teksty / Esej

Pamiętne niewydarzenia

Zuzanna Sala

Recenzja Zuzanny Sali, towarzysząca premierze książki Trzy kobiety Jerzego Jarniewicza, wydanej w Biurze Literackim 6 maja 2025 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Na począ­tek dwa punk­ty:

1. Pamięć nie jest maga­zy­nem do prze­cho­wy­wa­nia danych z prze­szło­ści, choć czę­sto uży­wa się wobec niej meta­for, któ­re na coś takie­go by wska­zy­wa­ły. Albo raczej: nawet jeśli pamięć jest maga­zy­nem, to jest maga­zy­nem sta­le zmie­nia­ją­cym się, nie­po­zwa­la­ją­cym na to, by kurz osia­dał na zar­chi­wi­zo­wa­nych daw­no arte­fak­tach. Te bowiem – jeśli nie słu­żą do nicze­go – są z pamię­ci usu­wa­ne. Wspo­mnie­nia co praw­da bazu­ją na prze­szło­ści, ale ich ist­nie­nie jest skie­ro­wa­ne w przy­szłość – pamię­ta­my w jakimś celu, po coś (albo przy­naj­mniej: z jakie­goś powo­du). Pamięć to nie sta­tycz­ne archi­wum, to sta­le aktu­ali­zu­ją­cy się pro­ces.

2. Zda­niem – wypy­ty­wa­ne­go przez Karo­la Porę­bę – Jerze­go Jar­nie­wi­cza wiersz nie może uchwy­cić kon­kret­ne­go cza­su, bo sam jest cza­sem, ma natu­rę pro­ce­su­al­ną.

Te wstęp­ne roz­po­zna­nia wyda­ją mi się klu­czem do uchwy­ce­nia spe­cy­fi­ki Trzech kobiet. Gdy­by nie ich zniu­an­so­wa­nie, mogli­by­śmy sobie nową książ­kę Jar­nie­wi­cza aż nazbyt łatwo upo­rząd­ko­wać. Pamięć była­by maga­zy­nem, a wiersz – wizy­tą w tym maga­zy­nie, połą­czo­ną z wykra­da­niem z nie­go dro­bia­zgów i poka­zy­wa­niem ich w peł­nym świe­tle. Tytu­ło­we trzy kobie­ty (nie­bę­dą­ce Hele­ną, Celi­ną i Marią, ale też nie­zu­peł­nie od nich ode­rwa­ne) moż­na było­by okra­sić nie­mal szkol­ną cha­rak­te­ry­sty­ką:

Kry­sia – kole­żan­ka mat­ki od zawsze, miesz­ka w łódz­kim „mrów­kow­cu”, umie się wkur­wić i robić pal­ca­mi sztucz­ki, wpla­ta do języ­ka sło­wa w jidysz.

Wan­da – kole­żan­ka mat­ki (od kie­dy?), hoj­na, roz­wód­ka, pew­ne­go roku przyj­mu­je swo­je­go byłe­go męża z powro­tem pod dach, ale nie ma oka­zji zbyt moc­no poża­ło­wać tej decy­zji, bo mąż wkrót­ce umie­ra od mie­szan­ki alko­ho­lu i mro­zu.

Ire­na – kole­żan­ka mat­ki (od kie­dy?), miesz­ka na obrze­żach Łodzi, sama, w dużym miesz­ka­niu, dys­tyn­go­wa­na, pali z fif­ki i słu­cha fran­cu­skiej muzy­ki popu­lar­nej.

Wszyst­kie zni­ka­ją pod koniec lat sześć­dzie­sią­tych, po śmier­ci mat­ki tego, któ­ry je wspo­mi­na (ale to nie owa śmierć jest przy­czy­ną ich znik­nię­cia). Nie mają dzie­ci, są tro­chę dziw­ne, podej­rza­ne, momen­ta­mi demo­nicz­ne – pomi­mo (albo m.in. z powo­du) swo­jej nie­ugię­tej soli­dar­no­ści. To one two­rzą plan pamię­ci, któ­ry uzu­peł­nio­ny zosta­je przez kalen­da­rium, dają­ce się dość pre­cy­zyj­nie zre­kon­stru­ować po śla­dach: Gomuł­ka, kase­ta The Poli­ce, kino­wa pre­mie­ra Fara­ona.

