książki / PROZA

Pod słońce było

Filip Zawada

Fragmenty nowej książki Filipa Zawady Pod słońce było, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 31 grudnia 2014 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wio­sna, lato, jesień, zima, zima, zima. Życie jest cią­głym pla­gia­to­wa­niem życia.
– Nie widzia­łeś moje­go męża? Nie ma go w domu od tygo­dnia.
Poki­wa­łem gło­wą, że nie, i po raz kolej­ny zaczą­łem szu­kać, naj­praw­do­po­dob­niej pija­ne­go, Kopar­ko­we­go. Alko­ho­lo­wy amok zwy­kle pro­wa­dzi go do lasu, a reszt­ki roz­sąd­ku każą mu się poło­żyć w widocz­nym miej­scu. Tym razem zaczął umie­rać, leżąc w rowie. Śnieg wokół nie­go był cie­pły. Czu­łem nie­chęć, żeby go dotknąć. Śmierć jest bar­dziej real­na w tych, któ­rzy jesz­cze żyją. W szcze­gól­no­ści dla gra­ba­rza.
Śli­zga­łem się za dwie oso­by. Prze­wie­szo­ny przez moje ramię Kopar­ko­wy beł­ko­tał coś o tym, że nigdy po alko­ho­lu się nie porzy­gał.
W szpi­ta­lu powie­dzie­li mi, że miał dużo szczę­ścia.
Jego żona nie była zado­wo­lo­na.
Ja w całej tej sytu­acji uczest­ni­czy­łem bier­nie, patrząc na bia­łe kafle, któ­re są zawsze w miej­scach, gdzie trze­ba coś szyb­ko dopro­wa­dzić do porząd­ku.
Bia­łe kafle są jesz­cze w rzeź­ni i mle­czar­ni.

Powo­dem dzia­ła­nia gra­ba­rza jest ogra­ni­czo­ne nie­bo i nie­ogra­ni­czo­na zie­mia.

– Tej zimy umar­ło wyjąt­ko­wo mało osób – powie­dział pro­boszcz, któ­ry prze­cho­dząc obok cmen­ta­rza, zawsze zaglą­dał, żeby spraw­dzić, co robię.
Tej zimy nie robi­łem pra­wie nic. W naj­bar­dziej odda­lo­nym naroż­ni­ku nekro­po­lii usta­wi­łem tar­czę i ćwi­czy­łem strze­la­nie z dal­szych odle­gło­ści.
– Mając dzie­więć­dzie­siąt­kę na kar­ku, stwier­dzi­łem, że umie­ra­nie przez tyle lat jest bar­dzo wygod­ne. Do wie­lu rze­czy moż­na się spo­koj­nie przy­go­to­wać.
Pro­boszcz rze­czy­wi­ście zawsze wyglą­dał na pogo­dzo­ne­go ze sobą i kie­dy był goto­wy do tego, żeby mówić napraw­dę mądre kaza­nia, kuria wysła­ła go na eme­ry­tu­rę.
Był jedy­nym moim kibi­cem i zawsze pod­kre­ślał, że pięk­nie fur­ko­czą te moje strzał­ki.

Nic­nie­dzia­nie się wpro­wa­dzi­ło mnie w stan fru­stra­cji. Idąc przez góry do Arnie­go, posta­no­wi­łem, że mu to powiem. Powiem mu, że wkur­wia mnie ta sytu­acja, że nie strze­lam lepiej, że postę­py przy­cho­dzą za wol­no, że w tym momen­cie chciał­bym i powi­nie­nem być mistrzem świa­ta.
– Filip, spo­koj­nie. Sta­jesz się mistrzem w momen­cie, kie­dy znaj­du­jesz swo­je­go mistrza. Złość jest bra­kiem cier­pli­wo­ści do dzia­ła­nia. Złość jest bra­kiem cier­pli­wo­ści na miłość.
Skąd on zawsze wie, jakie chcę zadać pyta­nie. I jesz­cze ta cho­ler­na filo­zo­fia dosko­na­le dopa­so­wa­na do kawał­ka naprę­żo­ne­go drew­na i sznur­ka. I jesz­cze w te wszyst­kie okrą­głe zda­nia, któ­re mówi, jest wmie­sza­ny cho­ler­ny cze­ski spo­kój. Nic dziw­ne­go, że Pola­cy tęsk­nią do tego, żeby być huza­ra­mi, w któ­rych życiu zawsze coś się dzie­je. Zawsze fur­ko­czą pió­ra za ple­ca­mi.

