debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Co to dzisiaj znaczy być poetą?

Joanna Mueller

Głos Joanny Mueller w debacie "Być poetą dzisiaj".

strona debaty

Być poetą dzisiaj

Co to? “Co to?” – pyta dystrybutor, kiedy otrzymuje od wydawcy tomik poetycki. “Co to?” – wtórują hurtownik, księgarz, pracownik, który ma książkę wyłożyć na półkę. “Co to? Poezja?! Nie, to się nie sprzeda”. “To nawet z hurtowni nie wyjdzie”. “Tylko niepotrzebnie zajmie miejsce na półce. Dobrze chociaż, że takie cienkie”. “Poezja? Dzięki. Już mamy. Miłosza, Twardowskiego, Szymborską”. Pytanie: “Co to?” czyni poezję przedmiotem dyskusji, ale też uprzedmiotowia ją. To z jednej strony dobrze, bo sprowadza ją na ziemię, ale z drugiej, nieco niezręcznie, bowiem czy da się uprzedmiotowić abstrakt? Punktem wyjścia tej debaty było wskazanie palcem: “Oto poeta”. Oto poeta dostaje istotne nagrody literackie zwykle zgarniane przez prozaików, przez kilka minut stoi w świetle zarezerwowanym dla celebrytów, może nawet – gdyby poeta zechciał – zaprosi go do siebie któraś z komercyjnych stacji? I co? Czy to coś zmienia? Czy następnego ranka poetycki detal trafi do hurtu, swoją cienką aparycją rozepchnie księgarskie półki, pójdzie w dłonie czytelników jak ciepłe bułeczki? Wątpliwe, prawda? Następnego dnia uroczyste dzisiaj stanie się wczoraj, wszystko wróci do normy, a w przyszłym roku nagrodę będzie można ze spokojem przyznać prozaikowi. Prozaik przynajmniej powie coś śmiesznego i po ludzku, uśmiechnie się jak człowiek do kamery, będzie umiał porozmawiać o problemach społecznych i polityce, a kto wie, może nawet da się namówić, by poprowadzić tokszoł? I wszyscy odetchną z ulgą. A poeta wreszcie zajmie się tym, co lubi najbardziej – poezją i sobą.

Dzisiaj. Bo kiedyś było inaczej? Bo może będzie lepiej? Bo mija właśnie dwudziestolecie od zrzucenia płaszcza Konrada i możemy podsumować niepodległość, na jaką od tego czasu wybiły się języki poetyckie? Bo może da się opracować jakąś literacką politykę, która w przyszłości – jutro – pozwoli poezji stać się czymś więcej niż marginalnym głosem nadwornego popychadła? Ale pytanie jest o dzisiaj. Jeszcze dziesięć lat temu w księgarniach (nie tylko tych najlepszych) można było znaleźć prawie każdy tomik młodego poety. Dzisiaj pod tym względem jest znacznie gorzej. Upadają kolejne wydawnictwa poetyckie, które wczoraj nie dopuszczały do powtarzalności wzorców i stagnacji w obiegu słowa. Czy to wina zniesławionego krachu? Czy to “poezja w czasie kryzysu”? I czy niesprzyjająca koniunktura (a czy kiedykolwiek dla poezji była sprzyjająca?) sprawia, że same teksty stają się lepsze albo gorsze? Czy to w ogóle jakoś siebie dotyczy, czy jedno z drugim w którymkolwiek punkcie się spotyka? Nie umiem postawić żadnej diagnozy. Poeta to stworzenie niespołeczne, więc trudno mu konstruować społeczne (ekonomiczne, polityczne) diagnozy. Trudno oceniać teraźniejszość, skoro jest ona wodą, w której przyszło nam pływać – właśnie dzisiaj, a nie jutro czy wczoraj.

Znaczy. To może najważniejszy element pytania. Poezja jest ustanawianiem znaczeń. Czyni wszystko znaczącym. Boję się poezji, która idzie w nieznaczność, która markuje sensy, której potencja wyczerpuje się w znaczących mrugnięciach towarzyskich, która usiłuje winkrustować język poetycki w języki polityczne, socjologiczne, historyczne, zaangażowane etc. Obawiam się tego, co odrywa wiersz od jego wewnętrznego głosu, co każe mu się wikłać w zależności towarzyskie albo mówić w “jedynie słusznej” sprawie, tego, co go agituje, stawia w szeregach, wynosi na sztandary, tego, co rozmienia tekst na drobne i liczy jego wartość w niepoetyckiej walucie. Obawiam się momentu, w którym wiersz nie będzie już pytał o to, co znaczy sam z siebie, w swej istocie, od wewnątrz, a zacznie skupiać się na tym, jak dodać sobie znaczenia na scenie zewnętrza. Dlatego nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jak uczynić poezję atrakcyjną, jak rozbudzić zainteresowanie nią, jak ją ciekawie animować. To jest działanie odbywające się niejako “ponad” znaczeniem, poeta zaś powinien tkwić w znaczeniu – tutaj zaczyna się i tu się kończy jego praca.

