Tryptyk z silnikiem hybrydowym
1.
w śpiewie migruje wszelki fracht
śpiew synteza mineralnych strat
instaluje się lepkość światła
2.
biometryczna rzeźba bezpośredni wtrysk
emisja próżni w jednostce
prężne usta gniotą tłok
wydziela się partia smarów światła
3.
słuchaj na forum wszelki krach
patrz jonizuje glonosfera
wytrąca się partia odmętów światła
Niesuweren
list krzepki więcej niż krzepki
organizm miłosny ślący
posłany sam z siebie
nad proszkiem do zębów
nad piaskiem naocznym coś więcej
niż rozedrgane lastryko lepiej
niż pleśń powzięte poza limes granitu
ciekawiej niż gnój z jeża ślimaka
mocniej niż sen grzybicznej powtórki
ten wiersz o powiekach stopach
przykładanych na ciepło albo
tamten o stosie paździerzowym
jakbym poznał bez wiersza
myśl startą z brudnej nicości
zdartą przeklejoną na błony
jakbym mógł was zapomnieć
błony śluzowe którym się śniłem
jakbym potrafił bez wiersza
iść zawsze między powietrzem
z niczego a powietrzem
spracowanym skórą
elastyczną rozkoszą
powziętą między ludźmi
całą w błonach amoniach
słowach do cna przejętych
po organizm jego sztuczny dźwięk
paździerzowy po czułość
jak ulatującą jeśli nie
intratnie serdecznie ujmująco
bez punktu zniknięcia
Glon chtoniczny
Ja pokarm suweren
torfem zdaniowym
katatonicznym puszczam się
prądem przezeń po samo piękno
samo z siebie śliny nasienia skóry
robot liryczny białkowego skryptu
który wybucham płaczem rzęsistym
w gnój iły tomy genomu
nadmieniony w rozkładzie
nadrukiem estrem spitym z ziemi
pozwól niech sycę węglan polityczny
niech mu będę pożywny auratyczny
Prawo wiersza
I
kiedyś wymiotowałem nocą do rzeki
drżałem z zimna rozkoszy
po wielodniowej biegunce woda
mówiła masz prawo do skóry
jesteś wierszem rozumnym
albumem ze zwierząt
choroby są w to wpisane krwinki
mutacje odruch wymiotny
ciekłe wirusy niech wspomną o tym
sekretarzom sekt
II
datowniki ekskrementy mówiły
jesteś żywiołem eksperymentem
pięknej krwi powierzony otwarty
skórą oddany stanom skupienia
czujesz zwierzęta przez skórę nie wiesz
jakim jesteś zwierzęciem
jakim człowiekiem mówisz
ze sobą zawsze jak z innym
organizmem zdolnym
do drżenia wymiocin praw
Jestem kremem
kto by pomyślał jakie powietrze
jakie balsamy mienie nieskalkulowane
kiedy rekwizyty sztuczne
aktywują środki stają w strugach tego
sztucznego powietrza
nie samym chlebem człowiek
nie samym kremem chciałoby się
jeszcze cieleśnieniem maścią
zgięciem wykonanym z pamięci
to zgięcie jest całym ciałem
namaszczeniem całym
majątkiem pąkiem także
rzutkim okablowaniem
nie samym chlebem bo jeszcze
dajcie niech jak promień będzie
niech opromieniony człowiek idzie
emanując wsiąka w strugę mówi
przemieszczony w dziale glonu
idę taflą statystycznej strugi
w sobie tworzę nasiąkanie obrócony
w stronę mocodawcy cenię sobie
kaligrafię kosmetykę chleba
jestem przemieszczeniem