
Dziecinada
dzwieki / WYDARZENIA Piotr Sommer Zbigniew MachejZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Zbigniewa Macheja i Piotra Sommera podczas Portu Wrocław 2008.
WięcejFragmenty książki Mroczny przedmiot podążania Zbigniewa Macheja, wydanej w Biurze Literackim 23 czerwca 2014 roku.
to tylko tuszowanie objawów
a nie usuwanie przyczyn
co to reprodukują się stale
choć usuwają się same
aż do wyczerpania zasobów
i wyschnięcia źródeł
Ale czy zasoby mogą się wyczerpać
a odnawialność ustać
skoro w przyrodzie nic nie ginie
tylko wszystko płynie płynie
nieustannie zmieniając stan
skupienia (aż do znudzenia)?
Żeby nie było tak nudno
muszą być jakieś wiry przecieki
wylewy podtopienia straty
neutralne continuum żywej pustki
musi się splatać z żarliwą predestynacją
i czarną niewdzięcznością losu
które to czynniki dla rozmaitych
żywotów równoległych mogą mieć
reperkusje nieprzewidywalne
a często nawet tragiczne
Bo wszystko co płynie
nieustannie zarzuca na siebie
immanentną sieć
trzeba by się dobrze zastanowić
co można tą siecią złowić
kto lub co jest tu łowcą
a kto lub co zdobyczą
i czy oboje mogą żyć ze sobą
długo i szczęśliwie
na świętego Jana
od samego rana
porzucona igła
leży w stogu siana
leży porzucona
nie wie co się dzieje
boi się że w stogu
leżąc zardzewieje
bo w stogu jest ciemno
wilgotno i duszno
w tych warunkach leżeć
nie jest rzeczą słuszną
nie jest rzeczą słuszną
zdrową ani miłą
w tych warunkach życie
igły sens straciło
bo jej przeznaczeniem
jest spokojne szycie
a nie w stęchłym sianie
beznadziejne gnicie
wolałaby nawet
cerować skarpety
ale w stogu siana
utkwiła niestety
nie wie co się dzieje
nie ma w uchu nici
a nad stogiem siana
słonko ostro świci
słonko ostro świci
coraz mocniej grzeje
ale biedna igła
już traci nadzieję
bo nikt jej nie szuka
ni wielbłąd ni człowiek
gdzie jest biedna igła
już nikt się nie dowie
może tylko promyk
słonka niedościgły
znajdzie w stogu siana
uszko biednej igły
Och, Nicole, moja Nicole,
znowu wszędzie jest pełno Twoich zdjęć,
tym razem reklamujesz Chanel No. 5
i w tej reklamie wyglądasz ślicznie,
chyba znów chirurgicznie
poprawiłaś sobie nosek. Ale
Nicole, Chanel No. 5 ma kolor
końskiego moczu,
co nie licuje zupełnie
z błękitem Twoich oczu. No
i te wisiorki diamentowe,
niezapominajkowe,
w Twoich aksamitnych uszach…
Och, coś takiego dzisiaj
zupełnie mnie nie rusza.
Jestem teraz
silny jak cholera,
silniejszy niż Ci się zdaje,
byłem nawet ostatnim samurajem
i wypełniłem wszystkie niemożliwe
misje, więc lekkie rozchylenie
Twoich ust
różowoperłowych
już mi nie może zawrócić głowy.
Po katolicku
zakrywasz sobie biust
jakimś łabędzim pierzem.
To mnie nie bierze.
Nie tęsknię do Twoich cycków.
O Nicole, Nicole, złota moja,
dlaczego wyszłaś
za tego kowboja
i w dodatku pijaka?
Dlaczego jesteś taka?
No i to końskie Chanel No. 5.
Z tych zdjęć
nie patrzysz ponętnie,
tylko nieczule
i zimno.
Już Cię nie kocham w ogóle.
Jestem z inną.
Będąc za sprawą w Urzędzie Skarbowym
Należy zwłaszcza uważać na głowy
Raz baba wychodząca z klopa
Drzwiami tam walnęła chłopa
Chłop się na podłogę zwalił
Głowę sobie rozmigdalił
O kaloryfer uchem zahaczył
I życie sobie tym przeinaczył
Trzeba go było na pogotowie
Jak to smakuje nikt się nie dowie
Trzeba go było wziąć do szpitala
Choć tam nie było miejsca po salach
Żeby do zdrowia wrócił w niedzielę
Śpiewali jacy tacy w kościele
Od ołtarza z eucharystią
Aż do rynny za zakrystią
Tylko że chłop się nie wrócił
Tak mu urząd życie skrócił
A baba sobie nic nie robi z tego
Wciąż do Urzędu chodzi Skarbowego
Goethe w Karlowych Warach
miał kilka kobiet naraz,
lecz nieustannie pamiętał o tym,
żeby nie zdradzać swojej Charlotty,
żeby nie zdradzać swojej Christiany,
pamiętał radca Goethe kochany.