– Dzi­siaj będzie­my strze­lać z zamknię­ty­mi ocza­mi.
I zno­wu zaczy­na­my od począt­ku. Ręka łucz­na luź­na, spiąć łopat­ki, zako­twi­czyć strza­łę i pra­sk­nąć po cze­sku lub bum­snąć ją po pol­sku.
– Zbyt dużo mówisz, Filip – stwier­dził Arni.
Tego dnia dowie­dzia­łem się tak­że, że nie oddy­cham, tyl­ko jestem cią­gle zapo­wie­trzo­ny.

– Sku­pia­nie się na pro­ble­mach nie roz­wią­zu­je ich. Rozu­miesz, co mam na myśli?
Pol­ska husa­ria kiw­nę­ła gło­wą, że rozu­mie, i ruszy­ła w dro­gę powrot­ną do domu.


Wszyst­ko skła­da się z frag­men­tów. Tak krót­kich, że naj­czę­ściej ich nie widać. Czas jest uciecz­ką w czas, bo tyl­ko wewnątrz sie­bie same­go moż­na ukryć się tak, żeby nikt nie zdo­łał cię zna­leźć. Prze­strzeń i czas mogę mie­rzyć odlo­ta­mi i przy­lo­ta­mi pta­ków, bo nie jestem filo­zo­fem, geo­gra­fem, naukow­cem, nie miesz­kam w mie­ście. Wiem, co się dzie­je tam, gdzie jestem w sta­nie dojść na pie­cho­tę. Każ­da wędrów­ka koń­czy się w miej­scu, w któ­rym wiem, że trze­ba wra­cać. Kie­dy sta­ję w takim miej­scu, patrzę na pta­ki.
– To wszyst­ko jest wzru­sza­ją­ce – mówi Kaś­ka.
Co jest wzru­sza­ją­ce? Pta­ki, miej­sca, patrze­nie, to że trze­ba wra­cać czy wszyst­ko naraz?
– To wszyst­ko jest wzru­sza­ją­ce i roman­tycz­ne. Roman­tyzm jest tak przy­jem­nie logicz­ny.
Wra­ca­my powo­li, bo dro­ga powrot­na jest dużo krót­sza.
Zno­wu zaczy­na padać. Kro­ple są na zewnątrz mięk­kie, wewnątrz twar­de. Nie ma sen­su uda­wać, że uda się uciec.

Po desz­czu przy­cho­dzi susza. Kie­dy jest gorą­co, ludzie mniej mówią, a reszt­ki sił zacho­wu­ją na dzia­ła­nie.
Zaczy­nam szu­kać miej­sca na stud­nię, a raczej ono zaczy­na szu­kać mnie. Dosto­so­wa­nie się jest osią­gnię­ciem celu. Im bar­dziej się dosto­su­jesz, tym dosko­nal­sze miej­sce odnaj­dzie cie­bie.
Woda znaj­du­je mnie tak dale­ko od domu, że będę musiał zmie­nić więk­szość pla­nów budow­la­nych. Zaczy­nam kopać. Zie­mia, pia­sek, gli­na, ska­ła. Dwa cen­ty­me­try dzien­nie, dwa mili­me­try dzien­nie. Po jakimś cza­sie wię­cej sie­dzę obok napo­czę­tej dziu­ry, niż pra­cu­ję. Mam wra­że­nie, że stud­nia mnie zako­pu­je.
Woda drą­ży wodę. „Nikt nie może jej poko­nać, ale wszyst­ko może ją zwy­cię­żyć. Ule­głe zwy­cię­ża moc­ne, mięk­kie poko­nu­je twar­de. Wszy­scy to wie­dzą, ale nikt nie ośmie­la się tak robić”.       Laozi wyko­pał co naj­mniej jed­ną stud­nię w swo­im życiu, a może sie­dział i cze­kał jak ja. Sie­dział i cze­kał na cud.
Nasze życie skła­da się z ocze­ki­wa­nia na wodę, dla­te­go tak czę­sto patrzy­my w nie­bo i poka­zu­je­my na samo­lo­ty, któ­re zawsze wyglą­da­ją tak, jak­by coś nam wpa­dło do oka.

