
Pora się obudzić
wywiady / O KSIĄŻCE Bronka Nowicka Kuba MikurdaRozmowa Jakuba Mikurdy z Bronką Nowicką, towarzysząca wydaniu książki Bronki Nowickiej Kodeks Pomylonych, która ukazała się w Biurze Literackim 29 października 2020 roku.
WIĘCEJEsej Kuby Mikurdy towarzyszący premierze książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007) Andrzeja Sosnowskiego.
“Było bardzo zimno; śnieg padał i zaczynało się już ściemniać; był to ostatni dzień w roku, wigilia Nowego Roku. W tym chłodzie i w tej ciemności szła ulicami biedna dziewczynka z gołą głową i boso; miała wprawdzie trzewiki na nogach, kiedy wychodziła z domu, ale co to znaczyło! To były bardzo duże trzewiki, nawet jej matka ostatnio je wkładała, tak były duże; i mała zgubiła je zaraz, przebiegając ulicę, którą pędem przejeżdżały dwa wozy; jednego trzewika nie mogła wcale znaleźć, a z drugim uciekł jakiś urwis; wołał, że przyda mu się on na kołyskę, kiedy już będzie miał dziecko.
Szła więc dziewczynka boso, stąpała nóżkami, które poczerwieniały i zsiniały z zimna; w starym fartuchu niosła zawiniętą całą masę zapałek, a jedną wiązkę trzymała w ręku; przez cały dzień nie sprzedała ani jednej; nikt jej nie dał przez cały dzień ani grosika; szła taka głodna i zmarznięta i wyglądała taka smutna, biedactwo! Płatki śniegu padały na jej długie, jasne włosy, które tak pięknie zwijały się na karku, ale ona nie myślała wcale o tej ozdobie. Ze wszystkich okien naokoło połyskiwały światła i tak miło pachniało na ulicy pieczonymi gęśmi.
To przecież jest wigilia Nowego Roku – pomyślała dziewczynka. W kącie między dwoma domami, z których jeden bardziej wysuwał się na ulicę, usiadła i skurczyła się cała; małe nożyny podciągnęła pod siebie, ale marzła coraz bardziej, a w domu nie mogła się pokazać, bo przecież nie sprzedała ani jednej zapałki, nie dostała ani grosza, ojciec by ją zbił, a w domu było tak samo zimno, mieszkali na strychu pod samym dachem i wiatr hulał po izbie, chociaż największe szpary w dachu zatkane były słomą i gałganami. Jej małe ręce prawie całkiem zamarzły z tego chłodu. Ach, jedna mała zapałka, jakby to dobrze było! Żeby tak wyciągnąć jedną zapałkę z wiązki, potrzeć ją o ścianę i tylko ogrzać paluszki! Wyciągnęła jedną i “trzask”, jak się iskrzy, jak płonie! mały ciepły, jasny płomyczek, niby mała świeczka otoczona dłońmi! Dziwna to była świeca; dziewczynce zdawało się, że siedzi przed wielkim, żelaznym piecem o mosiężnych drzwiczkach i ozdobach; ogień palił się w nim tak łaskawie i grzał tak przyjemnie; ach, jakież to było rozkoszne! Dziewczynka wyciągnęła przed siebie nóżki, aby je rozgrzać także – a tu płomień zagasł. Piec znikł – a ona siedziała z niedopałkiem siarnika w dłoni.
Zapaliła nowy, palił się i błyszczał, a gdzie cień padł na ścianę, stała się ona przejrzysta jak muślin; ujrzała wnętrze pokoju, gdzie stał stół przykryty białym, błyszczącym obrusem, nakryty piękną porcelaną, a na półmisku smacznie dymiła pieczona gęś, nadziana śliwkami i jabłkami; a co jeszcze było wspanialsze, gęś zeskoczyła z półmiska i zaczęła się czołgać po podłodze, z widelcem i nożem wbitym w grzbiet; doczołgała się aż do biednej dziewczynki; aż tu nagle zgasła zapałka i widać tylko było nieprzejrzystą, zimną ścianę.
Zapaliła nowy siarnik. I oto siedziała pod najpiękniejszą choinką; była ona jeszcze wspanialsza i piękniej ubrana niż choinka u bogatego kupca, którą ujrzała przez szklane drzwi podczas ostatnich świąt; tysiące świeczek płonęło na zielonych gałęziach, a kolorowe obrazki, takie, jakie zdobiły okna sklepów, spozierały ku niej. Dziewczynka wyciągnęła do nich obie rączki – ale tu zgasła zapałka; mnóstwo światełek choinki wznosiło się ku górze, coraz wyżej i wyżej, i oto ujrzała ona, że były to tylko jasne gwiazdy, a jedna z nich spadła właśnie i zakreśliła na niebie długi, błyszczący ślad.
– Ktoś umarł! – powiedziała malutka, gdyż jej stara babka, która jedyna okazywała jej serce, ale już umarła, powiadała zawsze, że kiedy gwiazdka spada, dusza ludzka wstępuje do Boga.
Dziewczynka znowu potarła siarnikiem o ścianę, zajaśniało dookoła i w tym blasku stanęła przed nią stara babunia, taka łagodna, taka jasna, taka błyszcząca i taka kochana.