Histo­ria się ukła­da. Line­ar­nie, krok po kro­ku. Słu­cha­my opo­wie­ści: o doj­rze­wa­niu, nie­ro­zu­mie­niu świa­ta doro­słych, radze­niu sobie ze stra­tą, któ­ra przy­szła gwał­tow­nie i nie dała się łatwo oswo­ić. Poetyc­ki memu­ar pra­cu­ją­cy na śla­dach wypar­tej żydow­skiej toż­sa­mo­ści. Pamięt­nik, odsy­ła­ją­cy nas do tego przy­ciem­nio­ne­go maga­zy­nu ze zgro­ma­dzo­ną prze­szło­ścią. Wszyst­ko jasne. Tyle tyl­ko, że nie.

Jar­nie­wicz dość skru­pu­lat­nie tka tę histo­rię, bo bez złu­dze­nia uspój­nio­nej pamięt­ni­ko­wo­ści nie mógł­by prze­pro­wa­dzić fak­tycz­nej reflek­sji nad struk­tu­rą pamię­ci (patrz: punkt pierw­szy). A to wła­śnie ta struk­tu­ra – i jej rela­cja do struk­tu­ry wier­sza – inte­re­su­je poetę w jego ostat­niej książ­ce naj­bar­dziej. Dla­te­go z jed­nej stro­ny wyraź­nie suge­ru­je snu­cie tej histo­rii na kan­wie innych, roz­po­zna­wal­nych nar­ra­cji, tym samym obie­ra­jąc za punkt odnie­sie­nia nie tyle życie, co ist­nie­ją­ce już opo­wie­ści o życiu. Z dru­giej zaś – w kil­ku miej­scach bez­po­śred­nio tema­ty­zu­je odej­ście od praw­dzi­wej histo­rii ze wzglę­du na potrze­by kom­po­zy­cyj­ne. Dzie­je się tak np. w wier­szu „Jak mogę panu pomóc?”:

Stoi za ladą w Star­buck­sie przy łódz­kim Hil­to­nie,
ma na pier­si Gabry­sia, a Uczę się pod spodem. Chcę
zaha­czyć ją wzro­kiem, ale szkli­ste oczy
do niej dziś nie nale­żą. Bie­rze fla­ma­ster,
papie­ro­wy kubek i pyta: „Pana imię?”. „Gabryś, Gabry­siu” –
mówię i recho­czę w środ­ku, bo śmiesz­ne,
do cza­su, gdy widzę, jak zapa­da się
w mar­twą stud­nię dopie­ro zaczę­tej bio­gra­fii
jej spło­szo­ne spoj­rze­nie, i wiem już,
że kawa w kub­ku ma dziś cię­żar cięż­kiej wody,
któ­ra prze­le­wa mi się przez pal­ce
i parzy. „Jurek, Gabry­siu” (nie, tego
nie powie­dzia­łem, to tyl­ko
puen­ta wier­sza).

Oczy­wi­ście koń­co­wa fra­za ma w sobie pew­ną prze­wrot­ność. Poprze­dza­ją­ca nawias fan­ta­zja o innym roze­gra­niu sytu­acji komu­ni­ka­cyj­nej, w któ­rej zna­lazł się boha­ter, nie jest puen­tą utwo­ru – puen­tą jest prze­cież samo nawia­so­we przy­zna­nie się do tego, że jest to tyl­ko fan­ta­zja zaist­nia­ła na potrze­by wier­sza. Tekst poetyc­ki oka­zu­je się w tym miej­scu nie tyle (nie tyl­ko) prze­strze­nią auto­kre­acji, ale przede wszyst­kim narzę­dziem do odsła­nia­nia jej mecha­ni­zmów. I to w spo­sób bez­li­to­sny dla tego, kto mówi. Boha­ter nie tyl­ko zacho­wał się żenu­ją­co i czuł bez­pod­staw­ne samo­za­do­wo­le­nie z tego, co zro­bił, ale też w wyni­ku zaist­nia­łej sytu­acji chciał powie­dzieć coś, cze­go „tak napraw­dę” nie powie­dział (a tyl­ko udał w wier­szu, że to zro­bił). Dzię­ki odsło­nię­ciu tych bebe­chów logi­ki wypo­wie­dzi wiersz zaczy­na komen­to­wać wła­sne moż­li­wo­ści i moty­wa­cje.

