debaty / WYDARZENIA I INICJATYWY

Poezja z Honetem i Maliszewskim w tle

Paweł Bernacki

Głos Pawła Bernackiego w debacie "20. edycja Warsztatów literackich".

strona debaty

20. edycja Warsztatów literackich

W organizowanych przez Biuro Literackie warsztatach uczestniczyłem raz – w listopadzie ubiegłego roku. Prowadziło je męskie trio: Roman Honet, Karol Maliszewski i Artur Burszta. I choć wszyscy panowie zgodnie twierdzili, że ich celem jest odwieść nas od pisania, panująca na spotkaniach atmosfera była, jeśli mogę tak rzec, rodzinna. A sam niecny zamiar skłonienia uczestników do zakończenia poetyckiej kariery na długo przed jej właściwym rozpoczęciem, przynajmniej w moim przypadku, spalił na panewce. Diametralnie zmieniło się jednak moje spojrzenie na samo uprawianie poezji. Ale po kolei.

Podczas pierwszego spotkania atmosfera była nieco napięta, wszak w jednym pomieszczeniu siedziało dwadzieścia obcych sobie osób, w różnym wieku, z różnych części kraju i o różnych zainteresowaniach… Wystarczyło jednak kilkanaście minut, by cała konsternacja uleciała z pomieszczenia. Wszystko za sprawą świetnego pomysłu na wzajemne poznanie się – czytania poezji z losowo wybranych tomików. Pamiętam, że w moje ręce trafiły NiepiosenkiGrzebalskiego, tomik zupełnie mi wtedy nieznany. Dziś wracam do niego dość często, za każdym razem z dużą przyjemnością.

Co do samych zajęć praktycznych, że się tak wyrażę, określić je mogę trzema przymiotnikami: przyjemne, wesołe, owocne. Przyjemne, bowiem panujący nastrój pozbawiony był zbędnego stresu i jakiegokolwiek napięcia. Po prostu sympatyczne, wzajemnie się szanujące osoby rozmawiały o wierszach swoich i innych, ucząc się wiele od prowadzących, ale i od siebie nawzajem. Wesołość pojawiła się głównie za sprawą Karola Maliszewskiego, który postanowił podzielić się z nami anonimowymi lirykami, które domorośli, nieskromni autorzy przysyłają na konkursy, w których jest jurorem. Śmiechu było co niemiara, a frazy: “Weź swój kołek i idź” czy “Pani z pierwszego piętra gotowała kapustę/ a ta z drugiego kiełbasę”, stały się nieoficjalnymi hasłami warsztatów. No i w końcu owocność, bowiem zajęcia w Biurze, jak pisałem we wstępie, pomogły nie tylko zmienić swoje podejście do samego pisania, ale i znacznie poprawić warsztat. Szczególnie użyteczne były tutaj indywidualne rozmowy z ekspertami. Osobiście najwyżej cenię sobie te przeprowadzone z Romanem Honetem – był rzeczowy i konkretny, a jego pozornie proste rady w rodzaju: “spróbuj wydłużyć frazę” czy “nie bój się inwersji”, zobrazowane we własnych wierszach – dały mi naprawdę dużo.

Co więcej? Chyba tylko jedno słowo – warto. Warsztaty w Biurze Literackim to jednocześnie świetne, ambitne i rozwijające zajęcia z literatury. I choć czasem zdarza się usłyszeć na nich cierpkie słowo na temat swojego wiersza, to ma się świadomość, że jest ono rzucone wyłącznie po to, by w przyszłości wydać plon w postaci dobrego liryku. Mam nadzieję i solidne podstawy, by przypuszczać, że zaowocowało ono w mojej grupie, oraz, że zaowocuje u przyszłych warsztatowiczów. Zaś dobre rady prowadzących listopadowe warsztaty będą pohukiwały w tle poezji ich uczestników, tak jak zalecenia Honeta, Maliszewskiego i Burszty pohukują w naszych.