– Babuniu! – zawołała dziewczynka – o, zabierz mnie z sobą! Kiedy zapałka zgaśnie, znikniesz jak ciepły piec, jak gąska pieczona i jak wspaniała olbrzymia choinka! – i szybko potarła wszystkie zapałki, jakie zostały w wiązce, chciała jak najdłużej zatrzymać przy sobie babkę, i zapałki zabłysły takim blaskiem, iż stało się jaśniej niż za dnia. Babunia nigdy przedtem nie była taka piękna i taka wielka; chwyciła dziewczynkę w ramiona i poleciały w blasku i w radości wysoko, wysoko; a tam już nie było ani chłodu, ani głodu, ani strachu – bowiem były u Boga.
A kiedy nastał zimny ranek, w kąciku przy domu siedziała dziewczynka z czerwonymi policzkami, z uśmiechem na twarzy – nieżywa: zamarzła na śmierć ostatniego wieczora minionego roku. Ranek noworoczny oświetlił małego trupka trzymającego w ręku zapałki, z których garść była spalona. Chciała się ogrzać, powiadano; ale nikt nie miał pojęcia o tym, jak piękne rzeczy widziała dziewczynka i w jakim blasku wstąpiła ona razem ze starą babką w szczęśliwość Nowego Roku.
Teraz bardziej z gołą głową i boso.
Teraz zimniej na mieście i jaśniej.
Śnieg. Ale nie myśli się o tej ozdobie
na włosach, bo to nie nowy klimat: ta noc,
zimno i widno, syk lamp i strata z tytułu
słówka loss w tytule wiersza “Glossa”.
Los. Sypie śnieg. A co się robi? Traci.
Najpierw trzewiki. Ktoś zabiera sobie
jeden na kołyskę. Drugi bez śladu
ginie, z całą prostotą “bez śladu”.
Szczęść Boże. Nie można się nie krzyżować.
Z nikim nie ranić, słowem, nie zabliźniać,
to dawny klimat. Bo idzie się na noc
z gołą głową i boso, a więc mając jeszcze
coś po stronie strat, po tej stronie nocy,
której czerń się zmywa jak lakier z paznokci
acetonem światła, całkiem niepotrzebnie,
bo i tak jest coraz widniej i zimniej,
coraz bardziej z gołą głową i boso.
Śnieg. Coraz zimniej i jaśniej. Idzie się
bez śladu, z gołą głową i boso, idzie się
z całą prostotą w kąt między domami, się
siada, kurczy, nogi podciąga pod siebie,
bo baśń tak chce. “Z całą masą zapałek”
marznie się o niebo lepiej i – Ach – mówi –
jedna mała zapałka, jakby to dobrze było!
Baśń cię pochowa jak chłopca z zapałkami.
Gminna wieść zachowa jak małą dziewczynkę.
Pali się. Nowy Rok. Potrzeba słów i obrazów.
Nowych słów i obrazów, więc pali się jaśniej,
żeby ogrzać palce (i pisze się tak samo,
żeby ogrzać palce: przy tej dziwnej świecy
zacny piec z drzwiczkami z mosiądzu i gęś
czołga się po podłodze jak wierna kobieta
z nożem i widelcem w grzbiecie) i – Ktoś umarł –
mówi się, i robi się jaśniej – “ktoś umarł” –
pisze się z niedopałkiem siarnika w ustach,
kiedy nikt nie wie, jak piękne rzeczy się widzi
i w jakim blasku wstępuje w szczęśliwość Nowego Roku.
“Dziewczynka z zapałkami ma ze mną związek nie od dziś. Zdaje się, że istnieje takie pojęcie… postać literacka, z którą możemy się utożsamić? (śmiech) Musi istnieć, bo kiedyś w szkole było wypracowanie na taki temat i pamiętam, że najpierw przyszedł mi do głowy Humbert Humbert z powieści Vladimira Nabokowa, ale w końcu zdecydowałem się na tę dziewczynkę. Jednak dopiero znacznie później zobaczyłem w Dziewczynce z zapałkami dużą opowieść o życiu człowieka, który pisze. Pamiętasz, kiedy ona wychodzi na miasto w sylwestra i nie może sprzedać ani jednej zapałki, bo kogo obchodzi jej cieniutkie zapałczane badziewie w sylwestra, kiedy mamy full opcji i światła, ponieważ wszędzie są kolosalne bale i ognie bengalskie? Siada więc w ulicznym kącie, powolutku zamarza na śmierć i krzesze te swoje małe, wizyjne płomyki po to, żeby jej było przez chwilę może nieco cieplej. Taka alegoria. Lecz oczywiście nie chodzi po prostu o sytuację poezji w dzisiejszym świecie, ani tym bardziej o sytuację mojej poezji w dzisiejszym świecie (śmiech) – (ano właśnie, autorzy, których tu wymieniłaś – Foucault, Blanchot, Derrida – oni tak dobrze wiedzieli, że żadnej alegorii nie da się poprowadzić na smyczy jak pieska) – tylko o sytuację pisania, pisania w ogóle, pisania zawsze jakby przy życiu lub (p)o nim: najważniejsze byłoby to cieplej, całkiem iluzoryczne, gdyż robi się wyłącznie coraz zimniej i tylko na moment jaśniej. A wracając do Zoomu, to w Zoomie z dziewczynką jest już bardzo źle: Dziewczynka z zapałkami obraca się w szybie windy / i rozpryskuje w teledysk iskier na dnie – od teraz obowiązuje cisza pozagrobowa – w Zoomie dziewczynka z zapałkami jest już w poważnych opałach. Jak Bond, James Bond.”
