debaty / ANKIETY I PODSUMOWANIA

Poetry makes nothing happen

Klaudia Pieszczoch

Głos Klaudii Pieszczoch w debacie „Czy próbujesz zmienić świat swoim pisaniem?”.

strona debaty

Czy próbujesz zmienić świat swoim pisaniem? Czy próbujesz zmienić świat swoim pisaniem?

Nic się nie zdarza za sprawą poezji.
Albo inaczej: poezja sprawia, że zdarza się nic.

I to chyba najlepsze, co może zrobić: takie nic, pęcherzyk powietrza, pusta przestrzeń, porowatość. Luki w skałach mogą być małe, stanowić element struktury. Ale bywają też sporych rozmiarów – jak jaskinie albo wyrobiska. Taka luka w skalnych warstwach automatycznie sprawia, że pojawiają się siły działające w jej kierunku. Czasem tak duże, że dochodzi do pęknięcia, a nawet oberwania się skał.

Jednak wiersze to raczej pory, nie kawerny. Przez porowatą strukturę woda wnika daleko w głąb wapiennego masywu i gromadzi się w pustych miejscach. One z czasem poszerzają się i wydłużają, wreszcie łączą. Przepływ wody przez mikrootwory zmienia skałę, sieć podziemnych szczelin powiększa się, aż powstaje jaskinia, a w niej nacieki grawitacyjne, widowiskowe skalne draperie. Ale co to zmienia? I na co to komu?

Możliwe, że na nic. Podobnie jak literatura, która raczej tylko wyłącza z użycia mniejsze lub większe połacie czasu. Do niczego się nie przydaje; leży odłogiem jak teren wyjęty z planów zagospodarowania.

A na nieużytkach zbierają się stada szpaków, brudne dzieci przepędzone z okolicznych sklepów meblowych i hurtowni wykładzin, oszołomy od miast otwartych. Jedni obozują, drudzy porzucają obozowiska. Rośnie barszcz Sosnowskiego i żółciopędna kocanka, koty drą się wniebogłosy. Wieczorami pali się ognisko – czasem majaczy wokół niego grupka ludzi kłócąca się o coś. Innym razem jeden tylko człowiek, w sile wieku, sam drze kartony na mniejsze kawałki. Może coś z tego wynika – może nie.

Mimo, że trzydzieści szprych tworzy koło, to pustka między nimi sprawa, że koło się toczy, jak pisał Lao Tsy. W całym kosmosie puste przestrzenie są źródłem ruchu: ciała przyciągają inne ciała, więc pustka stale się powiększa, odpycha materię coraz dalej. Jest od niej znacznie bardziej powszechna.

Najprawdopodobniej literatura robi głównie nic. Trochę jak aksolotl w akwarium, choć z całą pewnością go obrażam. Aksolotl, jak wiadomo, jest literaturą, a literatura jest nim – dziwnym stworzeniem o wyrazie twarzy nieodparcie przypominającym naiwny, ludzki uśmieszek. Ciężko oderwać wzrok od tego uśmiechu, szeroko rozstawionych oczu i małych, rozcapierzonych palców. Więc przykleja się twarz do szklanej ścianki, spędza tak długie godziny, przez które nie dzieje się nic, właściwie nic się nie zmienia.

Aż w którymś momencie ląduje się po tej drugiej stronie – w oczach, „które mówiły o istnieniu jakiegoś innego życia, innego sposobu patrzenia”[1].


Przypisy:
[1] J. Cortázar, „Aksolotl”.