Wszystko

13/09/2012 liryka

Maestria szczegółu, precyzja zdań, charakterystyczne, czarne poczucie humoru i jedyny w swoim rodzaju oszczędny, mądry liryzm, czynią Wszystko Zadury lekturą obowiązkową dla miłośników mocnych i prawdziwych literackich wzruszeń.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
2008-09-01
Gatunek
Liryka
Seria
Poezje
Ilość stron
100
Format
162 x 215 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-60602-92-8
spis treści

Ktoś dla kogo
[Papież apeluje do Pana Boga]
[gdy trzeba mówić]
Dwa słońca
Epitafium Janka G.
[oni czasem mówią jak było]
Wielokulturowość
Szarawary
Nowe ostrzeżenie
Nowe miejsca pracy
Archiwistom w gazowych maseczkach i gumowych rękawiczkach
Zbiorowa mogiła
[po puszce z pandorą]
Aż strach pomyśleć
Co mi zostało ze studiów
Pod Prabutami
Przed gabinetem weterynaryjnym
Wilczarz (hodowcy psów)
Era łączy ludzi
Ekran
Trampolina
Budapeszt
Pełnia praw
Naiwność
Pan prezydent daje przykład
Dosłownie
12 lipca 2007
W domu choroby
Ulga i pustka
Z czego wyrosłem
Nazwiska
Ksiądz Kijańczuk
One już dawno nie żyją
Rozliczenia
517
Dzisiaj
22 lipca 2007
[fatalną ma reputację]
Nie do wytrzymania
Outlook express
Jeszcze cię skopię
Ma szansę
Z czym do ludzi
Dlaczego
Gwiazdki belki wężyki
1955
Zobaczyłem
Wieczorem
Od pierwszego wejrzenia
Zakład (damsko-męski)
Wieczność bez nas
[Gdzieś kropla z kranu]
Pat
Przemiana
Próżny trud
Poezyjka
Źdźbło, sól i belka
Boże Narodzenie na Westerplatte
Pamięci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
Paradoks świata
Top 12: wielki sukces reprezentantki Polski! [ŁW /02.02.2008 20:43]
Król jest nagi
Tarcia na górze (triumwirat)
Double fortnight
Dziwne
[gdyby od małego]
Ocieplanie
Kościelisko
Co mi zrobisz, jak cię złapię?
Zgryz
Ginące gatunki
Na obce języki
W pudle
[ciała mistyczne]
Takie proste, tak późno

opinie o książce

W najnowszym tomie Bohdana Zadury uderza wyeksponowanie paradoksalności dostrzeganego niekiedy z bardzo bliska świata. Prywatnego i społecznego. Jednostkowego i politycznego. Nic nie jest tym, czym powinno być, i wszystko jest tym, czym nie powinno być. Wiersz Zadury jest soczewką, która nie dość, że intensywnie skupia, to jeszcze przepala każde zjawisko, każdą scenkę, daną myśl czy językową kliszę. Dzięki temu widzimy dojmującą znikomość i ulotność wszystkiego. Dzięki temu Wszystko pilnie rejestruje proces płynnego rozpadu. Anegdotyczny charakter niektórych fraz wyostrza smak wiersza, przydając lekturowemu wrażeniu dodatkowy walor: śmiech. Tak więc wiersz jako beczka śmiechu? Czemu nie. Ale też jako beczka soli. Bohdan, decydując się na publikację kolejnego swojego tomu, postąpił jak pechowy bohater dość makabrycznej opowieści, którą ongiś poeta zaserwował: “Oglądałem dziś poranne wiadomości regionalne. Podano m.in. informację, że młody człowiek, który wskoczył do wody, złamał sobie kręgosłup, po czym utonął. Trzeba przyznać, że postąpił słusznie”.

Maciej Melecki

Najnowszy tom Zadury jest dobry, bo wreszcie jest. Właściwie można by go komplementować w ciemno, jeszcze przed lekturą – i wstydu nie będzie. Po lekturze okazuje się, że – zgodnie z tytułem – jest tutaj wszystko to, co w poezji Zadury najlepsze. To takie “greatest hits” złożone z premierowych utworów. Oto poeta, który na tle wciąż zwiększających się szeregów autorów poezji niezrozumiałej wydaje się uroczo staroświecki. A jednocześnie na wskroś współczesny. Mistrzostwo Polski!