Z jakie­go źró­dła pocho­dzi woda we mnie?

Dwa metry pod zie­mią tra­fi­łem na potęż­ny kamień. Uda­ło mi się go wycią­gnąć przy pomo­cy trzech innych osób. Teraz leży koło zaląż­ka stud­ni, bo nikt nie jest w sta­nie go prze­nieść. „Będzie dosko­na­łym miej­scem do odpo­czyn­ku”, myślę sobie.
W ten spo­sób kamie­nie znaj­du­ją towa­rzy­stwo, a póź­niej i tak z nikim nie roz­ma­wia­ją.

Dobrną­łem do momen­tu, w któ­rym stud­nia jest dziu­rą cze­ka­ją­cą, żeby ją napeł­nić. Wczo­raj zaczął napeł­niać ją śnieg. W domu było zim­no nawet wte­dy, kie­dy pali­ło się w komin­ku. Wsta­wa­łem o czwar­tej rano, żeby nie zamar­z­nąć. Roz­pa­la­łem ogień i cho­dzi­łem w kół­ko, jak na spa­cer­nia­ku. Zim­no ogra­ni­cza, jeże­li nie widać per­spek­tyw na ocie­ple­nie. I tak wła­śnie było. Po połu­dniu zasy­pia­łem na chwi­lę i kie­dy się budzi­łem, jadłem pierw­szy i zara­zem ostat­ni posi­łek, bo do skle­pu było na tyle dale­ko, że cho­dzi­łem do nie­go tyl­ko raz w tygo­dniu.
Co zro­bić, kie­dy jest zim­no?
Naj­le­piej jest wziąć przy­kład ze zwie­rząt. Moż­na zacząć jeść tłu­ste rze­czy, poło­żyć się na kil­ka mie­się­cy spać lub zamie­nić się w for­mę prze­trwal­ni­ko­wą. Tyl­ko co w tej sytu­acji będzie robi­ło dziec­ko? Wygrze­bie paty­kiem for­mę prze­trwal­ni­ko­wą, obu­dzi w cza­sie nocy polar­nej i chęt­nie się dołą­czy do jedze­nia cze­goś tłu­ste­go, o ile to będą pącz­ki. Co zwie­rzę­ta robią ze swo­imi dzieć­mi, kie­dy jest zima?

Dzień był podob­ny do dnia i, co gor­sze, noce były podob­ne do dnia. Kie­dy zatrzy­mał się zegar, posta­no­wi­łem, że muszę się zająć czymś napraw­dę poważ­nym, czymś, co pozwo­li mi prze­żyć. Żeby prze­żyć, trze­ba zmu­sić do dzia­ła­nia gło­wę. Posta­no­wi­łem napi­sać książ­kę. W zimie naj­le­piej jest pisać o jedze­niu, dla­te­go książ­ka powin­na być kuchar­ska.

Książ­ka, żeby prze­żyć.
Książ­ka z prze­pi­sa­mi na życie.


W pra­cow­ni Arnie­go pach­nie drew­nem i czymś jesz­cze. Wszyst­kie ścia­ny są w łukach, strza­łach i narzę­dziach.
– Tu możesz przez jakiś czas miesz­kać. Cho­ciaż mam nadzie­ję, że nauka pój­dzie ci szyb­ko, bo psy lubią to miej­sce pod oknem. Być może dla­te­go, że to jedy­ne miej­sce, w któ­rym moż­na się poło­żyć, nie nara­ża­jąc się na to, że coś spad­nie. Psy są bar­dzo cwa­ne, wie­lu ludzi nazy­wa to mądro­ścią. Jed­nak ja bym nie obra­żał zwie­rząt. Mądrość to zaję­cie dobre dla… W sumie nie wiem dla kogo.

