recenzje / IMPRESJE

Wymknąć się każdemu bogu

Kacper Bartczak

Recenzja Kacpra Bartczaka z książki Dowód z tożsamości Jerzego Jarniewicza.

Biuro Literackie

W „Dowo­dzie z toż­sa­mo­ści” Jerzy Jar­nie­wicz robi to, co dziś moż­na w poezji zro­bić naj­lep­sze­go: uży­wa iro­nii tak, by mru­gnę­ła do nas i wska­za­ła poza sie­bie. Tytuł nowe­go tomu Jar­nie­wi­cza jest iro­nicz­ny, ale to iro­nia z dru­gim dnem, czy może z dru­gą – albo n‑tą – powierzch­nią, bo iro­nia w tych wier­szach pro­du­ku­je świa­tło hory­zon­tal­ne, łamią­ce się pod wie­lo­ma kąta­mi, wydo­by­wa­ją­ce wie­le płasz­czyzn. Oczy­wi­ście o toż­sa­mo­ści, o byciu „skądś” poeta taki, jak Jar­nie­wicz może dziś mówić tyl­ko z iro­nią, czę­sto gorz­ką. Wier­sze w nowym tomie Jar­nie­wi­cza poczy­na­ją się od słów, któ­re mają nas posta­wić na twar­dym, zda­wa­ło­by się, grun­cie, i stop­nio­wo, każąc nam obra­cać w ustach zna­ki i nazwy pew­no­ści, ową domnie­ma­ną nama­cal­ność roz­pusz­cza­ją w coraz bar­dziej prze­źro­czy­stej wodzie języ­ka nasze­go powsze­dnie­go, zosta­wia­jąc nas z fra­ze­sem wytar­tym na wylot, nie­szczel­nym jak sko­ro­do­wa­ne naczy­nie.

Ale nie do koń­ca. W „Dowo­dzie z toż­sa­mo­ści” Jar­nie­wicz wra­ca – mimo wszyst­ko – do sie­bie. Oczy­wi­ście miej­scem prze­zna­cze­nia tego powro­tu nie jest Łódź, choć taka moż­li­wość wyda­je się być roz­pa­try­wa­na, lecz wła­sna poezja i kon­se­kwen­cje wcze­śniej poczy­nio­nych poetyc­kich wybo­rów. „Dowód” Jar­nie­wi­cza prze­ko­nu­je, że na każ­de­go cze­ka­ją jemu prze­zna­czo­ne for­my i tema­ty, któ­re wybie­ra­ją nas sobie i żyją przez nas, a nam się zda­je, że to my je wybie­ra­my i my je poru­sza­my. W swo­im nowym zbio­rze Jar­nie­wicz cyze­lu­je coraz bar­dziej zamknię­tą for­mę, dopro­wa­dza­jąc do wrze­nia rodzaj wypo­wie­dzi, któ­rą komu­ni­ku­je się z czy­tel­ni­kiem od kil­ku lat. Oczy­wi­ście mam na myśli wrze­nie w tem­pe­ra­tu­rach bar­dzo ujem­nych, przy któ­rych oddech jest cie­czą będą­cą w sta­nie kru­szyć cia­ło, albo cia­ła sta­łe, w któ­rych zim­no spa­la tak, jak ogień.

Wie­le lat temu, jesz­cze jako jego stu­dent, posze­dłem posłu­chać Jar­nie­wi­cza, gdy czy­tał ze swo­je­go dru­gie­go tomu „Roz­mo­wa będzie moż­li­wa”. Jar­nie­wicz powie­dział wte­dy, że pisał pod wpły­wem lek­tu­ry Biblii, w szo­ku tą lek­tu­rą spo­wo­do­wa­nym. Jar­nie­wicz powa­dził się bowiem z Bogiem Sta­re­go Testa­men­tu, Bogiem okrut­nym, krwa­wym, mści­wym, patriar­chal­nym. By odre­ago­wać szok, zażar­to­wał sobie i zaczął Boga-Ojca roz­pusz­czać w kobie­cej nie­ozna­czo­no­ści żywe­go sre­bra języ­ka przy pomo­cy zabaw gra­ma­tycz­nych i lek­sy­kal­nych. Zwró­cił prze­ciw Bogu jego wła­sną stra­te­gię – nie­obec­ność – i ska­zał Go na bycie w śla­dzie: w zaim­ku, któ­ry mamy „zamiast two­je­go imie­nia”, odwra­ca­jąc tym samym meta­fo­ry­kę Ewan­ge­li­sty i topiąc nama­cal­ność, nawet cie­le­sną, w żywio­le nie­ozna­czo­no­ści: „a cia­ło sło­wem się stało/i miesz­ka­ło mię­dzy nami”. Zaimek, jak każ­da inna część mowy, to tyl­ko jed­no puste oko w wiel­kiej sie­ci, w któ­rą moż­na uwi­kłać naj­więk­sze nawet imio­na. Nie­obec­ność Jed­ne­go Imie­nia może być prze­strze­nią swo­bo­dy, w któ­rej snu­je się i ple­cie sieć powią­zań, a w jej splo­tach prze­kaz nie­obec­ne­go Boga oka­zu­je się tyl­ko jed­ną z wie­lu mito­lo­gii. W „Dowo­dzie z toż­sa­mo­ści”, w swo­im jak dotąd naj­lep­szym i naj­waż­niej­szym tomie, Jar­nie­wicz sta­je z powa­gą, któ­ra cecho­wać może tyl­ko zde­kla­ro­wa­ne­go iro­ni­stę, przed wybo­rem doko­na­nym wów­czas. A wybór ten jest dla poety wią­żą­cy, i to coraz moc­niej. Otóż Bóg też lubi żar­ty: obja­wił się ponow­nie w tym, co nie­ozna­czo­ne. Jeśli Bóg jest tym, co stwa­rza, to dziś bogiem jest owa nie­na­ma­cal­na, nie­zmie­rzo­na sieć powią­zań, któ­ra nas ple­cie – a nie odwrot­nie – a póź­niej pru­je. Bóg powra­ca jako idea tego co wią­że, co ogra­ni­cza, stwa­rza i nisz­czy.

Jar­nie­wicz jako znaw­ca lite­ra­tu­ry bry­tyj­skiej, a szcze­gól­nie poezji z Wysp, zna impe­ra­tyw zda­wa­nia sobie spra­wy, któ­ra jest godzi­na – w życiu wła­snym, ale przede wszyst­kim całej kul­tu­ry. Podob­no Pound uza­sad­nił swo­je upodo­ba­nie do wier­szy mło­de­go Elio­ta, twier­dząc, że autor „Pru­froc­ka” jest jed­nym z nie­wie­lu, któ­rym nie trze­ba uprzy­tom­niać, na jakiej kart­ce otwar­ty jest kalen­darz. U Jar­nie­wi­cza to spoj­rze­nie w kalen­darz odby­wa się nie­mal bez­wied­nie. W „Nie­po­zna­kach”, poprzed­nim tomie wyda­nym w roku 2000, wyraź­na jest świa­do­mość zależ­no­ści od arbi­tra­żu liczb i dat. Zmia­na w ukła­dzie kil­ku cyfe­rek wystar­czy, by cała połać kul­tu­ry zwa­na „wie­kiem dwu­dzie­stym” odła­ma­ła się i zaczę­ła od nas odda­lać, a poeta wie, iż roz­ko­ja­rzo­na współ­cze­sna świa­do­mość nie jest zbyt selek­tyw­na i raczej woli odkła­dać wszyst­ko do jed­nej szu­fla­dy z napi­sem „prze­szłość” niż tru­dzić się nawet nie­zbyt sub­tel­ny­mi roz­róż­nie­nia­mi. W „Nie­po­zna­kach” czy­ta­my: „wiek dwu­dzie­sty sta­je się powoli/wiekiem dziewiętnastym//selavy, Mar­ce­lu”. Świa­do­mość histo­rycz­na to zanie­dba­ne i nie­zbyt dobrze posor­to­wa­ne repo­zy­to­rium kul­tu­ro­wych odnie­sień.

