wywiady / o książce

Wojna nie kończy się nigdy

Hanna Igalson-Tygielska

Juliusz Pielichowski

Rozmowa Juliusza Pielichowskiego z Hanną Igalson-Tygielską, towarzysząca wydaniu książki Sroga zima Raymonda Queneau, wydanej w Biurze Literackim 23 kwietnia 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Juliusz Pie­li­chow­ski: Sro­ga zima to dru­ga już – po Nie­dzie­li życia– książ­ka Ray­mon­da Quene­au w Pani prze­kła­dzie, któ­ra uka­zu­je się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go. Wcze­śniej prze­ło­ży­ła Pani tak­że Psią traw­kę oraz jed­ną z powie­ści skła­da­ją­cych się na Dzie­ła zebra­ne Sal­ly Mary. Zanim poroz­ma­wia­my o samej książ­ce, chciał­bym zapy­tać, nie­ja­ko tytu­łem wstę­pu – dla­cze­go Quene­au? Co takie­go jest w jego twór­czo­ści, co od tylu już lat nie­zmien­nie w niej Panią pocią­ga?

Han­na Igal­son-Tygiel­ska: Jego wszech­stron­ność. Był filo­zo­fem, mate­ma­ty­kiem, lin­gwi­stą, antro­po­lo­giem, reli­gio­znaw­cą, inte­re­so­wał się psy­cho­ana­li­zą i sam się jej pod­da­wał. Upra­wiał nie­mal wszyst­kie gatun­ki lite­rac­kie, lecz nade wszyst­ko był powie­ścio­pi­sa­rzem. Napi­sał czter­na­ście powie­ści, w tym jed­ną auto­bio­gra­ficz­ną wier­szem. Jego utwo­ry pod­da­ją się każ­dej inter­pre­ta­cji, jed­nych urze­ka­ją ocze­ki­wa­ną żar­to­bli­wo­ścią, innych zdu­mie­wa­ją głę­bią. Fakt, że od Quene­au żar­to­bli­wo­ści się „ocze­ku­je”, a głę­bia „zdu­mie­wa”, wie­le mówi o nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ściach two­rze­nia fał­szy­wych obra­zów, jeśli idzie o recep­cję utwo­rów lite­rac­kich.  Quene­au zary­zy­ko­wał utrwa­le­nie swo­je­go por­tre­tu pod posta­cią kary­ka­tu­ry. Sła­wę przy­nio­sły mu lin­gwi­stycz­ne eks­pe­ry­men­ty: gra słów i gra sło­wa­mi, neo­lo­gi­zmy, pery­fra­zy, meta­fo­ry, czer­pa­nie z zaso­bów języ­ko­wych róż­nych dzie­dzin życia, orto­gra­fia fone­tycz­na i sło­wo­twór­stwo – zabie­gi te nie­ja­ko utrud­ni­ły odna­le­zie­nie zawar­tych w jego tek­stach myśli. Nie moż­na wyklu­czyć, że sto­so­wał je po to, żeby czy­tel­ni­ka wypło­szyć z zaro­śli języ­ko­wych przy­zwy­cza­jeń, pozwo­lić mu prze­trzeć oczy i się rozej­rzeć. Trud­no prze­cież przy­pusz­czać, że wiel­bi­ciel Kar­te­zju­sza trak­to­wał myśle­nie z przy­mru­że­niem oka. Gdy­by tak było, mogli­by­śmy poprze­stać na pyta­niu „poco­ko­mu­ke­no” i natych­miast udzie­lić sobie odpo­wie­dzi: „ano­po­nic”. Sur­re­alizm był w jego życiu tyl­ko krót­kim eta­pem.

War­to może w tym miej­scu dodać, że ów romans z sur­re­ali­sta­mi poja­wił się w jego bio­gra­fii dość wcze­śnie i był na swój spo­sób waż­ny zarów­no dla roz­wo­ju jego pisar­stwa, jak i jego wyobra­żeń na temat zna­cze­nia i roli lite­ra­tu­ry.