Jutro zaczy­na­my.

– Pra­wa ręka wyżej, nogi lek­ko ugię­te w kola­nach. W momen­cie strza­łu jesteś prak­tycz­nie mar­twy. Jedy­nym zna­kiem życia, jaki dajesz, jest to, że sto­isz. Sto­isz na lek­ko ugię­tych kola­nach – powta­rza Arni.
– Jeże­li prze­gra­łeś, to zna­czy, że jesz­cze nie byłeś goto­wy na wygra­ną – mówi.
– Nie­da­le­ko stąd, w Hrad­cu, mia­łem przy­ja­cie­la, któ­ry pra­co­wał w cyr­ku. Był jedy­nym czło­wie­kiem na świe­cie, któ­ry wyko­ny­wał taki popis na tra­pe­zie, że ludzie nie mogli uwie­rzyć, że to czło­wiek. Naj­więk­si plot­ka­rze twier­dzi­li nawet, że to ufo, ale to nie­moż­li­we, żeby ufo było w sta­nie wypić tyle piwa, co Ste­fan. Stał na gło­wie na pod­wie­szo­nym pod sufi­tem tra­pe­zie i grał na trąb­ce. Któ­re­goś wie­czo­ru wszedł na sce­nę zupeł­nie zala­ny i powie­dział, że już nigdy nie wej­dzie na tra­pez i znik­nął. Przez kil­ka lat grał na trąb­ce na pogrze­bach. Po kil­ku latach wró­cił do cyr­ku jako nożow­nik. Tra­fiał we wszyst­ko, ale po żad­nym wystę­pie się nie uśmie­chał i nie kła­niał. Dla­te­go jego wystę­pu nigdy nie mogła zoba­czyć żad­na kró­lo­wa ani wyso­ko posta­wio­ny poli­tyk. Wyglą­da­ło to tak, jak­by ludzie ukry­wa­li go przed czę­ścią świa­ta, ale po pro­stu bali się jego nie­prze­wi­dy­wal­no­ści. To on mi powie­dział, że kie­dy rzu­ca się nożem, nigdy nie moż­na ode­rwać od nie­go wzro­ku. Nawet kie­dy już jest w powie­trzu, trze­ba kie­ro­wać go w miej­sce, w któ­rym ma się zatrzy­mać. To samo musisz robić ze strza­łą – kon­ty­nu­uje Arni.

Od ponie­dział­ku do piąt­ku pra­co­wa­łem koło domu, w week­end uczy­łem się strze­lać.

– Zanim zno­wu wyj­dziesz z domu, zrób coś z tymi owa­da­mi, pro­szę – powie­dzia­ła Kaś­ka.
Ta proś­ba była nie­odwo­łal­nym naka­zem.

Po dwóch dniach wol­no­ści od roju much wyko­rzy­sty­wa­nych do badań nad chro­mo­so­mo­wą teo­rią dzie­dzicz­no­ści, zno­wu wró­ci­ły. W inter­ne­cie naj­częst­szą wska­zów­ką, jak się pozbyć tych owa­dów, jest suge­stia, żeby do wor­ka wło­żyć cytry­nę i kie­dy nale­ci tam peł­no muszek, zamknąć go i ude­rzać z całej siły drew­nia­kiem albo klap­kiem.
Każ­da musz­ka posia­da tyl­ko czte­ry pary kru­chych chro­mo­so­mów.
Może ten worek powi­nien być czar­ny?

– Każ­da strza­ła to oddziel­ne życie. Nigdy nie nauczysz się strze­lać, tak jak nigdy nie nauczysz się żyć. Wszy­scy, któ­rzy twier­dzą, że wie­dzą, jak sobie pora­dzić z życiem, śpią i do tego śnią się im kosz­ma­ry. Lewa ręka wyżej.