W „Dowo­dzie z toż­sa­mo­ści” temat naszych ułom­nych prób pra­wi­dło­we­go odna­le­zie­nia się w kul­tu­ro­wej „teraź­niej­szo­ści” jest roz­wi­ja­ny. Dla Jar­nie­wi­cza „być w cza­sie” to „być na cza­sie”, to wejść w sys­tem kul­tu­ro­wych odnie­sień, ode­brać szum kodów i nazw, na któ­re skła­da­ją się imio­na pio­sen­ka­rzy i poetów z róż­nych stu­le­ci, język mediów i tzw. „oso­bo­wo­ści medial­ne” (jeden z wier­szy wychwy­tu­je z szu­mu nazwi­ska Pień­kow­skiej, Jene­ral­skie­go, Dur­czo­ka), wia­do­mo­ści spor­to­we z róż­nych lat, popo­we i fil­mo­we szla­gie­ry. Oczy­wi­ście Jar­nie­wicz już wcze­śniej poka­zał, że potra­fi wyko­rzy­stać nici, któ­ry­mi szy­te jest aku­rat homo­ge­nicz­ne kul­tu­ro­we wdzian­ko. Jed­nak „Dowód” wpro­wa­dza nowy motyw do zabaw w zga­dy­wa­nie swo­je­go „gdzie i kie­dy”. Oto Jar­nie­wicz zaczy­na przy­glą­dać się tym obsza­rom morza odnie­sień, po któ­rych dry­fu­ją infor­ma­cje nie­mal urzę­do­we: takie jak miej­sce zamiesz­ka­nia, czy imię i nazwi­sko.

Zaba­wa w „Dowo­dzie” pole­ga na naiw­nym zaglą­da­niu sobie w doku­men­ty. Jar­nie­wicz pró­bu­je nas prze­ko­nać, że pró­ba dotar­cia do nama­cal­nych danych o swo­jej „oso­bie”, o sobie jako pod­mio­cie nie­ko­niecz­nie „lirycz­nym”, sta­ła się jego nową obse­sją. Cała seria wier­szy zaczy­na się oświad­cze­niem „tu miesz­kam” uży­tym w roz­ma­itych kom­bi­na­cjach. Stwier­dze­nie to łączy się czę­sto z roz­wa­ża­nia­mi o imie­niu; imię jest inną wer­sją miej­sca na mapie, rodza­jem prze­strzen­ne­go przy­pi­sa­nia. „Tu mieszkam,/stąd moje imię” dowia­du­je­my się z wier­sza tytu­ło­we­go. „Tu miesz­kam i takim mnie widzisz” czy­ta­my w „Bie­gu na orien­ta­cję”. We wszyst­kich jed­nak przy­pad­kach dekla­ra­cje tego rodza­ju zosta­ją pra­wie natych­miast obna­żo­ne jak rodzaj języ­ko­wej gry i gestu. Wstęp­ne stwier­dze­nia są, jak wie­my z wier­sza otwie­ra­ją­ce­go tom, „grą naskór­ko­wą”, któ­ra jed­nak „z zasa­dy nie ma koń­ca”, trwa wciąż, i, miast ustę­po­wać głę­bi, zamknię­ciu i pew­no­ści, anga­żu­je coraz roz­le­glej­sze powierzch­nie, roz­pusz­cza­jąc jed­no­znacz­ne komu­ni­ka­ty w roz­two­rze innych gier języ­ko­wych, któ­rych wytar­ta fra­ze­olo­gia zama­zu­je obraz. Weź­my na przy­kład wyra­że­nie „umów­my się”, któ­re robi­ło ostat­nio karie­rę w narze­czach codzien­no­ści. Ma ono praw­do­po­dob­nie nakre­ślić cho­ciaż zarys pew­niej­sze­go grun­tu dla roz­mo­wy. Efekt bywa odwrot­ny; umo­wy są czę­sto zry­wa­ne. Tak więc, gdy Jar­nie­wicz otwie­ra „Pokój” oznaj­mie­niem „Tu, umów­my się, miesz­kam”, takie „miesz­ka­nie” od pro­gu wier­sza zaczy­na roz­pusz­czać się wśród wie­lu sko­ja­rzeń i odnie­sień. Jego „pokój” sta­je się echem przy­god­no­ści takich, jak histo­ria kra­ju i języ­ka:

Mogę oprzeć się o ścia­nę,
gdy „opór” budzi śmiech,

albo prze­bić gło­wą szy­bę,
mur zosta­wia­jąc czwór­kom

z mar­mu­ru
lub z Mariensz­ta­tu

Osta­tecz­nie „pokój” jest fan­ta­sma­go­rycz­nym maja­kiem pija­ne­go cza­su, któ­ry nie obie­cu­je żad­nej przy­szło­ści, a więc żad­nej pew­no­ści:

pokój [jest] miej­scem na przy­szłość
wczo­raj­szym

Kolej­ne wier­sze w tomie, z coraz więk­szą naiw­no­ścią, ale i upo­rem, kon­ty­nu­ują pró­by prze­do­sta­nia się pod spód „gry naskór­ko­wej”, cier­pli­wie nicu­jąc fra­ze­olo­gię dnia codzien­ne­go. „Loka­to­rzy” przed­sta­wia­ją się powtó­rzo­ną z wcze­śniej­sze­go wier­sza fra­zą, usta­wio­ną w nie­co innym, choć rów­nie zna­jo­mym, kolo­kwial­nym towa­rzy­stwie: „Tu miesz­kam, powiedzmy/A resz­ta pój­dzie jak z płat­ka”. Dokąd pro­wa­dzi ta naiw­ność? Mimo iż Jar­nie­wicz przy­zna­je w „Poko­ju”, że jego upór, lub „opór”, może budzić śmiech, to jed­nak śmiech powi­nien ustą­pić zasta­no­wie­niu. Zaczy­na­my rozu­mieć, że mówi się tak, jak się żyje, a żyje się w auto­ma­ty­ce języ­ko­wej gry. Rzecz w tym jed­nak, iż jeśli nie ma nic prócz gry, jeśli całość bycia opla­ta cia­sna sieć syn­tag­ma­tycz­nych powią­zań, to gra, jako jedy­na rze­czy­wi­stość, sta­je się zaję­ciem dość poważ­nym i stąd patos tej poezji. Morze fra­ze­su, z któ­re­go czer­pie­my nasze umo­wy sta­je się pod­sta­wo­wym i jedy­nym rezer­wu­arem sen­sów: źró­dłem histo­rii zbio­ro­wej i oso­bi­stej. Zbior­nik wytar­tych i wyświech­ta­nych zna­czeń nas prze-zna­cza i tyl­ko w nim i poprzez nie­go odkry­wa­my swo­je prze­zna­cze­nie. Oto w poezji Jar­nie­wi­cza widzi­my się obję­ci przez żywioł języ­ko­wej przy­god­no­ści, któ­ry poprzez nie­ustan­ną ewo­lu­cję sta­ra się nas umniej­szyć, pomi­nąć, zetrzeć, jak gum­ka ście­ra ołów­ko­wy zapis. Praw­dzi­wą obse­sją i praw­dzi­wym brze­mie­niem jest nie iden­ty­fi­ka­cja miej­sca i nie imię, jak Jar­nie­wicz suge­ru­je w mot­cie wier­sza tytu­ło­we­go, lecz nasze zapo­mi­na­nie imion i, w efek­cie, nasze zni­ka­nie. Rze­czy giną w nie­ob­ję­tym pro­ce­sie ście­ra­nia się zna­czeń, któ­ry doty­ka spraw zda­wa­ło­by się tak twar­dych i odpor­nych na zmia­nę jak geo­lo­gia pla­ne­ty.

Sieć, któ­ra nas opla­ta to sieć nie­pew­no­ści i pomy­łek, a naszym prze­zna­cze­niem jest być zapi­sy­wa­nym przez ewo­lu­ują­cą machi­nę śle­pych prze­ina­czeń. Czy pamię­ta­my, jak napraw­dę ma na imię Madon­na? I o któ­rą Madon­nę cho­dzi? Czy pamię­ta­my, kto napraw­dę wszedł jako pierw­szy na Eve­rest i czy pora­dzi­my sobie z wier­szem „W kolej­ce” bez wie­dzy o tym, kim był Ten­zing? A nawet jeśli poszpe­ra­my w Sie­ci i dowie­my się, że cho­dzi o Ten­zin­ga Nor­gaya (Nor­kaya?) – Szer­pę, któ­ry pomógł Hillary’emu zdo­być Eve­rest w (kie­dy to było?), to czy jeste­śmy nadal pew­ni, ze Eve­rest pozo­sta­je naj­wyż­szym szczy­tem, szcze­gól­nie po lek­tu­rze „Ostat­nie­go mio­tu”, wier­sza pomy­łek, w któ­rym Jar­nie­wicz nawią­zu­je do kło­po­tów z K‑2: „na naszych oczach K‑2/powoli zamie­nia się w fikcję/nie do zdo­by­cia”? A co jeśli to wła­śnie imio­na two­rzą histo­rię, naro­do­wą i oso­bi­stą. W świe­cie prze­ina­czeń histo­ria łatwo zle­wa się z ele­men­ta­mi dzie­cię­cych mito­lo­gii i stra­chów, w któ­rych wro­go­wie ludo­wej ojczy­zny, jak Hup­ka i Cza­ja, koeg­zy­stu­ją na jed­nym pla­nie z mówią­cym po nie­miec­ku Win­ne­tou.