Goethe w Chebie
żył o chlebie
i o wodzie
i o winie.
Dzięki temu
czuł się lepiej,
czuł się młodziej
przy niejednej
młodszej damie
czy dziewczynie.
Czytelniku,
raczże nad tym
się zadumać:
kto tak żyje,
ten nie zginie,
choćby umarł.
W Mariańskich Łaźniach Goethe
niejedną miał kobietę,
lecz nieustannie pamiętał o tym,
żeby nie zdradzać swojej Charlotty,
żeby nie zdradzać swojej Christiany,
pamiętał radca Goethe kochany
(albowiem tajny radca von Goethe
miał wiele kobiet na krótką metę).
Ono najpierw cię urodzi
i odgryzie pępowinę
niepamięcią cię odgrodzi
wypali glinę
i pasterstwem cię pogoni
i kapłaństwem cię okroi
i burdelem cię rozłoży
handlem odkupi
dni z nocami pogodzi
i po szkodzie głupich
powali cię jak zwierzę
oskrobie z kultury
do skóry
i dla świętego spokoju
wytarza w gnoju
potem znowu do góry
z dołu cię podniesie
i wyswobodzi
z marności
nad podziw
i na koniec cię ugości
w przedwiecznej
jasności
albo i nie
albo i nie
dla Juliusza Słowackiego
przyszła kryska
nadszedł kres
anioł błyska
szczeka bies
wodnistokrwista
kostnomięsista
cielesność zdycha
giętka i krucha
ziemskogwieździsta
materia bucha
z Dołu do Góry
przez czarne dziury
niedoskonała
chwała ciała
przegwałca się
w Ducha
pękają zapory
trzaskają uszczelki
gasną czujniki
nie ma elektryki
co to będzie?
co to będzie?
żywioł wszelki
w strasznym pędzie
w błyskawicowym biegu
występuje z brzegów
wszystkie rzeczy
małe i duże
przyjazne i wrogie
tanie i drogie
wirtualne i realne
przepala ogień
miękną rury
opadają szczęki
skwierczą wdzięki
krzepnie żużel
huczą chóry
natury
Duch odlata
do swego Gniazda
w Zaświatach
tam leci
gdzie nie świeci
żadna gwiazda
nie ma sieci
a jest jasno
ileż to razy
będzie jeszcze wracał
do swojej Bazy?
kiedy się skończy
Jego Praca
co wszystko
na nice
wywraca?
tu pozostają
puste powłoki
resztki marne
koszmarne
upiorne
schnące
stygnące
nie będące ani trochę
ziarnem ptasim mleczkiem
kwiatem czy owocem
południowych mórz
nad nimi
w bezdennej nocy bezczasu
radioaktywne obłoki
i postnuklearne zorze
i jeszcze nie wiadomo
czy tak jest lepiej
czy gorzej
dla naszych
dusz
Jest niebo niedalekie
Z gwiazdami i księżycem.
I jest też drugie niebo
Wywrócone na nice
I jest też przypuszczalnie
W pobliżu niebo trzecie,
Które się z korzeniami
Czwartego nieba plecie.
I jest prawdopodobnie
Z kolei niebo piąte,
Które wobec czwartego
Leci pod innym kątem.
I musi nieuchronnie
Pulsować niebo szóste,
Które jest nieskończonym
Kalejdoskopem luster.
I w końcu jest rzecz jasna
Najdalsze siódme niebo,
Które jest tylko echem,
Tęsknotą i potrzebą.
Urodził się w 1958 roku w Cieszynie. Poeta, tłumacz poezji czeskiej, słowackiej i angielskiej, eseista. Autor piętnastu zbiorów wierszy. Wieloletni pracownik polskiej dyplomacji kulturalnej w Czechach i na Słowacji. Dotychczas w Biurze Literackim opublikował tomy: Kraina wiecznych zer (2000), Prolegomena. Nieprzyjemne wiersze dla dorosłych (2003), Wspomnienia z poezji nowoczesnej (2005), Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji (2007) oraz książkę poetycką dla dzieci Przygody przyrody (2008); nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius i Nagrody Literackiej Gdynia.