To etap waż­ny jako pew­ne doświad­cze­nie. Quene­au zachwy­cił się sur­re­ali­zmem, któ­ry zda­wał się otwie­rać przed swo­imi adep­ta­mi nie­ocze­ki­wa­ne moż­li­wo­ści nie­rów­ne­go part­ner­stwa, po czym porzu­cił go, znie­sma­czo­ny eks­pe­ry­men­ta­mi pro­wa­dzą­cy­mi w głąb pod­świa­do­mo­ści darem­ną dro­gą doni­kąd. Już w pierw­szej powie­ści, Le Chien­dent, na począt­ku lat trzy­dzie­stych Quene­au usta­la zasa­dy, wedle któ­rych autor może pano­wać nad powie­ścią, tak aby nie sta­ła się tere­nem cha­otycz­nych har­ców, nie­ure­gu­lo­wa­ną rze­ką, w któ­rej taplać się może każ­dy. Usta­na­wia ści­słe regu­ły, z mate­ma­tycz­ną dokład­no­ścią usta­la licz­by roz­dzia­łów i pod­roz­dzia­łów, zapew­nia lustrza­ne odbi­cia poszcze­gól­nym epi­zo­dom i posta­ciom, pre­cy­zyj­nie usta­wia rusz­to­wa­nia; nie na dar­mo porów­nu­je powieść do sone­tu, któ­re­go żela­zna struk­tu­ra jest dla nie­go wzo­rem pano­wa­nia nad tek­stem. „Wyzna­czy­łem sobie regu­ły rów­nie ści­słe, jak regu­ły sone­tu” − mówi. Ten bowiem, kto świa­do­mie nie sto­su­je okre­ślo­nych i usta­no­wio­nych przez sie­bie same­go reguł, musi pod­le­gać tym, nad któ­ry­mi nie panu­je. Jest ich nie­wol­ni­kiem, a Quene­au pra­gnie być wol­ny. Jed­nym sło­wem − sza­leń­stwo mate­ma­ty­ki i roz­są­dek poezji. Kodo­wa­nie wszyst­kie­go, co zako­do­wać moż­na, zastą­pi z cza­sem to, co jako narzę­dzia pozbie­rał od sur­re­ali­stów: zapis auto­ma­tycz­ny, mono­log wewnętrz­ny, dzia­ła­nie pod­świa­do­mo­ści, a zwłasz­cza przy­pa­dek. Wszyst­ko ma być sta­ran­nie zapro­gra­mo­wa­ne, lecz nic (prócz wypo­wie­dzi same­go auto­ra) ma tego nie ujaw­niać. Daw­ny sur­re­ali­sta pró­bo­wał „napra­wiać” daw­ne grze­chy rygo­ra­mi mają­cy­mi zapew­nić wol­ność. Kry­ty­cy z upodo­ba­niem przy­ta­cza­ją tu frag­ment o cebu­li i o zdej­mo­wa­niu jej poszcze­gól­nych warstw. Tego porów­na­nia użył Quene­au w odnie­sie­niu do wła­snej twór­czo­ści. My może­my je uzu­peł­nić odnie­sie­niem do wier­sza Wisła­wy Szym­bor­skiej i pocie­szyć się, że idio­tyzm dosko­na­ło­ści został lite­ra­tu­rze, podob­nie jak czło­wie­ko­wi, oszczę­dzo­ny.

Gdy spoj­rzy­my na listę dzieł Quene­au, któ­re nie docze­ka­ły się jesz­cze pol­skie­go prze­kła­du, widzi­my, że wciąż jest to cał­kiem pokaź­ny rejestr jego powie­ścio­wych wcie­leń. Dla­cze­go zde­cy­do­wa­ła się Pani wła­śnie teraz, po prze­ło­że­niu wspo­mnia­nych na wstę­pie tek­stów, na Sro­gą zimę?

Sro­ga zima z 1939 roku, podob­nie jak póź­niej­sza o kil­ka­na­ście lat Nie­dzie­la życia, to powieść o woj­nie. O tym, że histo­ria przy­cho­dzi pod posta­cią woj­ny i nisz­czy wszyst­ko. Gwa­ran­tu­je czło­wie­ko­wi dni bez jutra i czas, w któ­rym już żad­ne­go „potem” nie będzie. Powieść o złu, któ­re jest ponad­cza­so­we i zewnętrz­nie nie­uwa­run­ko­wa­ne, sła­bo umo­co­wa­ne, za to sil­nie zako­rze­nio­ne wewnątrz czło­wie­ka; jest jed­nym z aspek­tów nie­usu­wal­no­ści ist­nie­nia, jest nie­śmier­tel­ne tak jak czło­wiek. Led­wo się koń­czy jed­na woj­na, już się zaczy­na dru­ga, a każ­da kolej­na gor­sza, bo bar­dziej dla ludz­kiej myśli wsty­dli­wa, gdyż spla­mio­na żenu­ją­cą wie­dzą, że mimo doświad­cze­nia i wyraź­nych zapo­wie­dzi w porę (?) się jej nie zapo­bie­gło. Powieść jest pisa­na w 1938 roku, jej akcja dzie­je się w 1916 roku, a Ber­nard Leha­me­au, boha­ter Sro­giej zimy, wyraź­nie sły­szy nuty wszyst­kich wer­bli, któ­re się jesz­cze nie roz­le­gły. Jest to strasz­ne i na swój spo­sób uspo­ka­ja­ją­ce nie­uchron­no­ścią. Ocze­ki­wa­niem nie­gra­ni­czą­cym z pew­no­ścią tyl­ko dla­te­go, że żad­nej gra­ni­cy nie ma. Pew­nie dla­te­go Ber­nard popeł­nia zbrod­nię. Nie bar­dzo chcia­ła­bym uści­ślać powo­dy wybo­ru tej wła­śnie książ­ki, tu i teraz.

Powiedz­my zatem tro­chę o świe­cie, w jakim roz­gry­wa się Sro­ga zima. Miej­scem akcji powie­ści jest Hawr, w któ­rym – jak wia­do­mo – Quene­au się uro­dził i spę­dził dzie­ciń­stwo. To jasne, że wybór ten nie jest przy­pad­ko­wy.

