książki / POEZJE

Echa

Wojciech Bonowicz

Fragmenty książki Echa Wojciecha Bonowicza, wydanej w Biurze Literackim 24 października 2013 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Pokój

Zasła­niam ręką nie lubię
kie­dy wcho­dzą. Nie zamy­kam drzwi
ale zło­ści mnie gdy wcho­dzą bez puka­nia

kie­dy piszę. Zasła­niam ręką kart­kę
nie chcę żeby widzie­li mnie
roze­bra­ne­go

jak tań­czę
jak powo­li
wydo­by­wam się z gro­bu.

W drzwiach stoi nowe życie. Mówi
do mnie dzi­wi się
tej prze­mia­nie.


Religia pól

Dobrze pamię­tam tę ciszę w któ­rej się zna­leź­li­śmy:
wiel­ki połeć mię­sa po jed­nej stro­nie dro­gi
i gra­na­to­wą cze­luść któ­ra otwar­ła się po dru­giej.
Gdzieś z odda­li głos psa ruszył w naszym kie­run­ku
i poczu­łem że moja skó­ra robi się luź­niej­sza
a to co dotąd szczel­nie ja wypeł­nia­ło
nie nale­ży do mnie. Chłód musnął mi twarz
coś jak ostat­nie tchnie­nie prze­la­tu­ją­ce­go pta­ka.
I sta­nę­ło mi ser­ce: nie wiem jak wró­ci­łem do domu.
Przez kil­ka dni cho­ro­wa­łem poci­łem się w nocy
zegar wybi­jał kolej­ne godzi­ny aż do zupeł­ne­go zwiot­cze­nia.


Warszawa

Rano pije kawę. Cho­ciaż jej nie lubi.
Lubi owo­ce cho­ciaż ich nie je.
Kła­dzie się na pod­ło­dze żeby zmu­sić ją do bie­gu.
Sufit patrzy jej w oczy potrzą­sa lam­pą.

Przez całe przed­po­łu­dnie osią­ga rów­no­wa­gę.
Wie­czo­rem w tym samym miej­scu pod zie­lo­ną koł­drą
myśli o tym czy bóstwa wyko­na­ją resz­tę prac:
naścią­ga­ją drew­na roz­bio­rą mię­so roz­pa­lą ogień.


Świąteczne popołudnie

Zno­wu wspo­mi­na­my Oświę­cim i nasze szczę­śli­we łąki
to jak się cho­dzi­ło do żab per­ko­zów kto gdzie miesz­kał
jak nazy­wa­li się sąsie­dzi (Faria­szew­scy). Na spa­ce­rach
rwa­ło się szczaw mar­ge­ryt­ki roz­kła­da­ło koc nad Sołą
owi­jał nas bez­piecz­ny dym z domów. Ojciec mówi:
coraz czę­ściej śni mi się że wra­cam do Oświę­ci­mia
z Kra­ko­wa z róż­nych innych miejsc.


Echa

Idą dzie­ci ścież­ką przez nie­bie­skie morze
świat nad nimi drży. W głę­bi stad­ko owiec
wyglą­da jak podar­ty żagiel wyrzu­co­ny na brzeg.
Szczę­śli­wy kto tego dnia został w domu. Kto może

wią­zać pomi­do­ry owi­jać folią kasz­ta­ny. Idą dzie­ci śmia­ło
pod­no­sząc oczy przy­wo­łu­jąc psa któ­ry odłą­czył od sta­da.
Gło­wa nad nimi cho­ra pół­przy­tom­na opar­ta o słup upa­łu
Idą dzie­ci tor­ni­stry mają powa­la­ne zie­mią
jak­by wyszły z oko­pów. I szyb­ko prze­bie­ra­ją noga­mi.
Za wzgó­rzem otwie­ra się wiel­ka szko­ła pod ciem­nym lasem
sły­chać śmiech. Stam­tąd odpły­wa­ją stat­ki. Rusza­ją pocią­gi.

O autorze

Wojciech Bonowicz

Urodzony 10 stycznia 1967 roku w Oświęcimiu. Poeta, publicysta, dziennikarz. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Otrzymał wyróżnienie w Konkursie na Brulion Poetycki (1989), nagrodę główną w konkursach poetyckich "Nowego Nurtu" (1995) oraz im. K.K. Baczyńskiego (1995). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia za tom Pełne morze (2007). Do Nagrody Literackiej Nike nominowano biografię Tischner (2001) oraz Pełne morze (2007). Tom Echa (2013) nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym" (jako felietonista) i miesięcznikiem "Znak". Mieszka w Krakowie.

Powiązania