debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Żeberka i karkówka

Edward Pasewicz

Odpowiedzi Edwarda Pasewicza na pytania Grzegorza Dyducha w „Kwestionariuszu 2004”.

strona debaty

Kwestionariusz 2004

Dlaczego poezja jest ważniejsza niż proza?

Nie mam zielonego pojęcia. A jest?

Czy pamięta Pan pierwszy własny wiersz, jeśli tak, to jak brzmiał jego tytuł albo incipit?

Nie, a nawet jakbym pamiętał, to i tak się nie przyznam. Do widzenia Państwu w tym temacie.

Kto po raz pierwszy boleśnie odmówił Panu talentu i dlaczego nie wziął Pan sobie tego do serca?

Jakbym sobie wziął do serca, to bym nie odpowiadał na te pytania, a serce mam mało pojemne, arytmiczne, może to stąd. Talentu odmówił mi wuj ze strony mamy, kiedy zauważył, że wiersz jest nierymowany. Na usprawiedliwienie wuja dodam, że kiedy usłyszał Chopina, powiedział: co to za muzyka, muzyka to musi mieć rytm, melodię, harmonię. Jego ideałem sztuki był zespół weselny, który sam prowadził. Rozumie Pan teraz, Panie Dyduch?

Czy udało się kiedyś Panu zdobyć choćby na chwilę partnera dzięki własnej poezji?

Kilka razy, w tym tego najważniejszego. Przyjemna sprawa, swoją drogą. Podobno to dziewczęta są podatne na lirykę, dementuję, chłopcy także.

Jaka jest Pana ulubiona potrawa? Jeśli poezja to artykuły spożywcze, to jaki artykuł reprezentują Pana liryki?

Ja to najbardziej lubię pierogi mojej mamy i pod tym względem jestem zafiksowany, ale oczywiście liryka bezwzględnie i zawsze kojarzyła mi się z żeberkami i karkówką, a także kiełbasą zwyczajną. To ja bym chciał, żeby moja liryka była kiełbasą zwyczajną, tak będzie bezpiecznie. Chyba.

Który z żyjących polskich poetów zasługuje na Nobla?

No nie wiem, jest tylu tych facetów, co by chcieli mieć tego Nobla, i ja się dziwię, bo nie dość, że ten Nobel martwy, to podobno wcale taki przystojny nie był, jak mówią, ale są gusta i guściki. Ja myślę, że ci „Chcący” mogliby stworzyć takiego wirtualnego superpoetę, Adam Zagajewski byłby głową… resztę, Panie Dyduch, Pan znasz, dopiszesz sobie.

Jeżeli rację miał Gombrowicz, pisząc, że „poeci lęgną się wszędzie jak robactwo”, to dlaczego?

To moim zdaniem jest zależne od pogody, jeśli ta dżdżysta, to przy poczęciu poczynamy poetę. Wziąwszy pod uwagę, że klimat jest u nas dżdżysty, deszczowy, trudno się dziwić, wszelkie zło lęgnie się z wilgoci i butwiejących liści. Prozaicy powstają chyba przy słonecznej pogodzie, nieprawdaż?