debaty / ankiety i podsumowania

Tylko kilka

Oliwia Betcher

Głos Oliwii Betcher w debacie „Biurowe książki roku 2016”.

strona debaty

Biurowe książki 2016 roku

Powie­dzieć, że Biu­ro Lite­rac­kie rów­nież i w tym roku nie zasy­pia­ło gru­szek w popie­le, to banał. Choć mniej niż w ostat­nich latach wydaw­nic­two sta­wia­ło na świe­że, zróż­ni­co­wa­ne gło­sy  debiu­tan­tów i dru­gok­siąż­ko­wi­czów, a skie­ro­wa­ło się bar­dziej ku kon­kret­nym nur­tom (jak lewicowe/lewicujące zaan­ga­żo­wa­nie widzia­ne choć­by w anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny) oraz róż­ne­go typu reprin­ty auto­rów i utwo­rów już zna­nych (elek­tro­nicz­ne wer­sje ksią­żek Mar­ty Pod­gór­nik, Grze­go­rza Kwiat­kow­skie­go i innych czy autor­skie wybo­ry Justy­ny Bar­dziej i Roma­na Hone­ta), to dalej roz­mach jest zde­cy­do­wa­nie widocz­ny. Jak zwy­kle – nie tyl­ko w ilo­ści, nazwi­skach. W koń­cu nie ze wszyst­ki­mi książ­ka­mi każ­dy musi się zaprzy­jaź­nić, a że każ­dych jest spo­ro…

Wybrać kil­ka? Dwie? Pięć? Od cze­go zacząć?

Książ­ki wciąż kupu­ję hur­to­wo. Nawet jeśli w moim gra­fi­ku dane pod hasłem „czas wol­ny” nie­mi­ło­sier­nie się kur­czą. Nawet jeże­li ostat­nio ze środ­ko­wych półek na naj­now­szym rega­le spa­dło jakieś 50 pozy­cji… pra­wie na gło­wę. Bo było ich za dużo. Któ­re pozy­cje zagrze­ją miej­sce wśród ster­ty innych, a któ­re są/będą wciąż wer­to­wa­ne i wycią­ga­ne „na wierzch”, „na widok”?

1. Zebra­ło się śli­ny, że tyl­ko splu­nąć!

Nie prze­ma­wia do mnie taka for­ma. Nie prze­ko­nu­je. Napraw­dę bar­dzo, bar­dzo sta­ra­łam się wczy­tać, wgryźć, wgłę­bić. Nic z tego. Zmę­czy­łam się tyl­ko. Poczu­łam, że ktoś pró­bu­je mi na siłę wbić do gło­wy jakąś jedy­nie słusz­ną opcję. Że auto­rzy, któ­rzy tak upar­cie mówią jed­nym gło­sem (choć oczy­wi­ście róż­ny­mi tona­mi) pró­bu­ją mnie zakrzy­czeć albo nauczyć kolej­nej (sic!) nowo­mo­wy. Od przy­byt­ku jed­nak boli gło­wa. Może gdy­by całość nie była tak bar­dzo zako­rze­nio­na w jed­nym nur­cie, była­by mniej łopa­to­lo­gicz­na, nużą­ca, a przez to bar­dziej wcią­ga­ją­ca, czy cho­ciaż straw­na. Może czy­ta­jąc, nie czu­ła­bym się jak na wybo­rach, któ­re mają z góry usta­lo­ny wynik ani jak na poka­zie jed­nej sukien­ki zamiast całej kolek­cji.

2. Jak już wybo­ry to… Hone­ta, Deh­ne­la, Szy­cho­wiak i Bar­giel­skiej?

Zde­cy­do­wa­nie. Wygod­ne, kie­szon­ko­we wer­sje. Fak­tycz­nie podróż­ne, ide­al­ne do auto­bu­su, pocią­gu, a nawet metra! Nie­któ­re zesta­wie­nia utwo­rów wno­szą nowe spoj­rze­nie na twór­czość auto­ra, inne zupeł­nie nie. Wszyst­kie jed­nak war­to przej­rzeć. Się­gać po nie na chwi­lę lub na dłu­żej. Za szcze­gól­nie war­to­ścio­we dla mnie uwa­żam Sel­fie na tle rze­pa­ku Bar­giel­skiej i roz­mo­wa trwa dalej. Naj­mniej chy­ba Naraz.

3. Pęd za debiu­tem…

Nie mogła­bym nie wspo­mnieć o jed­nym z ulu­bio­nych pol­skich twór­ców – Ryszar­dzie Kry­nic­kim. Gło­sy w tzw. śro­do­wi­sku są podzie­lo­ne. Jed­ni nazy­wa­ją to jedy­nie cie­ka­wost­ką dla lite­ra­tu­ro­znaw­ców, inni waż­nym przy­po­mnie­niem i odświe­że­niem ocen­zu­ro­wa­ne­go debiu­tu, któ­re­go peł­na wer­sja po pro­stu nale­ża­ła się (!) zarów­no auto­ro­wi, jak i czy­tel­ni­kom. Pew­nie obie stro­ny mają po tro­sze racji. Nie ma tu o czym dys­ku­to­wać. Pędzę czy­tać. Trze­ci raz. I czwar­ty. I na pew­no nie będzie to ostat­ni.

