książki / PROZA

Korona dla Hansa Andersena

Julia Fiedorczuk

Laura (Riding) Jackson

Fragmenty książki Korona dla Hansa Andersena Laury Riding Jackson w przekładzie Julii Fiedorczuk, wydanej w Biurze Literackim 11 stycznia 2012 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Bajka o rzucaniu kośćmi

Było sobie pew­ne­go razu mia­sto ska­za­ne na zagła­dę. Miesz­kań­cy wie­dzie­li, że nadej­dzie zagła­da, jak rów­nież, że przyj­dzie za trzy mie­sią­ce i że nie da się nic zro­bić. To było abso­lut­nie pew­ne, nie­mniej jed­nak miesz­kań­cy wole­li uda­wać, że to kwe­stia opi­nii. Mówi­li tak: „jeśli przy­zna­my, że zagła­da z całą pew­no­ścią nadej­dzie, będzie­my mie­li do dys­po­zy­cji trzy wol­ne mie­sią­ce. Nie będzie stra­chu, będzie­my zmu­sze­ni robić, co się nam podo­ba, będzie­my musie­li przez trzy mie­sią­ce być nie­śmier­tel­ni, przez trzy mie­sią­ce nasz los będzie w naszych rękach”.

Nie oddzie­li­li więc sie­bie od zagła­dy, nie powie­dzie­li: tu jeste­śmy my, tam – zagła­da. Zamiast tego pomie­sza­li te dwie spra­wy i w wyni­kłym z tego bała­ga­nie ukry­li się przed odpo­wie­dzial­no­ścią. Nie cie­szy­li się cza­sem, pięt­no­wa­li go. Słu­cha­li star­ców o przy­mglo­nych umy­słach, któ­rzy dowo­dzi­li to tego, to tam­te­go, bez kon­klu­zji. Rzu­ca­li kość­mi, żeby pew­ność zastą­pić przy­pad­kiem, porzą­dek cha­osem, pre­cy­zję nie­do­kład­no­ścią. Nie cho­dzi­ło o to, żeby prze­chy­trzyć zagła­dę, co do któ­rej mie­li pew­ność, że nastą­pi, lecz żeby samych sie­bie chy­trze pozba­wić wol­no­ści, przy­jem­no­ści, nie­śmier­tel­no­ści i mocy.

W całym mie­ście była tyl­ko jed­na uczci­wa i szczę­śli­wa oso­ba, sta­ra kobie­ta, któ­ra mówi­ła tak: „za trzy mie­sią­ce spo­tka nas zagła­da i jest to nie­unik­nio­ne”. Odma­wia­ła udzia­łu w mgli­stych dys­ku­sjach i w fata­li­stycz­nym rzu­ca­niu kość­mi. Tań­czy­ła sobie, a oni mówi­li: „jesteś złą, sta­rą kobie­tą.” „Nie”, odpo­wia­da­ła kobie­ta. „Jestem po pro­stu sta­rą kobie­tą z wyostrzo­nym zmy­słem histo­rycz­nym”. „Nie­któ­rzy mówią”, oni na to, „że za trzy mie­sią­ce zosta­nie­my znisz­cze­ni. Czyż nie trze­ba być sza­lo­nym, żeby tań­czyć, sko­ro to może być praw­da?”, pyta­li. Odpo­wia­da­ła: „To jest praw­da i wła­śnie dla­te­go wca­le nie trze­ba być sza­lo­nym, żeby tań­czyć”. „Ale po co ty tań­czysz?”, pyta­li. „Za trzy mie­sią­ce wszy­scy, któ­rzy miesz­ka­ją w tym mie­ście, zosta­ną znisz­cze­ni. Zaś do tego momen­tu mogę sobie bez­piecz­nie tań­czyć na tej oto różo­wej chmur­ce.” „Jakąż to nazwę nosi ten twój taniec?” , pyta­li. „Nazy­wam go tań­cem zagła­dy, któ­ra spo­tka nas za trzy mie­sią­ce i któ­ra w związ­ku z tym już nas spo­tka­ła.”

