to nie jest pewne lecz tak może zdarzyć się
wyssali z niej jak się wysysa szpiczek
wkładając kostne okostne gąbczaste do ust
jak się wtyka między zęby szczątki zwierząt
czy ja nadaję się do zabijania much?
jeszcze na mnie mówili że jestem ruska
bo pamiętali że kiedyś nosiła w sobie
słowa jak sztormy uderzające o nadbrzeża
kruszące klify zatapiające polskie statki
za moją mamą wołali że jest kacapska córka
komusza wywłoka ale czasem i ładniej
a potem obłazili ślinili
melodią szpetnego języka
wkładali dźwięki w otwory
to nie jest przemoc
to jest unerwienie
siedemnastego marca henryk frankowski pod postem o mateuszu morawieckim porównującym polskiego chłopa (kogo?) do bruca lee
tępe chłopki przestańcie podskakiwać jabłka dla ludzi a nie na ulicę
potem
na chuj mi wasze jabłka sram na jabłka i owoce ogólnie
i po co z tego wiersz
no nie wiem
może dlatego że to zupełnie prawda i henryk frankowski pewnie wydala
tylko jabłka hiszpańskie albo skądinąd jeszcze wydala na potęgę
właściwie nie ma w tym przecież nic dziwnego
rynek się tak bosko samoreguluje pakuje owoce i owoce owoców
wydalone i przejedzone i z ulicy i okrwawione i oplute i własne
i dające jeść cudzym matkom z niedzielnych kościółków co wierzą w obiecane
w foliówkę jonaszówkę z brzucha wieloryba
dziwiąc się bardzo że mu się te gęby tylko otwierają mlaszczą
po zębach językiem ale zupełnie bez dźwięku
jakby gęba do gęby nie potrafiła
jakby się ten r. radował że taką utkał symfonię
smrodliwą ale cichą
na szczęście jest henryk press enter the dragon
kierlesz; popielec
a kiedy się paliło
wypadali przez ściany przez dach
i śmiali się strasznie
wataha koszul
roztańczonych wódką
to był taki rok
złego i nieszczęść
tłumaczyła nam później
pokazując blade mleczne blizny
nie wiem czy znacie ten zapach
ale płonąca pszenica
pachnie pięknie pachnie chlebem
ludzie się ze wsi schodzili i siadali
pod bramą daleko od gorąca
wąchać chlebowy dym
przecież to już nie wasze
idźcie stąd błagała
a jeśli niczyje
nie będzie komu wracać
a jeśli niczyje
może być i ognia
kilkaset lat rozkładu
kuliłyśmy się
powlekane co rano
w bawełnę i len
pod pierzyną
cięższą od nas
był tylko las mnie i jej też chyba nie było
znałam już kilka ziemskich śmierci
bałam się że we mnie nie zostaną
a ona
ona to ja i nic się w niej nie zmienia
schody na poddasze nadal mija biegiem
na łąkach gniją wyrzucane przez tubylców
pełne odchodów pieluchy ich dzieci
zrastają się z glebą zapuszczają korzenie
jeśli wiesz kogo zapytać
poprowadzi cię
tutaj zostawia się ślady
znamiona
odpady po systemach
nierozkładalne cykle
usypali psu zagrodę z części po ursusie
psy zmieniały się wraz z dekadami
lepiłyśmy ich podobizny w śniegu
to tyle
lęg
to zupełnie jakbym ciało miała
za mało pojemne
pełne podgniłych wiechci
zrywanych w kucki w mróz
jakbym ciało miała całe niegościnne
ty się dziecko módl prawdziwie ofiarnie
a nie w kolana oczy wgapiasz
w twarze ludzi przychodzących po mleko
będziesz świętą od zostania
włosy ci zapleciemy
ubierzemy w ślubne koronki
będą cię taką do śmierci pamiętać
imieniem dziecięcym
córką z matki córką z ojca
pierwsza święta od zostania
męczennica małych wspólnot
i pieluch dla dorosłych
to zupełnie jakby się we mnie lęgły
guguły pierze
jaja przepiórcze
odratowane od świąt świniaki
jakbym je słowami z siebie karmiła
linijką wiersza
złą piosenką
tym co się ze mnie łuszczy wypada
—————————————–
dziękczynna; dary
dźwięki końca
an tro po cen
pękają tafle skór
liczne ranki kłute
mikroskopijne otarcia
to wszystko o nas bo nam
oddać jej wydrzeć pogwałcić
z okien nic tylko ten kwik w powietrzu
a przecież stawaliśmy na palcach
pachniało wódką i palonymi włosami
znaliśmy ten zapach
są dwa sposoby: w łeb byle mocno
albo głęboko w samo serce przy aorcie
czasem to nie wystarcza
podnosi się zmartwychwstaje
ale tego dowiedziałam się później
przynosili garnuszek pełen ciepłego płynu
zostawiali czerwonawe ślady podeszw
zatęchłą szmatą rozcierałam plamy
płyn barwił fugi
tak już zostawało
biesiada ostatnia
moje doświadczenie ziemi
jest czysto estetyczne
mój upór jest śmieszny
nalot na języku to wina
bakterii które żywiąc się
cukrem z napoju kola aro
już dawno zasiedliły go
odpowiednią kulturą
szczepem piastowym
wystarczy że śnicie o systemie
kadrami z serialu dynastia
na obraz i podobieństwo którego
wyrósł nam taki rumiany kawaler
a imię jego: maciejo
wice kuroniówka makaron
z unry parówki za dychę kilo
pks john deere i święta Maria
a imię jego: materia
(z offu: brawo! brawo!
niech pani tylko od tego
nie pęknie tej wiejskości
przywłaszczonej tych
sztandarów z dederonu
bo człowiek a kobieta
to już zwłaszcza pęka
bardzo bardzo brzydko)
jacy wy teraz piękni
uchwyceni w momencie
wielce wzniosłym niosącym
znamiona total transcendent
wam jest po prostu do twarzy
z wierszami o polsce chociaż
my wcale nie jesteśmy polska
w tle gra melodia
do taktu się buja
biesiada
ferajna
i cześć