Mity, prze­ina­cze­nia, lite­rów­ki dyk­tu­ją zapis świa­do­mo­ści. Poety­ka bycia w cza­sie i na cza­sie: ście­ral­ność – języ­ko­wa i geo­lo­gicz­na, nie­pew­ność – jak naj­bar­dziej egzy­sten­cjal­na, a nad tym wszyst­kim nimb przy­god­no­ści, któ­ra każe pamię­tać, że wie­dza dnia dzi­siej­sze­go to błąd jutra. Język jest żywio­łem nie­ob­ję­tym, któ­ry rośnie wraz z licz­bą mówią­cych. Już Gom­bro­wicz ostrze­gał w „Dzien­ni­ku”, że pod­sta­wo­wym pro­ble­mem współ­cze­sno­ści jest ilość: ilość mediów, spi­ke­rów, słu­cha­czy, czy po pro­stu ilość ludzi, z któ­rych każ­dy coś mówi i jest zarów­no pod­mio­tem jak i przed­mio­tem wie­dzy ogól­nej. Dla­te­go zain­te­re­so­wa­nie wie­lo­ścią, nie jest dziś kwe­stią wybo­ru, jak zda­wał się suge­ro­wać Adam Zaga­jew­ski w wywia­dzie dla „Prze­kro­ju”, prze­strze­ga­jąc piew­ców wie­lo­ści przed karą „roz­pa­du”. Wie­lość, na dobre czy na złe, jest dzi­siaj sytu­acją daną poecie nie­odwo­łal­nie – wie­lość poprze­dza poetę. Sam Zaga­jew­ski wyda­je się igno­ro­wać fakt, iż gdy wypo­wia­da swo­je zda­nie na łamach cza­so­pi­sma wyraź­nie zno­szą­ce­go podział na kul­tu­rę „gło­su wyso­kie­go” i kul­tu­rę popu­lar­ną, wpi­su­je się w wie­lość – w szum – auto­ma­tycz­nie. Zaga­jew­ski bro­ni jed­no­gło­so­wo­ści, same­mu będąc jed­nym z wie­lu gło­sów. Każ­da wypo­wiedź ma nie­zli­czo­ną ilość moż­li­wych kon­tek­stów i Jar­nie­wicz wyko­rzy­stu­je to, gdy prze­stro­gą Zaga­jew­skie­go kar­mi jeden ze swo­ich wier­szy. Tęsk­no­ta za Jed­nią, któ­ra pobrzmie­wa w uty­li­zo­wa­nym przez Jar­nie­wi­cza cyta­cie, to tyl­ko wyci­nek nie­ob­ję­tej gamy ludz­kich tęsk­not i rzecz w tym, by to, co w wie­lo­ści nas nice­stwi nie Jed­nią zwy­cię­żać, a wie­lo­ścią. Meto­dą może być inna tęsk­no­ta, ta, za któ­rą opo­wia­da się Jar­nie­wicz, czy­li zain­te­re­so­wa­nie bogac­twem szcze­gó­łów. Wie­lo­ści nie da się usu­nąć, ale moż­na się nią delek­to­wać. Jar­nie­wicz nie wymie­ni bogac­twa doświad­cze­nia – któ­re w „Wier­szu z cyta­tem z Prze­kro­ju” repre­zen­tu­je jed­nym ze swo­ich ulu­bio­nych obra­zów: róż­no­rod­no­ścią warzyw i owo­ców – na hipo­te­zę ste­ryl­nej Cało­ści.

Nie tyl­ko jed­nak este­tycz­ne upodo­ba­nia naka­zu­ją rze­tel­ne zmie­rze­nie się z wie­lo­ścią. Żeby unie­waż­nić wie­lość, trze­ba by odwró­cić wek­tor bio­lo­gii: „Dziś w nocy na szczę­ście czas nas zwie­lo­krot­ni”. Tyl­ko czy „na szczę­ście”? Wie­lość ma wie­le aspek­tów i miłość do niej to uczu­cie trud­ne, a sytu­acja dana nie musi być zawsze sytu­acją lubia­ną. U Jar­nie­wi­cza, prócz bogac­twa doświad­cze­nia, wie­lość to przede wszyst­kim przy­god­ność, któ­ra wpi­su­je błąd i prze­mi­ja­nie w każ­dą chwi­lę mówie­nia i bycia. I tu koń­czą się żar­ty. Poecie, któ­re­mu iro­nia nicu­je każ­dą pew­ność, żywioł nie­pew­nych gier pod­su­wa nagle motyw jak naj­bar­dziej reali­stycz­ny, wią­żą­cy wie­lu z nas do naszych miejsc, wła­śnie dla­te­go, że są to miej­sca utka­ne z nie­pew­no­ści. W wier­szu „Loka­to­rzy”, Jar­nie­wicz kre­śli przy­gnę­bia­ją­cy por­tret jak­że reali­stycz­nie pol­skiej zbio­ro­wo­ści:

W czte­rech jak co dzień ścia­nach
dwu­wy­mia­ro­wej prze­strze­ni

nie­któ­rzy stu­diu­ją mapy a innym
w pię­ty ucie­ka

dusza, lub sypie się dom, o któ­rym mówią,
że jest loka­tą na życie

Nasze domy, tak jak nasze prze­ko­na­nia, są czymś innym niż myśle­li­śmy: makie­tą, kru­chą atra­pą fał­szy­wych zapew­nień, symu­la­cją, taką jak histo­ria, któ­rą pró­bu­je się dla nas kle­cić przy pomo­cy powtó­rzeń, coraz bar­dziej nie­po­rad­nych i żało­snych w obli­czu żywio­łu zmia­ny. Pró­by nada­nia sta­ło­ści, narzu­ce­nia nam kon­kret­ne­go poglą­du na histo­rię są śmiesz­ne, jak horo­skop w bru­kow­cu:

Ostat­ni dzień sierp­nia. Wie­czo­rem spo­dzie­waj się
Czło­wie­ka z żela­za. Histo­ria skła­da się z powtó­rek.

A jed­nak w tej śmiesz­no­ści toczy się nasze życie i z niej bie­rze się nasza śmierć. W cyto­wa­nych powy­żej „Loka­to­rach”, nie­ozna­czo­ność i egze­ma blo­ko­wisk są naskór­ko­wą wer­sją śmier­ci wszech­obec­nej. Tro­py wier­sza wio­dą ze smut­kiem przez nazwy zna­jo­mych ulic zawsze w jed­nym kie­run­ku:

Nie­któ­rzy umrą, a inni
będą im dep­tać po pię­tach,

odwra­ca­jąc zły wzrok od sie­bie
jak bieg fina­ło­wy zda­rzeń

Nasze gry zamy­ka­ją nas w sobie. Nasz „Bieg na orien­ta­cję” „moż­na roze­grać na plan­szy”, wzdłuż kar­to­gra­ficz­nie roz­ry­so­wa­nych, z góry dla nas prze­pi­sa­nych ście­żek zwy­kło­ści. I choć to tyl­ko makie­ta, to domy­śla­my się, iż jest kom­plet­na, jak owa mapa z Bor­ge­sa, któ­ra dokład­nie odwzo­ro­wa­ła i pokry­ła cały ląd. A więc gra­jąc z makie­tą, gra­my o wszyst­ko. Jar­nie­wicz gra o sie­bie, o czy­tel­ni­ka, o zna­le­zie­nie spo­so­bu na bycie w świe­cie nie­pew­no­ści, roz­pa­du i śmier­ci. Jego stra­te­gią jest wnik­nię­cie w nie­pew­ność i dla­te­go jego gra jest grą z obec­no­ścią, z nazwa­mi. „Tu miesz­kam” Jar­nie­wi­cza odsy­ła nas do Łodzi, któ­ra sta­je się nie­zwy­kle nośną meta­fo­rą ście­ral­no­ści. Łódź to model pol­skich trans­for­ma­cji, punkt ogni­sko­wy zmian, pre­pa­rat doświad­czal­ny. To mia­sto, któ­re­go jesz­cze nie tak daw­no, przyj­mu­jąc ska­lę pamię­ci nie­se­lek­tyw­nej, nie było. Póź­niej uro­sło nagle, a teraz wyda­je się roz­my­wać. To mia­sto pubów i tech­no, bo eks­ta­tycz­ny odlot prze­sła­nia nie­wy­god­ną świa­do­mość zni­ka­nia. Ponie­waż jed­nak zanik jest przy­pa­dło­ścią uni­wer­sal­ną, cze­mu nie miał­by się z Łodzią iden­ty­fi­ko­wać nawet czło­wiek, któ­ry czę­sto bywa w innych mia­stach.