Na imie­ni­ny Filip dostał grę w pcheł­ki. Każ­da pcheł­ka wyglą­da z góry i z dołu iden­tycz­nie. Nie prze­szka­dza mu to jed­nak kłaść jed­nej na brzuch, innej na ple­cy. Na pyta­nie mamy, jak to odróż­nia, odpo­wia­da, że prze­cież to widać.

– Kie­dy zaczy­na­łem strze­lać z łuku, wie­dzia­łem, że nie nale­ży celo­wać w kie­run­ku jabł­ka, któ­re ktoś usta­wił sobie na gło­wie, i zna­łem jeden cytat z lite­ra­tu­ry, któ­re­go nie rozu­mia­łem, ale ponie­waż to jedy­na rzecz, jakiej mogłem się trzy­mać, więc go zapa­mię­ta­łem: „Łucz­nic­two jest jak zen, ale to medy­ta­cja na sto­ją­co. Nie pró­buj tra­fić w cel, naj­waż­niej­sza jest pre­cy­zja ruchu i wewnętrz­na dys­cy­pli­na: rela­cje mię­dzy cia­łem, łukiem, strza­łą i umy­słem. Kie­dy wypusz­czasz strza­łę, prze­ci­nasz swo­je ego i możesz zoba­czyć swój umysł”.


Na oddzia­le lecze­nia ner­wic poło­wa kwia­tów była uschnię­ta, a dru­ga poło­wa zwa­rio­wa­ła. Lekarz zapy­tał, z kim miesz­kam, i zapi­sał mi leki. Nie­spe­cjal­nie inte­re­so­wa­ło go, jak się czu­ję, ale ja i tak w razie cze­go wymy­śli­łem odpo­wiedź na pyta­nie, któ­re­go nie zadał. Może się przy­da w innym momen­cie. Od tej pory kie­dy ktoś będzie mnie pytał, jak się czu­ję, będę odpo­wia­dał, że z każ­dym dniem ina­czej.
– Jest pan goto­wy na pobyt w szpi­ta­lu?
– Z każ­dym dniem ina­czej – powie­dzia­łem lek­ko sko­ło­wa­ny.

Mam ze sobą tyl­ko jed­ną książ­kę i do tego taką, w któ­rej nic mnie nie inte­re­su­je. Kie­dy wycho­dzi się z domu w pośpie­chu, to zabie­ra się cokol­wiek, bo jed­nak zawsze ma się nadzie­ję, że się do nie­go nie­ba­wem wró­ci.
W szpi­ta­lu na każ­dym kory­ta­rzu jest po jed­nym Chry­stu­sie. Wszyst­kie wiszą tak wyso­ko, żeby nie moż­na było ich dosię­gnąć i zro­bić sobie krzyw­dę. W wariat­ko­wie wie­le rze­czy zmie­nia swo­je zasto­so­wa­nie.
Naj­słab­si psy­chicz­nie nigdy nie spo­glą­da­ją w górę. Wca­le się im nie dzi­wię. Umie­ra­nie na krzy­żu nie­spe­cjal­nie popra­wia feng shui, a w szpi­ta­lu lądu­je się po to, żeby wszyst­ko było wła­śnie jed­nym wiel­kim feng shui. Część leka­rzy zaj­mu­je się ori­ga­mi, kie­dy skła­da swo­je bia­łe far­tu­chy w zdep­ta­ne­go łabę­dzia. Ci, któ­rzy nie patrzą w górę, przy­glą­da­ją się zdep­ta­nym łabę­dziom, któ­re raz w mie­sią­cu wrzu­ca się do jed­nej wiel­kiej pral­ki, znaj­du­ją­cej się w budyn­ku obok. W pomiesz­cze­niu, gdzie pra­ne są brud­ne rze­czy, zawsze pali się świa­tło. Nawet wte­dy, gdy jest ośle­pia­ją­ce słoń­ce. W pomiesz­cze­niu, gdzie pra­ne są brud­ne rze­czy, zawsze leci dym z komi­na. Nawet wte­dy, gdy jest czter­dzie­sto­stop­nio­wy upał. Ci waria­ci, któ­rzy miesz­ka­ją na wyż­szych pię­trach, bru­dzą się na okrą­gło. Nato­miast my, waria­ci z niż­szych kon­dy­gna­cji, bru­dzi­my się tak samo jak nor­mal­ni ludzie.