Ray­mond Quene­au uro­dził się w Haw­rze. I Hawr też na swój spo­sób bie­rze udział w trans­fe­rze, jakie­go autor Sro­giej zimydoko­nu­je z rejo­nów tzw. rze­czy­wi­sto­ści na teren tzw. fik­cji. Quene­au do prze­strze­ni miał sto­su­nek oso­bli­wy. Spo­ro podró­żo­wał, ale odwie­dza­ne miej­sca nie­wie­le go obcho­dzi­ły, nie opi­sy­wał ich, nie­mal o nich nie wspo­mi­nał.  Podró­że, podob­nie jak to było w przy­pad­ku Flau­ber­ta, nie kie­ro­wa­ły jego spoj­rze­nia na zewnątrz. Flau­bert po trwa­ją­cej dwa lata podró­ży do Gre­cji, Tur­cji, Syrii i Egip­tu, napi­sał Panią Bova­ry. Psia traw­ka, pierw­sza powieść Quene­au, powsta­ła pod­czas podró­ży do Aten; podróż zadzia­ła­ła w tym przy­pad­ku jak deto­na­tor myśli. Tak jak­by owo­co­wa­ła opi­sa­mi nie tyle tego, co się zoba­czy­ło czy prze­ży­ło, lecz tym, co się w cza­sie dro­gi pomy­śla­ło, a w cza­sie dro­gi myśl podą­ża dokąd chce, zawra­ca, tęże­je, kry­sta­li­zu­je się. Podob­nie skor­pion, któ­ry rozej­rzaw­szy się, z bra­ku god­ne­go obiek­tu kie­ru­je żądło na same­go sie­bie. Quene­au w podró­ży pisze książ­kę o trwo­dze ist­nie­nia, o rucho­mych pia­skach, któ­rych nie przy­twier­dzisz do pod­ło­ża żad­ną tra­wą i nie zamro­zisz żad­ną zimą, bo nie ma takiej rośli­ny, ani takiej tem­pe­ra­tu­ry, któ­ra by zatrzy­ma­ła peł­zną­ce wydmy dostoj­nie suną­ce­go Cza­su.

Dla mnie cie­ka­wy był wybór Haw­ru jako miej­sca akcji tej powie­ści pod kątem jej osa­dze­nia w cza­sie histo­rycz­nym. Oczy­wi­ście na pierw­szym pla­nie jest subiek­tyw­nie upły­wa­ją­cy czas boha­te­rów, ale bar­dzo duże zna­cze­nie odgry­wa tu tak­że postrze­ga­ny bar­dziej glo­bal­nie, nomen omen, czas pierw­szej woj­ny świa­to­wej. Jak już Pani wspo­mnia­ła, książ­ka uka­za­ła się w 1939 roku. Przy­wo­ła­nie doświad­cze­nia Wiel­kiej Woj­ny w tam­tym momen­cie histo­rycz­nym rów­nież wyda­je się nie bez zna­cze­nia.

Quene­au uwa­żał, że Sro­ga zima jest powie­ścią pro­roc­ką. „Żad­ne­go sło­wa nie pisze się bez­kar­nie” − pisze w Dzien­ni­kach cza­su woj­ny. Zmo­bi­li­zo­wa­ny w 1939 roku, prze­by­wa w kosza­rach i nie­cier­pli­wie ocze­ku­je na wyda­nie przez Gal­li­mar­da Sro­giej zimy− powie­ści, któ­rej akcja roz­gry­wa się pod­czas woj­ny nazwa­nej póź­niej pierw­szą. Moż­na powie­dzieć, że jak zawsze trwa woj­na, cią­gle ta sama, ozna­czo­na jedy­nie róż­ny­mi data­mi. Pod tymi data­mi kry­je się potwor­ność ludz­kie­go cier­pie­nia, ponie­waż są i zawsze będą ludzie giną­cy w męczar­niach. Histo­ria jest nauką o ludz­kim nie­szczę­ściu, ta pisa­na – tych nie­szczęść kata­lo­giem. Rzad­kie chwi­le szczę­śli­wo­ści i poko­ju to bia­łe pla­my, prze­mil­cza­ne okre­sy „nic­nie­dzia­nia”.  Rolą języ­ka jest wyra­ża­nie ludz­kiej męki, zarów­no męczar­ni fizycz­nych, jak i bólu ist­nie­nia, tego, co Quene­au nazy­wał „ontal­gią”. Dla­te­go też mię­dzy pro­zą a poezją róż­ni­cy nie ma: mękę moż­na pró­bo­wać wyar­ty­ku­ło­wać tak samo w powie­ści, jak w poema­cie.

Rze­czy­wi­stość cza­su woj­ny, a więc cza­su histo­rycz­ne­go, bar­dzo sil­nie oddzia­łu­je na życie boha­te­rów. Powiedz­my też tro­chę o nich, a wła­ści­wie o nim – bo głów­ny boha­ter jest jeden, Ber­nard Leha­me­au, i to wokół jego posta­ci osnu­ta jest cała fabu­ła.

