książki / POEZJE

Świetliste

Andrzej Falkiewicz

Fragmenty książki Andrzeja Falkiewicza Świetliste, wydanej w Biurze Literackim 3 marca 2011 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Szłam dużym miastem, dużym z wieczora
(bo jest także duże poranne, które w dniu maleje).
Staliśmy z braciszkiem na daremnym przystanku
ciebie nie było.
Nareszcie najechała na nas ta nieomylna kakofonia
chrzęst ciasnej stali i rzężenie metalowych kółek
(zawsze umiem wsiąść sama na przednią platformę tramwaju –
tę jedną bezbłędnie lokalizuję dźwiękiem)
ciebie nie było.
W szemrzącym wagonie
który pachniał nadpalonym ebonitem
odnalazłaś się ale potem znowu nie było
chociaż wagon tak szałowo kołysał w rytm samby
i tyle jawnych jasnych fragmentów miasta
biegło przy nim
( rozcapierzone nad straganami wiązki krzyków)
(pilna fastryga pogotowia ratunkowego)
( błyszczące wyciągane szyje tramwajowych zwrotnic)
(  s p ę c z n i a ł e    u r w a n e  g r o n o  j a k i e j ś  b ł a h e j  r o z m o w y  w  p o b l i ż u  )
(ciasne pętelki dzwonka)
(znowu pętelki)
(bezładne sterty aut tylko czasami wiązane na skrzyżowaniach
gdy naraz wszystkie startują i wszystkie na raz zmieniają biegi)
(ciasne pętelki!)
(głęboki wąwóz japońskiego motocykla)
(ostre szczerby hydraulicznego młota
po betonowej nawierzchni)
(  o c z yw i ś c i e  –  m i n u s  s z e m r z ą c y  t r a m w a j  t r z e b a  u m i e ć  o d ł ą c z a ć ,
minus jego mozolna szemrana maszyna do szycia)
po czym: szybkie powietrze benzyny w ulicy
chłodna zastała stęchlizna otwartych bram
buchające w twarz przechowane ciepło
wieczornych kamienic
zawsze niewiadomą wysokość schodka
i progu chodnika
zawsze denerwujące rozleganie się kroków
w obcym korytarzu
ich nagłe plaśnięcia o głuche drewno drzwi
zawsze porozmieszczanych w niespodziany sposób
– nie chcę tego, nie lubię!

To nie strach  –  jakoś inaczej, paskudniej.
Tak jak gdyby mi było już do znudzenia znane.
Jakbym wiedziała od razu cały świat
zapięła go szczelnie we własnej skórze
i przyjmowała go, zaznawała jego istnienia ciałem
a to by się wciąż pchało i pchało na mnie
i chciało być “oglądane”.

Bezcelowa bezczelna krzątanina natręta
który nie rozumie że z jego przymilnych usług
już zrezygnowano.
–  Zostaw mnie! Zostaw wreszcie!
Ja się w co innego bawię.

Niewymowna, szczęśliwa  z b ę d n o ś ć  –
“nic świata”.
Po raz pierwszy doświadczyłam jej
eskortowana przez rodzinę
kiedy wracałam z moich koszmarnych wakacji.

[  Ale ale. Jeżeli koniecznie musisz wiedzieć.
Był to precyzyjny plastikowy model Star-Fightera
(ostra wypustka anteny pod skrzydłem)
którego oblatywał w pokoju mój braciszek.
Uszkodzone oko przez paręnaście dni bez śladu zagoiło się
–  ale po miesiącu przyszła infekcja
i zaniewidziałam na nie
potem ta sama infekcja objęła drugie
i niemal rok tyrpała mną po szpitalach
a przez następne dwa trzymała w niepewności
między dawnym widokliwym życiem
i moim życiem obecnym.
Jak widzisz, mam taką urodę
–  że krzywdzą mnie raczej mężczyźni. ]


[Powietrze tu zupełnie przezroczyste]

Powietrze tu zupełnie przezroczyste
w najgłębszej dali jakby lawendowe
nie, nie mgła
nie mgła!
– jawne na przestrzał:
fioletowawy lekki przejrzysty kolor.
Osobno widzi się każdziutki
szlifowany ostro
kryształ gór
osobno – kolejne wyiskrzone ich pasma
te ostatnie jak usypane z grudek soli
lub błyszczącego cukru.
Tuż za plecami – jezioro z białą wyspą.
Po lśniącym lustrze wody
sunie zawsze łódka z prześwietlonym żaglem
trójkątny żagielek prześwituje różowo
jak palce przyłożone do żarówki
i zawsze wisi nad nim mały putto:
pucołowata lekka chmurka.
Na szafirowo-szarym tle jeziora –
jasny, obrysowany słońcem dom na wzgórzu
w którym mieszkam.
Bardzo go lubię, a szczególnie lubię kuchnię
ma szklistoperłowe opalizujące kafle
godzinami mogę w nie patrzeć
albo we wodę mrugającą w potrąconym wiadrze
w której widuje się na raz wszystkie zobaczone…
to znaczy… zo ba czo ne…
kiedyś zobaczone i zapamiętane rzeczy.
Bardzo też lubię w naszej kuchni
białe mleko wyciskane z biało-turkusowej folii
jego srebrzystą strugę tryskającą w garnek
potem – tęczujące drobne perełki
których wciąż i wciąż
wciąż przybywa, gdy mleko się gotuje.
Budzi mnie rano pierwsze jasno dnia
(nigdy w nocy nie zasłaniam okien)
tą ciemniejszą połową jeszcze jestem we śnie
choć widzę już świat – jego nową różową obecność
raźne cieliste świtanie przez zamknięte powieki.
Co dnia ten sam zawsze nowy dramat
kiedy je otwieram:
nagłe rozcięcie zasłony
– nieodparta jawność.
Chwytam ubranie leżące przy łóżku
zbiegam między darnią po żwirowej ścieżce
kamienną ostrogą wbiegam w jezioro
skaczę –
– i miękko przebijam sobą masyw gór
iskrzący cukier błyski soli.
Na mokre ciało wdziewam bluzkę majtki spodnie
i gumowymi podeszwami klapek
zsuwam się do malutkiej mleczarni w dole
ostrożnie stąpam po nawisłych skałkach
poprzerastanych iskrami miki
pożłobionych szmaragdowymi pasemkami mchu.
W już wielkiej mleczarni biorę mleko
kupuję księżycowe masło i księżycowy ser
(takie “od wewnątrz złotawe”
co niesłusznie nazywają złotym)
w seledynowym sklepie spożywczym
wybieram cztery połyskliwe
i dwie chropawe ogorzałe bułki

