Stacja Literatura 25: Podsumowanie

„Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” – pod tym wie­lo­znacz­nym hasłem, pocho­dzą­cym ze wstę­pu do zbio­ru ese­jów Char­le­sa Bern­ste­ina, odby­ła się 25. edy­cja Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

 

 

„Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” – pod tym wie­lo­znacz­nym hasłem, pocho­dzą­cym ze wstę­pu do zbio­ru ese­jów Char­le­sa Bern­ste­ina, odby­ła się 25. edy­cja Sta­cja Lite­ra­tu­ra. Choć do ostat­niej chwi­li nie było pew­no­ści, czy sytu­acja epi­de­mio­lo­gicz­na nie pokrzy­żu­je pla­nów orga­ni­za­to­rów, to uda­ło się dopro­wa­dzić do reali­za­cji jubi­le­uszo­wej edy­cji impre­zy z nie­mal tym samym pro­gra­mem, któ­ry został przy­go­to­wa­ny jesie­nią 2019 roku. I cho­ciaż nie­któ­rzy mogli wyobra­żać sobie jubi­le­usz naj­star­sze­go pol­skie­go festi­wa­lu lite­rac­kie­go w bar­dziej hucz­nej for­mu­le, to za suk­ces moż­na uznać fakt, iż na czte­ry dni mię­dzy 10 a 13 wrze­śnia Stro­nie Ślą­skie sta­ło się znów arty­stycz­ną enkla­wą. By impre­za mogła dojść do skut­ku i moż­li­we było zacho­wa­nie reżi­mu sani­tar­ne­go, koniecz­ne oka­za­ło się zmniej­sze­nie licz­by uczest­ni­ków z nie­mal pół tysią­ca do 150 osób. W cią­gu ćwierć­wie­cza impre­zy nigdy nie było tak mało widzów wyda­rzeń przy­go­to­wa­nych przez Biu­ro Lite­rac­kie, ale też nigdy nie wytwo­rzy­ła się tak wspa­nia­ła, pra­wie rodzin­na atmos­fe­ra.

 

„Poetyc­kie dzia­ła­nie jest rów­nie fun­da­men­tal­ne dla naszej demo­kra­cji, jak kar­ta praw – jest czymś, co moż­na świę­to­wać z entu­zja­zmem i przy­jem­no­ścią” – dekla­ru­je Char­les Bern­ste­in, gość spe­cjal­ny festi­wa­lu, jed­no­znacz­nie wska­zu­jąc uni­wer­sal­ną, a zara­zem alter­na­tyw­ną dla stan­dar­dów ryn­ko­wych, opie­ra­ją­cych się wyłącz­nie na rachun­ku eko­no­micz­nym, war­tość poezji, rozu­mia­ną sze­rzej niż jedy­nie w ramach lite­rac­kich – war­tość huma­ni­stycz­ną. Kolek­tyw­ność i zbio­ro­wość „sie­dzą” w poezji, są jej spo­iwem. To prze­ko­na­nie – odmie­nia­ne przez roz­ma­ite lite­rac­kie dyk­cje, języ­ki i poety­ki – mani­fe­sto­wa­ło się pod­czas tego­rocz­nej edy­cji szcze­gól­nie moc­no. Po raz kolej­ny ujaw­nił się wspól­no­to­wy wymiar Sta­cji Lite­ra­tu­ra – festi­wa­lu, któ­ry nie negu­je wyjąt­ko­wo­ści poszcze­gól­nych uczest­ni­ków i uczest­ni­czek, ale stwa­rza prze­strzeń do wza­jem­nej inspi­ra­cji, wymia­ny myśli i roz­wo­ju. Wyraź­nie było widać to już pod­czas otwie­ra­ją­cej festi­wal deba­ty „Ludzie ze Sta­cji” pro­wa­dzo­nej przez Karo­la Mali­szew­skie­go.