Ber­nard Leha­me­au żyje na skra­ju trwa­ją­cej wła­śnie wspo­mnia­nej już woj­ny, cza­so­wo zwol­nio­ny z woj­ska z powo­du odnie­sio­nej rany. Miesz­ka w Haw­rze, pra­cu­je jako tłu­macz w bazie angiel­skiej w por­cie. Try­ska pogar­dą i nie­na­wi­ścią w sto­sun­ku do wszyst­kich i wszyst­kie­go; jest zra­nio­ny i obo­la­ły, kil­ka­na­ście lat wcze­śniej stra­cił mat­kę i żonę w poża­rze. Pró­bu­je roman­so­wać z mło­dą Angiel­ką z pomoc­ni­czej służ­by kobiet, spo­ty­ka w tram­wa­ju dziw­ne dzie­ci, dużo cza­su spę­dza w anty­kwa­ria­cie pani Duter­tre i tam dobie­ga go sze­lest kar­tek „sta­re­go wyda­nia Lutra, zbyt dro­gie­go, aby go kupić”. Wokół panu­je „sro­ga zima” i czło­wiek musi dostro­ić do niej swo­je wnę­trze. Ber­nard w koń­cu popeł­nia zbrod­nię, pogo­da się od tego nie zmie­nia, ale on sam, para­dok­sal­nie, odzy­sku­je pogo­dę ducha.

Tak, w wyni­ku obra­żeń odnie­sio­nych w wal­ce, Leha­me­au zmu­szo­ny był powró­cić do rodzin­ne­go mia­sta, w któ­rym zimą prze­cho­dzi rekon­wa­le­scen­cję. Jak zresz­tą oka­zu­je się w fina­le powie­ści, wkrót­ce zno­wu wyru­szy na front. Ale w tak zwa­nym mię­dzy­cza­sie – mię­dzy­cza­sie powie­ści – przy­da­rzy mu się dziw­ny romans. To wyda­je mi się bar­dzo cie­ka­we, w jaki spo­sób Quene­au pre­zen­tu­je roz­wój tego uczu­cia, jak bar­dzo ono ist­nie­je jedy­nie w wyobraź­ni same­go Leha­me­au, by nabrać znacz­nie więk­szych roz­mia­rów, niż wska­zy­wa­ły­by na to rze­czy­wi­ste wyda­rze­nia, jakie mia­ły miej­sce pomię­dzy nim a jego obiek­tem wes­tchnień, Miss Weeds.

Ta pró­ba nawią­za­nia bli­sko­ści jest bar­dzo oso­bli­wa. Ber­nard Leha­me­au, jak wspo­mnia­łam, jest tłu­ma­czem, a zatem swe­go rodza­ju kopi­stą. Jak każ­dy kopi­sta, jest twór­cą bytów zabez­pie­cza­ją­cych. Jak coś zgi­nie, na przy­kład w poża­rze, zawsze moż­na odna­leźć kopię. Jaka jest w tym kon­tek­ście rola Miss Weeds, trud­no powie­dzieć. Zna­czą­ce, że Ber­nard upo­rczy­wie pró­bu­je roz­ma­wiać z nią po angiel­sku, mimo że Angiel­ka zna­ko­mi­cie zna fran­cu­ski. Tak jak­by sam sobie zagra­dzał dro­gę do bli­sko­ści, bo może ona gro­zić odmia­ną, na któ­rą nie ma w nim goto­wo­ści. Zamiast miło­ści przy­cho­dzi śmierć. Ginie pan Fry­de­ryk, „neu­tral­ny” Szwaj­car, zna­ny mu z zaple­cza anty­kwa­ria­tu pani Duter­tre, ten od sze­le­stu kar­tek „sta­re­go wyda­nia Lutra, zbyt dro­gie­go, aby go kupić”.

No wła­śnie, war­to pod­kre­ślić, że pan Fry­de­ryk, Szwaj­car, w ten wojen­ny czas cały­mi dnia­mi stu­diu­je owo „sta­re wyda­nie Lutra” na wspo­mnia­nym zaple­czu anty­kwa­ria­tu, któ­ry oka­zu­je się rodza­jem azy­lu.

Tak, ten sze­lest kar­tek sta­re­go wyda­nia Lutra, zbyt dro­gie­go, aby go kupić, jest bar­dzo cie­ka­wy. To powra­ca­ją­cy w powie­ści refren i każ­dy czy­tel­nik może mieć przy­jem­ność zro­zu­mie­nia go na swój spo­sób.

Pani Duter­tre, chy­ba jedy­na ser­decz­na przy­ja­ciół­ka Leha­me­au, han­dlu­je książ­ka­mi, a więc ten temat lite­ra­tu­ry, ksią­żek jest w natu­ral­ny spo­sób cały czas obec­ny w jego życiu, tak­że zupeł­nie dosłow­nie.

 Anty­kwa­riat pani Duter­tre to nie bor­ge­sow­ska biblio­te­ka, to zatę­chła skład­ni­ca ksią­żek. Ber­nard powra­ca tu z upo­rczy­wo­ścią mimo­wol­ne­go wspo­mnie­nia, ponie­waż pier­wo­wzo­rem pani Duter­tre jest Mme Bois, wła­ści­ciel­ka księ­gar­ni z Haw­ru, bar­dzo waż­na oso­ba dla auto­ra. Ber­nard powra­ca tu znu­żo­ny i umę­czo­ny tak bar­dzo, że posta­na­wia wyci­szyć muzycz­ne tło swo­jej męki. Raz na zawsze pozbyć się sze­le­stu kar­tek „sta­re­go wyda­nia Lutra, zbyt dro­gie­go, aby go kupić”.