W „Wietrz­nym mie­ście Łódź”, dum­nej wiecz­no­ści nie­któ­rych miast prze­ciw­sta­wio­na jest ulot­ność Łodzi:

Wiatr prze­wie­wa na wylot
nie­ru­cho­me mia­sto.

Nigdy nie umia­ło się kole­bać
a rości sobie pre­ten­sje.

W powie­trzu stoi
nie­za­miesz­ka­ny wie­żo­wiec

W takich wer­sach poeta prze­zwy­cię­ża fra­zes i prze­no­si nas ku nie­sa­mo­wi­to­ści naszej sytu­acji. Zna­my te gma­chy, ich kor­po­ra­cyj­ne pre­ten­sje, z któ­rych póź­niej zosta­je tyl­ko sur­re­alizm. Ich smu­tek łączy nas z prze­mi­ja­niem, ze świa­tem, któ­ry za moment będzie już ist­niał tak, jak w kul­tu­ro­wej sie­ci ist­nie­ją szep­ty umar­łych. Dopie­ro poprzez doświad­cze­nie nasze­go zni­ka­nia wagę nabie­ra fra­zes „tu miesz­kam”. Pły­ną­cy w rucho­mym powie­trzu pusty wie­żo­wiec to fan­ta­sma­go­rycz­ne wid­mo zni­ka­nia nasze­go wspól­ne­go, to obraz świa­ta odre­al­nio­ne­go, któ­ry uzy­sku­je się przez dogłęb­ne doświad­cze­nie śmier­tel­no­ści. W takich wer­sach Jar­nie­wicz wykra­cza poza iro­nię i kreu­je głos, któ­ry mówi z prze­strze­ni odwrot­nej do naszej.

Pomi­mo oczy­wi­stej ewo­lu­cji warsz­ta­to­wej i for­mal­nej, u Jar­nie­wi­cza gra toczy się, tak jak kil­ka tomów wstecz, o moż­li­wość wypo­wie­dzi, o to, czy roz­mo­wa będzie moż­li­wa. Gra to zma­ga­nie z żywio­łem, któ­ry nas nazna­cza. Sieć odnie­sień kul­tu­ro­wych obna­ża nas jako tym­cza­so­we punk­ty prze­ci­na­nia się związ­ków fra­ze­olo­gicz­nych, któ­re nas ze sobą krzy­żu­ją, by nas ukrzy­żo­wać. Wyobraź­nia języ­ko­wa auto­ra „Dowo­du” jest wyobraź­nią hory­zon­tal­ne­go morza powią­zań i przy­le­gań, czy­li wyobraź­nią syn­tag­ma­tycz­ną, ale jego syn­tag­ma­ty to nasze styg­ma­ty: przy­bi­ja­ją nas one do drew­na fra­ze­su. Jar­nie­wicz obrał dro­gę przez języ­ko­wy czy­ściec: swo­jej szan­sy na „zna­cze­nie”, albo na „mówie­nie”, doszu­ku­je się w podró­ży przez obszar języ­ko­wej nico­ści, w zanu­rze­niu się po usta w morzu mar­twej meta­fo­ry, któ­re­go owo­ce są tyl­ko żar­tem, krzy­kli­wym zapi­sem w kar­cie dań:

Piz­za w Ust­ce z owo­ca­mi morza,
a za oknem morze, ale bez owo­ców.

Mar­twe?

Przed laty Jar­nie­wicz pisał w „Wier­szu ostat­nim”, utwo­rze, któ­ry zamy­kał tom „Roz­mo­wa będzie moż­li­wa”: „gorą­cy czajnik/z zim­ną jak śmierć wodą/która wypeł­ni ci usta”. Mówić z wodą nabra­ną w usta, to mil­czeć, czy­li mówić do sie­bie: „w milczeniu/z sobą samym/rozmowa będzie moż­li­we”. Tak koń­czył się tom, w któ­rym szan­sa na mówie­nie zna­czą­ce była jesz­cze upa­try­wa­na w poszu­ki­wa­niu ciszy, a Jar­nie­wi­czo­wi zda­rza­ły się medy­ta­cyj­ne minia­tu­ry: „ziarno/opatulone biel­mem słów/odnaleźć/i przesadzić/w ciszę”. Od „Wier­sza ostat­nie­go” minę­ło tro­chę cza­su i spo­ro wier­szy, i cisza nie jest już opcją – ciszy nie ma. Mar­twa woda roz­le­wa się wszę­dzie wokół i wyda­je szum. Ów szum jest nie­usu­wal­ny, a wzię­cie wody w usta ozna­cza nie mil­cze­nie, a nakaz mówie­nia. Unik i uciecz­ka w mil­cze­nie są bez­u­ży­tecz­ne. Żeby mówić, choć­by tyl­ko do tych „paru ludzi, licz[ąc] na nie­wie­le”, jak pisał Boh­dan Zadu­ra w „Sta­rych zna­jo­mych”, do garst­ki, któ­rą Jar­nie­wicz iden­ty­fi­ku­je w „Dowo­dzie” jako tych, „co umie­ją czy­tać”, trze­ba zanu­rzyć się w let­nią wodę nie­ob­ję­te­go morza zuży­te­go języ­ka. I trze­ba to zro­bić bez uni­ków: woda musi napeł­nić nie tyl­ko usta, ale tak­że nos i tcha­wi­cę. Trze­ba się zacząć dusić, by coś z sie­bie wyksztu­sić.

Jar­nie­wicz sto­su­je dwie pod­sta­wo­we stra­te­gie, by osią­gnąć takie rady­kal­ne zanu­rze­nie. O pierw­szej już wspo­mi­na­łem: jest to stra­te­gia „nico­wa­nia” słów i związ­ków fra­ze­olo­gicz­nych i ujaw­nia­nia ich nie­sub­stan­cjal­nej lek­ko­ści. Zwrot­ki Jar­nie­wi­cza czę­sto roz­pły­wa­ją się nam w ustach. Weź­my na przy­kład począ­tek oma­wia­ne­go już „Bie­gu na orien­ta­cję”:

Tu miesz­kam i takim mnie widzisz,
przy­bra­ny akcent roz­po­zna­jąc z miej­sca.

