debaty / książki i autorzy

Zaangażowanie całościowe

Maksymilian Jerzy Nowak

Głos Maksymiliana Jerzego Nowaka w debacie "Żeńska, męska, nieobojętna".

strona debaty

Żeńska, męska, nieobojętna

Zaan­ga­żo­wa­nie powin­no przede wszyst­kim wyni­kać z prze­żyć i doświad­czeń auto­ra. Pomię­dzy auto­rem, prze­ży­cia­mi i jego pisar­stwem powi­nien być widocz­ny nie­ro­ze­rwal­ny zwią­zek. Naj­mniej­sza chodź­by wyrwa w tej trój­ce czy­ni auto­ra, tekst i prze­kaz nie­czy­tel­ny­mi i nie­wia­ry­god­ny­mi. To wska­za­nie wręcz pry­mi­tyw­ne, jed­nak – jeśli jest speł­nio­ne, nawet naj­bar­dziej kunsz­tow­ny, wyra­fi­no­wa­ny tekst ma szan­se zmie­nić spo­sób postrze­ga­nia dane­go zagad­nie­nia wśród więk­szych mas. Poza tym powin­no się uni­kać nawo­ły­wa­nia, nasta­wie­nia pro­ze­lic­kie­go. Wycho­dzi wte­dy na wierzch cała reto­ry­ka i brak pew­no­ści auto­ra, któ­ry tym nad­po­twier­dze­niem, jakim jest pro­ze­li­tyzm, pró­bu­je uwia­ry­god­nić swój prze­kaz; przede wszyst­kim we wła­snych oczach, choć same­mu auto­ro­wi wyda­je się, że jest odwrot­nie. Kolej­ną rze­czą jest pew­ne nie­za­ko­rze­nie­nie zaan­ga­żo­wa­nia, jego nie­uchwyt­ność. Zaan­ga­żo­wa­nie powin­no być gdzieś pomię­dzy obo­wią­zu­ją­cy­mi dys­kur­sa­mi, być poza jało­wy­mi spo­ra­mi, powin­no być zaan­ga­żo­wa­niem „nie z tego świa­ta”, zaan­ga­żo­wa­niem onto­lo­gicz­nym, trzy­ma­ją­cym się z dala od mora­li­sty­ki. Z tej per­spek­ty­wy bli­żej wła­ści­we­go zaan­ga­żo­wa­nia jest Jacek Pod­sia­dło niż towa­rzy­stwo z „Kry­ty­ki Poli­tycz­nej”.

Zaan­ga­żo­wa­nie pro­ze­lic­kie nigdy nic dobre­go nie przy­nio­sło; jako nadza­an­ga­żo­wa­nie jed­no­stek prze­peł­nio­nych resen­ty­men­tem jest jedy­nie nad­pro­duk­cją agre­sji i pustych zna­ków.

Zaan­ga­żo­wa­nie pro­ze­lic­kie zawsze wyni­ka­ło ze złe­go zro­zu­mie­nia idei zaan­ga­żo­wa­nia. Pod­miot zaan­ga­żo­wa­ny powi­nien się roz­pły­wać, a nie mno­żyć. Nie powi­nien uży­wać orę­ża i ota­czać się ucznia­mi, bo świad­czy to jedy­nie o sła­bo­ści samej idei i wia­ry w nią dane­go pod­mio­tu. Zapraw­dę, sym­bo­lizm wię­cej uczy­nił dobre­go na tym świe­cie niż wszel­ka „zaan­ga­żo­wa­na” spo­łecz­nie sztu­ka. Gdy zaan­ga­żo­wa­nie jest agre­syw­ne jak u Brech­ta bądź w pro­pa­gan­dzie, natu­ral­ny odruch jest odwrot­ny od zakła­da­ne­go przez poetę, jest to odruch obron­ny. Nato­miast gdy zaan­ga­żo­wa­nie jest mięk­kie jak u sym­bo­li­stów czy w mass mediach, płyn­nie sta­je się czę­ścią oso­bo­wo­ści, rze­czy­wi­ście docie­ra.

Co do spraw płci… O ile są czę­ścią więk­szej mozai­ki zaan­ga­żo­wa­nia, nabie­ra­ją jakie­goś sen­su. Jed­nak­że jej twór­ca musiał­by być bizan­tyń­skim hero­sem, by taką mozai­kę spraw­nie uło­żyć. Naj­czę­ściej pro­blem płci jest wyab­stra­ho­wa­ny, naj­czę­ściej jest jedy­nie jed­nym z paru tema­tów zastęp­czych, nie mają­cych więk­sze­go zna­cze­nia, a przez jało­wą dys­ku­sje zna­cze­nie tym bar­dziej tra­cą­cym. Zmia­ny w tym zakre­sie już się doko­nu­ją bądź zosta­ną doko­na­ne. Anga­żo­wa­nie się może tyl­ko zepsuć sam pro­ces i jego pod­sta­wy. Pod­su­mo­wu­jąc – zaan­ga­żo­wa­nie powin­no być cało­ścio­we. Tyl­ko takie jest zaan­ga­żo­wa­niem wła­ści­wym.

Sam tekst niech będzie żeń­ski bądź męski, byle­by nie był nija­ki. Nie­waż­na płeć auto­ra czy jego orien­ta­cja, waż­na jest onto­lo­gia same­go tek­stu, czy jest kobie­tą, czy męż­czy­zną. Jak to wyzna­czyć? W punk­cie, gdzie zbie­ga się racjo­nal­ność i intu­icja, w punk­cie, w któ­rym zaczy­na się sztu­ka.