W podob­nie bez­po­śred­ni spo­sób pro­blem wier­no­ści opi­su zaadre­so­wa­ny zosta­je tak­że w innym tek­ście z tomu:

Be-Bop-A-Lula

Wese­le w gara­żu, bo takie cza­sy, że każ­dy grosz się liczy. Ci, co
mie­li grać, leżą pod ścia­ną, Kry­sia, lek­ko zachwia­na, wcho­dzi
na sce­nę i za nic sobie mając prze­śmiew­ki od mło­dych,
sia­da za per­ku­sją, chwy­ta za pałecz­ki i zaczy­na bęb­nić.
Dołą­cza­ją kole­żan­ki i już bęb­nią we trzy,
madon­ny rock and rol­la:
Ire­na od mar­chwi, Wan­da od mar­ce­pa­nu,
Kry­sia od wło­sów aniel­skich, aż sta­je się jasne, że
tak wła­śnie, od trzech kobiet w gara­żu, zaczy­na się życie. A póki
one gra­ją, będzie zaczy­nać się tu na okrą­gło. Nie,

zmy­ślam, nie dołą­czy­ły do Kry­si, ale prze­cież mogły. Prze­szłość
nigdy nie zapo­mi­na o tym, co się nie wyda­rzy­ło,
a co się nie wyda­rzy­ło, wyda­rza się przez pamięć,
na przy­kład po wese­lu, albo jesz­cze póź­niej, kie­dy
w czer­wo­nym ogniu dnia rój skrzy­dla­tych mró­wek
oble­pia poła­ma­ne pałecz­ki:
zdrew­nia­łe kości na pustyn­nym pia­chu
któ­rejś z dziel­nic Łodzi.

Tu spra­wa wyglą­da jesz­cze cie­ka­wiej niż w poprzed­nim przy­kła­dzie – rzecz bowiem nie roz­gry­wa się jedy­nie w ego. Fan­ta­zja na temat tego, jak barw­nie mogła­by się roz­wi­nąć pro­sta sce­na z prze­szło­ści (i jak fil­mo­wy lub sym­bo­licz­ny wymiar mogła­by wte­dy mieć!) prze­ista­cza się w ogól­niej­szą reflek­sję na temat rela­cji z prze­szło­ścią. Tezy są tu jed­nak kontr­in­tu­icyj­ne – pamięć oka­zu­je się (patrz: punkt pierw­szy) nie tyle archi­wum, ile raczej funk­cją poten­cjal­no­ści. Trze­ba przy­znać, że to koją­ca wizja – odda­la lęk przed osu­wa­niem się praw­dy w nie­pa­mięć, prze­su­wa akcen­ty w tym, jak zazwy­czaj myśli­my o wspo­mnie­niach.

W innym wier­szu („Ruska stro­na”) dosta­je­my pod­su­mo­wa­nie tego wąt­ku: „prze­szłość jest kata­lo­giem pamięt­nych nie­wy­da­rzeń”. Na pierw­szy rzut oka w tym cyta­cie przy­ku­wa­ją uwa­gę cha­rak­te­ry­stycz­ne „nie­wy­da­rze­nia”, ale chy­ba jesz­cze sil­niej nale­ża­ło­by zaak­cen­to­wać towa­rzy­szą­cy im epi­tet. Pamięt­ne nie­wy­da­rze­nia – czy­li wszyst­ko to, co mia­ło na nas kon­sty­tu­tyw­ny wpływ, co pamię­ta­my nad wyraz sil­nie, ale co mogło mieć luź­ny (jeśli w ogó­le jakiś) zwią­zek z fak­ta­mi.