Z miej­sca też wypro­wa­dzasz moje imię na ludzi

Dru­gi dwu­wiersz zło­żo­ny jest w cało­ści z fra­ze­olo­gii tak grun­tow­nie star­tej, iż mamy wra­że­nie, że ktoś pod­no­si kli­szę języ­ka do świa­tła, któ­re ją prze­świe­tla i ście­ra zapis. Jar­nie­wicz osią­ga mak­sy­mal­ną wie­lo­znacz­ność przy mini­mum słów i spra­wia, że sens wymy­ka nam się, gdy tyl­ko pró­bu­je­my go uchwy­cić. „Z miej­sca” czy­li z miej­sca zamiesz­ka­nia, ale rów­nież „od razu” lub „auto­ma­tycz­nie”. „Wypro­wa­dzasz” odsy­ła nas do tytu­ło­wej wie­lo­znacz­no­ści sło­wa „dowód” – do „toż­sa­mo­ści” któ­rej nale­ży dowieść, a dowód „wypro­wa­dza się” z prze­sła­nek. Ową prze­słan­ką ma być fakt posia­da­nia imie­nia. Imie­nia, któ­re nie jest tabu, lecz uczest­ni­czy w syn­tag­ma­tycz­nej sie­ci imion i sko­ja­rzeń. „Imię” wrzu­ca poetę nie­od­wra­cal­nie w bycie czło­wie­kiem, ale dzie­je się to – znów – auto­ma­tycz­nie, jak­by ktoś pro­wa­dził go na sznur­ku na spa­cer, żeby tak zwa­ne „ja” mogło „wyjść na ludzi”. Czło­wiek – to brzmi dum­nie – cho­ciaż tak nie­wie­le, zda­wa­ło­by się, potrze­ba do „wyj­ścia na ludzi”. Cza­ro­dziej­ska różdż­ka słów – nazy­wa­nia nas po imie­niu – czy­ni z nas ludzi czy­li isto­ty tak prze­źro­czy­ste, jak język, któ­ry jest mate­rią ście­ral­ną. Każ­de sło­wo w tym dwu­wier­szu cią­gnie w inną stro­nę, w stro­ny innych miejsc i słów. Czło­wie­kiem moż­na być tyl­ko przez posia­da­nie imie­nia, ale imię zama­zu­je nas auto­ma­tycz­nie, ska­zu­je na ist­nie­nie w pomył­ce, roz­my­ciu, a osta­tecz­nie na zapo­mnie­nie. Podwój­ny nel­son.

Zanu­rze­nie się w morzu ście­ral­nej potocz­no­ści jest dziś posta­wą wie­lu poetów, jed­nak w przy­pad­ku Jar­nie­wi­cza wyczyn ten prze­bie­ga w bar­dzo spe­cy­ficz­nym sty­lu. Jego dru­gą stra­te­gią jest kon­se­kwent­ne odchu­dza­nie for­my wypo­wie­dzi. Jar­nie­wicz nie otwie­ra się na oce­an języ­ka, jak czy­nią to nie­któ­rzy poeci. Wystar­czy mu kil­ka słów, z któ­rych każ­de chce ule­cieć w inną stro­nę, by nie­ob­ję­tość zasu­ge­ro­wać poprzez zwię­złość. Dwu­wiersz Jar­nie­wi­cza eks­po­nu­je biel papie­ru – nie­ob­ję­ty bia­ły szum, z któ­re­go wszyst­kie te wier­sze zda­ją się powsta­wać. Jed­no­cze­śnie oszczęd­ność for­my imi­tu­je gest zaci­ska­ją­cej się dło­ni, pró­bę zatrzy­ma­nia sen­su, wyci­śnię­cia go z gąb­ki bana­łu. Jar­nie­wicz nabie­ra w usta nie­wie­le słów, ale ponie­waż gar­dło jego poezji jest ści­śnię­te, a zwar­ta for­ma wywie­ra ciśnie­nie na skład­nię i lek­sy­kę, sło­wa rosną poecie (czy­tel­ni­ko­wi?) w prze­ły­ku i w nim wię­zną. Jar­nie­wi­czow­ski dwu­wiersz ma być dobro­wol­nym zamknię­ciem i ogra­ni­cze­niem. Tak wła­śnie wyło­żył­bym sens snu Boh­da­na Zadu­ry, któ­re­go frag­ment opi­sa­ny jest na tyl­nej okład­ce „Nie­po­znak”. We śnie Zadu­ry Jar­nie­wicz zamy­ka się w baga­żo­wym schow­ku, a Zadu­ra – czy­tel­nik Jar­nie­wi­cza – ma do niej klucz. Jar­nie­wicz przy­cho­dzi na brzeg mar­twe­go morza języ­ka z nie­uf­no­ścią i scep­ty­cy­zmem, któ­re­go efek­tem jest nie­mal­że mate­ma­tycz­na asce­za wypo­wie­dzi. Tro­pie­nie pust­ki odby­wa się poprzez rady­kal­ne samo-ogra­ni­cze­nie – dobro­wol­ne zamknię­cie się w klat­ce skła­dnio­wo zdy­scy­pli­no­wa­ne­go dwu­wier­sza – i jest ono zaję­ciem wyso­ce pre­cy­zyj­nym. Oszczęd­ny dys­tych to mówie­nie prze­ry­wa­ne, zdła­wio­ne, eks­po­nu­ją­ce brzeg fra­zy, utrzy­mu­ją­ce wiersz jak­by z wysił­kiem na sły­szal­nej gra­ni­cy szu­mu. To rów­nież mówie­nie moc­ne, dobit­ne, nie­omal dra­pież­ne, w któ­rym wyizo­lo­wa­ny banał naro­wi się i ska­cze do gar­dła. Oczy­wi­ście, Jar­nie­wicz mówi języ­kiem powsze­dnim, ale typo­we cechy codzien­nych wypo­wie­dzi – nie­spój­ność i alo­gicz­ność – zosta­ją pod­da­ne rafi­na­cji. Mowa wią­za­na Jar­nie­wi­cza to zwy­kłość wyostrzo­na i wysu­bli­mo­wa­na.

U Jar­nie­wi­cza języ­ko­wy żywioł jest jed­no­cze­śnie ośrod­kiem twór­czym i cia­snym wię­zie­niem. Czło­wiek według Jar­nie­wi­cza rodzi się nie w miej­scu lecz w języ­ku, któ­ry cze­ka na nie­go jak zasta­wio­na sieć ście­ral­nych imion i zna­ków, w któ­rą czło­wiek wpa­da – rodzi się – w cało­ści: cia­ło i duch są wer­sja­mi sie­ci i sieć defi­niu­je – poprzez opis – oby­dwie te sfe­ry. Cia­ło „sło­wem się sta­ło” i pro­ces ten prze­bie­ga tyko w jed­nym kie­run­ku: ku coraz ści­ślej­szej zależ­no­ści nama­cal­nej for­my czło­wie­czeń­stwa od mate­rii opi­su. A zatem pro­du­ko­wa­nie sen­sów – mówie­nie – bez­po­śred­nio doty­ka ciał tych, któ­rzy mówią. Czym wię­cej sen­sów i zna­czeń czło­wiek wypro­du­ku­je w życiu, pró­bu­jąc kształ­to­wać swo­je prze­zna­cze­nie, tym sil­niej­sze wię­zy go oplo­tą. Sło­wa i for­my wią­żą nas, wię­znąc nam w gar­dle, a cia­ło któ­re „sło­wem się sta­ło” pod­le­ga tym samym pomył­kom, prze­ina­cze­niom i fra­ze­olo­gicz­nym zwap­nie­niom, któ­re doty­ka­ją innych języ­ko­wych two­rów. Jako wytwór opi­su, cia­ło ule­ga ście­ra­niu i roz­pa­do­wi. Boh­dan Zadu­ra powie­dział kie­dyś: „im wię­cej mamy słów wokół sie­bie, tym bar­dziej nam słów bra­ku­je. Im czę­ściej ich uży­wa­my tym szyb­ciej się zuży­wa­ją.” Jar­nie­wicz para­fra­zu­je Zadu­rę mniej wię­cej tak: im wię­cej wokół nas języ­ka, tym bar­dziej nam nas samych bra­ku­je, tym bar­dziej my się zuży­wa­my. Pre­cy­zja obra­zo­wa­nia, „rady­kal­ny sło­wizm” poety z mia­sta oblę­żo­ne­go wła­snym zni­ka­niem, ska­zu­ją cia­ło na kli­ni­kę bia­łej kart­ki, szpi­tal wznie­sio­ny przez for­mal­ny rytm mowy nie­zwy­kle cia­sno i oszczęd­nie wią­za­nej. Cia­ło jest spię­te i odchu­dzo­ne, jak język, któ­ry tra­fia do czy­tel­ni­ka pocię­ty przez for­mal­ny skal­pel fra­ze­olo­gicz­nych iro­nii. Pre­cy­zja, po któ­rą Jar­nie­wicz się­ga, dzia­ła wła­śnie jak chi­rur­gicz­ne narzę­dzie. W „Skal­pe­lu” czy­ta­my:

z każ­dym sło­wem uby­wa lat
coraz mniej rze­czy do dotknię­cia

z każ­dą chwi­lą przy­by­wa słów
coraz mniej rze­czy do nazwa­nia

na wyso­ko­ści krta­ni
sło­wa się wią­żą

To jest moment, w któ­rym zanu­rze­nie się w morzu fra­ze­su osią­ga w tomie punkt prze­sy­ce­nia, w któ­rym szum zaczy­na dła­wić. Jed­nak jeśli ktoś żywił­by jesz­cze nadzie­ję na uciecz­kę w ciszę lub mil­cze­nie, pozo­sta­ła część wier­sza nadzie­ję tę niwe­czy. Roz­cię­cie węzła pro­wa­dzi do ago­nii bez­wy­ra­zu:

odpo­wie­dzią
tra­che­oto­mia

nie żeby mówić

żeby jak się da oddy­chać

Pró­ba roz­cię­cia wią­żą­cej sie­ci i wyj­ścia poza nią koń­czy się nie medy­ta­cyj­ną ciszą, ale zadysz­ką. Wyj­ściem jest więc kon­fron­ta­cja z języ­kiem poprzez mówie­nie. U Jar­nie­wi­cza jest to kon­fron­ta­cja rady­kal­na. Cho­dzi o ruch prze­ciw­ko bez­wła­do­wi języ­ko­wej mar­two­ty, czy­li o intym­ny kon­takt z każ­dym sło­wem z osob­na, o zapis słów prze­ciw­ko ście­ral­no­ści, zapis „dla tych, co umie­ją czy­tać”. Taka jest współ­cze­sna pod­nio­słość: w sekret­nym poro­zu­mie­niu z wyse­lek­cjo­no­wa­nym czy­tel­ni­kiem, poeta kon­spi­ra­tor szu­ka sobie jedy­nie moż­li­we­go imie­nia i jedy­nie dostęp­ne­go domo­stwa: sie­dzi­by w nie­ozna­czo­no­ści. Inni, nie­świa­do­mi tego, w jaki spo­sób sieć wyty­cza ścież­ki ich życia, są praw­dzi­wie bez­dom­ni. Tych, jak dowia­du­je­my się w wier­szu „Sier­pień”, „przy­gar­nie uli­ca”. Aby jed­nak mieć dom w nie­ozna­czo­no­ści, trze­ba odczuć śmierć języ­ka na wła­snym cie­le i zamie­nić język w styg­mat, któ­ry zna­czy cia­ło. Głos obec­ny w tych wier­szach jest gło­sem „spo­za” tego świa­ta, gło­sem „nie­ludz­kim”, któ­ry wyda­je z sie­bie poeta ukrzy­żo­wa­ny przez język. Głos ten zosta­je wzmoc­nio­ny w ele­gij­nym cyklu, któ­ry zamy­ka tom. W „Evvi­va (wiersz dru­gi)” czy­ta­my:

Doko­na­ło się
Moż­na zdjąć i pogrze­bać.

Kon­dukt mia­ro­wy
jak wiersz,

dół głę­bo­ki
jak meta­fo­ra,

śmier­tel­na pre­cy­zja
obra­zu.

„Evvi­va” – jak w „Evvi­va l’ar­te”? Jeśli tak, to Jar­nie­wicz zwra­ca iro­nię prze­ciw­ko wła­sne­mu pisa­niu, któ­re dzie­je się kosz­tem życia. Z dru­giej jed­nak stro­ny, wiersz jest prze­cież koniecz­nym dla poety ruchem w grze prze­ciw­ko śmier­ci, któ­ra gnieź­dzi się w natu­ral­nej iner­cji języ­ka. Dla­te­go poeta, któ­ry godzi się na wej­ście do zgo­to­wa­ne­go same­mu sobie czyść­ca poezji czy­ni to świa­do­mie, upa­tru­jąc szan­sy na życie, któ­re może przyjść po języ­ko­wym samo-ukrzy­żo­wa­niu, czy samo­spa­le­niu. Wiersz spa­la, lub zamra­ża, i kru­szy cia­ło, jest ciśnie­nio­wym pie­cem, w któ­rym sub­li­ma­cja sen­sów mają­cych szan­sę trwać ozna­cza jed­no­cze­śnie uśmier­ce­nie cia­ła. Pre­cy­zyj­ne zma­ga­nia ze sło­wa­mi wydzie­ra­ją sło­wa z nas, i takie mówie­nie ozna­cza powol­ne tle­nie się lub gwał­tow­ne spa­la­nie. Efek­ty tego pro­ce­su widocz­ne są naj­pierw w „Opo­wie­ści wigi­lij­nej”: „Na dnie wier­sza, jak w popielniczce,/gromadzi się popiół”, a póź­niej w „Ele­gii na temat”, któ­rej tema­tem, wbrew przy­ka­za­niu Cze­sła­wa Miło­sza, jest śmierć, w tym wypad­ku śmierć przez mówie­nie: „Z ust ulatuje/swąd spa­lo­ne­go cia­ła”. „Evvi­va (wiersz trze­ci)” dopo­wia­da rzecz do koń­ca:

W wier­szu
jak w kre­ma­to­rium

nic co ludz­kie,
kocha­nie.

Sztu­ka jest sztu­ką
Spo­pie­la­nia

Robi się nie­we­so­ło. Nie­gdyś Bóg mówił do ludzi, przyj­mu­jąc postać ogni­stą. Dziś poeta, któ­ry wplótł Boga w język, by móc upra­wiać sztu­kę nie­skrę­po­wa­ną dyk­ta­tem Jed­ne­go Imie­nia, zosta­je przez język spa­lo­ny. Spo­sób, w jaki Jar­nie­wicz pod­cho­dzi do języ­ka zmie­nia język w siłę twór­czo-nisz­czą­cą tak samo „nie­ludz­ką”, jak patriar­chal­ny Demiurg. Tak więc rezy­gna­cja z Jed­ne­go Imie­nia i wple­ce­nie go w ście­ral­ną sieć wszech­ogar­nia­ją­cych glo­bal­nych powią­zań, nie jest u Jar­nie­wi­cza wyda­rze­niem rado­snym i Jar­nie­wicz nie jest eks­ta­tycz­nym Nie­tz­sche­ań­sko-Der­ri­dow­skim tan­ce­rzem nie­ozna­czo­no­ści. Przy­god­ność języ­ko­wa, któ­ra jest jedy­ną prze­strze­nią dostęp­ną po rezy­gna­cji z jakich­kol­wiek „dru­gich prze­strze­ni”, jest dla Jar­nie­wi­cza przede wszyst­kim rady­kal­nie wzmo­żo­ną świa­do­mo­ścią śmier­ci. Sam fakt uczest­nic­twa w nie­ustan­nym pro­ce­sie powsta­wa­nia i ginię­cia kodów kul­tu­ry jest zanu­rze­niem się we wszech­obec­nym, nie­usta­ją­cym zapo­mnie­niu, a osta­tecz­nie w umie­ra­niu. Tajem­ni­cą „Grud­nia” nie jest ogra­ni­cze­nie Nie­skoń­czo­ne­go, ale nasza nie­ustan­na koeg­zy­sten­cja ze świa­tem umar­łych:

A wiesz, powie­dzia­łem, ten gość od Don Kicho­ta
nie żyje od kil­ku stu­le­ci
i Szek­spir też już nicze­go nie napi­sze.

I wła­śnie taka roz­mo­wa z umar­ły­mi, mówie­nie z odwrot­nej prze­strze­ni, zda­je się być tym for­te­lem, któ­ry ma nam wygrać życie w grze z umie­ra­niem. Wiersz spa­la, ale dzie­je się tak po to, by poeta mógł z kul­tu­ro­we­go szu­mu wyło­wić gło­sy umar­łych i poka­zać, jak umar­li są żywi wśród nas. „Gru­dzień” koń­czy się bar­dzo wie­lo­znacz­nie. Na pyta­nie roz­mów­cy, czy par­ty­cy­pa­cja w życiu kul­tu­ry jest tyl­ko lek­tu­rą nekro­lo­gów, poeta zamy­ka cały tom odpo­wie­dzią, któ­ra suge­ru­je wachlarz moż­li­wo­ści: „nie mów, mówię, nie mów.” „Nie mów” czy­li nie dopo­wia­daj i lepiej milcz, czy może nie „prze­są­dzaj spra­wy” i mów ina­czej, by ina­czej sły­szeć?