Być. Odwieczny dylemat – się jest czy się bywa? Poetą jest się niezwykle rzadko. Przez te nieliczne i krótkie momenty obcowania ze swoją myślą, przeczuciem, przesłyszeniem, przeczuleniem, przewrażliwieniem. Przez magiczne, świetliste lub mroczne chwile, gdy się te wszystkie podprogowe odczucia przekłada na słowa. I jeszcze kiedy przechodzi się przez udrękę selekcji metafor, figur i obrazów, kiedy trzeba zrezygnować z niektórych wersji wiersza po to, by mogła pojawić się ta jedna, jedyna. Poetą jest się absolutnie samotnie. Poza wszystkim. Krótko, bo tylko do momentu zwieńczenia wiersza. Nie jest się nim już nawet przy układaniu własnego tomiku. A na pewno nie jest się nim – tylko się bywa – gdy się bywa na meetingach poetyckich, gdy się świadczy honory i inkasuje honoraria, kiedy rozdaje się autografy na targach, pozuje do zdjęć, udziela wywiadów, uczy innych pisania. I nie jest się poetą nawet wtedy, kiedy czyta się wiersze na spotkaniu autorskim, chociaż tam – przy przychylnej aurze – bywanie może przez krótkie momenty przechylić się w bycie. A bywanie, jak to bywanie, staje się ubywaniem. Im bardziej poeta zmusza się (lub jest zmuszany) do aktywności promocyjnych, okołopoetyckich, tym mniej jest sobą, czyli…

Poetą. Poeta – nie literat. Poeta to ten, który jest. Literat – ten, który zgodził się na bywanie. To właśnie literat inkasuje, udziela, świadczy i oświadcza, rozdaje, rozlicza, pozuje, naucza. To funkcja, którą można nawet potraktować jako zawód, wpisać w oficjalną rubrykę. Literat bierze udział w konkursach, jest nominowany, odbiera nagrody, jeździ na gościnne występy. Jeżeli ma szczęście, lekkie pióro, używa odpowiedniego języka, zna właściwych ludzi, potrafi napisać wniosek o dotację lub po prostu posiada odpowiednią umiejętność mimikry towarzyskiej, może nawet zacząć żyć z pisania. Jeśli nie, to oprócz bycia literatem bywa też redaktorem, korektorem, doktorantem, nauczycielem, dziennikarzem, krytykiem, wydawcą, fizykiem jądrowym, psychiatrą, lekarzem, budowlańcem, kucharzem, tramwajarzem, didżejem, barmanem, meliniarzem, politykiem, malarzem pokojowym, piekarzem itd. (co świetnie i prześmiewczo opisał kiedyś w swoim poemacie Robert Rybicki). Często – im dalej jego właściwy zawód pada od dziedziny poetyckiej, tym lepiej, tym zdrowiej. Nic tak nie wypacza bycia poetą niż bywanie w stu procentach zawodowym literatem. Literat – to brzmi społecznie. Poeta natomiast – powtórzę – zawsze (a dzisiaj może szczególnie) jest na marginesach kategorii społecznych, ekonomicznych, politycznych, nawet historycznych. W tym znaczeniu Wojciech Kuczok ma rację – poeta sypia w bunkrach na przedmieściach i się do tego przyznaje. Poeta okopuje się na marginesach. Chroni i ukrywa. Pozostaje niezauważony albo właśnie rzuca się w oczy tak, że trzeba odwrócić wzrok. I dobrze. Niech tam śpi i śni. Niech tam jak najdłużej pozostaje. Niech nie da się wywabić ze swej gawry, ubrać w wyjściowe maski i mundurki, ustawić do zdjęcia. Niech go nikt nie ciągnie za język, bo on na języku zna się najlepiej ze wszystkich. Poezja – jak nam uświadamia nagrodzony w tym roku poeta, którego wiersze niejako zainicjowały tę dyskusję – jest bezdomnością. I niech nią pozostanie. A moja odpowiedź – niech będzie pytaniem.

?

O AUTORZE

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.