[przypis]Dziewczynka z zapałkami i bez (parrhesia) – z Andrzejem Sosnowskim rozmawia Julia Fiedorczuk,”Dziennik Portowy” nr 9/2003.
Urodzony w 1981 roku. Dziennikarz, filmoznawca, psycholog, filozof. Członek zespołów redakcyjnych „Wide Screen”, „International Journal for Žižek Studies” i „Krytyki Politycznej”. Współpracuje z Katedrą Kultury Współczesnej UJ, Centre for Advanced Studies in the Humanities UJ. Nagrodzony w konkursie im. Krzysztofa Mętraka (2007, 2008). W 2008 roku zwycięzca polskiej edycji konkursu „International Young Screen Entrepreneur” organizowanego przez British Council. Mieszka w Krakowie.
Rozmowa Jakuba Mikurdy z Bronką Nowicką, towarzysząca wydaniu książki Bronki Nowickiej Kodeks Pomylonych, która ukazała się w Biurze Literackim 29 października 2020 roku.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Łukaszem Jaroszem, towarzysząca premierze e-booka Soma, wydanego w Biurze Literackim 22 marca 2016 roku.
WIĘCEJGłos Kuby Mikurdy w debacie “Z Fortu do Portu”.
WIĘCEJZ Jackiem Dehnelem o książce Ekran kontrolny rozmawia Kuba Mikurda.
WIĘCEJKomentarze Johna Ashbery’ego, Andrzeja Sosnowskiego, Justyny Sobolewskiej, Kuby Mikurdy oraz Adama Zdrodowskiego.
WIĘCEJKomentarze Jacka Gutorowa, Pawła Mackiewicza, Kuby Mikurdy, Igi Noszczyk, Grzegorza Jankowicza.
WIĘCEJZ Sławomirem Elsnerem rozmawia Kuba Mikurda.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Rafałem Skoniecznym.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Karolem Pęcherzem o płycie Trackless Andrzeja Sosnowskiego & Chain Smokers.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Andrzejem Sosnowskim.
WIĘCEJKomentarze Kuby Mikurdy, Karola Maliszewskiego, Julii Fiedorczuk, Jakuba Winarskiego i Darka Pado.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Wojciechem Bonowiczem.
WIĘCEJKomentarza Jacka Gutorowa, Jarosława Borowca, Dariusza Sośnickiego, Mariana Stali, Piotra Kępińskiego i Kuby Mikurdy.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Julią Szychowiak.
WIĘCEJZ Kacprem Bartczakiem rozmawia Kuba Mikurda.
WIĘCEJZ Jackiem Dehnelem, tłumaczem poezji Philipa Larkina z wydanej w Biurze Literackim książki Zebrane, rozmawia Kuba Mikurda.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy ze Zbigniewem Machejem.
WIĘCEJRecenzja Kuby Mikurdy z książki Nouvelles Impressions d’Amerique Andrzeja Sosnowskiego
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Tadeuszem Pióro.
WIĘCEJRozmowa Kuby Mikurdy z Andrzejem Sosnowskim.
WIĘCEJAutorski komentarz Andrzeja Sosnowskiego, opublikowany w cyklu prezentacji najciekawszych archiwalnych tekstów z dwudziestopięciolecia festiwalu Stacja Literatura.
WIĘCEJO twórczości Andrzeja Sosnowskiego wypowiadają się Wojciech Bonowicz, Jacek Gutorow, Anna Kałuża, Joanna Orska, Piotr Śliwiński, Kamil Zając.
WIĘCEJRecenzja Pawła Mackiewicza z książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007) Andrzeja Sosnowskiego, która ukazała się w książce Pisane osobno. O poezji polskiej lat pierwszych (WBPiCAK, Poznań 2010).
WIĘCEJEsej Tadeusza Pióry o książce Konwój. Opera Andrzeja Sosnowskiego.
WIĘCEJEsej Joanny Mueller o książce ZOOM Andrzeja Sosnowskiego.
WIĘCEJEsej Adama Wiedemanna towarzyszący premierze książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007) Andrzeja Sosnowskiego.
WIĘCEJEsej Grzegorza Jankowicza towarzyszący premierze książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007) Andrzeja Sosnowskiego.
WIĘCEJ
Autorski komentarz Andrzeja Sosnowskiego do wierszy z książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007).
WIĘCEJAutorski komentarz Andrzeja Sosnowskiego do wierszy „Wiersz (Trackless)”, „Dalekowidz”, „Tańczące maleństwa” z książki Pozytywki i marienbadki (1987-2007).
WIĘCEJ