debaty / KSIĄŻKI I AUTORZY

Dlatego klasycy

Łukasz Zatorski

Głos Łukasza Zatorskiego w debacie "44. Poezja polska od nowa".

strona debaty

Jak zauważył (zapewne nie bez satysfakcji) Tadeusz Boy-Żeleński, historia literatury przypomina cmentarz. Wanitatywną metaforę należy uściślić: nie będzie to gęsto zamglona nekropolia z nagimi konarami, gdzie co rusz potykamy się o wywleczone czaszki. Raczej znany z amerykańskiego kina kwadrat dostrzyżonej zieleni o ogromnej powierzchni, z rzędem równo stojących, niekończących się białych krzyży. Na każdym dwie daty, zwykłe imię i ciche nazwisko. Trawa w żadnym miejscu nie odbija śladu po butach, zostawionego przez kogoś, kto pragnąłby tu odszukać kogoś bliskiego. A jest tak, gdyż po złożeniu tych ciał w ziemi, klepsydra odwraca się ponownie: w miejsce przesypanego piasku zaczyna w niej spływać pamięć kultury. Krople spadają cholernie szybko, bo już następni kończą elementarz, wierząc w ognioodporne rękopisy.

Nie będę oryginalny: również i mnie wydawnicza wolta Biura Literackiego radośnie zaskoczyła. Pomysł na reedycję zamierzchłych poetów w nowych opracowaniach uważam za trafiony i płodny. Jeżeli współcześnie brak nam wiary w zmartwychwstanie szeregu nazwisk, to zaufajmy chociaż ich porządnemu balsamowaniu. Bo czym innym jest odpominanie Herberta Waglewskim bądź Gajcego Budzyńskim? Specjalnie dla młodej ciżby mumifikacja zastępuje rezurekcję. Do posianych na geograficznych obrzeżach uczniów nie trafią festiwale imienia ĽĘ, ale alternatywne książki, które efektem gabinetu luster wykrzywią lekcję polskiego i dozbroją młodzież w niewygodne pytania. Dla znudzonej polonistki oznacza to wycelowanie w jej biurko amunicji dum-dum. Dość różanopalcej jutrzenki święcącej w oczy jak reflektor. Właściwie już dopominają się o takie przewartościowanie, które programowemu minimum pokaże najdłuższy palec u dłoni. Sprawdzian siły słowa dostają w projektach muzyków wykonujących utwory ze słowami starych poetów. Dlaczego więc nie zacząć od książki?

Aby być w pełni uczciwym, należałoby najpierw przepracować żałobę po nieżyjących i pustych nazwiskach, a dopiero później wywoływać je w wydawniczym apelu. Przyszło mi do głowy, aby zamknąć się na tydzień w bibliotece, przeglądając stare numery “Twórczości” i spisywać w notatniku adresowym, strona po stronie, imiona tych, którym warto się ponownie przyjrzeć. Inne obowiązki nie pozwoliły mi wykonać tego zadania, lecz nadziei na podobne spotkanie nie przestaję żywić.

Póki co, zaufam naraz swej pamięci i tęsknocie. Marcin Orliński oddał głos na Mikołaja Reja, do którego ja dodaję poetę i dramaturga Szymona Szymonowica, i jego kapitalne Sielanki. Ponadto łaknę niekanonicznego podejścia do Daniela Naborowskiego. Trzecią osobistością niechaj będzie Antoni Lange, człowiek-orkiestra Młodej Polski, przyjmujący idee z wrażliwością sejsmografu. Chciałbym spojrzeć na nowo na wczesnego Iwaszkiewicza i jego oktostychy. Aleksandra Rymkiewicza i wybuchy zmysłowości świata w cieniu galopującej apokalipsy. Mieczysława Jastruna z okresu najsilniej filozofującego i egzystencjalnego. Poznajmy pieśniarza Jana Zycha i jego urzekające wędrówki śladami konkretu. Niech powróci też Tadeusz Nowak. Tak, bardzo chcę, żeby Nowak wrócił i mam nadzieję, iż popierające go lobby Przystani! skłoni do stosownej decyzji literaturoznawców i władze wydawnicze.

Oby Biuro Literackie zadało kłam stwierdzeniu, że to nie jest kraj dla zmarłych ludzi.