I żeby było jasne – w całym tym pro­jek­cie nie cho­dzi o to, by podać w wąt­pli­wość wła­sną per­cep­cję, zane­go­wać pew­ność jakiej­kol­wiek wie­dzy. Jar­nie­wicz nie osu­wa się w pro­ste kon­sta­ta­cje w rodza­ju „sko­ro pamięć nie jest maga­zy­nem fak­tów, to zna­czy, że fak­ty nie ist­nie­ją; jest wie­le prawd, może­my się rozejść”. Tu cho­dzi o coś zgo­ła inne­go – tj. o reflek­sję nad tym, dla­cze­go pamię­ta­my tak, a nie ina­czej; zasta­no­wie­nie się, co może­my zdzia­łać za pomo­cą swo­jej pamię­ci. Oraz w jakim sen­sie pamięć jest podob­na do wier­sza, zara­zem sta­no­wiąc dla nie­go mate­riał.

Miej­sce, z któ­re­go doko­ny­wa­na jest w Trzech kobie­tach retro­spek­ty­wa, nie napa­wa zbyt­nią nadzie­ją. Śla­dy „cza­su akcji” (jeśli moż­na tak powie­dzieć – a sądzę, że w wypad­ku tej książ­ki poetyc­kiej moż­na) pod­su­wa­ją obraz raczej przy­tła­cza­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści: od kon­kre­tów spo­łecz­no-poli­tycz­nych (covid, woj­na w Ukra­inie, wybo­ry pre­zy­denc­kie w USA) po ogól­ną melan­cho­lij­ną atmos­fe­rę mija­nych miejsc i drob­nych obra­zów, będą­cych wyzwa­la­cza­mi pamię­ci.

Nie bez powo­du książ­ka nosi pod­ty­tuł: wier­sze i sto­rie. Wska­za­nie quasi-gatun­ko­wych kate­go­rii jed­no­cze­śnie łączy i roz­dzie­la porząd­ki poezji i histo­rii – wrzu­ca je do jed­ne­go tomu, ale zara­zem wyraź­nie oddzie­la defi­ni­cyj­nie. Rela­cja mię­dzy tymi kate­go­ria­mi prze­pra­co­wy­wa­na jest kon­se­kwent­nie w nie­mal wszyst­kich wier­szach z Trzech kobiet, bez sta­wia­nia zbyt defi­ni­tyw­nych kro­pek przy wypra­co­wa­nych puen­tach. Wier­sze żeru­ją więc na sto­riach, a sto­rie porząd­ko­wa­ne są poprzez wier­sze. Choć kom­po­zy­cyj­nych klamr jest w tym tomie wie­le, skom­pli­ko­wa­nych rela­cji mię­dzy dwo­ma porząd­ka­mi nie da się tak łatwo w nich zamknąć.

Appen­dix. Rze­czy, o których dużo myśla­łam, ale nie mam pomy­słu, jak je włą­czyć do tej recen­zji:

1. Wiersz Jar­nie­wi­cza „Trzy kobie­ty” z tomu Woda na Mar­sie – zbież­ność nie­przy­pad­ko­wa, kon­struk­cyj­ne podo­bień­stwa, ale czas (i pozy­cja mówią­ce­go) nie­co inne. Jest to jakieś apo­kry­ficz­ne roz­wi­nię­cie – o tyle cie­ka­we, że wiersz „Trzy kobie­ty” chy­ba nie był naj­czę­ściej wycią­ga­ny w recep­cji Wody na Mar­sie, ale Jar­nie­wicz wrzu­cił go do autor­skie­go wybo­ru Bagaż, dając mu szan­sę na ponow­ne prze­czy­ta­nie.