4. Elsner – No, nie mów…

Zebra­ne w poprzed­niej książ­ce wier­sze Elsne­ra może nie były genial­ne, ale wyda­wa­ły mi się tro­chę dzi­kie, tro­chę suro­we, takie – korzy­sta­jąc z uni­wer­sy­tec­kich szu­fla­dek – bar­ba­rzyń­skie w dosłow­nym zna­cze­niu. Świe­że i ożyw­cze. Nową książ­kę widzę w zupeł­nie innej per­spek­ty­wie. Nie tyle cho­dzi o pod­miot czy rekwi­zy­to­rium, ale sam kli­mat zde­cy­do­wa­nie się usta­tecz­nił, ugła­dził, udo­mo­wił, przez co całość prze­sta­ła być dla mnie zachę­ca­ją­ca i fascy­nu­ją­ca. Szko­da.

5. Nie dla Nie.

Książ­ka zapew­ne waż­na dla bada­czy lite­ra­tu­ry, bo prze­ło­mo­wa nie tyl­ko w ska­li dro­gi twór­czej auto­ra, ale rów­nie lub nawet bar­dziej istot­na dla same­go twór­cy (co moż­na wnio­sko­wać po jego roz­mo­wie z Dawi­dem Mate­uszem). Dłu­go opóź­nia­na i dopra­co­wy­wa­na. Mnie jed­nak nie zachwy­ci­ły już pierw­sze frag­men­ty publi­ko­wa­ne przed rokiem w Inter­ne­cie. Całość rów­nież „nie zagra­ła” i nie­co dzi­wią mnie pochwal­ne gło­sy. Nie mówię: nie i uwa­żam ten tom za naj­słab­szy w dorob­ku Góry, licząc, że to tyl­ko jed­no­ra­zo­wy zwrot i wycze­ku­jąc kolej­nej jego książ­ki.

6. E‑books

Lubię kolek­cje. Lubię zbie­rać książ­ki. Wie­rzę, że to przede wszyst­kim ład­ne przed­mio­ty i dobrze jest mieć je w domu i móc oglą­dać codzien­nie. Nawet bez czy­ta­nia. Jed­nak krok pod­ję­ty przez Biu­ro Lite­rac­kie w kie­run­ku digi­ta­li­za­cji zaso­bów uwa­żam za cał­ko­wi­cie słusz­ny i potrzeb­ny. Na pew­no pomo­że to tym czy­tel­ni­kom, któ­rzy wole­li prze­nieść się na nośni­ki cyfro­we. Wszak oszczę­dza to nie tyl­ko miej­sce na pół­ce, ale rów­nież uła­twia wyszu­ki­wa­nie i prze­no­sze­nie swo­ich czy­tel­ni­czych zdo­by­czy. Ze wszech miar pochwa­lam.

7. Jarosz – wresz­cie świę­to ze Świę­tem Żywych

Autor Peł­nej krwi to, według moich sza­cun­ków, naj­młod­szy i naj­mniej zna­ny szer­szej publicz­no­ści autor w serii „Doży­nek”. Docze­kał się. I dobrze. War­to prze­czy­tać i mieć na pół­ce. Zwłasz­cza że tom ubo­ga­ca­ją wier­sze naj­now­sze (przy­go­to­wa­ne w fina­ło­wym zbio­rze-roz­dzia­le o tym samym, co cała książ­ka, tytu­le).

8. Taśmy praw­dy!

Kata­rzy­na Fetliń­ska i jej nowy tom, tym razem w wer­sji elek­tro­nicz­nej – tak samo nała­do­wa­ny języ­ko­wo, jak poprzed­ni. Jed­nak wyda­je się mniej kon­cep­tu­al­ny, mniej, że zno­wu pozwo­lę sobie otwo­rzyć „szu­flad­kę”, main­stre­amo­wy. Może przy oka­zji też mniej chwy­tli­wy, efek­ciar­ski, ale czy mniej efek­tyw­ny? Trud­no powie­dzieć. Z pew­no­ścią nie jest chy­bio­ny, a autor­ka nie odci­na kupo­nów.

9. Zaczy­na­my odli­cza­nie…

Pisząc te sło­wa, na kalen­da­rzu widzę zazna­czo­ną datę 30.11, a prze­cież BL przy­go­to­wa­ło tak­że kil­ka pro­po­zy­cji na gru­dzień, jed­nak tak się skła­da, że aku­rat na nie, deli­kat­nie mówiąc, nie cze­kam z prze­sad­ną nie­cier­pli­wo­ścią… No, może nie licząc cie­ka­wo­ści w tema­cie Sied­miu przy­gód Roza­li Gro­zy, któ­re to zasi­lą zbiór dotych­czas wyda­nych przez Biu­ro ksią­żek (teo­re­tycz­nie) dla naj­młod­szych. Swo­ją dro­gą, skąd wie­dzie­li, że wła­śnie posze­rzam tar­get?