Quene­au cza­sa­mi obcho­dzi się ze swo­im boha­te­rem dość szorst­ko, jak na przy­kład wte­dy, gdy – by tak rzec – kpi z jego angielsz­czy­zny, wyko­rzy­stu­jąc tech­ni­kę zapi­su fone­tycz­ne­go, któ­rym posłu­ży­ła się Pani tak­że w pol­skim prze­kła­dzie. Choć, z dru­giej stro­ny, nie mamy prze­cież pew­no­ści, czy nie kpi z niej sam Leha­me­au.

Uwa­żam raczej, że boha­ter Sro­giej zimyz angielsz­czy­zny nie kpi. On ją trak­tu­je, o czym już wspo­mnia­łam, jak ostat­nią nadzie­ję na odda­le­nie gro­zy bli­sko­ści z dru­gim czło­wie­kiem. A tech­ni­ka zapi­su fone­tycz­ne­go to jeden z „kla­sycz­nych” zabie­gów auto­ra.

War­to też może wspo­mnieć – przy­naj­mniej ja odnio­słem takie wra­że­nie – że ratun­kiem przed ogro­mem woj­ny, przed trwo­gą i zasad­ni­czo per­ma­nent­nym cha­osem rze­czy­wi­sto­ści, bywa do pew­ne­go stop­nia komizm, któ­ry prze­ja­wia się u Quene­au na bar­dzo róż­nych pozio­mach, cho­ciaż­by w war­stwie języ­ko­wej – jak we wspo­mnia­nej już, otwie­ra­ją­cej Sro­gą zimęsce­nie, w któ­rej docho­dzi do spo­tka­nia Leha­me­au z Miss Weeds.

Czy komizm w powie­ściach Quene­au jest ratun­kiem przed cha­osem woj­ny i  trwo­gą ist­nie­nia? Chy­ba jed­nak nie, bo takie­go ratun­ku nie ma. Gwa­ran­tem bra­ku ratun­ku jest ludz­ka bez­myśl­ność. A nad rolą komi­zmu, śmie­chu, nad tym, czy żar­to­bli­wy ton i spię­trze­nie dow­ci­pu na wie­lu pozio­mach sen­su i zapi­su pozwa­la dostrzec wagę sygna­li­zo­wa­nych pro­ble­mów, czy też raczej ją masku­je, zasta­na­wiał się w swo­im cza­sie znaw­ca dzie­ła Quene­au − pro­fe­sor lite­ra­tu­ry Hen­ri Godard. Posta­wił takie pyta­nie, i podob­nie jak autor Zimysądził chy­ba, że w pyta­niach bez odpo­wie­dzi nie ma nic wsty­dli­we­go.

A jed­nak obraz świa­ta, jaki wyła­nia się z tej powie­ści, nie jest jed­no­znacz­nie nega­tyw­ny. Moż­na powie­dzieć, że wła­śnie ów wek­tor komi­zmu, o któ­rym wspo­mnia­łem, jest swe­go rodza­ju stra­te­gią inte­lek­tu­al­ną, a może też i emo­cjo­nal­ną, w radze­niu sobie z ele­men­tar­nym tra­gi­zmem ist­nie­nia.

Mam wra­że­nie, że nigdy dość powta­rza­nia, że „komizm” w tym przy­pad­ku, tak suge­styw­nie przy­sła­nia­ją­cy inne wymia­ry twór­czo­ści Quene­au, ma na celu przy­ku­cie uwa­gi czy­tel­ni­ka, zapro­sze­nie go do myśle­nia. Patro­nem pierw­szej powie­ści Quene­au był Kar­te­zjusz, a jej dewi­za brzmia­ła: „żeby zaist­nieć, trze­ba pomy­śleć”. Tak wła­śnie powsta­ją posta­cie peł­no­wy­mia­ro­we, a nie – „byty pła­skie”. Ktoś kogoś „myśli” i w kon­se­kwen­cji on sam zaczy­na myśleć. Żeby zaist­nieć, trze­ba uru­cho­mić świa­do­mość sie­bie lub dać się obry­so­wać spoj­rze­niem innych. We wspo­mnia­nej już, znacz­nie póź­niej­szej Nie­dzie­li życia, na podob­nej zasa­dzie docho­dzi do roz­pra­wy z cza­sem. Trze­ba go „pomy­śleć”, żeby unie­ru­cho­mić jego zło­wro­gi bieg. Naj­le­piej w tym celu nie spusz­czać wzro­ku z tar­czy zega­ra… Wte­dy czas zosta­je przy­szpi­lo­ny jak motyl. Taka posta­wa ma szan­sę zamie­nić się w medy­ta­cję. „Komizm” wyda­je się tyl­ko spo­so­bem zapro­sze­nia czy­tel­ni­ka do głęb­szej lek­tu­ry, do wysił­ku, do namy­słu.