 

Tra­dy­cją festi­wa­lo­wych pod­su­mo­wań jest ankie­ta, któ­ra sta­no­wi nie tyle „ple­bi­scyt”, ile real­ne narzę­dzie wpły­wu gości i uczest­ni­ków Sta­cji na kształt kolej­nych edy­cji wyda­rze­nia. Przy oka­zji jubi­le­uszo­wej edy­cji odpo­wie­dzi prze­sła­ło bli­sko 70% uczest­ni­ków i uczest­ni­czek. Jaki obraz Sta­cji Lite­ra­tu­ra wyła­nia się z tych gło­sów? Przede wszyst­kim domi­nu­je radość, że mimo pan­de­micz­nych ogra­ni­czeń, duże­go ryzy­ka, mniej­szej licz­by uczest­ni­ków i gości uda­ło się dopro­wa­dzić do spo­tka­nia w Stro­niu Ślą­skim i Sien­nej. „Wbrew pozo­rom zmniej­sze­nie licz­by uczest­ni­ków zadzia­ła­ło na plus – łatwiej było nawią­zać kon­takt” – wska­zu­je jed­na z uczest­ni­czek. „Czu­li­śmy się od sie­bie dalej, tro­chę dalej nawet niż te dwa prze­pi­so­we metry. Ale nadal – na Sta­cji jak w domu. Nawet jeśli dziw­nym, bo w remon­cie i z domow­ni­ka­mi na przy­mu­so­wym urlo­pie”. Cie­szą entu­zja­stycz­ne gło­sy tych, któ­rzy w tym roku uczest­ni­czy­li w Sta­cji Lite­ra­tu­ra po raz pierw­szy, a było to spo­re gro­no twór­ców. „To mój pierw­szy festi­wal, a od razu poczu­łam się jak w domu. Poziom bar­dzo wyso­ki i to daje kopa moty­wa­cji do roz­wo­ju!”. „Byłem na Sta­cji po raz pierw­szy – mam nadzie­ję wró­cić za rok” – to tyl­ko poje­dyn­cze z prze­sła­nych gło­sów.

 

Gdy­by wyni­ki ankie­ty potrak­to­wać jako pre­tekst do cha­rak­te­ry­sty­ki uczest­ni­ków i uczest­ni­czek Sta­cji Lite­ra­tu­ra 25, to sło­wem, któ­re mogło­by naj­le­piej ująć bogac­two tej gru­py, jest „róż­no­rod­ność”. Podob­nie jak przed rokiem opi­nie publicz­no­ści roz­ło­ży­ły się mię­dzy wszyst­kie festi­wa­lo­we wyda­rze­nia, pre­mie­ry czy czy­ta­ją­cych auto­rów. Cemen­tu­je się tym samym prze­ko­na­nie, że wspól­no­ta uczest­ni­ków, gości, auto­rów – sło­wem: wszyst­kich, któ­rzy współ­two­rzą festi­wal – to oso­by „anty­ple­bi­scy­to­we”, cenią­ce kolek­tyw­ną pra­cę i deba­tę bar­dziej niż ran­kin­gi (poje­dyn­cze oso­by odmó­wi­ły wska­za­nia naj­lep­szych pro­wa­dzą­cych czy naj­cie­kaw­szych czy­tań wła­śnie ze wzglę­du na zespo­ło­wy cha­rak­ter tych wyda­rzeń). Osta­tecz­nie naj­moc­niej­szy­mi punk­ta­mi pro­gra­mu oka­za­ły się spo­tka­nie z Char­le­sem Bern­ste­inem wokół pre­mie­ry tomu „Świat w ogniu”, czy­ta­nia z cyklu Muzy­ka sło­wa z tomów „Zabaw­ne i zba­wien­ne”, „POGO GŁOSEK”, „Wtra­ce­nie” i „Dru­ga oso­ba”, otwie­ra­ją­ce festi­wal wyda­rze­nie z udzia­łem auto­rów i auto­rek z zeszło­rocz­ne­go Poło­wu, a tak­że emo­cjo­nu­ją­ca deba­ta „Nowe języ­ki poezji”. Nie zawie­dli tak­że pro­wa­dzą­cy – „szcze­gól­nie bra­wu­ro­wo” wypa­dło pro­wa­dze­nie Jaku­ba Skur­ty­sa, ale gło­sy uzna­nia zbie­ra­li tak­że: Karol Mali­szew­ski, Joan­na Orska, Joan­na Muel­ler, Juliusz Pie­li­chow­ski, Jerzy Jar­nie­wicz czy Joan­na Roszak.