2. Kie­dy Kry­sia mówi do boha­te­ra „mój fej­ge­le”, to rzu­ca w jidysz: moja pta­szy­no, piskla­ku. Ale kolo­kwial­nie sło­wo to zna­czy też: pedzio, homo­sek­su­ali­sta. I tu jest cały wątek do prze­śle­dze­nia, któ­ry moż­na było­by kwi­to­wać inter­pre­ta­cją fan­ta­stycz­ne­go wier­sza o peru­kach („Dwie peru­ki. Sto­ria żałob­na”).

3. Jak fil­my kształ­tu­ją moż­li­wo­ści per­cep­cyj­ne i jak cie­ka­wie jest w wier­szach Jar­nie­wi­cza ogry­wa­na fil­mo­wość (ale też nie ma co zbęd­nie strzę­pić ryja, pisa­no już o tym w recep­cji poety dużo, na przy­kład u Karo­la Porę­by).

O autorze

Zuzanna Sala

Ur. 1994, doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Wiceredaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, kieruje wydawnictwem poetyckim o tej samej nazwie. Publikowała teksty krytyczne m.in. w „Czasie Kultury”, „Odrze”, „Stonerze Polskim”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej” czy „Wakacie”. Pochodzi z Bierutowa.

Powiązania

Rozejrzeć się w świecie wiersza

wywiady / o książce Joanna Łępicka Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Joan­ną Łępic­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Zeszyt ćwi­czeń Joan­ny Łępic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 grud­nia 2023 roku.

Więcej

Rozprężanie wdrukowanych krat

wywiady / o książce Joanna Mueller Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Joan­ną Muel­ler, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki tru­le Joan­ny Muel­ler, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Afirmacja w splątaniu

wywiady / o książce Anna Kałuża Kacper Bartczak Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Anny Kału­ży i Zuzan­ny Sali z Kac­prem Bart­cza­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Raczej szarpnięcie niż chwyt

wywiady / o książce Roman Honet Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Roma­nem Hone­tem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żal, może on Roma­na Hone­ta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 17 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Ruch do wewnątrz

recenzje / ESEJE Zuzanna Sala

Recen­zja Zuzan­ny Sali towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Komu­nizm, gów­no i może cię kocham Tom­ka Gro­mad­ki, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 7 lute­go 2022 roku.

Więcej

Dywersja, schizma, herezja

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mon­do cane, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 czerw­ca 2021 roku.

Więcej

Substancja nie esencja

wywiady / o książce Kacper Bartczak Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Kac­prem Bart­cza­kiem towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Nawo­ra­dio­wa Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 26 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Nowa Faza*

wywiady / o książce Jakub Nowacki Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Jaku­bem Nowac­kim na temat alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2017, któ­ry uka­zał się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 sierp­nia 2018 roku.

Więcej

Zbiegi okoliczności

recenzje / ESEJE Zuzanna Sala

Recen­zja Zuzan­ny Sali książ­ki Puste noce Jerze­go Jar­nie­wi­cza, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 4 grud­nia 2017 roku.

Więcej

Musimy wpatrywać się w brak

recenzje / ESEJE Zuzanna Sala

Recen­zja Zuzan­ny Sali towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki 21 wier­szy miło­snych Adrien­ne Rich, wyda­nej w prze­kła­dzie Jaku­ba Głu­sza­ka w Biu­rze Lite­rac­kim 11 lip­ca 2016 roku.

Więcej

Można umierać

recenzje / ESEJE Zuzanna Sala

Recen­zja Zuzan­ny Sali towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Justy­ny Bar­giel­skiej Chi­na ship­ping wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 8 lute­go 2016 roku.

Więcej

Bohaterki małych, codziennych transgresji

wywiady / o książce Anna Adamowicz Jerzy Jarniewicz

Roz­mo­wa Anny Ada­mo­wicz z Jerzym Jar­nie­wi­czem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Trzy kobie­ty Jerze­go Jar­nie­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 maja 2025 roku.

Więcej