Zeznanie
Od kiedy zamieszkała w kreciej norze wraz z Leokadią Bogutą,
koleżanką z przedszkola,
jej życie uległo wielkim zmianom.
Jednak potrafi nie słyszeć prawdziwych głosów,
nie bawić się w sztuczne ognie w Sylwestra.
Podobno kolory śni się także i po utracie wzroku, więc:
Obiecała przeczesywać po omacku krzaki na polanie.
Obiecała dołączyć do pokojowego ruchu mrówek.
Obiecała mieć środkowe oko, środkową nerkę,
jeden zdrowy ząb. Dotykać świata ustami,
czuć smak każdej rzeczy. Kłaść uszy
w sobie, do snu.
Mama mówiła, żeby chwycić się truskawki jak dnia
ona wyciągnie tonącego. Ale wosk zasycha pod powiekami,
złamie go świt.
Rano zbieram swoje części, tamci tańczą, rozumiesz?
Ja tylko – kawałek po kawałku, paluszek, paznokieć, łezka, ucho.
Żeby móc wstać. Ułożyć kroki na chodniku jak klocki.
A wosk zasycha pod powiekami, topi go świt.
Mamo,
moje dłonie utkwiły w czarnej ziemi,
ktoś mógłby zawołać: jesteś taka zmęczona, śnij,
a ja tylko zasyczę, z wiatrem odchodzi krew, wypija ją
ziemia – w środku
niczego nie słychać
Wiesz?
(31.12.20 // 01/01/21)
Raport!
Wołałam, czołgałeś się okopem snu. Pod językiem niosłeś kamyk, mały i ciepły.
Z nudów połykałam świerszcze, aż zrobiło się cicho.
Wtedy weszłam na drzewo – zobaczyć świat z bezpiecznego brzucha lornetki. Mimo to nie chciałeś wyjść na powierzchnię.
Nocą bałam się żołnierzy, tego, że zauważą mnie, ściągną w dół i będą się bawić jak dzieckiem. Ciągle było cicho, nawet krzyki spod ziemi udobruchał wiatr.
Kiedy zamknęłam oczy, podniosłeś się, a nagłe huki porwały kolejno ciszę i twoją pierś. Kamyk wypadł ci z ust.
I ja ciągle tam idę, żeby go ze sobą zabrać.
Makroskop
Pamięci O.
Twoje nieruchome ciało
w mojej perspektywie:
oczko drzwi, katarakta
okien – to tylko tyle.
Gdyby istniała odpowiedź
trzeba powydzierać wszystkie drogi
mojego ciała, wznieść się popiołem nad miasto, wrzasnąć
chmurą, spaść sykiem w las, wyjść.
Z jaką łąką chcę dzisiaj walczyć Czym podzielę się
w oczekiwaniu, żeby uwolnić oko, w imię pędu dachów
Płaczące pola – przywołujesz centrum,
mój szloch rwie się jak niebo
ścięte szkłem i słowem zostań.
I okna
wyniosą drogę w ciszę