To nie­zwy­kle inte­re­su­ją­ca kon­cep­cja. Ten aspekt ludycz­ny, jeśli moż­na tak powie­dzieć, obec­ny wła­ści­wie w każ­dy tek­ście, któ­ry wyszedł spod pió­ra Quene­au, wyda­wał mi się zawsze tek­sto­wym odzwier­cie­dle­niem pew­nych jego gene­ral­nych prze­świad­czeń na temat rze­czy­wi­sto­ści jako takiej. Myślę na przy­kład o sekwen­cji otwie­ra­ją­cej książ­kę: mar­szu Chiń­czy­ków prze­cho­dzą­cym uli­ca­mi Haw­ru, któ­ry jest tłem dla wspo­mnia­nej już, moc­no kule­ją­cej roz­mo­wy Leha­me­au z Miss Weeds. Przez pierw­sze dwie stro­ny powie­ści nie bar­dzo wia­do­mo, co tak napraw­dę się w tam dzie­je.

A tym­cza­sem marsz Chiń­czy­ków jest dokład­nym opi­sem wyda­rze­nia, któ­re­go świad­kiem był autor i któ­ry to prze­marsz tymi samy­mi sło­wa­mi opi­su­je w dzien­ni­kach. Podob­nie finał Nie­dzie­li życia jest zapi­sem „auten­tycz­ne­go” snu auto­ra.

Czy zgo­dzi­ła­by się Pani z tezą, że język, jak w tylu innych tek­stach Quene­au, i tu jest jed­nym z boha­te­rów powie­ści? Jak wspo­mnie­li­śmy, dla Quene­au jest on abso­lut­nie pod­sta­wo­wym budul­cem rze­czy­wi­sto­ści i swo­istym warun­kiem ist­nie­nia.

Tak. Język i sło­wo. To pisa­ne małą lite­rą i dużą. Quene­au two­rzył ze świa­do­mo­ścią, że dzia­ła w sfe­rze, któ­rą defi­niu­je for­mu­ła: „na obraz i podo­bień­stwo”. Moż­na powie­dzieć, że szu­kał bez­pie­czeń­stwa w sło­wie, któ­re­mu nie ufa, któ­re za wszel­ką cenę pró­bu­je zamknąć w klat­ce o prę­tach bie­gną­cych w nie­skoń­czo­ność. Sło­wo jest narzę­dziem wła­dzy nie­mal abso­lut­nej. Ponie­waż wie­my, że ist­nie­je tyl­ko to, co nazwa­ne, bo to aku­rat wie­my od począt­ku świa­ta, a to, co imie­nia nie ma, nie ist­nie­je, Quene­au pozwa­la sobie na tegoż ist­nie­nia arbi­tral­ne przy­zna­wa­nie oraz na jego daw­ko­wa­nie. Byty wie­lo­wy­mia­ro­we mają imio­na i nazwi­ska sta­łe, te nato­miast, co do któ­rych egzy­sten­cji autor ma pew­ne wąt­pli­wo­ści, zmie­nia­ją „nazwy” lub też ich nie mają. Tak bywa też w przy­pad­ku osob­ni­ków pod wzglę­dem moral­nym takich sobie, i wyglą­da na to, że peł­nia ist­nie­nia ma zwią­zek z cecha­mi, któ­re do tego ist­nie­nia upo­waż­nia­ją.

W tym sen­sie czyn­ność pisa­nia, ale też mówie­nia i myśle­nia, jest dla auto­ra – a zatem i jego boha­te­rów – for­mą ratun­ku, utrzy­ma­nia się przy ist­nie­niu?

Tak, chy­ba tak.

To mogło­by skąd­inąd cie­ka­wie tłu­ma­czyć jego nie­zwy­kłą płod­ność jako auto­ra. Wspo­mnia­ła Pani o dzien­ni­kach Quene­au. Zasta­na­wiam się, co jesz­cze z jego obfi­te­go dorob­ku, Pani zda­niem, szcze­gól­nie war­to było­by spo­lsz­czyć? Co dziś wyda­je się naj­cie­kaw­sze, naj­bar­dziej aktu­al­ne?

Myślę, że dzien­ni­ki: Jour­naux 1914−1965, opra­co­wa­ne i wyda­ne przez cór­kę Anne Isa­bel­le Quene­au, u Gal­li­mar­da w 1996 roku. Widać w nich zupeł­nie inne­go auto­ra Sro­giej zimyi nie­zna­ny aspekt jego życia, głę­bo­ką reli­gij­ność.

Na koniec chciał­bym zapy­tać Panią o sam pro­ces tłu­ma­cze­nia. Jak sytu­uje się Pani – jako tłu­macz­ka – wobec tek­stu, nad któ­rym pra­cu­je? Kim w Pani odczu­ciu jest tłu­macz?

Tłu­macz to isto­ta mają­ca natu­ral­ną skłon­ność do rozu­mie­nia. Dla­te­go moim ulu­bio­nym obra­zem jest Świę­ty Hie­ro­nimVan Eyc­ka. Sie­dzi sobie w pięk­nym wnę­trzu, z lek­ko prze­chy­lo­ną gło­wą, w spo­koj­nym ocze­ki­wa­niu, że jakiś sens musi prze­cież się poja­wić. Ma na to wiecz­ność. Czas to miej­sce obja­wia­nia się sen­su.

Na ile tłu­ma­cze­nie Quene­au jest wyzwa­niem wyjąt­ko­wym?

Prze­kład, tłu­ma­cze­nie to dobre i bar­dzo przy­jem­ne spę­dza­nie cza­su. Rzad­ko ma się prze­cież taką oka­zję, że roz­mów­ca cier­pli­wie cze­ka, aż się go zro­zu­mie. A tak jest w przy­pad­ku Auto­ra.