Maciej Robert

Jak to dobrze, że jest nowy zbiór wierszy Bohdana Zadury! I jest to znowu nasz – za przeproszeniem – stary, dobry, niezastąpiony Bohdan Zadura, który odważnie zaświadcza, że poezja jest gdzie indziej, tam, gdzie się jej nie spodziewamy. Mijamy ją na ulicy, czytamy na pierwszych stronach gazet, oglądamy w telewizji. Bohdan nie przejmuje się lingwizmem, hermetyzmem, nowym pretensjonalizmem czy innymi wyrafinowanymi estetyzmami. Jego poezja jest prosta jak podanie ręki, błyskotliwa i czasem wręcz dotkliwie zrozumiała, zwłaszcza dla starszych, doświadczonych PRL-em, zaawansowanych czytelników. Zdaje się, że forsowana ostatnio nachalnie estetyka Rousselowska (“Dzieło nie powinno zawierać niczego z rzeczywistości, żadnej obserwacji świata czy umysłu, niczego prócz kombinacji całkowicie wymyślonych”) jest mu zupełnie obca. W wierszach Bohdana wszystko jest rzeczywiste, a w swoim wieloznacznym, dociekliwym, czasami szyderczym realizmie dorównuje Różewiczowi. Nie jest to już realizm słynnego zwierciadła idącego gościńcem. Jest to realizm lusterek w samochodzie pędzącym dziurawą szosą z Puław do Warszawy, którego kierowca słucha po drodze porannego magazynu radiowej “jedynki”. Jest to realizm lusterek samochodowych rozbitych na parkingu przed hipermarketem. Taki realizm znacznie głębiej niż tamten zapuszcza się w toksyczną substancję naszej codzienności, a w dodatku w istotny sposób rozszerza skalę i zakres polskiej poezji.

Zbigniew Machej

Jak on to zrobił tym razem? Znów wymknął się tak zwanej poezji. Taki literacki, a jakby poza literaturą, poza instytucją. Jak się nazywa ta przestrzeń obok, w której mówi do mnie, żartując i nie, rozpamiętując, opłakując, drwiąc? Ktoś bliski, zupełnie obok, na wyciągnięcie ręki i wniosków z różnicy zachodzącej między “niespełna” a “niemal”. Zażenowanie poezją, opór wobec poezji wyrażony w języku poezji. I to takiej, która już wie, że nie musi się podobać.

Karol Maliszewski

Miłosz nie miałby chyba na pieńku z autorem Prześwietlonych zdjęć, bowiem w dużej mierze są one uosobieniem tego, co w poezji zrozumiałe. Aż do zawstydzenia. Do pojawienia się na licach (twoich licach, czytelniku) szerokiej gamy widowiskowych rumieńców o kolorze magenty. Powiedzmy coś jeszcze: czasami są to teksty na tyle klarowne, że aż zdumiewająco dalekie od dosłowności.

Grzegorz Czekański

Wszystko wznosi się na paradoksie, kontraście, binarnych opozycjach zaskakujących odbiorcę. Jego kompozycja oparta jest na przeciwstawieniach albo zestawieniach dwóch rodzajów wierszy, z których jeden zmierza w stronę maksymalnej kondensacji treści, lakoniczności, a drugi – zwłaszcza oglądany na jego tle – jawi się jako “przegadany”. Ale to złudzenie. Również i nim rządzi naczelna zasada lapidarności i kondensacji treści.

Stanisław Buryła

[…] różnorodność języka, detaliczność opisu, doraźność komentarzy, dowcip, fragmentaryczność wspomnień uzupełniają się i pozwalają oglądać w różnych konstelacjach, ale nie dają się ułożyć w całość. Otwartość oraz konkretność tych wierszy zmusza czytelnika do przekładania ich na własne doświadczenie, na język, jakim się o tym doświadczeniu mówi.

Marcin Jaworski

(…) pan Bohdan Zadura powiedział tam niby mało, a tak dużo i tyle, ile akurat życzył sobie powiedzieć. A akurat to jest ważne.

Michał Pranke

inne książki autora

teksty i materiały o książce w bibliotece