Za koszem na śmie­ci znaj­du­ję zeszyt, w któ­rym ktoś milion razy wyka­li­gra­fo­wał sło­wo „chuj”. Wie­czo­rem mogę iść do domu na prze­pust­kę – dziś jestem mało szko­dli­wym waria­tem, ponie­waż szu­ka­łem wła­ści­cie­la zeszy­tu tyl­ko pół godzi­ny. Nie spe­cjal­nie zale­ża­ło mi, by oddać zgu­bę. Bar­dziej na tym, żeby poznać pisa­rza.

Pisa­nie wci­ska się mię­dzy życie i śmierć i od jed­ne­go i dru­gie­go odda­la.
– Naj­praw­do­po­dob­niej zwa­rio­wa­łem od podró­żo­wa­nia.
Każ­dy ma powie­dzieć coś o sobie. Posta­na­wiam zacząć od cze­goś w mia­rę pozy­tyw­ne­go i w mia­rę nie­wie­le mija­ją­ce­go się z praw­dą. Oka­zu­je się, że na tera­pii gru­po­wej nie ma rze­czy pozy­tyw­nych czy nie­waż­nych, wszyst­ko po pro­stu jest. Nie­ste­ty od Freu­da czło­wiek musi zaj­mo­wać się pier­do­ła­mi, bo żyje­my w takich cza­sach, w któ­rych tyl­ko pier­do­ły mogą pro­wa­dzić do jakie­go­kol­wiek roz­wo­ju. Jed­nak żeby wszyst­ko było jasne – ja tego na forum nie powie­dzia­łem. Ja wszyst­ko trzy­mam w sobie i podob­no to jest moja pier­do­ła, któ­rą powi­nie­nem się zająć.

W wariat­ko­wie bar­dzo chcia­ło mi się hodo­wać rośli­ny. Może dla­te­go, że w wariat­ko­wie wszyst­kie rośli­ny są za oknem i wszyst­kie wyda­ją się tro­chę uschnię­te. Im więk­szym jesteś waria­tem, tym bar­dziej zasy­cha­ją. Dla mnie drze­wa były uschnię­te śred­nio, krza­ki w cało­ści, a tra­wy wca­le nie było. Jed­nak wszyst­ko podob­no szło na lep­sze, bo ponoć w zimie to nor­mal­ne. Uży­cie sło­wa „nor­mal­ne” w wariat­ko­wie zawsze jest bar­dzo śmiesz­ne. W zimie zawsze jest się bar­dziej waria­tem niż w lecie.

Proś­ba o zwol­nie­nie warun­ko­we

Z powo­du bar­dzo waż­nych naro­dzin moje­go dziec­ka chciał­bym na chwi­lę opu­ścić tery­to­rium szpi­ta­la i pro­szę o zezwo­le­nie na to, żebym mógł udać się do nor­mal­ne­go szpi­ta­la.

Z powa­ża­niem,
pacjent Filip

O autorze

Filip Zawada

Urodzony we Wrocławiu. Poeta, prozaik i muzyk. Grał w zespołach AGD, Pustki i Indigo Tree obecnie muzykuje sam w formacji ITOITO. Pisze bloga na www.filipitoito.com

Powiązania

Odsiecz

nagrania / z fortu do portu Filip Zawada Marta Podgórnik Roman Honet

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Odsiecz” z Roma­nem Hone­tem, Mar­tą Pod­gór­nik i Fili­pem Zawa­dą w ramach 20. edy­cji festi­wa­lu Port Lite­rac­ki 2015.

Więcej

Poeci: Filip ZAWADA

nagrania / między wierszami Filip Zawada

Pro­gram tele­wi­zyj­ny „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Fili­pem Zawa­dą.