O autorach i autorkach

Hanna Igalson-Tygielska

Tłumaczka literatury francuskiej i hiszpańskiej. Pracowała jako redaktor w wydawnictwach Wiedza Powszechna i Czytelnik oraz w Instytucie Kultury Polskiej w Rzymie. W latach 1990-1991 prowadziła zajęcia z języka i literatury francuskiej w St. Lawrence University. Jej dorobek obejmuje wiele tomów przekładów poetyckich, prozatorskich, esejów filozoficznych i dzieł naukowych. Wśród tłumaczonych autorów znajdują się m.in. poeci Leconte de Lisle, Lamartine, Gérard de Nerval i Charles Baudelaire, prozaicy Emilia Pardo Bazán, Fernando Savatera, Colette i noblista J.J. Le Clézio, filozof Paul Ricoeur, a także mistycy Luis de Leon i San Juan de la Cruz. W 2010 otrzymała nagrodę „Literatury na Świecie”, a w 2015 była nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia za przekład Psiej trawki Raymonda Queneau. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Autorów ZAiKS. Mieszka w Warszawie.

Juliusz Pielichowski

Urodzony w 1984 r. w Gliwicach. Poeta, tłumacz z języka angielskiego. Autor tomów wierszy Czarny organizm (Mikołów 2019) oraz Przeciwwiersze (Poznań 2023). Przekłada na język polski eseje i pisma H. D. Thoreau (O chodzeniu, Lublin 2019; wybór z „Dziennika”, „Literatura na Świecie” nr 9-10/2020). Przygotował wybór szkiców i opowiadań Elizabeth Bishop (Amerykańska Szkoła Pisania, razem z Andrzejem Sosnowskim i Marcinem Szustrem, Stronie Śląskie 2020) oraz – z angielskiego przekładu – spolszczenie zaginionego opowiadania Marka Hłaski (Diabły w deszczu, Mikołów 2020). Współpomysłodawca i członek Rady Programowej Nagrody Dramaturgicznej im. Tadeusza Różewicza.

Powiązania

Same dreszcze

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Krzysztof Siwczyk

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Krzysz­to­fem Siw­czy­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Krzysz­to­fa Siw­czy­ka Na prze­cię­ciu arte­rii, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 wrze­śnia 2024 roku.

Więcej

Z kamienia i kości (2)

utwory / zapowiedzi książek Bérengère Cournut Hanna Igalson-Tygielska

Frag­men­ty książ­ki Z kamie­nia i kości Béren­gère Cour­nut w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 12 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Z kamienia i kości

utwory / zapowiedzi książek Bérengère Cournut Hanna Igalson-Tygielska

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Z kamie­nia i kości Béren­gère Cor­nut w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Niebo w jeżynach i Magnetyczna góra

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Nie­bo w jeży­nach Nata­šy Kram­ber­ger i Magne­tycz­na Góra Réki Mán-Vár­he­gyi z udzia­łem Agniesz­ki Judyc­kiej, Nata­šy Kram­ber­ger, Réki Mán-Vár­he­gyi, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia Eli­za­beth Bishop z udzia­łem Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Jerze­go Jar­nie­wicz i Joan­ny Muel­ler w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Migotliwość świata

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Marcin Szuster

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Mar­ci­na Szu­stra, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Prowincje prozy

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Szkic Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Na marginesie „Do botequim i z powrotem”

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

„Literatura piękna jest” albo o sztuce wybierania wierszy

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Mar­ty Pod­gór­nik Prze­po­wieść w ścin­kach, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 27 sierp­nia 2020 roku.

Więcej

Czarne dziury pochłaniają wszystko

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Réka Mán-Várhegyi

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Réką Mán-Vár­he­gyi, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Réki Mán-Vár­he­gyi Magne­tycz­na góra, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 6 lip­ca 2020 roku.

Więcej

Piętno rzeczywistości

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Réki Mán-Vár­he­gyi Magne­tycz­na góra, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 6 lip­ca 2020 roku.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Santarém, Samotność przestrzeni oraz Nie gódź się

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek San­ta­rém Eli­za­beth Bishop, Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son i Nie gódź się Pat­ti Smith z udzia­łem Tade­usza Sław­ka, Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, Joan­ny Muel­ler oraz Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Amerykańska Szkoła Pisania. Szkice i opowiadania

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Eli­za­beth Bishop, Ame­ry­kań­ska Szko­ła Pisa­nia. Szki­ce i opo­wia­da­nia, w tłu­ma­cze­niu, wybo­rze i opra­co­wa­niu Andrze­ja Sosnow­skie­go, Mar­ci­na Szu­stra, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Podskórne zło

wywiady / o książce Elżbieta Sobolewska Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Elż­bie­tą Sobo­lew­ską, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Biblia i inne histo­rie Péte­ra Náda­sa, w tłu­ma­cze­niu Elż­bie­ty Sobo­lew­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 paź­dzier­ni­ka 2019 roku.

Więcej

Tłumaczenie opowiadań to sport wyczynowy

wywiady / o książce Anna Sawicka Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Anną Sawic­ką, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Kro­ni­ki ukry­tej praw­dy Pere Cal­der­sa, w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 15 lip­ca 2019 roku.