(znowu nie złote!
– jestem po dwakroć oszczędna
złotem szafuję niechętnie)

wracam wzdłuż rozbryzgującego strumienia
między poskręcanymi strużkami wody
kamienną kotliną pnę się w górę
tam gdzie rośnie coraz wyższa i jaśniejsza
przeszklona weranda
aż ją mam ogromną spiętrzoną nade mną.
W kuchni smaruję bułki masłem
(tamte połyskliwe są dla babki
i mojego braciszka który zawsze jest przy mnie)
potem – sprężysta rozpryskująca się struga

z nadciętego worka
wreszcie
– rojące się
coraz drobniejsze
niezliczone pęcherzyki mleka

(światło barw
– osobne osobliwe światła każdej z barw!)

czyli to co po dwakroć
po czterykroć
każdego dnia lubię widzieć najnajbardziej.
Opalizujące. Schnące po brzegach.
I znowu rojące się, kipiące.
Tęczujące niebieskawolila…
zielonawoniebiesko…
różowawo…
różowo.
Zawisające nad ogniem.
Wielkimi lepkimi gronami
kapiące na kotlinę.

O AUTORZE

Andrzej Falkiewicz

Urodzony 5 grudnia 1929 roku w Poznaniu. Eseista, filozof, krytyk. Studiował matematykę i ekonomię. Od 1964 roku pełnił funkcję kierownika literackiego w kilku teatrach, najpierw w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym, następnie m.in. w Teatrze Współczesnym i Teatrze Polskim we Wrocławiu. W latach 1973-1976 członek redakcji miesięcznika "Odra". Autor pierwszej w Polsce książki o Gombrowiczu ("Polski Kosmos. Dziesięć esejów przy Gombrowiczu", 1981). Laureat m.in. Nagrody Miasta Wrocławia (1981), Nagrody Fundacji Kultury (1995) i Literackiej Nagrody Czterech Kolumn za całokształt twórczości (1999). Zmarł 22 lipca 2010 w Puszczykowie pod Poznaniem.

powiązania

Andrzej Falkiewicz o książce ta chwila

recenzje / KOMENTARZE Andrzej Falkiewicz Joanna Mueller

Wybór Joanny Mueller autokomentarzy Andrzeja Falkiewicza z książki ta chwila, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii Proza 19 grudnia 2013 roku.

WIĘCEJ

Jak wszedłem w posiadanie tych tekstów

recenzje / ESEJE Andrzej Falkiewicz

Posłowie Andrzeja Falkiewicza do książki Małe cienie wielkich czarnoksiężników Tymoteusza Karpowicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 23 kwietnia 2007.

WIĘCEJ

Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Krystyna Miłobędzka

Dopowiedzenie Krystyny Miłobędzkiej do poematu Świetliste Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Pamięć jako żywioł

recenzje / ESEJE Cezary Rosiński

Recenzja Cezarego Rosińkiego z książki ta chwila Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Literatura w teatrze: ta chwila Andrzeja Falkiewicza

recenzje / ESEJE Joanna Roś

Recenzja Joanny Roś z książki ta chwila Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Andrzej Falkiewicz – wybitny odludek literatury

recenzje / ESEJE Aleksandra ostrzewa

Recenzja Aleksandry Kostrzewy z książki ta chwila Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Andrzej Falkiewicz o książce ta chwila

recenzje / KOMENTARZE Andrzej Falkiewicz Joanna Mueller

Wybór Joanny Mueller autokomentarzy Andrzeja Falkiewicza z książki ta chwila, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii Proza 19 grudnia 2013 roku.

WIĘCEJ

Mój Falkiewicz

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karola Maliszewskiego towarzyszący premierze książki ta chwila Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Dopowiedzenie

recenzje / KOMENTARZE Krystyna Miłobędzka

Dopowiedzenie Krystyny Miłobędzkiej do poematu Świetliste Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Pisać by zrozumieć

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Szkic Pawła Kaczmarskiego o książkach Ta chwila i takim ściegiem Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ

Ścieg o bardzo skomplikowanej budowie

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recenzja Mateusza Kotwicy z książki takim ściegiem Andrzeja Falkiewicza.

WIĘCEJ