roku.

Więcej

Coś dla ojca

wywiady / o książce Marcin Mokry Rafał Wawrzyńczyk

Roz­mo­wa Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka z Mar­ci­nem Mokrym, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żywe linie nowe usta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 lute­go 2022 roku.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2005

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Domi­ni­ka Bie­lic­kie­go, Mar­ci­na Jago­dziń­skie­go, Łuka­sza Jaro­sza, Szcze­pa­na Kopy­ta, Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, Mariu­sza Grze­bal­skie­go i Mar­ty Pod­gór­nik pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Dane są punkty A, B, C

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: rekomendacja nr 11

debaty / ankiety i podsumowania Rafał Wawrzyńczyk

Głos Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Karlheinz Rybicki

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pod­ręcz­nik nauko­wy dla oni­ro­nau­tów (1998–2018) Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 mar­ca 2018 roku.

Więcej

O Raju w obrazkach

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kac­pra Bart­cza­ka, Ane­ty Kamiń­skiej, Kami­la Zają­ca i Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka o książ­ce Raj w obraz­kach D.J. Enri­gh­ta.

Więcej

Oddychanie wcale nie jest takie złe

wywiady / o książce Grzegorz Wróblewski Krzysztof Jaworski

Roz­mo­wa Grze­go­rza Wró­blew­skie­go z Krzysz­to­fem Jawor­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Jak pisa­łem powieść kry­mi­nal­ną (w tym bied­nym kra­ju), wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 grud­nia 2024 r.

Więcej