książki / POEZJE

Pieśni Muniny Schwartz vel Adabisi

Kamil Zając

Fragmenty książki Kamila Zająca Pieśni Muniny Schwartz vel Adabisi, która ukazała się nakładem Biura Literackiego w serii "Połów" 11 czerwca 2007 roku.

Biuro Literackie

Pieśń Gorzka

co wie­dział ril­ke o blond kędzior­kach,
sukien­kach fastry­go­wa­nych kwiet­nio­wych wia­trem
gdy cia­ło się marsz­czy jak złu­dze­nia i cno­ty

tłusz­czu wał­ki sma­żą się na bio­drach
a słoń­ce ma napis nie­mod­ny: don’t touch this!
palę zefi­ra, dym wokół pal­ców śmi­ga jak pilot

nie­bo jest odrzu­to­we. świat dostał świ­ra
sacha­ry­dy się mno­żą jak ułam­ki dzie­sięt­ne
i cóż że mam celu­li­tis i pre­fe­ru­ję celu­lo­zę

o gorz­ka pio­sen­ko!


Pieśń Migotliwa

z godzi­ny na minu­tę słab­nę, czu­ję kłu­cie
w płu­cach, choć nie są uner­wio­ne łka­ją
rze­ko­me owe prąt­ki, blasz­ki i wyde­chy

ça va bien? pyta męż­czy­zna nie­świa­dom
miast, kobiet, papie­ro­sów, sato­ri, pacie­rzy
codzien­nych o przyj­ście

nie poda­je nazwi­ska, a mógł­by się nazwać
mall lub mal­te. poznań­ska sza­ru­ga zwę­ża
mi oczy i gusta, moje kon­ste­la­cje wy

nie­osią­gal­ne płeć mam wście­kłą jak felie­ton
ber­ło poła­ma­łam, jabł­ko pożar­łam, pur­pu­ra
na twa­rzy to wstyd hanieb­ny o cza­sy

minio­ne idę w was pod rękę i za pan brat a
suk­nia mi wadzi rąb­kiem o śli­skie szy­ny
enig­ma­tycz­ne kon­ste­la­cje kuszą­ce jak zdrap­ki

prze­jedź paznok­ciem po strup­kach tego miej­sca
po szyi mojej zgrab­nej a usły­szysz woła­nie:
gdzie jesteś iro­nio? przy­rod­ni dystan­sie?

pieśń mil­czy w dali, migo­cze jak sygna­li­za­cja


Pieśń Rutynowa

spo­ry o powszech­ni­ki zna­czą nudę, nad­in­ter­pre­ta­cje
rze­ko­mo ele­ganc­kich, roz­ża­lo­nych kobiet. w świe­cie
rze­czy­wi­stym ist­nie­ją jedy­nie tary­fy: deja vu na ryn­ku,

dia­lek­ty­ka ust, ery­sty­ka bio­der (pier­si mam podob­no
jak pra­gnie­nie meta­fi­zy­ki – raczej powierz­chow­ne)
roz­la­ne mle­ko spi­jam z bla­tu na mocy umie­jęt­no­ści

otwie­ra­nia ust i zaraz pły­ną poglą­dy, teo­rie na temat
sek­su, pozna­nia, gdań­ska, że wszę­dzie to samo, uczę
się powo­li, opor­nie, wypeł­niam kar­ty, deto­nu­ję tarot,

nie­zmien­nie tra­fiam w piki; wino jest zdra­dli­we wzo­rem
wra­żeń zmy­sło­wych, zaś pew­ność to ran­ka na war­dze,
i pęka w naj­mniej odpo­wied­niej chwi­li. zakła­dam poję­cia,

mate­riał sfa­stry­go­wa­nej wyobraź­ni i szpi­lecz­ki wbi­jam
regu­lar­nie w cia­ło i pomię­dzy, nawierzch­nia jest śli­ska,
wymy­ka się jak języ­ki błą­dzą­ce po mnie. może­my

ana­li­zo­wać po wsze dni. nud­no mi, mi, mi, o pie­śni moja

O autorze

Kamil Zając

Urodzony w 1981 roku. Poeta. Mieszka we Wrocławiu.

Powiązania