10 lat festiwali
Gabriela Bar
Głos Gabrieli Bar w debacie "Z Fortu do Portu".
strona debaty
Z Fortu do PortuNie poukładam w pamięci wszystkich nazwisk, tytułów i fraz, nie odnajdę w niej dat, nie przypomnę – kiedy, w którym roku, na którym Forcie czy Porcie wieczór autorski za tło miał salon fryzjerski, na którym Bohdan Zadura smażył naleśniki, kiedy marchewkowowłosy (przez chwilę) Grabaż śpiewał “Ezoteryczny Poznań”, a kiedy Maciek Maleńczuk, przyglądając się mojemu nosowi, trafnie orzekł, że zawdzięczam go przodkom zza Buga. Pamiętam emocje towarzyszące przedfestiwalowym przygotowaniom i dyktaturę Artura, a kiedy wreszcie się zaczęło – muzykę i ciszę, rym i rytm, czasem dysonans…
Port Literacki to wielkie przedsięwzięcie – znane nazwiska, piękne wydania, płyty, profesjonalny serwis internetowy…, a wtedy – całą białą serię barbarzyńców “drukowaliśmy” na teatralnej kserokopiarce. Litery miały zniknąć za kilka lat, na razie jednak nieźle się trzymają. O niebo bardziej wolałam “prowincjonalny” Fort Legnica niż Port wrocławski. Pewnie wyłazi ze mnie właśnie babski prowincjonalny sentymentalizm, wyjaśniam jednak, że do Legnicy – miasta mego rodzinnego – żadnego sentymentu nie mam. Tęsknię za klimatem, jaki panował na tamtych wieczorach, za labiryntem teatralnych korytarzy, za “moimi’ dziewczynami, z którymi spędziłam niejeden forteczny wieczór.
We Wrocławiu widownia jest anonimowa i snobistyczna. Każdy “indywidualista” z dredami, w za dużym swetrze i niedopałkiem w dłoni ma minę znawcy współczesnej literatury. Czy Port staje się w pewnych kręgach imprezą, na której wypada się pokazać?
Niezmiennie, choć tak mało czasu mam na wersy inne niż artykuły i paragrafy, wracam do melodii słów Andrzeja Sosnowskiego. Poezja.
Połóż się tutaj i niechaj muzyka
i sny ulotne mkną po twojej twarzy
jak lekki podmuch z otwartego okna.
O AUTORZE