 

W cen­trum Sta­cji Lite­ra­tu­ra były jak zawsze czy­ta­nia z pre­mie­ro­wych ksią­żek. Świa­do­mie wybra­na for­mu­ła spo­tka­nia twór­ców o odmien­nych dyk­cjach, na róż­nych eta­pach karie­ry lite­rac­kiej – zarów­no mistrzów, jak i debiu­tan­tów – gdzie wszy­scy czy­ta­ją na rów­nych zasa­dach, spo­tka­ła się z dobrym przy­ję­ciem ze stro­ny uczest­ni­ków: „dez­ak­tu­ali­za­cja podzia­łów ze wzglę­du na wiek, doświad­cze­nie twór­ców” to wiel­ka war­tość festi­wa­lu. W ankie­tach powta­rza­ły się wyra­zy uzna­nia za „podej­ście do sce­nicz­ne­go przed­sta­wia­nia utwo­rów poetyc­kich i pro­za­tor­skich”. Pisa­no też o „ciar­kach na czy­ta­niach auto­rów przed i po debiu­cie”. Choć nie było takiej pre­zen­ta­cji, któ­rej nikt nie wska­zał­by jako „tej naj­waż­niej­szej”, to wśród naj­bar­dziej zapa­da­ją­cych w pamięć auto­rów zna­leź­li się Adam Kacza­now­ski („to były fajer­wer­ki”), Kata­rzy­na Szau­liń­ska („cha­ry­zma­tycz­na”), Michał Myt­nik („jest jed­nym z tych, co zmie­nia­ją wier­szo­wa­nie w Pol­sce”) i Paweł Har­len­der („tak się powin­no czy­tać”). Szcze­gól­ne pan­de­micz­ne realia, w jakich odby­ła się 25. edy­cja, unie­moż­li­wi­ły czy­ta­nie „na żywo” nie­któ­rym auto­rom – na tę oko­licz­ność zosta­ły przy­go­to­wa­ne nagra­nia z ich udzia­łem. Okla­ski po festi­wa­lo­wej pre­zen­ta­cji są czymś natu­ral­nym, ale jeże­li dosta­je je autor, któ­ry jest obec­ny jedy­nie za pośred­nic­twem wcze­śniej przy­go­to­wa­ne­go fil­mu, to ozna­cza, że wyda­rzy­ło się coś nie­zwy­kłe­go. W ten spo­sób przy­ję­te zosta­ło czy­ta­nie Boh­da­na Zadu­ry z tomu Sek­cja zabójstw.

 