Więcej

Wiersz jak granulka czasu

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Tadeusz Sławek

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Tade­uszem Sław­kiem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son, w tłu­ma­cze­niu i wybo­rze Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

„Małe me życie przebadałam –”. Samotności i przestrzenie Emily Dickinson

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go książ­ki Samot­ność prze­strze­ni Emi­ly Dic­kin­son, w tłu­ma­cze­niu i wybo­rze Tade­usza Sław­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Nieudane samobójstwo Kaina

recenzje / ESEJE Hanna Igalson-Tygielska

Esej Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, w jej tłu­ma­cze­niu, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Zimy i wojny

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Wczorajdzisiaj

utwory / premiery w sieci Juliusz Pielichowski

Frag­ment powie­ści Wczo­raj­dzi­siaj Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Opo­wia­da­nia i powie­ści”.

Więcej

Sroga zima

utwory / zapowiedzi książek Hanna Igalson-Tygielska Raymond Queneau

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Sro­ga zima Ray­mon­da Queneau’a, w prze­kła­dzie Han­na Igal­son-Tygiel­ska, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Kto za tym stoi

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie z orga­ni­za­to­ra­mi festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23, w któ­rym udział wzię­li Damian Banasz, Artur Bursz­ta, Mate­usz Grze­go­rzew­ski, Alek­san­dra Grzem­ska, Poli­na Justo­wa, Dawid Mate­usz, Mina, Joan­na Muel­ler, Alek­san­dra Olszew­ska, Tomasz Piech­nik, Juliusz Pie­li­chow­ski, Mag­da­le­na Riga­mon­ti i Mak­sy­mi­lian Riga­mon­ti.

Więcej

Przekuwanie krzyku

wywiady / o książce Joanna Mueller Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Joan­ny Muel­ler i Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki San­ta­rém (wier­sze i trzy małe pro­zy) Eli­za­beth Bishop w prze­kła­dzie Andrze­ja Sosnow­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

O tym, jak „zadziała się” wspólnota

wywiady / o pisaniu Różni autorzy

Dys­ku­sja redak­cji Biu­ra Lite­rac­kie­go z udzia­łem: Alek­san­dry Grzem­skiej, Dawi­da Mate­usza, Joan­ny Muel­ler, Alek­san­dry Olszew­skiej, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Artu­ra Bursz­ty na temat festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Wrażliwość wiersza

wywiady / o książce Jerzy Jarniewicz Juliusz Pielichowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Jerzym Jar­nie­wi­czem na temat anto­lo­gii 100 wier­szy wypi­sa­nych z języ­ka angiel­skie­go, w wybo­rze i prze­kła­dzie Jerze­go Jar­nie­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 wrze­śnia 2018 roku.

Więcej

Pół metra pod kadrem. O podpatrywaniu Whitmana

wywiady / o książce Juliusz Pielichowski Szymon Żuchowski

Roz­mo­wa Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go z Szy­mo­nem Żuchow­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Życie i przy­go­dy Jac­ka Engle’a Wal­ta Whit­ma­na w prze­kła­dzie Szy­mo­na Żuchow­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 maja 2018 roku.

Więcej

Sekretne życie Walta Whitmana

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Życie i przy­go­dy Jac­ka Engle’a Wal­ta Whit­ma­na w prze­kła­dzie Szy­mo­na Żuchow­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 21 maja 2018 roku.

Więcej

Placówka postępu: komentarz

recenzje / KOMENTARZE Juliusz Pielichowski

Komen­tarz trans­la­tor­ski Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go do opo­wia­da­nia Jose­pha Con­ra­da Pla­ców­ka postę­pu, któ­re pre­zen­to­wa­ne jest w ramach pro­jek­tu „Kla­sy­ka od nowa”.

Więcej

Placówka postępu

utwory / premiery w sieci Joseph Conrad Juliusz Pielichowski

Pre­mie­ro­we opo­wia­da­nie Jose­pha Con­ra­da w prze­kła­dzie Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Kla­sy­ka od nowa”.

Więcej

Debiuty dawniej

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie z udzia­łem Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, Jerze­go Jar­nie­wi­cza, Anny Wasi­lew­skiej, Szy­mo­na Żuchow­skie­go i Ada­ma Lip­szy­ca w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Nieudane samobójstwo Kaina

recenzje / ESEJE Hanna Igalson-Tygielska

Esej Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, w jej tłu­ma­cze­niu, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Zimy i wojny

recenzje / ESEJE Juliusz Pielichowski

Recen­zja Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au, w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Drobne odkrycia niosą ze sobą posmak nieskończoności

recenzje / KOMENTARZE

Komen­tarz Georges’a Pere­ca do książ­ki Sro­ga zima Ray­mon­da Quene­au (wyda­nia z 1977 roku), któ­ra w tłu­ma­cze­niu Han­ny Igal­son-Tygiel­skiej uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej

Sroga zima

utwory / zapowiedzi książek Hanna Igalson-Tygielska Raymond Queneau

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Sro­ga zima Ray­mon­da Queneau’a, w prze­kła­dzie Han­na Igal­son-Tygiel­ska, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 kwiet­nia 2019 roku.

Więcej