Więcej

Rozmowa o książce Sposoby na zaśnięcie

wywiady / o książce Różni autorzy

Dzie­ci zada­ją pyta­nia auto­rom i autor­kom książ­ki Spo­so­by na zaśnię­cie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 lip­ca 2015 roku.

Więcej

Tłumaczenie z polskiego na polski

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Komen­tarz Fili­pa Zawa­dy do frag­men­tu książ­ki Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

„Boże kobznij rozumku”*

wywiady / o książce Filip Zawada

Z oka­zji wyda­nia książ­ki Pod słoń­ce było jej boha­ter Filip Zawa­da roz­ma­wia ze swo­im tatą Fili­pem Zawa­dą, któ­ry tak­że jest boha­te­rem wspo­mnia­nej wyżej książ­ki.

Więcej

Wiersz w drodze

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Autor­ski komen­tarz do frag­men­tu tek­stu Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się.

Więcej

Jeśli to przez tę rozmowę w korytarzu

wywiady / o książce Filip Zawada Katarzyna Fetlińska

Z Fili­pem Zawa­dą o książ­ce Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się roz­ma­wia Kata­rzy­na Fetliń­ska.

Więcej

Telewizorowanie

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Komen­tarz Fili­pa Zawa­dy do książ­ki Świet­ne sowy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 2 lute­go 2013 roku.

Więcej

Robin Hood z haiku

wywiady / o pisaniu Filip Zawada
Z Fili­pem Zawa­dą o książ­ce Świet­ne sowy roz­ma­wia Paweł Jarodz­ki.
Więcej

Testowane na dzieciach

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Komen­tarz Fili­pa Zawa­dy do książ­ki Ska­czą­cy Mysz­ka Bria­na Pat­te­na, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 28 kwiet­nia 2011 roku.

Więcej

Poeci: Filip ZAWADA

nagrania / między wierszami Filip Zawada

Pro­gram tele­wi­zyj­ny „Poeci”, w któ­rym Woj­ciech Bono­wicz roz­ma­wia z Fili­pem Zawa­dą.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Magdalena Wołowicz

Recen­zja Mag­da­le­ny Woło­wicz z książ­ki Fili­pa Zawa­dy Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się na blo­gu Kącik z książ­ka­mi.

Więcej

Opowieść o niezwyczajnym szaleństwie

recenzje / ESEJE Marcin Pawlik

Recen­zja Mar­ci­na Paw­li­ka z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła 9 lute­go 2015 roku na stro­nie Popmoderna.pl.

Więcej

Terapia łukiem i piórem …czyli o Filipie, który znalazł wewnętrzny spokój

recenzje / ESEJE Mikołaj Marszycki

Recen­zja Miko­ła­ja Mar­szyc­kie­go z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła  na blo­gu Miko­łaj Mar­szyc­ki: Na temat.

Więcej

Jak żyć, panie Zawada, jak żyć?

recenzje / ESEJE Barbara Englender

Recen­zja Bar­ba­ry Englen­der z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 24 kwiet­nia w por­ta­lu Xiegarnia.pl.

Więcej

Czasem najlepiej widać, gdy się patrzy pod słońce

recenzje / ESEJE Dorota Olearczyk

Recen­zja Doro­ty Ole­ar­czyk z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 18 stycz­nia 2015 roku na stro­nie pik.wroclaw.pl.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Ula Orlińska-Frymus

Recen­zja Uli Orliń­skiej-Fry­mus z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 22 stycz­nia 2015 roku na stro­nie szuflada.net.