Uczest­ni­cy ankie­ty mają wła­sne lite­rac­kie gusta, sami szu­ka­ją swo­ich ulu­bio­nych twór­ców i ksią­żek. Na jubi­le­uszo­wą edy­cję festi­wa­lu Biu­ro Lite­rac­kie przy­go­to­wa­ło aż 26 pre­mier – zróż­ni­co­wa­nych sty­li­stycz­nie i for­mal­nie – z któ­rych wszyst­kie zna­la­zły na Sta­cji swo­ich czy­tel­ni­ków (war­to wspo­mnieć, że nie­któ­re tomy na festi­wa­lu mia­ły swo­je pra­pre­mie­ry). Naj­więk­szą popu­lar­no­ścią cie­szył się wybór wier­szy Char­le­sa Bern­ste­ina Świat w ogniu przy­go­to­wa­ny przez Kac­pra Bart­cza­ka, ale zale­d­wie dwa gło­sy mniej uzy­skał alma­nach Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2019. Jed­nak w festi­wa­lo­wej księ­gar­ni to wybór próz Eli­za­beth Bishop w tłu­ma­cze­niu Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, Andrze­ja Sosnow­skie­go i Mar­ci­na Szu­stra oka­zał się naj­czę­ściej kupo­wa­nym tytu­łem. Sta­ło się już tra­dy­cją, że festi­wa­lo­wa publicz­ność ceni sobie spo­tka­nia z tłu­ma­cza­mi i nowe książ­ki prze­kła­do­we. Z uzna­niem przy­ję­te zosta­ły nowe prze­kła­dy kla­sy­ki euro­pej­skiej poezji: Mirol­ju­ba Todo­ro­vi­cia, Salva­do­ra Espriu, Wil­lia­ma Blake’a, Oto­na Župa­nči­ča oraz współ­cze­sne pro­zy: Nata­šy Kram­ber­ger i Réki Mán-Vár­he­gyi. Jeśli doda­my do tego nie mniej inte­re­su­ją­ce wyda­rze­nia z udzia­łem auto­rów nowych tomów poetyc­kich: Joan­ny Roszak, Alek­san­dra Tro­ja­now­skie­go, Jac­ka Deh­ne­la i Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go, a tak­że spo­tka­nia z serii 25}25 (Kar­po­wicz, Góra, Pod­gór­nik, Róże­wicz, Tka­czy­szyn-Dyc­ki, Woja­czek, Zadu­ra) – to otrzy­ma­my prób­kę tego, co na lite­rac­kich fron­tach współ­cze­snej lite­ra­tu­ry naj­cie­kaw­sze.

 

Na arty­stycz­ny wymiar Sta­cji Lite­ra­tu­ra skła­da się tak­że doce­nio­na przez publicz­ność „papie­ro­wa” sce­no­gra­fia (autor­stwa Damia­na Bana­sza). „Sce­no­gra­fia miej­sca­mi ope­ru­ją­ca dwu­znacz­ny­mi sym­bo­la­mi była świet­na” – czy­ta­my w nade­sła­nych ankie­tach. Za opra­wę gra­ficz­ną odpo­wia­da­ła w tym roku Marian­na Szty­ma – autor­ka więk­szo­ści okła­dek do festi­wa­lo­wych ksią­żek. Choć domi­nu­je prze­ko­na­nie, że pra­ce artyst­ki są „ory­gi­nal­ne, świe­że, urze­ka­ją­ce”, a festi­wa­lo­wy pla­kat „moż­na z powo­dze­niem powie­sić w poko­ju na ścia­nie”, to zda­niem czę­ści osób bar­dziej odpo­wied­nia była­by bar­dziej rady­kal­na, mini­ma­li­stycz­na este­ty­ka. Muzy­kę do wszyst­kich wyda­rzeń przy­go­to­wał Domi­nik Stry­char­ski, któ­ry – podob­nie jak przed rokiem Paweł Szam­bur­ski – wyrósł na praw­dzi­wą gwiaz­dę festi­wa­lu, co przy­pie­czę­to­wał fina­ło­wym kon­cer­tem z Agniesz­ką Judyc­ką. Uczest­ni­cy zgod­nie pisa­li: „muzy­ka cudow­nie skom­po­no­wa­na z wier­sza­mi”, „Domi­nik robi super kli­mat – to były świet­ne, fre­esty­lo­we pro­po­zy­cje”. Jeśli w przy­szło­ści przyj­dzie nam jesz­cze reali­zo­wać festi­wal z wyko­rzy­sta­niem nagra­nych czy­tań, to będzie­my mieć na uwa­dze wska­zów­ki z tego­rocz­nych ankiet, by muzy­ka była wte­dy tro­chę bar­dziej wyci­szo­na.