Następ­ne­go dnia, uznaw­szy kobie­tę za cza­row­ni­cę, spa­li­li ją; wpierw jed­nak pod­da­li ją tor­tu­rom, twier­dząc, że jest sza­lo­na. Patrzy­li, jak zni­ka w różo­wej chmur­ce, a potem wró­ci­li do rzu­ca­nia kość­mi i do deba­tu­ją­cych star­ców. Okry­li się mgli­sto­ścią, dzię­ki cze­mu coś, ku cze­mu sami, dobrze to rozu­mie­jąc, zmie­rza­li, mimo wszyst­ko mogło ich zasko­czyć.

„Spa­li­li mnie, bo jestem histo­rycz­na”, powie­dzia­ła do sie­bie sta­ra kobie­ta na różo­wej chmur­ce. „Spa­li­li mnie, bo ogło­si­łam, że zagła­da, któ­ra spad­nie na mia­sto za trzy mie­sią­ce nie robi mi żad­nej róż­ni­cy – i rze­czy­wi­ście nie robi. W isto­cie im też nie robi. Uda­ją tak tyl­ko, jak Napo­le­on, bo nie mają dość lek­ko­ści, żeby zatań­czyć, ani dość odwa­gi, żeby wdra­pać się na różo­wą chmur­kę. Lgną zadka­mi do zie­mi i, pogrą­że­ni w mgli­sto­ści, nie­pew­ny­mi kość­mi spro­wa­dza­ją na sie­bie zagła­dę, któ­ra przez to nie spad­nie na nich raz, a dobrze, lecz będzie spa­dać i spa­dać, jak kro­ple nie­koń­czą­ce­go się desz­czu, któ­ry­mi stop­nio­wo napeł­nia­ją się otwar­te usta tchó­rzy.”

Pod­fru­nął do niej nie­to­perz. „Sta­ra kobie­to”, powie­dział, „bądź­że mi przy­chyl­na. Tak jak ty, miłu­ję dokład­ność. Jestem uczo­nym”. „Bzdu­ry”, odpo­wie­dzia­ła. „Jesteś bada­czem przy­pad­ku, tak jak mysz jest badacz­ką sera, któ­ra w związ­ku z tym musi skoń­czyć w pułap­ce.” To był jej ostat­ni kon­takt z nimi, a ich z nią. Na sce­nie zosta­ły tyl­ko nie­do­kład­ne kości.


Prze­ło­ży­ła Julia Fie­dor­czuk

O autorach i autorkach

Julia Fiedorczuk

Urodzona w Warszawie. Prozaiczka, poetka, tłumaczka. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi zajęcia z literatury amerykańskiej, teorii literatury i ekokrytyki. Nagrodzona przez Polskie Towarzystwo Wydawców Książek za najlepszy debiut (2002). Laureatka austriackiej nagrody Huberta Burdy (2005). Członkini ASLE (Association for the Study of Literature and the Environment). Mieszka w Warszawie.

Laura (Riding) Jackson

Urodzona w 1901 roku. Poetka, prozaiczka i myślicielka. Wydała m.in. tomiki: The Close Chaplet (1926), Love as Love, Death as Death (1928), Poet: A Lying Word (1933) i zbiór Collected Poems (1938), po którym złożyła deklarację zerwania wszelkich związków z poezją. Publikowała również opowiadania i powiastki filozoficzne (Progress of Stories, 1935), a także powieści historyczne i teksty krytycznoliterackie, w tym studium A Survey of Modernist Poetry (wraz z Robertem Gravesem, 1927). Prowadziła wieloletnie badania nad językiem, co znalazło swój wyraz w monumentalnej pracy Rational Meaning: A New Foundation for the Definition of Words (wraz ze Schuylerem B. Jacksonem, 2001). Zmarła w roku 1991. Korona dla Hansa Andersena (2012) i Obroty cudów (2012) to pierwsze książkowe publikacje jej utworów w języku polskim.

Powiązania