To jest pyta­nie do każ­de­go czy­tel­ni­ka z osob­na. Jeśli cho­dzi o mnie, to uwa­żam, że Jar­nie­wicz wygry­wa swo­ją grę tam, gdzie uda­je mu się przejść w rodzaj „innej” prze­strze­ni, prze­strze­ni któ­ra anu­lu­je zarów­no potrze­bę meta­fi­zycz­ne­go „poza” jak i angst z powo­du nie­obec­no­ści takie­go miej­sca prze­zna­cze­nia. Owa inna prze­strzeń otwie­ra się, według mnie, tam, gdzie syn­tak­tycz­no-fra­ze­olo­gicz­na pre­cy­zja kata­pul­tu­je nas nagle w jakość, któ­rą nazwał­bym po pro­stu „nie­sa­mo­wi­to­ścią”. Dzie­je się tak, gdy rafi­na­cje Jar­nie­wi­cza spa­lą już logi­kę obra­zo­wa­nia i prze­mie­nią język w narzę­dzie magicz­ne­go zadzi­wie­nia. W takich momen­tach poetyc­kie mówie­nie po samo-spa­le­niu uwal­nia nas z wię­zów i oży­wia, ina­czej już jed­nak niż czy­ni to iro­nia. Fra­za Jar­nie­wi­cza pozwa­la sobie wte­dy na luź­niej­szą naiw­ność, nie­mal­że tau­to­lo­gię, w któ­rej doświad­cze­nie świa­ta wra­ca pomi­mo fak­tu, iż jest to powrót przez banał. To tak, jak­by Jar­nie­wicz oży­wiał banał w spo­sób łagod­ny, jak­by go obła­ska­wiał. Mono­to­nia zwy­kłych codzien­nych przed­mio­tów zosta­je zaak­cep­to­wa­na i poetyc­ko prze­two­rzo­na tak, byśmy dostrze­gli ich nie­sa­mo­wi­tość. Weź­my na przy­kład epi­zod w „Jasnej pogo­dzie”:

Pod Koper­ni­kiem
ktoś sprze­da­wał lody.

Cie­ka­we, czy zim­ne w tym słoń­cu
spy­ta­łaś.

Wiersz przy­wra­ca żywot­ność naj­po­spo­lit­szych sytu­acji, sub­li­mu­je fra­zes, ale tak, by za moment fra­zes oddał się nie­sa­mo­wi­to­ści:

A mnie ni stąd ni zowąd
zaczę­ły obcho­dzić

nie­moż­li­we mrów­ki
na moich nie­wi­dzial­nych ple­cach

Jutro też tu przyj­dzie­my

Ostat­nie zda­nie, łamią­ce rytm dys­ty­chu, o cudow­nie nie­usta­lo­nych kon­se­kwen­cjach, prze­zwy­cię­ża auto­ma­tyzm powtó­rze­nia, któ­ry zda­je się być jego tre­ścią. „Jutro też tu przyj­dzie­my” i fakt, iż nie ma to naj­mniej­sze­go zna­cze­nia – że nic, ani nikt, nas tym „przyj­ściem” nie prze-zna­cza – uwal­nia nas: jutro też tu przyj­dzie­my, być może znów po nie­sa­mo­wi­tość. Dla­te­go gdy Jar­nie­wicz koń­czy „Evvi­va (wiersz dru­gi)” dwu­wier­szem: „Bli­żej życia są tylko/słowa nie­po­ukła­da­ne” odbie­ram to jako kon­flikt w jego poety­ce, kon­flikt mię­dzy impul­sem do fra­ze­olo­gicz­nych zaci­śnięć i „śmier­tel­nej pre­cy­zji obra­zu”, a moż­li­wo­ścią otwar­cia na prze­strzeń, któ­ra wymknie się każ­de­mu bogu, tam gdzie oszu­ku­je­my ście­ral­ność języ­ka, prze­no­sząc go w sfe­rę nie­wie­dzy, gdzie mówi się tak, by mówie­nie, nie cisza, odda­ły nam świat nie­sa­mo­wi­ty.

O autorze

Kacper Bartczak

Ur. w 1972 roku. Poeta, krytyk, tłumacz poezji, amerykanista. Wydał kilka tomów poetyckich, m.in. Wiersze organiczne (2015), za które był nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Literackiej Nike, Pokarm suweren (2017), a także zbiór Naworadiowa (2019). Autor monografii o Johnie Ashberym (2006) oraz zbioru esejów o poezji i teorii Świat nie scalony (2009), za który otrzymał Nagrodę „Literatury na Świecie”. Tłumaczył wiersze Johna Ashbery’ego, Rae Armantrout, Charlesa Bernsteina i Petera Gizziego. Stypendysta Fundacji Fulbrighta (dwukrotny) i Fundacji im. T. Kościuszki. Wykłada literaturę amerykańską na Uniwersytecie Łódzkim. Mieszka w Łodzi.

Powiązania

Autobiografia śmierci

nagrania / transPort Literacki Kacper Bartczak Kim Hyesoon Lynn Suh

Spo­tka­nie z udzia­łem Kim Hyeso­on, Lyn­na Suh, Kac­pra Bart­cza­ka w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 21 Kacper Bartczak

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty pierw­szy odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Czas kompost

nagrania / transPort Literacki Kacper Bartczak Resina

Czy­ta­nie z książ­ki Czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Uwagi wstępne do lektury „Autobiografii śmierci” Kim Hyesoon

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Recen­zja Kac­pra Bart­cza­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Auto­bio­gra­fia śmier­ci Kim Hyeso­on w tłu­ma­cze­niu Ewy Suh, Lyn­na Suha i Kata­rzy­ny Szu­ster-Tar­di, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 25 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Afirmacja w splątaniu

wywiady / o książce Anna Kałuża Kacper Bartczak Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Anny Kału­ży i Zuzan­ny Sali z Kac­prem Bart­cza­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Historia jednego wiersza: „Błąd w legendzie (wakacyjna przygoda)”

recenzje / KOMENTARZE Kacper Bartczak

Autor­ski komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Czas kom­post, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

czas kompost (2)

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

czas kompost (1)

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Autokreacja postkonfesyjna i jej program nieczysty

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Recen­zja Kac­pra Bart­cza­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Bagaż Jerze­go Jar­nie­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 mar­ca 2023 roku.

Więcej

Dalej pójdzie jak z płatka

debaty / ankiety i podsumowania Kacper Bartczak

Odpo­wie­dzi Kac­pra Bart­cza­ka na pyta­nia Tade­usza Sław­ka w „Kwe­stio­na­riu­szu 2022”.

Więcej

Widoki wymazy

nagrania / stacja Literatura Kacper Bartczak

Czy­ta­nie z książ­ki Wido­ki wyma­zy z udzia­łem Kac­pra Bart­cza­ka w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 7 Kacper Bartczak

nagrania / stacja Literatura Antonina Tosiek Jakub Skurtys Kacper Bartczak

Siód­my odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Najsłabszy opór i Zegary w pokoju matki

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek „Naj­słab­szy opór” Addy Djørup i „Zega­ry w poko­ju mat­ki” Tan­ji Stu­par-Tri­fu­no­vić z udzia­łem Addy Djørup, Tan­ji Stu­par-Tri­fu­no­vić, Kac­pra Bart­cza­ka i Bogu­sła­wy Sochań­skiej w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Odsiecz 2006

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go z udzia­łem Mar­ka K.E. Baczew­skie­go, Kac­pra Bart­cza­ka, Jac­ka Deh­ne­la i Macie­ja Rober­ta pod­czas Por­tu Wro­cław 2006.

Więcej

Historia jednego (lub więcej) wiersza, z trzema dygresjami i kodą

recenzje / KOMENTARZE Kacper Bartczak

Autor­ski komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wido­ki wyma­zy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

Z niedanych jestem

wywiady / o książce Kacper Bartczak Krzysztof Siwczyk

Roz­mo­wa Krzysz­to­fa Siw­czy­ka z Kac­prem Bart­cza­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wido­ki wyma­zy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

Świat w ogniu

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Świat w ogniu Char­le­sa Bern­ste­ina z udzia­łem Char­le­sa Bern­ste­ina, Kac­pra Bart­cza­ka, Jerze­go Jar­nie­wi­cza i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Widoki wymazy

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Kac­pra Bart­cza­kaWido­ki wyma­zy, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

„Ulotne momenty performatywnego zatracenia”, czyli formy życia politycznego

wywiady / o książce Charles Bernstein Kacper Bartczak

Roz­mo­wa Kac­pra Bart­cza­ka z Char­le­sem Bern­ste­inem, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Char­le­sa Bern­ste­ina Świat w ogniu: wier­sze i prze­mo­wy, w tłu­ma­cze­niu Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Żywiczne wtrącenia, czyli „badania zakrzywione” Charlesa Bernsteina

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Szkic Kac­pra Bart­cza­ka, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Char­le­sa Bern­ste­ina Świat w ogniu: wier­sze i prze­mo­wy, w tłu­ma­cze­niu Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Świat w ogniu: wiersze i przemowy (2)

utwory / zapowiedzi książek Charles Bernstein Kacper Bartczak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Char­le­sa Bern­ste­ina Świat w ogniu: wier­sze i prze­mo­wy, w tłu­ma­cze­niu Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Świat w ogniu: wiersze i przemowy

utwory / zapowiedzi książek Charles Bernstein Kacper Bartczak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Char­le­sa Bern­ste­ina Świat w ogniu: wier­sze i prze­mo­wy, w tłu­ma­cze­niu Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 7 wrze­śnia 2020 roku.