 

Nie było­by Sta­cji Lite­ra­tu­ra bez Pra­cow­ni, któ­re na dobre zro­sły się z impre­zą Biu­ra Lite­rac­kie­go. To w nich uczest­ni­cy festi­wa­lu mogą sku­pić się na naj­waż­niej­szych obsza­rach swo­jej twór­czej aktyw­no­ści. Zgod­nie z pier­wot­ny­mi zało­że­nia­mi mia­ło odbyć się aż dzie­więt­na­ście Pra­cow­ni. Nie­ste­ty część tych pla­nów pokrzy­żo­wa­ła pan­de­mia. Na miej­scu odby­ły się więc wyłącz­nie pra­cow­nie w ramach pro­jek­tów wydaw­ni­czych (Twór­cza, Pierw­szej książ­ki wier­szem, Pierw­szej książ­ki pro­zą, Po debiu­cie, Badań lite­rac­kich), a tak­że Pra­cow­nia kadro­wa dla księ­ga­rzy, dys­try­bu­to­rów ksią­żek oraz fina­li­stów kon­kur­su „Wier­sze i opo­wia­da­nia doraź­ne”. Jak co roku w ankie­tach powra­ca­ło pyta­nie, czy zaję­cia w ramach Pra­cow­ni nie mogły­by trwać dłu­żej. Taki nie­do­syt to dowód na to, jak duża jest potrze­ba tego typu pra­cy nad tek­stem, i potwier­dze­nie dobre­go dobo­ru pro­wa­dzą­cych. „Zajęć tro­chę za mało” – pisze jeden z uczest­ni­ków – „ale za mało tak­że dla­te­go, że były po pro­stu inte­re­su­ją­ce i na pew­no coś cie­ka­we­go i waż­ne­go dla wła­sne­go pisa­nia moż­na było z nich wycią­gnąć”. „Warsz­ta­ty bar­dzo mnie zain­spi­ro­wa­ły. Chce­my wię­cej!” – wtó­ru­ją inni uczest­ni­cy.

 

Pochwa­ły zebra­li wła­ści­wie wszy­scy pro­wa­dzą­cy, fina­li­ści pro­jek­tów wydaw­ni­czych potra­fi­li doce­nić wyko­na­ną przez nich pra­cę (tak­że tę w try­bie kon­sul­ta­cji onli­ne jesz­cze przed festi­wa­lem). „Trud­no o więk­sze zaan­ga­żo­wa­nie niż to, z jakim pra­co­wał z nami Adam Kacza­now­ski”. „Kac­per Bart­czak to chy­ba naj­lep­szy ze wszyst­kich Pro­wa­dzą­cych ze Sta­cji. Widać po nim aka­de­mic­ki sznyt, nie­zbęd­ny przy pro­wa­dze­niu lite­rac­kich warsz­ta­tów na wyso­kim pozio­mie. Tak sobie wyobra­żam zaję­cia cre­ati­ve wri­ting na uczel­niach w USA (i nie tyl­ko)”. „Pro­wa­dzą­cy z Pra­cow­ni kadro­wej byli napraw­dę rewe­la­cyj­ni”. „Spo­sób, w jaki Joan­na Muel­ler popro­wa­dzi­ła zaję­cia, zasłu­gu­je na naj­wyż­szą oce­nę. Wyko­na­ła z nami kolo­sal­ną pra­cę”. „Po takie spo­tka­nia z wier­sza­mi jeż­dżę na Sta­cję!”. „Warsz­ta­ty z Dawi­dem Mate­uszem nie­sa­mo­wi­cie dużo mi dały. Wytwo­rzył na zaję­ciach i przed nimi świet­ną, rów­no­ścio­wą atmos­fe­rę – każ­dy chciał każ­de­mu pomóc i dora­dzić”. „Mar­ta Pod­gór­nik spi­sa­ła się świet­nie”. „Pro­wa­dzą­cy (Jakub Korn­hau­ser) zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szy, z jakim­kol­wiek do tej pory pra­co­wa­łem na warsz­ta­tach. Pro­fe­sjo­nal­ny, przy­go­to­wa­ny, zaan­ga­żo­wa­ny”.