Więcej

Przeciwnikiem zawsze jesteś ty sam

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Tłumaczenie z polskiego na polski

recenzje / KOMENTARZE Filip Zawada

Komen­tarz Fili­pa Zawa­dy do frag­men­tu książ­ki Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Mały duży apokryf Filipa

recenzje / IMPRESJE Jacek Gutorow

Esej Jac­ka Guto­ro­wa towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Notatki o nowej książce Filipa Zawady

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

„Boże kobznij rozumku”*

wywiady / o książce Filip Zawada

Z oka­zji wyda­nia książ­ki Pod słoń­ce było jej boha­ter Filip Zawa­da roz­ma­wia ze swo­im tatą Fili­pem Zawa­dą, któ­ry tak­że jest boha­te­rem wspo­mnia­nej wyżej książ­ki.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Magdalena Wołowicz

Recen­zja Mag­da­le­ny Woło­wicz z książ­ki Fili­pa Zawa­dy Pod słoń­ce było, któ­ra uka­za­ła się na blo­gu Kącik z książ­ka­mi.

Więcej

Opowieść o niezwyczajnym szaleństwie

recenzje / ESEJE Marcin Pawlik

Recen­zja Mar­ci­na Paw­li­ka z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła 9 lute­go 2015 roku na stro­nie Popmoderna.pl.

Więcej

Terapia łukiem i piórem …czyli o Filipie, który znalazł wewnętrzny spokój

recenzje / ESEJE Mikołaj Marszycki

Recen­zja Miko­ła­ja Mar­szyc­kie­go z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła  na blo­gu Miko­łaj Mar­szyc­ki: Na temat.

Więcej

Jak żyć, panie Zawada, jak żyć?

recenzje / ESEJE Barbara Englender

Recen­zja Bar­ba­ry Englen­der z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 24 kwiet­nia w por­ta­lu Xiegarnia.pl.

Więcej

Czasem najlepiej widać, gdy się patrzy pod słońce

recenzje / ESEJE Dorota Olearczyk

Recen­zja Doro­ty Ole­ar­czyk z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 18 stycz­nia 2015 roku na stro­nie pik.wroclaw.pl.

Więcej

Filip Zawada Pod słońce było

recenzje / ESEJE Ula Orlińska-Frymus

Recen­zja Uli Orliń­skiej-Fry­mus z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 22 stycz­nia 2015 roku na stro­nie szuflada.net.

Więcej

Przeciwnikiem zawsze jesteś ty sam

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Filip Zawada Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się

recenzje / ESEJE Ula Orlińska-Frymus

Recen­zja Uli Orliń­skiej-Fry­mus z książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 27 listo­pa­da 2014 roku na stro­nie szuflada.net.

Więcej

Mały duży apokryf Filipa

recenzje / IMPRESJE Jacek Gutorow

Esej Jac­ka Guto­ro­wa towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Notatki o nowej książce Filipa Zawady

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Pod słoń­ce było Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 31 grud­nia 2014 roku.

Więcej

Między poezją a prozą

recenzje / ESEJE Marta Dudek

Recen­zja Mar­ty Dudek z książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła 19 mar­ca 2014 roku na stro­nie literatki.com.

Więcej

Kogucia mantra, świetna migawka i niesprawiedliwość

recenzje / ESEJE Przemysław Koniuszy

Recen­zja Prze­my­sła­wa Koniu­sze­go z książ­ki Świet­ne sowy Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się 29 kwiet­nia 2013 roku na stro­nie Biblio­te­ka Mło­de­go Czło­wie­ka.

Więcej

Koguto – człowiek pieje w noc

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Świet­ne sowy Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się w lip­cu 2013 roku w Nowej Deka­dzie Kra­kow­skiej.

Więcej

Różnicowanie sumy

recenzje / IMPRESJE Przemysław Rojek

Esej Prze­my­sła­wa Roj­ka towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Trzy ścież­ki nad jed­ną rze­ką sumu­ją się Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Obojętny stukot kół

recenzje / ESEJE Rafał Rżany

Recen­zja Rafa­ła Rża­ne­go z książ­ki Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się na łamach „Nowych Ksią­żek”.

Więcej

W pociągu byle jakim

recenzje / ESEJE Magda Piekarska

Recen­zja Mag­dy Pie­kar­skiej z ksiaż­ki Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy.

Więcej

Pociąg do egzystencjalizmu

recenzje / ESEJE Wojciech Browarny

Recen­zja Woj­cie­cha Bro­war­ne­go z książ­ki Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy.

Więcej