debaty / wydarzenia i inicjatywy

Dwa czytania

Justyna Sobolewska

Głos Justyny Sobolewskiej w debacie "Z Fortu do Portu".

strona debaty

Z Fortu do Portu

Nie znam festi­wa­lu z cza­sów legnic­kich. Zaczę­łam przy­jeż­dżać już do Wro­cła­wia. Pamię­tam mnó­stwo świet­nych czy­tań – one są na tym festi­wa­lu naj­waż­niej­sze. A dwa wie­czo­ry były wręcz pio­ru­nu­ją­ce. Myślę o spo­tka­niach z Kry­sty­ną Miło­będz­ką. Nie było kli­pów, opra­wy muzycz­nej. Nic tyl­ko czy­ta­nie. Naj­pierw w Teatrze Współ­cze­snym w 2004 roku. Pro­wa­dził Mar­cin Sen­dec­ki. Miło­będz­ka czy­ta­ła wier­sze z tomu Po krzy­ku. Ci, któ­rzy sie­dzie­li bli­sko widzie­li nad sce­ną wyso­ko obraz Mat­ki Boskiej, któ­ry słu­żył jako deko­ra­cja jakie­goś przed­sta­wie­nia. Dru­gie spo­tka­nie odby­ło się w 2009 roku. Miło­będz­ka, lau­re­at­ka nagro­dy Sile­siu­sa, czy­ta­ła wier­sze z tomu gubio­ne. Mia­ła na sce­nie trud­ną dro­gę do poko­na­nia, schod­ki i mnó­stwo kabli przed sto­li­kiem z mikro­fo­nem. Była sama z publicz­no­ścią. Czy­ta­ła drżą­cym gło­sem. Publicz­ność była poru­szo­na i to nie tyl­ko dla­te­go, że ulu­bio­ny poeta czy­tał utwo­ry zna­ne i bli­skie. Cho­dzi­ło o coś inne­go.

Otóż sło­wo Miło­będz­kiej ma zdol­ność „roz­bie­ra­nia” słu­cha­cza. „Naj­prę­dzej gubię cza­sow­ni­ki, zosta­ją rze­czow­ni­ki, rze­czy / już tyl­ko zaim­ki oso­bo­we (dużo ja, coraz wię­cej ja)”. Owo „ja” też trze­ba zgu­bić, porzu­cić jak sta­ry płaszcz: „roz­bierz się z Kry­sty­ny / z dziec­ka mat­ki kobie­ty / loka­tor­ki kochan­ki turyst­ki żony / zosta­je roz­bie­ra­nia / smu­gi zrzu­ca­nych ubrań / lek­kie ruchy, nic wię­cej” – pisa­ła w tomie Po krzy­ku. W ostat­niej książ­ce gubio­ne zda­rza się, że i świat zni­ka, drze­wo, chmu­ra. Zosta­je „sama przej­rzy­stość”. Kie­dy Miło­będz­ka czy­ta swo­je wyde­sty­lo­wa­ne wier­sze – czy może jeden poemat, w któ­rym jeden wers albo jed­no sło­wo jest poezją – wte­dy podob­ny pro­ces ogo­ło­ce­nia sta­je się udzia­łem słu­cha­cza. Naj­pierw gubi­my dystans kry­tycz­ny, któ­ry ma się obcu­jąc z tek­stem. Potem gubi­my sie­bie samych.

Wiersz czy­ta­ny przez poet­kę zyski­wał podwój­ną siłę. W dodat­ku to już nie był czyjś tekst, czy­jeś sło­wa – to tak, jak byśmy sami je wypo­wia­da­li. Sta­ły się bli­skie jak oddech. „O co ci idzie dzie­ci­no? / o blask sło­wa słoń­ce? / o słoń­ce? / o któ­re?”. Ta fra­za oży­ła dopie­ro, kie­dy Miło­będz­ka ją czy­ta­ła. W książ­ce nie przy­ku­wa­ła uwa­gi. Tym­cza­sem sło­wa wypo­wia­da­ne ze sce­ny zacie­ra­ły gra­ni­cę mie­dzy słu­cha­czem i czy­ta­ją­cą poet­ką, sta­wa­ły się niczy­je, a jed­no­cze­śnie bra­ły w posia­da­nie wszyst­kich. Wobec takie­go dzia­ła­nia sło­wa jeste­śmy bez­bron­ni, nie­przy­zwy­cza­je­ni. Ale jest to bez­bron­ność i dez­in­te­gra­cja zba­wien­na. I rado­sna.

O AUTORZE

Justyna Sobolewska

Urodziła się w 1972 roku. Krytyk literacki, dziennikarka. Pracuje w tygodniku „Polityka”. Publikowała szkice o literaturze, wywiady, felietony i recenzje książkowe m.in. w „Odrze”, „Kresach”, „Res Publice Nowej”, „Gazecie Wyborczej”, „Nowych Książkach” i „Przeglądzie Politycznym”. Współpracuje z programem „Tygodnik Kulturalny” w TVP Kultura. Zasiada w jury Środkowoeuropejskiej Nagrody Literackiej Angelus i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współautorka książki Jestem mamą (2004) i antologii opowiadań Projekt mężczyzna (2009) oraz autorka Książki o czytaniu (2012). Mieszka w Warszawie.