Karolina KAPUSTA: fuzja bordo
Trzecią tegoroczną premierą Biura Literackiego jest debiutancka książka Karoliny Kapusty fuzja bordo. To wiersze rejestrowane na granicach, do których większość z nas się nawet nie zbliży. Gdy ciało zawodzi, autorka nie wybiera jednak poetyki lamentacyjnego zawodzenia, tylko plecie węzełki z nuconych zaśpiewów, zasłyszanych fraz, odczyniających inkantacji, a wszystko po to, żeby w tym akcie transfuzji słów odzyskać mowę poręczną dla własnego gniewu i cierpienia.
Trzecią tegoroczną premierą Biura Literackiego jest debiutancka książka Karoliny Kapusty fuzja bordo. To wiersze rejestrowane na granicach, do których większość z nas się nawet nie zbliży. Gdy ciało zawodzi, autorka nie wybiera jednak poetyki lamentacyjnego zawodzenia, tylko plecie węzełki z nuconych zaśpiewów, zasłyszanych fraz, odczyniających inkantacji, a wszystko po to, żeby w tym akcie transfuzji słów odzyskać mowę poręczną dla własnego gniewu i cierpienia. W zbiorze Kapusty znalazły się liczne wiersze wyjścia: z zaduchu szpitalnej sali, z mrocznych snów na tabsach, z ran i blizn – w lasy, na plaże i ulice, żeby tańczyć bić się całować.
„W obliczu różnych wydarzeń na świecie przez ostatnie miesiące zadawałam sobie pytanie o sens pisania poezji, tak w ogóle. Z pewności i konkretu wróciłam do punktu pod tytułem ‘nie wiem’. (Może nie muszę zawsze wiedzieć?) Jest w tej książce spojrzenie na ból, a może bardziej przez ból. Ale to chyba jednak głównie opowieść o życiu w napięciu, rozciągniętym i rozwijającym się między różnymi siłami, punktami starć i zgrzytów. Starałam się dotknąć z twórczą odwagą skrajnych sytuacji i emocji, nie dając się porwać medialnemu dyskursowi maladycznemu, pełnemu narcystycznej nadekspresji” – mówi o swojej książce autorka.
W pierwszej recenzji tomu Jakub Skurtys pisze: „Lubię tę książkę, wierzę w jej opowieść i chyba nie jestem w tym sam”. I dodaje: „Kapusta wpisuje się swoimi wierszami we ‘fragmenty dyskursu maladycznego’, a więc również we wszystkie związane z nim ryzyka: autobiograficznego odsłonięcia, czasem do masochistycznej wręcz eskalacji i naturalistycznej wiwisekcji, cielesno-tekstualnych gier na dwugłosie ‘soma/sema’ oraz pisania jako terapii lub zaleczania rany”. I na koniec puentuje: „Rozumiem ryzykowne mechanizmy, identyfikuję tropy, towarzyszę jej jako czytelnik w grze, a może nawet walce o niepodległość głosu, a zarazem nie umiem dookreślić, z czego bierze się ten nadmiar zaufania, który przeciwstawia się mojemu zwyczajowemu krytycyzmowi”.
Podstawą fuzji bordo są wiersze, które trafiły do almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2020. Tak o nich wówczas pisał Dawid Mateusz: „W zbiorze tym nie ma miejsca na użalanie się, fetyszyzację cierpienia, a zwraca naszą uwagę przede wszystkim kliniczna wręcz precyzja, z jaką autorka dokonuje wiwisekcji na organizmie wiersza. Nie znajdziemy tu kwiecistych opisów bólu, raczej skrupulatne ruchy skalpela na minimalistycznej formie. Kapusta nie tylko nie fetyszyzuje cierpienia, ona – i to odróżnia tę propozycję od wielu pozornie podobnych – normalizuje fizyczny i psychiczny ból związany z chorobą, zupełnie jakby mówiła nam: hej, w moim cierpieniu nie ma nic wyjątkowego, to może spotkać każdego, każdą z was. To wspólnota doświadczania, a nie indywidualne cierpienie, czyni tę sprawę i ten temat wyjątkowymi i ważnymi”.
„Na poziomie pojedynczych tekstów wciąż dotykam tematów związanych z ciałem, odosobnieniem, sztucznością, ale mam wrażenie, że to już nie jest do końca o tym, o czym kiedyś myślałam, że będzie. To było coś niesamowitego, kiedy skończyłam pisać tę książkę, bo poczułam, że ona się odkleiła ode mnie i stała czymś więcej. Otworzyło się jakby kolejne piętro domu, umeblowane i z pełną biblioteczką. Całościowo książka stała się jaśniejsza, chyba momentami odrealniona, niby sensualna, ale w sumie dość konkretna, jeśli chodzi o bohaterów lirycznych, o sceny, ostre krawędzie słów czy strukturę. To chyba jednak głównie taka zapętlona opowieść o życiu w napięciu, rozciągniętym i rozwijającym się między różnymi siłami, punktami starć i zgrzytów. O tym rozedrganiu, które trochę mamy wspólne, a trochę osobne” – dopowiada autorka w rozmowie z Anną Adamowicz.
To już trzeci i nie ostatni debiut przygotowany na TransPort Literacki 28 (po wydanym w listopadzie tomie cierpkie Marleny Niemiec i styczniowym zbiorze „ruń” Klaudii Pieszczoch). W przeszłości Biuro Literackie publikowało rocznie jedną, maksymalnie dwie książki nowych autorek i autorów. Pod tym względem już 2022 rok był wyjątkowy – ukazało się aż pięć debiutanckich książek: Tomka Gromadki (Komunizm, gówno i może cię kocham), Marii Krzywdy (Wszystko dobrze), Marleny Niemiec (cierpkie), Julka Rosińskiego (streszczenie pieśni) i Jakuba Wiśniewskiego (Myja). Nie inaczej będzie w 2023 roku. Po dwóch wspomnianych tomach wiosną ukaże się powieść Iwony Bassy Głodni. Jesienią w planie wydawniczym zarezerwowane są miejsca na kolejne książki, nad którymi z autorkami i autorami obecnie pracują Dawid Kujawa (poezja) i Beata Stasińska (proza).