Pasterz
Jakże los Pasterza słodki,
Po łąkach krąży dzień cały,
Dzień długi swych owiec dogląda,
Boga śpiewając wciąż chwałę.
Wszak słyszy jagnięcia wołanie
I owcy odpowiedź po chwili,
Spokojny ich żywot, bo wiedzą,
Że Pasterz wciąż czuwa nad nimi.
Łąka rozśpiewana
Gdy wstają ranne zorze,
Szczęśliwe niebiosa hoże.
I Dzwony brzmią radośnie,
Przywitać pragną wiosnę.
Skowronka oraz szpaków
Także z pól wszystkich ptaków
Wniebogłosy tony,
Wdzięcznie biją dzwony,
Nasze igry cieszą słońce
Na Rozśpiewanej Łące.
Jan ma siwe już skronie,
Troski śmiechem przegonił,
Spod dębu dzieci woła,
Starcy siedli dookoła.
Śmieją się, gdy igramy,
Rzeką, „My to dobrze znamy”,
W czasach naszej młodości,
Też zaznaliśmy radości,
I takież igry widziało słońce
Na naszej Rozśpiewanej Łące.
Póki nie znużą się dzieci,
I słońce przestanie już świecić,
Kres położy zabawom,
A dzieci rusza ku ławom,
Gdzie na matek swych łonie,
Główki swoje tak skłonią,
Jak w gnieździe małe ptaki,
A sen im sklei powieki.
I nie dostrzeże już słońce
Naszych igrów na Rozśpiewanej Łące.
Grudka i kamyczek
„Miłość swych ran nie opatruje
Ani o szczęście swe zabiega,
Drugiemu jego trosk ujmuje,
W Rozpaczy Piekła skrawek Nieba”.
Tak Grudka Gliny zaśpiewała,
Gdy depcze ją kopytem krowa,
Ale Kamyczek z dna strumienia
Takie wyśpiewał słodkie słowa:
„Miłość do swej rozkoszy dąży,
Władza nad Drugim ją urzekła,
Drugiego wolność węzłem zwiąże,
I wznosi w Niebie mury Piekła”.
Wielki Czwartek
Czyż świętą jest rzeczą
W tym kraju bogatym
To, że dzieci cierpią,
A zimna ręka rzuca im ochłapy?
Czy krzyk ten pieśnią będzie?
Może wyrazem radości?
Gdy dzieci żyją w nędzy –
To kraj nędznej podłości!
Słońca nie mają nad głową.
I nic na polach nie rośnie.
Droga ich drogą cierniową.
I wieczna zima tu gości.
Tam, gdzie słońce świeci,
Gdzie deszcz na ziemię pada:
Tam głodu nie cierpią dzieci,
A nędza myśli nie zniewala.
Kominiarczyk
Mała, czarna postać, wokół śnieg i zima,
„Clip, chlip”, łka żałośnie stropiony chłopczyna.
„Gdzie twój ojciec? gdzie matka? Powiedzże mi śmiele”.
„Poszli obydwoje modlić się w kościele”.
„A że beztrosko na dworze hasałem,
I bawiłem śmiechem pola zimą skute,
„Czarne szaty śmierci nosić mi kazali,
„nauczyli pieśni, w których dźwięczy smutek.
„A żem wesół jak szczygieł, i tańczę i hulam,
„Myślą, że nie cierpię, że to nic nie boli,
„No i poszli wielbić Boga, Księdza, Króla,
„Którzy niebo wznoszą z naszej nędznej doli”.
Anioł
Cóż znaczyć mógł sen, który śniłem?
Dziewiczą Królową w nim byłem,
Przed nieszczęściem Anioł mnie chronił
Niewinnego przed upadkiem obronił!
Dnie całe płakałem i noce
On łzy ocierał, biegł ku pomocy,
Nocami łzy lałem i dniami,
Nie zdradziłem się z serca rozkoszami.
Więc próżno, odleciał w swe strony,
A dzień wstawał od zorzy czerwony;
Łzy osuszyłem, lęki uzbroiłem
Tysięcznym mieczy i tarcz żelaziwem.
I znów zleciał Anioł w mą stronę,
Daremnie, bom był uzbrojony;
Bo czas młodości uleciał i minął,
I głowa już przyprószona siwizną.
Mały włóczęga
Matko, droga Matko, tak zimno w Kościele,
A w gospodzie jest ciepło i miło i zdrowo;
Wiem, gdzie mi dobrze, gdziem mile widziany,
Mojej doli tu, na ziemi, Niebo nie pochwali.
Lecz gdyby w Kościele kufel piwa dali,
I ciepłym kominkiem dusze nam ogrzali,
Modły byśmy słali w śpiewie oraz w mowie
I wierni zostalibyśmy temu Kościołowi.
Ksiądz piłby, śpiewał, rzecz głosił radośnie,
My zaś szczęśliwi jak ptaszyny na wiosnę;
A Pani Rózga, co modli się w Kościele
Nie głodziłaby dzieci, nie karciła śmiele.
Bóg byłby jak ojciec, któremu jest mile
Widzieć jak dzieci się bawią szczęśliwe,
I z Beczką i Diabłem nie toczyłby wojny
Dałby im gęby i kaftan dał strojny.