Więcej

Listy z wewnątrz

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ramie­go Al-Asze­ka, Fadie­go Dżo­ma­ra, Kac­pra Bart­cza­ka i Nata­lii Malek w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Naworadiowa

nagrania / stacja Literatura Kacper Bartczak

Czy­ta­nie z książ­ki Nawo­ra­dio­wa z udzia­łem Kac­pra Bart­cza­ka w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Ciemna materia

nagrania / stacja Literatura Kacper Bartczak Rae Armantrout

Spo­tka­nie wokół książ­ki Ciem­na mate­ria z udzia­łem Rae Arman­tro­ut, Kac­pra Bart­cza­ka i Bar­to­sza Kraj­ki w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Substancja nie esencja

wywiady / o książce Kacper Bartczak Zuzanna Sala

Roz­mo­wa Zuzan­ny Sali z Kac­prem Bart­cza­kiem towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Nawo­ra­dio­wa Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 26 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Historia jednego wiersza

recenzje / KOMENTARZE Kacper Bartczak

Autor­ski komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Nawo­ra­dio­wa, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Naworadiowa

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Nawo­ra­dio­wa Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 26 sierp­nia 2019 roku.

Więcej

Poza granicą czasu i przestrzeni

wywiady / o książce Kacper Bartczak Rae Armantrout

Roz­mo­wa z Rae Arman­tro­ut, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ciem­na mate­ria Rae Arman­tro­ut w tłu­ma­cze­niu Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 wrze­śnia 2018 roku.

Więcej

Ciemna materia i błona wiersza

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Esej Kac­pra Bart­cza­ka doty­czą­cy książ­ki Ciem­na mate­ria Rae Arman­tro­ut, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 3 wrze­śnia 2018 roku.

Więcej

Intymność w wierszu

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22, w któ­rym udział wzię­li Asja Bakić, Char­lot­te Van den Bro­eck, Llŷr Gwyn Lewis i Kac­per Bart­czak.

Więcej

Symulacja świata

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22, w któ­rym udział wzię­li Kac­per Bart­czak, Mar­ty­na Buli­żań­ska, Roman Honet, Szy­mon Słom­czyń­ski i Maciej Jaku­bo­wiak.

Więcej

Tribute to John Ashbery

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Tri­bu­te to John Ash­be­ry” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Llŷr Gwyn LEWIS

wywiady / o pisaniu Kacper Bartczak Llŷr Gwyn Lewis

Roz­mo­wa Kac­pra Bart­cza­ka z Llŷr Gwyn Lewis. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Charlotte VAN DEN BROECK

wywiady / o pisaniu Charlotte Van den Broeck Kacper Bartczak

Roz­mo­wa Kac­pra Bart­cza­ka z Char­lot­te Van den Bro­eck. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Asja BAKIĆ

wywiady / o pisaniu Asja Bakić Kacper Bartczak

Roz­mo­wa Kac­pra Bart­cza­ka z Asją Bakić. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Echo-sfera wiersza

wywiady / o książce Kacper Bartczak Paweł Kaczmarski

Roz­mo­wa Paw­ła Kacz­mar­skie­go z Kac­prem Bart­cza­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pokarm suwe­ren, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Historia jednego wiersza, czyli pamięć wielu rzeczy

recenzje / KOMENTARZE Kacper Bartczak

Autor­ski komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka do książ­ki Pokarm suwe­ren, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Nieistniejąca pocztówka

dzwieki / RECYTACJE Kacper Bartczak

Wiersz zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Odsiecz” z festi­wa­lu Port Wro­cław 2006.

Więcej

Pokarm suweren (2)

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­ment książ­ki Pokarm suwe­ren Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 12 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Pokarm suweren (1)

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Frag­ment książ­ki Pokarm suwe­ren Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 12 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Nowe głosy z Europy 2016: Poezja

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Zapis ze spo­tka­nia autor­skie­go „Nowe gło­sy z Euro­py 2016: Poezja i Pro­za”, w któ­rym udział wzię­li Kac­per Bart­czak, Anja Golob, Juana Adcock oraz Árpád Kol­lár. Spo­tka­nie odby­ło się w ramach festi­wa­lu lite­rac­kie­go Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Dom wad

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka do zesta­wu wier­szy Julii Miki „Wier­sze czysz­czą­ce”. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych alma­nach Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2016, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Wiersz na święta: Konsubstancje

utwory / zapowiedzi książek Kacper Bartczak

Wiersz pocho­dzi z książ­ki Pokarm suwe­ren Kac­pra Bart­cza­ka, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Przekład wewnętrzny – uwaga wstępna do wierszy Kuby Pszoniaka

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka do zesta­wu wier­szy Kuby Pszo­nia­ka „Chy­ba na pew­no”. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych alma­nach Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2016, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Bartek Zdunek i jego melodyjne geodezje

recenzje / ESEJE Kacper Bartczak

Komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka do zesta­wu wier­szy Bart­ka Zdun­ka „Sól z zie­mi”. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu tek­stów zapo­wia­da­ją­cych alma­nach Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2016, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Sprawa szerszego programu

wywiady / o książce Anna Kałuża Kacper Bartczak

Z Anną Kału­żą o książ­ce Bume­rang roz­ma­wia Kac­per Bart­czak.

Więcej

Poezja nie jest już liryką

wywiady / o książce Jakub Skurtys Kacper Bartczak Paweł Kaczmarski

Z Kac­prem Bart­cza­kiem o książ­ce Świat nie sca­lo­ny. Este­ty­ka, poety­ka, prag­ma­tyzm roz­ma­wia­ją Paweł Kacz­mar­ski i Jakub Skur­tys.

Więcej

O Żółtym popołudniu

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kac­pra Bart­cza­ka, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Edwar­da Pase­wi­cza, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło.

Więcej

O Raju w obrazkach

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kac­pra Bart­cza­ka, Ane­ty Kamiń­skiej, Kami­la Zają­ca i Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka o książ­ce Raj w obraz­kach D.J. Enri­gh­ta.

Więcej

Niewymuszone znaczenia

wywiady / o pisaniu Kacper Bartczak Kuba Mikurda

Z Kac­prem Bart­cza­kiem roz­ma­wia Kuba Mikur­da.

Więcej

Rewizja osobista, Frutti di mare, Kronika sportowa, Martwa kultura oliwkami, Evviva (wiersz trzeci)

recenzje / KOMENTARZE Jerzy Jarniewicz

Autor­ski komen­tarz Jerze­go Jar­nie­wi­cza do wier­szy z książ­ki Dowód z toż­sa­mo­ści.

Więcej

Nieczyste kompozycje

recenzje / ESEJE Łukasz Żurek

Recen­zja Łuka­sza Żur­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Czas kom­post Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 28 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Prędkości obrazów i znaków. O Widokach wymazach Kacpra Bartczaka

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anny Kału­ży towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wido­ki wyma­zy Kac­pra Bart­cza­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 kwiet­nia 2021 roku.

Więcej

Przeciw scaleniu. Krytyczne tropy

recenzje / ESEJE Paweł Kaczmarski

Recen­zja Paw­ła Kacz­mar­skie­go z książ­ki Świat nie sca­lo­ny Kac­pra Bart­cza­ka.

Więcej

„I to jest jakieś otwarcie na przyszłość” – Kacpra Bartczaka wstęp do poetyki pragmatystycznej

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Recen­zja Jaku­ba Skur­ty­sa z książ­ki Świat nie sca­lo­ny Kac­pra Bart­cza­ka.

Więcej