Egzotyczne ptaki i rośliny

13/09/2012 liryka

Wiersze z lat 1980-1990, z których większość powstała w okresie najintensywniejszych działań poetyckiego trio Bu-Ba-Bu, legendarnej już ukraińskiej grupy literackiej. Ironia, parodia i swoisty humor składają się na niepowtarzalny klimat tego tomu, który ukazał się w przekładzie Jacka Podsiadły.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2007-12-03
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
120
Format
162 x 215 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-28-7
spis treści

Pieśń wędrownego żaka
Bajarz
Astrolog
Alchemia
Romans sowizdrzała
Błaganie sowizdrzała
Ballada powrotu
[To taka pół-miłosna gra]
Muzeum starożytne
Żywioły (Madrygalik)
Nocna zmiana
Lot o północy z Wysokiego Zamku
Mówienie do samotnej

 

Trzy ballady
Lemberska katastrofa z 1826 r.
Wystawa dydaktyczna w Teatrze Bogusławskiego
Podszepty z wieków

 

Nowe etiudy budynków
Koszary
Dworzec
Uniwersytet
Grobowiec
Biblioteka
Szpital
Planetarium

 

Faustowe święta
1. Noc
2. Gwiazda
3. Wątpliwość

 

Hieronim Bosch XX
Tango “Biała róża”
Cyrk “Wagabundo””
Wolf Messing: wygnanie gołębi
Pani Kapitanowa
Stary Olejnik
Doktor Dutka
Diadia Żora, migrant
Miłosny marsz po ulicy Radzieckiej

 

Średniowieczny zwierzyniec
1. Jednoróg
2. Ptasia rzeźnia
3. Echidna
4. Gryf
5. Did’ko, albo i czart

 

Jarmarczne parsuny
1. Pawło Macapura, zbrodniarz
2. Wania Kain (Na motywach starego moskiewskiego łubka)
3. Aria Ołeksy Rozumowskiego
4. Pastuch Pustaj, poeta, baronowski syn
5. Kozak Jamajka
6. Samijło Niemirycz, awanturnik, osadzony w wieży za gwałt, do siebie samego

 

Scenki batalistyczne
Kołomyjski pułk w Paryżu. 1815
Czernihowska artyleria miejska
“A” Narbuta. 1917
Zagłada kotlarewszczyzny albo nieskończona podróżw nieśmiertelność
Kolacja połykacza mieczy

 

Sonety kryminalne
Delikatność
Hazard
Życiorys
Mafia
Wystrzał

 

Lipcowe szkice podróżnego
(Ciemnice)
(Rzeczka)
(Gwoździarnia)
(Piwo)
(Duch)
(Zapomnienie)
(Żebro)
(Zamek)
(Rynek)
(Koło)

 

Do pani Barbary L.
[Jurcio Drohobycz, zwany też Kotermakiem]
Podziemne ZOO
Zmiana dekoracji
[Swój ślad wiosna kładła, gdzie tylko się da]
Elegia ponoworocznego ranka
Trzy piętra szopki
Poszukiwania ogrodu
Indie

 

Objaśnienia
Od autora

opinie o książce

To jest poezja żywiołowa, rozgorączkowana, jakby chciała rozsadzić ciasne ramy wiersza i pójść w świat. Tym wierszom nie jest dobrze w książce: są tu jak eksponaty, albo – nawiązując do tytułu – jak egzotyczne ptaki w ptaszarni. Trochę jak wiersze Whitmana, wykrzyknikowe poezje Andruchowycza potrzebują powietrza i przestrzeni, a przede wszystkim – głosu, który pozwoli im wybrzmieć.

Julia Fiedorczuk

Coś dla lunatyków, zbieraczy osobliwości i kolekcjonerów bestiariuszy. Mit Kresu, który nie jest Końcem. Przemieszczającego się widnokręgu. Zielona Ukraina oblana oceanem, leżąca gdzieś między Haiti a Bahamami. Kozak Jamajka, nieodrodny syn wysp szczęśliwych, cierpiący na słowiańską melancholię. Przybysz, który pod postacią sowizdrzała szydzi z nas i kusi, żebyśmy wybrali bezlitosną gwiazdę wędrowca. Mit genealogii, inicjacji, zejścia do podziemi.

Andruchowycz czule się obchodzi z naszymi nostalgiami i obsesjami. Jak kiedyś nauczyciel rysunków z Drohobycza wypisuje bilety do podziemnego zoo, w którym czają się lwy – żółte gamonie, syreny i szkaradnice. Udowadnia, że nic bardziej egzotycznego od Europy Wschodniej. To lektura dla słowianofilów i osób ze wstrętem do miejscowego klimatu. Krótko mówiąc – dla tutejszych. Przeciwko całemu naziemnemu światu. Jedna z najciekawszych książek poetyckich ostatnich lat.

Joanna Wajs

Egzotyczne ptaki i rośliny Jurija Andruchowycza w przekładach Jacka Podsiadły to książka ze wszech miar niepokojąca. Liryka roli, którą często uprawia Andruchowycz, wydaje się nieco zapoznaną formułą poezjowania. Zupełnie niesłusznie. W swoich najlepszych realizacjach ukraiński poeta jest elektryzujący niczym Edgar Lee Masters. Liryczne narracje Andruchowycza, przywołując do świata żywych łotrzykowskie postacie z odległej przeszłości Ukrainy, tworzą rodzaj wehikułu, dzięki któremu czytelnik katapultuje się w przestrzeń aksjologicznych nierozstrzygalników. Ani na moment poezja ta nie wpada w pułapkę doraźnej reprezentacji wybranych biografii. Skupia się raczej na wykazaniu ciągłości “upadku”, który stanowi naszą współczesną kondycję. Andruchowycz jest zakorzeniony w jakimś istotowym “wykorzenieniu”, jest jak trubadur wypadły z kolein własnej pieśni i błądzący gdzieś między “już nie” i “jeszcze nie” nadziei na świat lepszy niż jego literalne przetworzenie. To poezja muzyki infernalnej, podanej w formie jak najbardziej klasycznej. To splot paradoksalny i niebezpieczny. Jak wszystko, co pisze.

Krzysztof Siwczyk

inne książki autora

teksty i materiały o książce w bibliotece