 

Sta­cja Lite­ra­tu­ra po raz kolej­ny sko­rzy­sta­ła z gościn­nych pro­gów CETiK‑u, któ­ry musiał spro­stać nie tyl­ko lite­rac­kie­mu oblę­że­niu, ale tak­że wymo­gom sani­tar­no-epi­de­mio­lo­gicz­nym. Nie było­by festi­wa­lu, gdy­by nie współ­pra­ca z lokal­ny­mi fir­ma­mi i ini­cja­ty­wa­mi, dla któ­rych zaan­ga­żo­wa­nie w Sta­cję Lite­ra­tu­ra rów­nież wią­za­ło się z dodat­ko­wy­mi przy­go­to­wa­nia­mi i ryzy­kiem: Dwor­kiem Galo­sa czy zapew­nia­ją­cą wszyst­kim trans­port fir­mą Mani­kar. Zaan­ga­żo­wa­nie Czar­nej Góry Resort rów­nież znacz­nie prze­kro­czy­ło zwy­kłą biz­ne­so­wą współ­pra­cę. Po raz kolej­ny Sta­cji Lite­ra­tu­ra towa­rzy­szył zna­ko­mi­ty Grze­gorz Woło­szyn – foto­graf i autor świet­nie czu­ją­cy spe­cy­fi­kę takich wyda­rzeń. Mate­riał fil­mo­wy z całe­go festi­wa­lu przy­go­to­wu­je Tomasz Piech­nik – to dzię­ki jego pra­cy już nie­ba­wem ci, któ­rzy nie mogli przy­je­chać do Stro­nia, będą mie­li oka­zję zoba­czyć, co dzia­ło się na tego­rocz­nej Sta­cji. W sytu­acji zagro­że­nia epi­de­mio­lo­gicz­ne­go opi­nie takie, jak: „nie odczu­łam rygo­ru restryk­cji, czu­łam się jed­nak bez­piecz­nie”, są naj­lep­szą for­mą doce­nie­nia wysił­ku orga­ni­za­to­rów, by każ­dy aspekt wyda­rze­nia dopiąć na ostat­ni guzik.

 

By zro­zu­mieć feno­men Sta­cji Lite­ra­tu­ra 25 w Stro­niu Ślą­skim, naj­le­piej oddać raz jesz­cze głos uczest­ni­kom. Co jest dla nich naj­więk­szą war­to­ścią festi­wa­lu? Dla jed­nych to: „Moż­li­wość spo­tka­nia osób i roz­ma­wia­nia o twór­czo­ści swo­jej i innych, wymia­na doświad­czeń, wyj­ście na kil­ka dni ze stre­fy wła­sne­go codzien­ne­go życia w sfe­rę lite­ra­tu­ry i sztu­ki”. Dla innych po pro­stu: „Lite­ra­tu­ra, lite­ra­tu­ra, lite­ra­tu­ra!” czy „atmos­fe­ra rów­no­ści, akcep­ta­cji, któ­ra spra­wia, że chcę na Sta­cję zawsze wra­cać”. Cie­szą gło­sy zwra­ca­ją­ce uwa­gę na aspekt arty­stycz­ny festi­wa­lu: „teatral­ność wyda­rze­nia – to jest war­tość sama w sobie”, „lite­rac­ko festi­wal był jak zwy­kle na naj­wyż­szym pozio­mie”, ale refre­nem wra­ca­ją­cym w kolej­nych ankie­tach jest „wspól­no­ta ponad podzia­ła­mi, sta­tu­sa­mi i wie­kiem”, „poczu­cie rów­no­ści mię­dzy poko­le­nia­mi”.

 

W Stro­niu i w Sien­nej spo­tka­li się już po raz pią­ty ludzie w róż­nym wie­ku, z róż­nych czę­ści kra­ju (i nie tyl­ko), twór­cy z dorob­kiem i przed debiu­tem, o róż­nych gustach i poglą­dach. Uda­ło się to, co – zwłasz­cza w pan­de­micz­nej rze­czy­wi­sto­ści – szcze­gól­nie trud­ne i cen­ne: zawią­zać wspól­no­tę. „Wia­do­mo, że są spo­tka­nia, wia­do­mo, że są warsz­ta­ty, wia­do­mo, że cho­dzi nam wszyst­kim o lite­ra­tu­rę, ale w tej­że lite­ra­tu­rze z jakie­goś powo­du cho­dzi też o to, że na czte­ry dni kil­ka­dzie­siąt osób znie­nac­ka sta­je się dla mnie rodzi­ną. Że czu­ję się na miej­scu. Że wiem, co tam robię i o co nam wszyst­kim cho­dzi. Nigdzie indziej cze­goś takie­go nie dosta­nę” – czy­ta­my w jed­nej z ankiet. A nie jest to głos odosob­nio­ny: „Naj­więk­szą war­to­ścią jest dla mnie moż­li­wość prze­cię­cia się z tylo­ma róż­ny­mi śro­do­wi­ska­mi od lite­ra­tu­ry, czę­sto o zupeł­nie innych inte­re­sach i podej­ściach: poeci, aspi­ru­ją­cy poeci, aka­de­mi­cy, księ­ga­rze-biblio­te­ka­rze. Zoba­cze­nie świa­ta lite­ra­tu­ry ich ocza­mi cho­ciaż na chwi­lę spo­ro zmie­nia”.

 

W takim kon­tek­ście hasło festi­wa­lo­we „Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” to nie tyl­ko odda­nie wyjąt­ko­wo­ści i odręb­no­ści każ­de­go uczest­ni­ka i każ­dej uczest­nicz­ki Sta­cji, któ­rzy pozo­sta­ją na swo­ich „wyspach”, ale tak­że mani­fest, że w tej naszej zbio­ro­wo­ści nikt do koń­ca „nie jest sobą”. Wspól­nie się zmie­nia­my, roz­wi­ja­my. Każ­dy na swo­jej wyspie, ale bli­sko innych, jak nigdy dotąd. Bez takich wysp nie ma wspól­no­ty, bez wspól­no­ty nie ma miej­sca dla takich wysp. Na czte­ry festi­wa­lo­we dni Kotli­na Kłodz­ka zamie­ni­ła się w lite­rac­ki archi­pe­lag. I na koniec war­to dodać, że wszyst­kie wyda­rze­nia, nie tyl­ko te wymie­nio­ne w tek­ście powy­żej, odby­ły się dzię­ki wspar­ciu Mini­ster­stwa Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go w ramach pro­gra­mów: „Part­ner­stwo dla książ­ki” i „Pro­mo­cja czy­tel­nic­twa”, a tak­że Unii Euro­pej­skiej oraz Gmi­ny Stro­nie Ślą­skie. Przy­szłość impre­zy zale­żeć będzie w dużym stop­niu od tego, czy Mini­ster­stwo Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go przy­zna kolej­ną trzy­let­nią dota­cję dla naj­star­sze­go festi­wa­lu lite­rac­kie­go w Pol­sce. Tego­rocz­ne wspar­cie było ostat­nim w obec­nym, trzy­let­nim cyklu dota­cji dla impre­zy.

 

Stro­na festi­wa­lu

Pro­fil festi­wa­lu

 

 

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

Inne wiadomości z kategorii